Rozdział 37
Akcein z niedowierzaniem wpatrywał się w wodę, pod którą przed chwilą zniknęła Aimra. Zmącona przez nią woda wprawiła ich łódkę w ruch i teraz Nalig za pomocą wiosła starał się ją uspokoić. Jednak zamiast mu pomóc, Akcein nadal wyglądał nad burtą. Mimo swoich starań nie mógł dostrzec dziewczyny pod wodą.
– Ona naprawdę to zrobiła? – usłyszał za sobą głos Katany.
– Na to wygląda, kurierko – odparł Nalig.
Akcein obrócił się w ich stronę w samą porę, by zobaczyć zarumienioną przyjaciółkę. Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. Niemożliwe, jakie zmieszanie u dziewczyny mógł wywołać zwrot „kurierko". Chociaż, pewnie nie bez znaczenia też było, kto ów zwrot wypowiadał. Katana zauważyła jego rozbawienie, bo zażenowała się jeszcze bardziej. By przerwać krępującą ciszę rzekł:
– Myślicie, że znalazła wyjście?
Katana, zadowolona, że rozpoczęto jakiś konkretny temat, powiedziała:
– Musiała. Przecież nie ma innego rozwiązania.
Kiedy wybrzmiały jej ostatnie słowa, Nalig dodał:
– Na pewno znalazła. Jak inaczej wytłumaczyć to światło? – wskazał wodę.
– No to czemu jeszcze nie wraca? – mimo starań, chłopak nie mógł pozbyć się zaniepokojenia.
Nalig wzruszył ramionami.
– Nie znam jej, ale myślę, że ona jest wolnym duchem. Robi to, na co ma ochotę.
– Sugerujesz, że nas zostawi? – Akcein spojrzał na niego podejrzliwie.
Jeszcze zanim Temudżein zdążył odpowiedzieć, wtrąciła się Katana:
– Nie zostawi nas. Jestem pewna. Myślę, że z naszej trójki ja ją znam najlepiej i mówię wam: ona ma honor i zasady. Nie zostawi nas.
Akcein pokiwał głową, jakby usatysfakcjonowany tą wypowiedzią. Też uważał, że Aimra jest lojalna i, że wróci. Siedzieli przez chwilę w milczeniu, gdy nagle tuż obok nich wynurzyła się mokra głowa. Jak na zawołanie wszyscy odwrócili się w jej stronę. Akcein wyciągnął rękę, by pomóc Aimrze wejść na łódeczkę, ale ta ją zignorowała i sama wgramoliła się do środka. Później wychyliła się nad burtą i wycisnęła wodę z włosów. Przez cały czas nie odezwała się ani słowem.
– I? – zapytała niecierpliwie Katana.
– I co? – odparła pytaniem na pytanie.
– I co tam jest? Wyjście? – dociekała kurierka.
Aimra teatralnie westchnęła.
– No jest, a czemu miałoby go nie być?
– No to na co czekamy? Płyniemy! – entuzjastycznie oznajmiła dziewczyna.
– Zaraz, zaraz. A co zrobimy z bronią i książką? Przecież ich nie zmoczymy – zauważył Akcein studząc tym zapał Katany.
Nikt nie miał pomysłu, nawet Aimra, która zazwyczaj miała odpowiedź na wszystko. Może nie zawsze mądrą, ale jednak. Ciszę zapadłą po słowach szatyna przerwał Nalig.
– A gdyby tak... No nie wiem, ale może zadziała... – myślał na głos.
– O czym myślisz? – spytał za wszystkich Akcein.
Nalig zaczął niepewnie:
– Kiedy byłem mały lubiłem eksperymentować z wodą i miską. Wiecie, wkładałem obróconą miskę do potoku i kiedy ją odwracałem, wylatywały z niej duże bąble powietrza. Zastanawiam się, czy udałoby się zrobić coś podobnego z tą łódką. Jeśli tak, moglibyśmy przetransportować w ten sposób bagaże.
– Niegłupi pomysł – Akcein przyjrzał się łódce. – Myślę, że się da, ale głowy nie dam. Sęk w tym, że nie mamy jak przeprowadzić testu.
– Zaryzykujmy – powiedziała Katana. – Jest jeszcze jeden kłopot, jak przymocować nasze rzeczy do łódki?
Tym razem odpowiedziała Aimra:
– Jeśli przytniemy wiosła na odpowiednią długość powinny się zaklinować pomiędzy burtami i stworzyć coś na kształt półeczki. Spróbujmy, czemu nie?
Ponieważ nikt nie protestował zabrali się do pracy. Chłopcy zaczęli przycinać wiosła, a dziewczyny związywały pasami miecze, łuki, kołczany i sztylety. Kiedy skończyli przycinać, Akcein wcisnął jeden z powstałych kijów pomiędzy burty najmocniej jak potrafił po czym pociągnął za niego. Nie ruszał się.
– Chyba działa – powiedział oddając swój nóż Katanie, by ta mogła go związać z resztą. Nalig zrobił to już wcześniej.
Z pomocą Aimry Akcein wsunął powiązaną broń, ich buty i książkę za wiosło, a potem z Naligiem wcisnęli drugi kij, zamykając przy tym pakunki „za kratkami". Dla pewności Aimra docisnęła byłe wiosła mocniej i jeszcze raz sprawdziła, czy się trzymają.
– Sprawnie poszło – uznał Akcein i spojrzał na dziewczynę. – Opowiedz jak wygląda pod wodą.
Aimra przez chwilę zbierała myśli i odpowiedziała:
– Trzeba dość głęboko zanurkować. Potem jest duże wejście do krótkiego tunelu, właściwie to nawet nie jest tunel. Skała po prostu. A właśnie, trzeba będzie uważać na prąd, jest tam dość silny. Po tym jak się przepłynie tunel, trzeba się kierować do góry, ale to chyba oczywiste.
Katana zamyśliła się.
– Długo będziemy pod wodą. Mam nadzieję, że wytrzymamy tyle bez powietrza.
– Weź duży oddech i szybko płyń. Jeśli chcesz to ci pomogę – zaproponował Nalig.
Katana podziękowała z uśmiechem.
– Czyli my weźmiemy łódkę – powiedział Akcein spoglądając na wojowniczkę obok.
– Tak my weźmiemy łódkę – powiedziała cicho.
Jako pierwsza zsunęła się do wody. Za nią Nalig z Akceinem, a dopiero na końcu Katana.
– To my ruszamy – oznajmił Temudżein i spojrzał na kurierkę. – Nabierz głęboki oddech i nurkuj gdy będziesz gotowa.
Katana posłusznie wykonała polecenia i po kilku sekundach obydwoje zniknęli pod wodą.
Akcein z Aimrą przewrócili łódkę do góry nogami.
– Na coś jeszcze czekamy? – zapytał niepewnie Akcein.
– Chyba na zaproszenie – odparła Aimra. – Na trzy. Raz! Dwa! Trzy! – i zanurkowali.
*****
Nie, to się nie uda – przemknęło przez głowę chłopakowi. Jak szalony młócił nogami wodę, rękoma przytrzymywał łódkę. Mimo to, z trudnością utrzymywali ją w odpowiedniej pozycji, o zejściu głębiej nawet nie było mowy. Odnalazł wzrokiem Aimrę. Po jej minie wywnioskował, że jest takiego samego zdania, więc ruszył w górę. Ona zrobiła to samo. Wynurzyli się prawie jednocześnie. Dosłownie ułamek sekundy po nich, na powierzchnię wypłynęła łódka, przy okazji zalewając ich falą wody. Gdy ją ustabilizowali, odezwał się głośno:
– Zdajesz sobie sprawę, że w ten sposób to się nie uda, prawda?
Aimra z trudem powstrzymała się od rzucenia przekleństwa.
– To przez tego Temudżeina! On nas oszukał! Zostawił z kłopotem i odpłynął! Wiedział, że tak się to skończy! Wiedziałam żeby mu nie ufać! – wrzeszczała zamiast tego.
Akcein spojrzał na nią i pokręcił głową.
– Nie denerwuj się tak. On nie wiedział, że tak będzie. Nikt nie przewidział, że dużej ilości powietrza nie da się pchać pod wodą.
Dziewczyna nabrała duży wdech powietrza i trochę się uspokoiła. Starała się znaleźć jakieś wyjście z sytuacji.
– A gdyby tak zmniejszyć ilość powietrza? – zapytała. Nie dodała na głos, że nadal nie dowierza Naligowi.
– W jaki sposób? – Akcein szybko skrytykował jej pomysł. – Wypuszczanie powietrza może wymknąć się spod kontroli, a wtedy zamoczymy bagaże. Na razie są suche i wolę żeby tak pozostało.
Aimra potrząsnęła głową i oparła się ramionami na dnie łódki aktualnie znajdującym się nad wodą.
– Może odwrócimy tę skorupę orzecha do normalnej pozycji? – zaproponował chłopak.
Ponieważ dziewczyna nie wyraziła sprzeciwu, zrobili to. Rzeczy w środku rzeczywiście były suche. Akcein smętnie spojrzał na ich bagaże. Zastanawiał się, czy Katana z Naligiem się o nich martwią. Tymczasem jego towarzyszce znów zaczęły puszczać nerwy.
– Dlaczego nie mamy natłuszczonego płótna lub brezentu?! – piekliła się Aimra. – I czemu to durne wyjście znajduje się kilka metrów pod wodą?! Czemu tam?! Przydałaby się jakaś normalna dziura, czy jaskinia prowadząca na zewnątrz, ale nie! Jest tylko to głupie przejście! Bo nikt normalny nie pomyślał o zwykłych drzwiach! Gdzie oni mieli wtedy głowę? No gdzie?! – krzyknęła w jego stronę.
– Na swoim miejscu, przybyszko z zewnątrz – usłyszeli chrapliwy, przyprawiający o ciarki, cichy głos dobiegający z tunelu, którego w ciemnościach, wcześniej nie zauważyli.
*****
– Gdzie oni są? Oby wszystko było w porządku... – powtarzała Katana pochylona nad taflą wody. Wraz z Naligiem wypłynęli bez przeszkód, ale nie miała zamiaru tego za szybko powtarzać. Zaczęła podejrzewać, że w przyszłości będzie żywić wielką antypatię do wody.
– Na pewno wszystko w porządku. Pewnie coś ich na chwilę zatrzymało – Nalig uklęknął obok niej. – Chodź, tam nad drzewami widać kopułę świątyni. Musimy tam pójść, wysuszyć się, ubrać cieplejsze ubrania, zjeść coś, napić się, nakarmić i napoić konie... Trochę się tego zebrało – podsumował.
Katana spojrzała na niego.
– A co z nimi?
– Znajdą drogę. Przecież Atabi to Atabi. Zobaczy nasze ślady – odparł rezolutnie.
– Masz rację – powiedziała cicho dziewczyna wstając. – Atabi to Atabi. Zobaczy ślady.
*************
Co o tym myślicie? I jak Wam mijają wakacje? I... No dobra, koniec głupich pytań. Zamiast tego jedno ostatnie: jaka postać jest Wasza ulubiona? Proszę, odpowiedzcie, bo to dla mnie ważne.
A tak z innej beczki, kto już czytał "Klan Czerwonego Lisa"? (Miało być bez głupich pytań!) Wiecie co? Chyba muszę odbyć poważną rozmowę z moimi palcami. I weną. I mózgiem. Nie wiem, czy to znacie. Mózg mówi jedno, wena rozważa drugie, a palce piszą o inwazji latających owiec na Jowiszu. Ech... Trzeba by zastosować lepsze metody wychowawcze;-)
Pozdrawiam,
WildAntka
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro