Srebrnowłosa
Wykończony leżałem na zimnej tafli lodowiska. Nie sądziłem, że to będzie aż takie trudne. Dwa tygodnie na dwa układy to naprawdę mało czasu. Zostało mi jeszcze pięć dni. Tak niewiele do zawodów, a ja mam dopiero jeden układ. Na dodatek przyjąłem sprawę jednej z bogatszych rodzin w Rosji. Wszystko było by dobrze gdyby nie to, że rozprawa jest w dzień zawodów.
- Zejdź z lodu bo się przeziębisz - usłyszałem delikatny kobiecy głos.
Podniosłem się i oniemiałem. Ja oszalałem? Patrzyłem na kobietę stojącą przy barierce, łudząco podobną do niego. Kobieta miała średniej długości srebrne włosy z białymi końcówkami. Była nawet ładna. Nie miała makijażu. Ubrana była w czarne jeansowe spodnie, czarne buty i czarny płaszcz.
- Możemy porozmawiać? - zwróciła się do mnie lekko zdenerwowana.
- Kim pani jest? - spytałem podjeżdżając do niej.
- Jestem Nadia, siostra Victora.
Zszedłem z lodu i usiadłem na małej ławeczce. Wziąłem kilka głębokich wdechów, próbując się uspokoić. Jak to możliwe, że o tym nie wiedziałem?
- Jak mnie znalazłaś i po co tu jesteś? - spytałem, kierując na nią swój wzrok.
- Pracuje w policji - oznajmiła siadając obok mnie.
Wyglądała na kobietę w moim wieku albo ciut starszą. Byłem pewny, że byłą od niego młodsza.
- Widziałam ostatnio Victora z jego narzeczoną - mimowolnie skrzywiłem się na to zdanie.
- Po co mi to mówisz? - nie miałem najmniejszej ochoty z nią rozmawiać.
- Słuchaj, kilka dni temu zostałam wdową, straciłam rodziców, został mi tylko brat. Nie chce żeby wciąż był ich marionetką.
- O czym ty mówisz?
- Pewnie zastanawia cię dlaczego nic o mnie nie wiedziałeś? Rodzice zawsze byli inni... Oschli, egoistyczni, z sercem z kamienia. Choćbyśmy nie wiem co robili... Oni i tak nie byli z nas dumni. Miałam 16 lat kiedy poznałam mojego zmarłego męża. Rodzice go nie tolerowali tylko dlatego, że nie pochodził z bogatej rodziny. Ja jednak miałam dość słuchania, na siłę udowadniana im, że jestem coś warta. Kiedy się im przeciwstawiłam po prostu wyrzucili mnie z domu, a Victorowi zabronili kontaktu ze mną. Wydziedziczyli mnie i pozbawili prawa do nazwiska. Victor mimo wszystko nie miał tak silnej woli, zawsze robił to co chcieli. Choćby miał poświęcić wszystko co dla niego cenne, nie mógłby ich zawieść.
- Po co mi to mówisz? - przerwałem jej.
- Ja go widziałam. On jest wrakiem człowieka. Jestem pewna, że ta jego pieprzona narzeczona to też był ich pomysł. Dlatego proszę jeśli choć trochę wciąż ci na nim zależy to błagam pomóż mi. On zniszczy sobie życie. Widziałam wasze zdjęcia w internecie, on przy nikim nie była tak szczęśliwy jak przy tobie. Zrobię wszystko żeby mu pomóc, choćbym miała nawet udusić te dziwkę gołymi rekami - po jej policzkach spłynęły pojedyncze łzy.
Nie wyglądała jakby kłamała. Naprawdę ich rodzice są takimi potworami?
- No to jak, pomożesz mi? Nie karzę ci do niego wracać... Chcę tylko, aby im się postawił.
- Zgoda - szepnąłem, zdejmując łyżwy.
Srebrnowłosa przez chwilę wydawała się nie kontaktować z rzeczywistością. Po tym co powiedziała, muszę poznać prawdę. Chcę wiedzieć, czy zostawił mnie tylko z powodu zachcianki rodziców.
- Naprawdę? - spytała nie dowierzając.
- Powinniśmy się pośpieszyć - oznajmiłem spokojnie, pakując łyżwy do torby.
- Czekaj... Przy okazji trzeba dać mu nauczkę... Nie było go na moim ślubie, nie dzwonił na święta ani na moje urodziny. Zachowywał się tak jakbym nie istniała... Ty też pewnie chciałbyś się odegrać za złamane serce...
- Nie martw się... Wiem co zrobić...
Jeśli to okaże się prawdą... Dopilnuję, aby otrzymał za to karę.
#Victor#
Siedziałem na kanapie patrząc w zgaszony telewizor. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Tęsknota, o której zapomniałem przez te kilka miesięcy, wróciła do mnie z niewyobrażalną siłą. Słysząc dzwonek do drzwi, podniosłem się i bez większej ochoty poszedłem otworzyć. Pewnie to rodzice. Otworzyłem drzwi i zamarłem, widząc tak dobrze znane mi czekoladowe tęczówki. Nogi mi się ugięły na jego widok.
- Dzień dobry, Vitya - oznajmił uwodzicielsko.
To sen prawda? Yuri wyglądał fenomenalnie. Miał na sobie czarne obcisłe rurki, czerwoną koszulkę idealnie opinającą jego umięśnione ciało i czarna skórzana kurtkę. Jakim cudem nie jest mu zimno? Jego włosy były zaczesane do tyłu, pojedyncze kosmyki opadały na jego czoło.
- Mogę wejść? - spytał.
Wciąż totalnie zszokowany wpuściłem go do środka, mimo że to nie była dobry pomysł.
Poszedłem za nim. To co się stało, sprawdziło że momentalnie poczułem niewyobrażalną tęsknotę, radość i szczęście. Yuri przyszpilił mnie do szafki, a jego twarz zagłębiła się w mojej szyi.
- Wybacz mi to spóźnienie... Sam rozumiesz żałoba, praca i treningi - wymruczał jak rasowy kot, przejeżdżając językiem po mojej szyi.
- Proszę...
On musi stąd iść! Jak rodzice albo Natasza tutaj wejdą będę miał przechlapane. Czując jego usta całujące mój obojczyk, przestałem logicznie myśleć. Mimo że umysł kazał mi go odtrącić to ciało pragnęło mieć go bliżej. Czułem niewyobrażalny gorąc, po moim ciele rozchodziły się przyjemne dreszcze. Wiedziałem, że nie powinienem na to pozwolić jednak nie mogłem zmusić mojego ciała do wykonania jakiegokolwiek ruchu. Mogłem tylko oddawać się pieszczotom, za którymi tak bardzo tęskniłem. Jego dłonie powoli wpełzły pod moją koszulkę, delikatnie gładził mięśnie brzucha. Czując jak robi mi malinkę na szyi, mimowolnie jęknąłem. Było mi tak dobrze.
- O co prosisz? - spytał w końcu, wsuwając dłoń w moje moje spodnie.
Jego delikatne palce, w końcu dotknęły mojego przyrodzenia. Złapał je pewnie poruszając coraz szybciej ręką. Jęknąłem błagalnie. Przymknąłem oczy, aby po chwili je otworzyć, czując znajome usta na moich. Robił ze mną co chciał. Byłem jego marionetką. Stałem nawet go nie dotykając i oddając się mu.
Ku mojemu niezadowoleniu wyjął rękę z moich spodni, obejmując mnie w tali. Jego język bezczelnie błądził po mojej jamie ustnej. Pragnąłem znacznie więcej. Chciałem go poczuć. Docisnął swoje krocze do mojego. Jęczałem wijąc się w jego objęciach. Jego usta znowu zaczęły maltretować moją szyję. Czułem jak zostawia coraz więcej malinek.
- Przestań - szepnąłem, kładąc ręce na jego biodrach i próbując go odsunąć.
- Nie... Zapomniałeś do kogo należysz. Jesteś mój i nie zapominaj o tym - warkną, gryząc mnie w szyję.
Czułem jak krew buzuje mi w żyłach. To nie może być Yuri! On nigdy by się tak nie zachował! Prędzej spłonął by ze wstydu.
- Victor! - krzyk mojej matki sprawił, że otrzeźwiałem. Odepchnąłem ciemnowłosego od siebie.
- To nie tak! - powiedziałem błagalnie, patrząc na kobietę.
Nie, oni nie mogą. Oni mi tego nie wybaczą!
- Co to ma wszystko znaczyć?! Miałeś go zostawić?! Czy nasza prośbą nie była jasna?!
- Ja może nie będę przeszkadzał - oznajmił Yuri.
Podszedł do mnie i wpił się w moje usta. Pocałunek nie był długi, ale bardzo zachłanny. Oderwał się ode mnie i skierował się w stronę drzwi.
- Ma pani pozdrowienia od Nadii. Widzimy się na zawodach Vitya.
Patrząc jak wychodzi nie potrafiłem uporządkować myśli. Co tu się właściwie stało? Dotknąłem nie pewnie palcem swoich ust, nadal czując dotyk Yuriego. Nie docierały do mnie krzyki matki. W mojej głowie krążył tylko mój prosiaczek. Czy to co zrobił znaczy, że mimo wszystko co zrobiłem, jak bardzo go skrzywdziłem on nadal chce być ze mną?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro