Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 42

Kolejny dzień jazdy nie zapowiadał się inaczej niż dni wcześniejsze. Na szczęście już przekroczyli granicę. Od rana padał śnieg, a temperatura była naprawdę niska. Aimra wiedziała, że klimat w okolicach Skandii jest ostrzejszy niż w Araluenie, ale nie sądziła, że jest to aż tak odczuwalne. Postawiła kołnierz ciepłego kaftana i mocniej opatuliła się płaszczem. Było jej zimno i nieprzyjemnie. Płatki śniegu na twarzy z pewnością nie należą do najmilszych zjawisk. Zwłaszcza gdy pędzisz na galopującym koniu.

– Właśnie mi się przypomniało, że zostawiliśmy ich z dość dużym problemem – niespodziewanie odezwał się Akcein.

Dziewczyna przewróciła oczami. Co ją to obchodziło? Mimo wszystko zapytała:

– Tak? A z jakim konkretnie? – postanowiła nie wspominać, że dla niej problemem był Nalig.

– Nie wymyśliliśmy jak przetransportować pojmanych Temudżeinów przez granice Skandii – wysapał, skręcając na rozwidleniu dróg w prawo.

Dziewczyna pojechała za nim i po chwili znaleźli się na szerokim gościńcu. Ponieważ toczyło się po nim mnóstwo wozów, musieli zwolnić do kłusa, a potem nawet do stępa.

– Katana jest kurierką. Coś wymyśli – mruknęła na tyle głośno, by ją usłyszał. – Uwierz, jest w tym całkiem niezła – dodała, wspominając wieczór po pożarze, kiedy to Katana zmyśliła historyjkę tłumaczącą ich pośpiech. Według niej, Aimra pędziła na spotkanie ukochanego. Wbrew oczekiwaniom wojowniczki, bajka zadziałała.

– Pewnie masz rację, ale źle się z tym czuję – powiedział, przyglądając się kupcom. – Ciekawe dlaczego jest ich aż tak wielu? – ni stąd ni zowąd zmienił temat.

Dziewczyna fuknęła gniewnie.

– Nieważne czemu, ważne, że tarasują mi... nam drogę! – stwierdziła.

Jednak Akcein dopiero zaczynał swoje rozważania.

– Prawdopodobnie chcą zdążyć do Skandii zanim śnieg zasypie wszystkie przełęcze. Wtedy pewnie trudno przeprowadzić wóz na drugą stronę gór.

Aimra ponownie przewróciła oczami. Naprawdę lubiła ten gest. Jechała dalej, wściekając się na powolnych kupców. Akompaniowały jej głośne rozmyślenia chłopaka. Płatki śniegu wynajdywały coraz to inne sposoby, by dostać się pod jej ubranie. Dodatkowo zraniona ręka znów przypominała o swoim istnieniu. Nie ma co, podróż marzeń.

*****

Na noc zatrzymali się w dużej gospodzie. Było o wiele za zimno, by nocować na dworze.

Właśnie siedzieli w ogromnej sali z kominkiem i zajadali ciepły gulasz. Zamiast osobnych stołów, pod ścianami ustawiono długie ławy. Skutkiem tego był brak możliwości spokojnej rozmowy podczas jedzenia. Pomieszczenie było przepełnione ludźmi. Większość z nich przyszła na wieczorne piwo i pogadankę z kumplami.

– Nie wytrzymam tego – Aimra teatralnie pacnęła głową w talerz. To znaczy, zatrzymała czoło kilka centymetrów nad naczyniem.

Akcein wzruszył ramionami. Nie mógł nic powiedzieć, bo miał usta pełne kaszy.

– Tu panuje hałas jak na targu – dalej marudziła dziewczyna. – Przecież to człowieka strasznie męczy.

– Nie wyglądasz tak jakbyś była zmęczona – odparł Akcein, który wreszcie połknął porcję jedzenia. – Zresztą to ma swoje dobre strony.

Spojrzała na niego z politowaniem.

– Tak? Ciekawe jakie? – zapytała.

Rozejrzał się dookoła.

– Można poznać nowych ludzi – stwierdził i wskazał głową mężczyzn siedzących obok.

Nabiła kawałek mięsa na sztuciec.

– Doprawdy? To czemu jeszcze tego nie zrobiłeś? – udała zaciekawioną, choć dobrze znała odpowiedź.

Chłopak zmieszał się.

– No... Pewnie gdyby było to potrzebne, to bym to zrobił... – zaczął się tłumaczyć.

Pokręciła głową i przełknęła to co miała w ustach.

– Nie wydaje mi się. Przyznaj, że się boisz.

Akcein spuścił wzrok. Mówiła prawdę, ale nic by go nie zmusiło do takiego wyznania przed dziewczyną. Zwłaszcza przed tą dziewczyną.

Na szczęście Aimra nie drążyła tematu. Przyglądała się ludziom dookoła. Do gospody przybyli muzycy i zaczęli grać ludowe przyśpiewki.

– Idziemy do pokoi – zarządziła po pierwszej z nich.

Chłopak spojrzał na nią zdziwiony.

– Dlaczego? Przecież ładnie grają.

– Jutro o świcie wyruszamy, zapomniałeś? – spytała.

Zmarkotniał i zapatrzył się na swój już pusty talerz.

– A gdzie się wybieracie, jeśli można wiedzieć? – zagadnął ich mocno zarośnięty mężczyzna siedzący obok, który od jakiegoś czasu przysłuchiwał się rozmowie.

Akcein zastanawiał się nad odpowiedzią, jednak zanim zdążył choćby otworzyć usta, wyprzedziła go Aimra.

– Nie można – ucięła. Gwałtownie podniosła się z ławy i odeszła w stronę schodów prowadzących na piętro.

Chłopak spojrzał za nią i też zaczął się podnosić. Już miał odejść, ale zatrzymał go ów brodaty mężczyzna.

– Niezły charakterek ma ta twoja dziewczyna, nie?

Zanim zaskoczony Akcein zdążył wytłumaczyć, że Aimra nie jest jego dziewczyną, brodacz zniknął w tłumie.

Chłopak otrząsnął się ze zdumienia.

– Skąd on wyciągnął takie wnioski? – spytał sam siebie. Ponieważ nic mądrego nie wymyślił, skierował się w stronę swojego pokoju.

Po drodze zastanawiał się, czy opowiedzieć o zajściu Aimrze. W końcu dziewczyna nie lubiła, gdy ktoś wiedział więcej od niej. Ale z drugiej strony... To przecież zdarzenie nie warte uwagi. Na pewno nie chciałaby żebym jej przeszkadzał. Pewnie już śpi, czy coś... – stwierdził w myślach i otworzył drzwi swego pokoju. Zaskoczyło go, jak ładnie został urządzony. Chociaż, gdyby się nad tym dłużej zastanowił, nie zdziwiłoby go to. Suma pieniędzy, którą musiał zostawić u gospodarza wcale nie należała do niskich.

Przeciągnął się ziewając. Z chęcią położyłby się do łóżka, ale najpierw miał jeszcze jedną rzecz do odhaczenia. Kąpiel w ciepłej wodzie. Rozejrzał się po pomieszczeniu i rozpoczął szukanie ręcznika.

*****

Aimra siedziała na miękkim materacu i przypatrywała się ranie na ręce. Od jakiegoś czasu czuła w niej ból. Posmarowała ją maścią, którą wcześniej pożyczył jej Akcein i starannie owinęła świeżym bandażem. Postanowiła nic nie mówić towarzyszowi. Bała się, ze takie wyznanie spowolni ich podróż.

Wstała. Jej spojrzenie powędrowało w kierunku bagaży wzniesionych przez pomocników gospodarza. Niby wszystko pięknie. Luksusowy pokój z prywatną łaźnią, smaczne jedzenie, idealny porządek. Niby tak, a jednak... Jednak za bardzo przypominało jej to miejsce, za którym nie przepadała. Miejsce, które miała nazywać swoim domem. Przynajmniej według pewnych osób...

Otrząsnęła się z rozmyślań. Wykonała swoje rutynowe ćwiczenia, starając się nie zważać na ból w ręce. Kiedy skończyła, była cała mokra od potu.

Znalazła wśród swoich rzeczy luźną koszulę i spodnie, których używała do spania i skierowała się w stronę ozdobnych drzwi. Jednak prywatna łaźnia to nie taki zły pomysł – przemknęło jej przez głowę. Szybko się obmyła, nawet nie patrząc w stronę pachnideł ustawionych na szafce z ręcznikami.

Do głównej części pokoju wróciła z mokrymi włosami i bosymi stopami. Wyciągnęła z bagaży książkę z podziemi. Otworzyła ją na jednej ze środkowych stron i zagłębiła się w lekturze. Nurtowało ją jedno pytanie. Co niezwykłego jest w Mieczu? Jasne, był z najlepszej stali jaką wynaleziono, miał misterne ozdoby. Ale po tak legendarnej broni spodziewałaby się czegoś więcej.

*****

Obudziło ją monotonne pukanie. Przetarła oczy. Co jest? – pomyślała. Wstała z łóżka i skrzywiła się nieznacznie, odczuwając ból w ramieniu. Zdjęła klucz do drzwi z haczyka i otworzyła je. Do pokoju wleciała postać, która wcześniej musiała opierać się o drzwi. Aimra zamknęła je i przyglądała się jak wstaje z podłogi.

– Myślałem, że nigdy nie otworzysz – powiedział Akcein, rozmasowując stłuczony łokieć. – Pukałem tak od piętnastu minut.

Uniosła jedną brew.

– Akurat – podeszła do okna i odsłoniła zasłony. Kiedy zobaczyła widok za szybą, przeraziła się. – Przecież to niemożliwe. Nie mogłam aż tak zaspać – powtarzała z niedowierzaniem.

– A jednak – chłopak oparł się o futrynę okna – jest już grubo po południu.

**************

Hejka, jak leci? Wiem, wiem, dawno mnie nie było. Nie będę się tłumaczyć, bo bym was zanudziła.

Co sądzicie o tym rozdziale? Koniecznie piszcie:)

WildAntka


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro