5
— Milcz. — syknął Alister nadal ciągnąc mnie w tył. Odgłosy silników i gwar ulicy cichnął aż wreszcie całkowicie zamilkł. Szarpałam się, co jedynie wzmocniło jego uścisk.
— Co ci odbiło, żeby uciekać? — odezwał się ponownie, dopiero gdy był pewien, że nikt nas nie usłyszy.
Odepchnęłam się od niego i wpadłam na mur. Potarłam tył głowy, rozglądając się wokół siebie. Byliśmy na opuszczonym podwórku między blokami, mając za światło jedynie migającą latarnię. Jednak mimo mroku widziałam doskonale oczy mężczyzny. Patrzył na mnie z gniewem, którego jeszcze nigdy w nim nie widziałam. Kolejna rzecz, która była dla mnie nieznana.
— A co innego miałam robić? — Wydusiłam z siebie nadal zszokowana, że go widzę. — Czekać na swojego właściciela, któremu zostałam przekazana, jak paczka na poczcie?!
Zbliżył się, dopóki nasze oddechy pod postaciami delikatnych obłoków się nie złączyły. Ujął moją brodę, podnosząc ją lekko. Przez jedną małą sekundę, gdy nasze spojrzenia się przecięły, sądziłam, że mnie pocałuje. Ogień w jego oczach przygasł w miarę, jak kciukiem głaskał moją dolną wargę.
— Miałaś siedzieć spokojnie na swoim tyłeczku i nie drażnić wrogów swojego przyszłego męża. Może go nie znasz, ale to nie znaczy, że nie jest nikim ważnym. Ma wrogów, którzy nie zawahają się przed skrzywdzeniem kogoś takiego jak ty.
— Znasz go, wiedziałeś od początku, kim on jest, prawda?
— Można tak powiedzieć. — złapał mnie za ramię. — Pojedziemy teraz do mnie, tam prawdopodobnie zamieszkasz do ślubu. — otwarłam usta, by powiedzieć mu, co o tym myślę, ale drugą ręką zakrył mi usta. — I nie chcę słuchać teraz żadnych twoich uwag, rozwiążmy problemy po kolei.
Wziął dłoń z moich ust i wydobył z kieszeni telefon. Nic więcej nie mówiąc, zadzwonił pod nieznany numer i chwilę później rozłączył nim ktokolwiek mógł odebrać. Milcząc szłam za Alisterem tą samą drogą, którą zostałam ciągnięta tylko tym razem stał przed nami samochód z włączonym silnikiem. Wysiedliśmy na tylne siedzenia i ruszyliśmy z piskiem opon. Podniosła się przyciemniona szyba, która odgradzała nas od kierowcy.
— Czy teraz pomożesz mi to wszystko jakoś zrozumiale wytłumaczyć?
Usiadłam jak najdalej od niego i wlepiłam wzrok na rozmyte widoki za oknem. Jak na złość widziałam w szybie odbicie Alistera.
— To nie ja jestem od tego. Musisz poczekać.
— Możesz mi, chociaż powiedzieć kim jest mój przyszły mąż? Czy może to kolejny sekret, który jest śmiertelnie niebezpieczny?
Pokręcił głową z lekkim znużeniem. Spuścił wzrok na niemal pustą szklankę w swoich dłoniach.
— Naprawdę wielu rzeczy jeszcze nie rozumiesz, ale na wszystko przyjdzie czas. Pytasz o swojego męża. Jednej rzeczy możesz być pewna. — spojrzał na moje odbicie w szybie — zawsze cię wysłucha, choć może się z tobą nie zgadzać, nigdy cię oleje.
— Zobaczymy. — szepnęłam w odpowiedzi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro