Rozdział 23
– A więc wytresowałaś tego konia? – zapytała Katana przerywając długi monolog Aimry. Kurierka z podziwem spojrzała na Rangera.
Druga dziewczyna niezadowolona, że jej przerwano skinęła tylko głową. Wtedy wtrącił się Makary.
– Nie uwierzysz kurierko, ale ten koń bał się byle sadzonki w ogródku. Myślałem że będzie skazany na życie w stajni, a tu proszę! Pojawia się ta dziewczyna i już po chwili przeskakuje przewalone pnie w samym środku lasu! To przecież... – urwał na chwilę szukając odpowiedniego określenia – ... niespotykanie niecodzienne.
Aimra rozchmurzyła się słysząc te słowa. Oparła się o drzewo, pod którym siedziała i dodała:
– To normalne, że tak uważasz. Zawsze gdzie się pojawię robię rzeczy niespotykanie niecodzienne.
Katana spojrzała na nią sceptycznie. Lekko irytowało ją takie zachowanie Aimry.
– Rzeczywiście. Na przykład niespotykanie niecodziennie zostajesz pokonana przez niedźwiedzia.
To ostatnie zdanie wywołało kłótnię wśród dziewcząt, więc Makary podszedł do cicho siedzącego Akceina. Chłopak prawie się nie odzywał odkąd przyszli do obozowiska. Siedział tylko cicho i słuchał opowieści Aimry i Makarego.
Teraz Makary usiadł obok niego i nie miał pojęcia jak zacząć rozmowę. Po kilku minutach ciszy to Akcein wyszedł z inicjatywą.
– Dziękuję.
Makary zaskoczony podniósł wzrok znad kępki trawy, w którą tępo wpatrywał się od pewnego czasu. Kto by pomyślał, że ten zwiadowca się odezwie?
– Za co takiego? – ostrożnie zapytał.
Chłopak westchnął cicho i powiedział:
– Sam nie wiem. Po zniknięciu Aimry czułem jakąś pustkę, a przecież znaliśmy się tylko kilka godzin. Nie wiem nawet jakie ma nazwisko. Po jakimś czasie udało mi się przestać bez przerwy o niej myśleć, zająłem się Temudżinami. Ale mimo to czułem jej brak. Teraz kiedy znowu ją zobaczyłem to dziwne uczucie zniknęło. Zobaczyłem ją żywą i chyba to wypełniło we mnie tą pustkę. Z Kataną myśleliśmy, że ona nie żyje... – Akcein zamilkł. Musiał się komuś zwierzyć, ale dlaczego akurat temu chłopakowi? Nie wiedział. Nie zadręczał się jednak tym pytaniem, bo mu ulżyło. Stwierdził, że nie zawsze musi wszystko rozumieć. Milczał dalej. Makary myślał, że już nic nie powie, ale po chwili Akcein odezwał się jeszcze raz:
– Dziwne, że tak odczułem jej brak.
– Ona jest inna. Może to dlatego – odparł Makary i zapatrzył się na dwie zaciekle kłócące się dziewczyny. Z ich kierunku dobiegały określenia takie jak: „ty wredna krowo!", „jeszcze tego pożałujesz!", „wiesz do kogo się odzywasz?" i – „masz czelność na mnie krzyczeć?".
– One dwie kłócą się jak przekupki na targu – skomentował.
– Tak, zauważyłem – odpowiedział Akcein także przyglądając się dziewczynom.
Po kilku minutach Katana z Aimrą zgodziły się na rozejm – chwilowy. Podeszły do chłopców i zapytały o plany na najbliższą przyszłość. Odpowiedział im Akcein.
– W rzeczywistości to możemy wracać na festyn. I tak nie zdążymy na czas, ale...
– Ale? – zapytała Katana.
– Ale coś mi się tu nie zgadza – dokończył Akcein.
Wtedy – po chwili ciszy – Aimra zrobiła coś, co wszystkich zadziwiło. Mianowicie wstała i powiedziała:
– Wszystko się zgadza. Wszystko jest w najlepszym porządku, ale masz rację – powinniśmy wracać na festyn. Spóźnimy się, a Wennylock będzie wściekły. Musimy ruszać natychmiast! – podniosła za ramiona Makarego i zaciągnęła go do Klejnota. – Musisz już jechać, siostry pewnie czekają z obiadem. Nieuprzejmie jest pozwolić im głodować choćby sekundy dłużej. Wsiadaj już! Miło było, ale się skończyło. Pa, pa! – zawołała wciskając mu w ręce jego kuszę. Chłopak ze zdziwienia nie mógł zaprotestować, a minę miał godną zapamiętania. Katana z Akceinem, także z osłupiałym wyrazem twarzy, przyglądali się Aimrze. Dziewczyna zauważyła to.
– O co wam chodzi? Czyż nie mam racji? Makary nie może pozwolić siostrom umrzeć śmiercią głodową tylko z tego powodu, że musiały na niego czekać – przemilczała fakt, że zanim Makary dojedzie, będzie już czas kolacji.
Po chwili to Katana zabrała głos.
– Aimra, ale co ty robisz?
– Dobry uczynek przecież – brzmiała lakoniczna odpowiedź.
Wtedy Makary odzyskał zdolność mowy.
– Chcesz żebym wyjechał, tak?
Aimra spojrzała na niego.
– Nie w tym sensie. Chodzi o to, że siostry w klasztorze już na ciebie czekają. Pewnie się martwią, nie przysparzaj im kłopotu – widząc nieprzekonaną minę chłopaka dodała – a ty też pewnie masz dużo pracy. Już mi pomogłeś, więc... – wzruszyła ramionami – nie zatrzymuję cię.
– Aimra! Nie śpieszy mi się tak bardzo.
– Wręcz przeciwnie, teraz już bardzo ci się śpieszy. Wsiadaj na konia i wio! Słyszałam o bandach zbójów grasujących w okolicach klasztoru – dodała z niewinną minką.
Makary niepewnie ruszył w stronę Klejnota. Nie bardzo rozumiał co się dzieje.
– Ale nie znalazłaś swojego konia...
Dziewczyna machnęła ręką.
– Znajdzie się. Do tego czasu jestem pewna, że któryś z tych dwóch weźmie mnie ze sobą – pod znaczącym spojrzeniem Aimry ani Akcein, ani Katana nie śmieli zaprzeczyć.
Makary, nie wiele myśląc, odwiązał wodze Rangera od gałęzi i podał je Aimrze. Dziewczyna nie mogła opanować zaskoczonego wyrazu twarzy. Po chwili jednak odzyskała rezon.
– Co z tym? Mam ci konia odprowadzić? Nie licz na to.
Młody myśliwy już w połowie wypowiedzi Aimry przecząco kręcił głową.
– Nie. Ranger jest twój. Wątpię bym potrafił na nim jeździć, a ciebie polubił. Widać, że ze wzajemnością – dokończył z uśmiechem spoglądając na dziewczynę mimowolnie gładzącą sierść konia.
– Ale co powiesz Silvernie? – dostrzegając spojrzenie Makarego szybko uzupełniła – nie żeby mnie to jakoś specjalnie obchodziło.
– To jest, a raczej był, mój koń – odparł.
Słysząc to Aimra poklepała Rangera po szyi.
– Skoro tak, to dzięki. A teraz jedź już.
Makary niespodziewanie się roześmiał. Po chwili dołączył do niego Akcein. Katana widząc zdumienie na twarzy Aimry również zaczęła chichotać. Tylko wojowniczka wściekła, że nic nie rozumie, stała podparta pod boki i pytała:
– Przepraszam, czy coś mnie ominęło?
*****
Kiedy tylko Makary pojechał Katana zapytała:
– Aimra, co to miało być?
– Takie małe przedstawienie, żeby chłopak wyjechał – odparła niewzruszona dziewczyna.
– Ale po co miał już wyjechać? – zainteresował się Akcein. – Był miły, prawda?
– Musiał. Zresztą przestaniecie zadawać pytania jeśli mnie posłuchacie – powiedziała Aimra najspokojniej w świecie zajadając jabłko.
– Zdaje się, że ciągle cię słuchamy – odparowała zgryźliwie Katana.
– Jasne, jasne. Ale to nie o to chodzi. Mam na myśli Temudżinów.
– Temudżinów?! – Akcein nagle się ożywił.
Aimra widząc jego zainteresowanie z chytrym uśmieszkiem pokiwała głową.
– Tak. W ich obozowisku usłyszałam ciekawą wymianę zdań.
– O czym rozmawiali?
– Głównie o owcach, baranach i osłach – odparła.
– I co ciekawego jest w prowadzeniu rozmowy o tych zwierzętach? Może zaciekawił cię sposób ich hodowli? – zapytała Katana. W jej głosie słychać było sarkazm.
Aimra machnęła ręką.
– Nie, nie jestem pasjonatką tego zajęcia. Ach! Chyba zapomniałabym wam powiedzieć, że napomknęli coś o najeździe na Araluen i o Bursztynowym Mieczu.
– Aimra! – głosy Akceina i Katany zlały się w jedno.
– I nie przyszło ci na myśl powiadomić nas o tym wcześniej? – z wyrzutem odezwała się Katana.
– Nie, nie przyszło. A to dlatego, że gdybym wcześniej powiedziała Makary nie odjechałby stąd za szybko. A on jest potrzebny komuś innemu.
Akcein nagle zrozumiał.
– Czyli dlatego zrobiłaś tą scenkę?
Aimra potwierdziła skinięciem głowy.
– Temudżini szukają miecza, ale nie wiem po co. Jeden z nich powiedział tylko, że ten miecz jest magiczny, i że zamierzają go szukać w Świątyni Światła. Miejscowi mają ich tam zaprowadzić. Jest ich dwóch. Dowódca Temudżinów nazywa się... – szukała w pamięci imienia – ... Metr'Lon.
Akcein pokiwał głową. To imię słyszał już wcześniej. Nurtowała go jeszcze jedna kwestia.
– Mówiłaś coś o najeździe na Araluen.
– Mówiłam. Ale niewiele wiem. Ten Temudżin powiedział tylko: „a teraz porozmawiajmy o wielkiej inwazji na Araluen, Skandię i okolicę."
– Czyli wcześniej miałeś rację – wtrąciła się Katana.
– Jaką rację? – spytała Aimra.
– Akcein domyślił się tego na podstawie krótkiego dialogu. Niezły jest. Ale porzuciliśmy tą teorię.
Akcein szybko zmienił temat. Mieli teraz ważniejsze sprawy do omówienia niż to co on zrobił.
– W świetle słów Aimry ta teoria nabiera sensu. Myślę, że ten odział zwiadowczy poprzedza armię. Wielką armię. Możliwe też, że chcą zrobić powtórkę sprzed siedmiu lat.
– Tak, to ma sens – Aimra w zamyśleniu podparła się pod brodę. – W takim razie trzeba powiadomić oberjarla Skandii.
– Eraka? – dopytała się Katana.
– Eche... – odparła Aimra. Myślami była już zupełnie gdzie indziej. – Trzeba by było dowiedzieć się jak daleko stąd jest ta armia.
– A może jeszcze nie wyruszyła? – podsunął Akcein.
Popatrzyli na siebie z Aimrą i równocześnie powiedzieli:
– Nie... – zaprzeczając tej teorii.
– Ja zajmę się sprawdzeniu ich pozycji – powiedział Akcein. Wyjął mapę z sakwy. Rozwinął ją i wskazał palcem jeden punkt gdzieś przy granicy Alpinii ze Skandią. – Tu jesteśmy. Temudżini kierują się na Skandię, jeśli nie zmieniali zbytnio kierunku to musieli przyjść mniej-więcej stąd – pokazał punkt na stepach.
– I tam zaczniesz ich szukać – dokończyła Katana.
– A my w tym czasie pojedziemy ostrzec Eraka – dodała Aimra.
– Wygląda na to, że plan jest już w większości ustalony – podsumował Akcein.
Wbrew tym słowom siedzieli jeszcze długo zanim dokończyli ustalać szczegóły. Wczesnym wieczorem Akcein wyjechał w stronę stepów, dziewczyny zaś skierowały się w stronę Skandii.
*******
Witajcie!
Jak się podoba ten rozdział? Ja sama nie wiem co o nim sądzić... Piszcie w komentarzach. Krytyka mile widziana (zresztą tak samo jak gwiazdki;) )
Teraz z innej beczki. Mam już kilka pytań do wywiadu z bohaterami opowiadania (za które serdecznie dziękuję, nawiasem pisząc) ale nadal jest ich mało. Uwierzcie mi, Aimra, Akcein, Katana, czy Makary wręcz rwą się by zaspokoić Waszą wiedzę *w tym momencie czuję na sobie miażdżący wzrok Aimry*. Tak, Aimra w szczególności rwie się do odpowiedzi *słyszę jak wysuwa sztylet*. Możecie pytać wszystkich o wszystko. Nebia, Silverna i mnóstwo innych postaci drugoplanowych także czekają.
No dobra. Kończę, bo jestem pewna, że macie tysiąc ciekawszych rzeczy do robienia niż czytanie nudnej dopiski autorki.
WildAntka
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro