Rozdział 36
Dźwięk powstający przy zanurzaniu i wyjmowaniu wioseł z wody był jedynym, jaki dotychczas towarzyszył im w podróży. Melancholia ogarnęła ich obojga. Akcein mechanicznie wiosłował, a Katana siedziała na dziobie łódki i przyświecając pochodnią wpatrywała się w wodę. Światło w jej ręce rzucało na taflę jasne punkciki, ale gdyby wytężyć wzrok, można by było dojrzeć szkielety i ostre kamienie zaścielające dno. Dziewczyna wzdrygnęła się. Zdecydowanie nie chciałaby tam spaść. Zaskoczyło ją, że w wodzie nie pływały żadne zwierzęta. Wszędzie tylko kości i kamienie. Westchnęła cicho. Płynęli już od dłuższego czasu, a krajobraz wcale się nie zmieniał. Wilgoć w powietrzu i wyraźnie odczuwalny chłód – teraz to był ich jedyny świat. Usłyszała jak Akcein mamrocze pod nosem jakieś słowa. Nie zrozumiała o czym mówił, ale mogła się tego domyślić.
– Może pomogę? – zapytała odwracając się w jego stronę i wskazując głową wiosło.
Tylko pokręcił głową. Nie nalegała. Po paru minutach rozbolała ją głowa. Domyśliła się, że to skutek braku wody. Znowu pogrążyła się w zadumie. Przerwał ją cichy szept Akceina – był tak cichy, że ledwo odróżniła słowa:
– Słyszysz to?
Spojrzała na niego zdziwiona – przecież, nie spodziewali się tu niczego! Ale posłusznie nastawiła uszu. Po sekundzie usłyszała cichy szmer. Ledwie słyszalny wśród plusku wody.
– Co to? – szepnęła.
Chłopak wzruszył ramionami. Żeby mniej hałasować, przestał wiosłować. Teraz niósł ich nurt rzeczki. Im dalej się posuwali, tym głośniejsze stawały się dziwne dźwięki.
– To ludzie – wymsknęło się zaskoczonej Katanie. Na szczęście powiedziała to zbyt cicho, by ją usłyszeli.
Akcein dał jej znak, by zgasiła pochodnię. Zrobiła to dusząc płomień swoją peleryną. Robiła to już wcześniej i doszła do pewnej wprawy – nie podpalała za każdym razem materiału. Miała nadzieję, że z braku światła nie rozbiją się o skały. Niespodziewanie zauważyła blask na skalnej ścianie. Oni też mają światło! – pomyślała. Akcein również to zobaczył, bo zmrużył oczy starając się coś dostrzec w ciemnościach. Teraz wśród odgłosów dało się już rozróżnić kroki wielu osób i głos jednej z nich. Tak, odzywał się tylko jeden człowiek, ale hałas robiony podczas jego przemarszu wskazywał na to, że ludzi było tam więcej. Po paru kolejnych metrach Katana stwierdziła, że zdecydowanie to nie był głos męski – mówczynią jest kobieta.
– No gdzie oni są?! I dlaczego to echo tak się na mnie uwzięło! – dochodziło z daleka.
Katana spojrzała na Akceina. Ten pokręcił bezradnie głową. Też nie miał pojęcia o co chodzi. Może pod ziemią ktoś mieszkał? Jakiś stary lud, pamiętający czasy króla Hammingrada? A może to jakaś zdziczała kobieta? No, bo kto normalny wścieka się na echo?
– Posłuchaj! Nie ignoruj mnie! – do ich uszu dobiegł drugi głos – tym razem bardziej męski z wykrywalnym, obcym akcentem.
– Co temu echu się stało? Czy nie może się łaskawie wyłączyć? – pierwsza osoba była wyraźnie poirytowana.
Katana po raz kolejny obejrzała się na Akceina. Ten miał minę całkowicie zdezorientowaną. Wyraz twarzy kurierki niewiele różnił się od miny jej towarzysza. Czyżby tajemnicza osoba potrafiła rozmawiać z echem? Zaklinacz echa? Nie... To było nieprawdopodobne. Ale pozostała jeszcze jedna kwestia – echo nie chce być przez ową kobietę ignorowane. O co chodzi?
W tym momencie wpłynęli w krąg światła pochodni obcej.
– Niemożliwe – szepnęła Katana.
– A jednak – odparł Akcein i zaczął wiosłować, by podpłynąć bliżej dwóch osób idących brzegiem.
Chłopak, którego wzięli za echo, obrócił się słysząc hałas. Przystanął i otworzył szerzej oczy.
– Aimra? – zagadnął do towarzyszki. Ta zamiast odpowiedzieć po prostu się odwróciła.
– Co to, do... – nie skończyła. Podeszła bliżej nich i otworzyła usta ze zdziwienia.
Akcein niepewnie uśmiechnął się do niej.
– Niespodzianka? Znów zaszedłem cię od tyłu... – powiedział ostrożnie. Kompletnie nie wiedział czego się po niej spodziewać.
– Akcein? Katana? Wy żyjecie! – w jej głosie słychać było ulgę pomieszaną z radością. Po chwili jakby sobie coś przypomniała, bo dodała – nie żebym w to wątpiła.
Na te słowa Akcein z Kataną wybuchnęli śmiechem. Przybili do żwirowego brzegu i radośnie wyskoczyli z łódki. Cała trójka przyjaciół złączyła się na chwilę w serdecznym uścisku.
– Brakowało nam tych twoich tekścików, Aimra – wyznała kurierka z uśmiechem patrząc na przyjaciółkę.
– Pewnie, że tak – odparła dziewczyna z pewnością. – Jak wy wyglądacie? W przepaść spadliście, most się pod wami zawalił, czy co?
Akcein z Kataną wymienili się porozumiewawczym spojrzeniem.
– Powiedzmy, że twoje przepuszczenie nie są dalekie od prawdy – powiedziała kurierka. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak okropnie z Akceinem wyglądają. Cali w jasnym pyle, mokrzy po kolana. Na skórze mieli pełno siniaków i zadrapań. Ubrania mieli miejscami postrzępione, o ich fryzurach nie wspominając. Obydwoje wyglądali, jakby na ich głowach jeszcze przed sekundą buszował huragan.
Akcein podszedł do Naliga stojącego na uboczu.
– Jak ich pokonaliście? – zapytał.
Temudżin lekko się zmieszał.
– Yyy... Aimra naprawdę dobrze walczy, a na nich spadł żyrandol. Zupełnie przypadkowo, oczywiście.
Akcein uniósł jedną brew, ale nie dopytywał się więcej. Dołączyli do dziewczyn, które już zdążyły się o coś posprzeczać. Skończyły swary, kiedy ich zauważyły.
– Nadrabiamy zaległości – śmiertelnie poważnie powiadomiła ich Aimra.
– Acha... – odpowiedział Akcein kierując się ku łódce.
– Znaleźliście Bursztynowy Miecz? – padło wyczekiwane przez chłopaka pytanie. Jak się spodziewał, z ust Aimry.
– Tak – odparł i wyciągnął broń z dna łodzi.
Aimra natychmiast znalazła się obok. Wzięła go w dłonie i przyjrzała się mu wprawnym okiem. Wyraźnie ją fascynował.
– Jest cudowny, idealny. Lepszy niż sobie wyobrażałam. Ale co to za stal? Nigdy się z taką nie spotkałam.
– Stal nichońska – powiadomił ją Akcein.
Przejechała palcem po klindze.
– Nieee... To nie to. Jestem pewna. Widziałam stal nichońską, jest inna. Myślę, że to jakiś zapomniany stop metalu.
– To prawda – powiedział Nalig. – To stal visiońska. Najlepsza z najlepszych. Sztuka jej wytapiania została zapomniana tysiące lat temu.
Aimra spojrzała na niego podejrzliwie, a Katana zapytała ciekawie:
– Skąd o tym wiesz? Nigdy wcześniej o czymś takim nie słyszałam.
Nalig spojrzał na Miecz i westchnął cicho.
– Tajemnica mojego ludu. Nie powinienem był wam tego mówić, ale myślę, że zachowacie tą wiedzę dla siebie.
– Oczywiście – zapewniła go Katana. Akcein też to potwierdził, a Aimra milczała.
– Płyniemy dalej? – zapytała kurierka. Wytłumaczyła szybko po co z Akceinem korzystali z łódki.
– Możemy – stwierdziła Aimra zaglądając do łodzi. – Jak się ściśniemy, to się zmieścimy. A co to? – dodała, zauważając zawiniątko Katany.
Wszyscy spojrzeli na dziewczynę. Kurierka zarumieniła się i wyjęła je z łódki. Odwinęła materiał i oczom wszystkich ukazała się stara księga z wyrysowanym mieczem na okładce.
– Wzięłaś to? – zapytał z niedowierzaniem Akcein.
– Yyy... Tak... – popatrzyła na przedmiot w swoich dłoniach. – Pomyślałam, że się przyda, a teraz i tak jesteśmy za daleko żeby odłożyć to do biblioteki...
Aimra dotknęła okładki.
– Śmiem twierdzić, że macie nam, przepraszam, mi dużo do opowiedzenia – stwierdziła.
Akcein pokiwał głową.
– To prawda, opowiemy w drodze. Nalig, pomożesz mi wiosłować?
*****
Obydwie ławeczki zajęli chłopcy, teraz zajęci wiosłowaniem. Pomiędzy nimi, na deskach siedziały dziewczyny. Katana opowiadała o tym co spotkało ją i Akceina po tym jak wyruszyli po miecz, a Aimra słuchała po raz kolejny oglądając skarb. Historia kurierki nie zawierała szczegółów, dziewczyna starała się zarysować ich przygody jak najmniejszą ilością słów, ale i tak mocno doskwierała jej suchość w gardle.
– To jest paradoksalne – stwierdziła wojowniczka, kiedy Katana skończyła opowiadać. – Płyniemy wśród masy wody i nie możemy z niej skorzystać.
Druga dziewczyna pokiwała głową na znak zgody i sięgnęła po kronikę.
– Aimra, mogłabyś przyświecić? – zapytała otwierając ją na pierwszej stronie.
Zapytana szybko przysunęła się podnosząc pochodnię. Spojrzała na karty księgi zza ramienia przyjaciółki.
– To niesamowite. Te litery mają tysiące lat, a nadal są wyraźne – zachwycała się kurierka.
– Może powietrze, które tu jest tak działa – podsunęła Aimra i pogrążyła się w lekturze. Katana szybko wzięła z niej przykład.
Płynęli tak przez około dwie godziny, gdy nagle zauważyli, że woda przed nimi robi się jaśniejsza.
– To może oznaczać tylko jedno – stwierdził Akcein.
– Wyjście.
– Picie.
– Jedzenie.
– Powierzchnię – odezwali się równocześnie.
Spojrzeli po sobie i zaśmiali się krótko.
– Myślę, że to wszystko jest prawdą – powiedziała Katana.
Aimra wychyliła się nieco i po chwili uważnego wpatrywania się w wodę przed nimi, oznajmiła:
– Przewiduję, że w najbliższej przyszłości możemy mieć kłopot.
– Dlaczego? – zapytał Nalig. Oczywiście Aimra go zignorowała.
– Ściana – Akcein z niedowierzaniem patrzył przed siebie. – Skalna ściana.
Katana też się wychyliła. To prawda. Byli w ślepym zaułku. Przed nimi znajdowała się skalna ściana, zagradzająca wyjście.
– To skąd się wzięło to światło? – spytała.
– Pewnie wyjście na powierzchnię jest pod wodą – odparł zasmucony Akcein.
Aimra zdjęła buty i odpięła pas ze swoim mieczem.
– Sprawdzę – powiedziała.
– Ty chyba nie zamierzasz... ? – zaczął Akcein.
– Owszem, zamierzam – przerwała mu dziewczyna i wyskoczyła z łódki, prosto do lodowatej wody.
*******************
Proszę Was: załóżmy, że gaszenie ognia za pomocą płaszcza jest normalne. PROSZĘ.
No dobrze, a tak poza tym, co u was? Miło spędzacie wakacje? Ja tak:)
Pozdrawiam wszystkich (a w szczególności tych, którzy są zdani na łaskę wiecznego deszczu),
WildAntka
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro