Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20

ALISTER

Wpatrywałem się w sufit niezdolny, by spojrzeć na drzemiącą na mnie Ronnę. Wiem, że mój stosunek do niej jest niespotykany w naszej rzeczywistości, a przez to niebezpieczny. Przez ten cały czas jestem ciekaw jak potoczyłoby się nasze życie, gdybym nie pracował dla jej ojca pod przykrywką. Jedno było jednak pewne, z pewnością nie czułbym tych drżeń, które pojawiają się za każdym razem, jak odbieram nieznany telefon, a pierwsze co słyszę to imię swojej żony wymawiane przez mojego człowieka w terenie. Powinienem zająć się teraz realizowaniem kontraktów zawartych zarówno z wrogami, sprzymierzeńcami, jak i ludźmi, którzy nie mają bladego pojęcia, kim jestem naprawdę. Jednak, zamiast tego nie potrafię się uspokoić i wrócić do swoich obowiązków, a to wszystko przez to, że nie potrafię odpuścić. Jeśli dalej będę podążać w tym kierunku, to finał  tej historii będzie bolesny i powolny kończący się niczym innym jak śmierć.

* * *

Poluzowałem krawat, nie odrywając wzroku od mężczyzny siedzącego przede mną. Mimo że  jest najdłużej pracującym dla mnie "człowiekiem z zewnątrz" to nadal nie miałem zamiaru pokazać, że choć trochę obdarzam go zaufaniem. 

- Dzieje się coś ważnego? - spytałem,  po przeglądaniu wszystkich zdjęć,  które dla mnie przyniósł.

- Ludzie Valeccia robią dziwnie niespokojni, jakby siedzieli na tykającej bombie. Wieści o twoim ślubie rozeszły się zastraszającym tempie do wszystkich ważnych ludzi w okolicy. Twoja żona pojawiła się na językach ludzi, z którymi warto się liczyć, a którzy nie są przychylni twojej osobie.  Stała się ich celem.

- To było do przewidzenia. - odparłem z udawaną obojętnością.- Jednak chcę byś podczas swoich dotychczasowych obowiązków przyjrzał się Volkowi, konkretnie chodzi mi o jego przeszłość. - schowałem przyniesione mi zdjęcia. - Chcę wiedzieć, z kim się spotykał , rozmawiał i zawierał umowy przez ostatnie dwadzieścia trzy lata. Oczywiście na koniec dostaniesz z tego tytułu odpowiednią premię. Jeśli nie chcesz nic dodać, możesz wyjść. - mężczyzna wstał, schylił głowę i wyszedł. Odczekałem chwilę, nim zająłem się następną sprawą wymagającą realizacji dzisiaj. 

Rozległo się pukanie. Spojrzałem na drzwi mówiąc "Wejść". Do środka wszedł jeden z moich zaufanych strażników, trzymając telefon w prawej ręce. Kiwnąłem głową, dając mu znak, by zaczął mówić.

- Mamy problem, w pobliżu pańskiej rezydencji zauważono grupę kilkuosobową ludzi należących do Valeccia. Zapewne nie przez przypadek się tam znaleźli i mimo że nic nie robią poza obserwacją okolicy, wszyscy w pańskim budynku są gotowi w razie ataku. - zacisnąłem pięści pod biurkiem. -  Pańscy ludzie czekają na dalsze polecenia.

- Moja żona jest w teraz najważniejsza i zapewne ich obecność jest właśnie sprowokowana jej osobą. Ukryjcie ją  i uważnie się przyglądajcie ruchom intruzów. To może być odwrócenie naszej  uwagi od prawdziwego ataku. Przygotujcie samochód, zaraz wyjeżdżamy. - ostatnie warknąłem, uderzając pięścią w blat biurka, a szklanka leżąca przy jej skraju spadła roztrzaskując się na milion kawałeczków.

Ostatni w najbliższym czasie


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro