Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30

Ostatnie dni przypominały przechodzenie przez bezkresne bagno, które z każdym krokiem wciągało mnie pozbawiając perspektyw na wszystko. Każdy dzień spędzałem na wędrówkach za miasto, by pokazać swoją pozycję i dać przestrogę swoim wrogom, kryjących się w cieniu.  Nawiązywałem transakcje, zabijałem, a każdy mój człowiek, który zdał bolesny test zaufania. Zacisnąłem palce na kolbie broni przypominając sobie skowyt i potok krwi, który rozbrzmiał w  piwnicy mojego domu podczas przesłuchania jednego z licznych podejrzanych. 

Czułem się, jakbym wrócił do swojego wcielenia sprzed lat, gdy rozwijałem swoją "firmę" i było to upajające uczucie. Patrzyłem z boku, jak kilka gangów narkotykowych przenosi towar z moich ciężarówek do swoich po przekazaniu pieniędzy. Wszystkiego doglądałem osobiście w razie pojawienia się problemów. Kiwnąłem głową w stronę jedno z ich przywódców, by odebrać część zapłaty. Podszedł do mnie mężczyzna, którego twarz była jednym wielkim tatuażem. Wyciągnął spod skórzanej kurtki teczkę i mi ją podał. Pieniądze, zapewnienie bezpieczeństwa z mojej strony oraz informacje, które pomogą mi rozwikłać tajemnice. Tym handlowałem.

- Jeden z moich ludzi słyszał pogłoski o pojawieniu się twojego celu na granicy z Meksykiem. - dodał, gdy powoli i dokładnie przeglądałem zawartość teczki. Po kilku minutach zamknąłem teczkę i odprawiłem gangstera.

- Jeśli mnie rozczarujesz twoi znajomi i rodzina w Panamie nie będą zadowoleni z mojej wizyty. - odparłem i wsiadłem do samochodu, gdy cała transakcja przeszła gładko.

***

- Potrafisz z łaski swojej odbierać telefonu?! - podniosłem głowę, gdy do mojego gabinetu jak huragan wtargnęła moja żona Ronna. 

Widziałem ją tak naprawdę pierwszy raz od kilku dni. Wstawałem i kładłem się spać, gdy ona już dawno spała. I dobrze, bo jak nikt potrafi sprawić, że zapominam kim jestem i jaki jest mój cel. Zawsze tak było. 

- Co się stało? - przerwałem przeglądanie dokumentów i skupiłem uwagę na Ronni.

- Tak, od kilku dni chcę choć raz porozmawiać z mężem. Nie ma cię praktycznie w domu, znikasz i nie mówisz mi gdzie, więc to raczej ja powinnam się ciebie spytać, czy coś się stało. 

- Mówiłem ci już, że próbuję rozpracować twojego ojca.   - zacisnąłem zęby - Wiedziałaś, że wiąże się to z moimi nieobecnościami. 

- Nadal nie powiedziałeś mi dlaczego nie możesz chociaż odebrać cholernego telefonu lub po prostu napisać wiadomość. Stęskniłam się za tobą, a poza tym może nie wiesz, ale ja też prowadzę w tej sprawie śledztwo. - przełknęła z trudem ślinę, nie wiedzą, jak bardzo wkurzyła mnie tą informacją. - Godzinę temu za domem znalazłam głowę ochroniarza mojego ojca.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro