Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Otworzyła oczy. Natychmiast jednak je zamknęła. Jednym z powodów było rażące słońce, a drugim wielki ból głowy. Przez chwilę nie mogła sobie przypomnieć gdzie jest.

– Ach, opactwo – mruknęła cicho.

Przysypiająca obok młoda zakonnica drgnęła na dźwięk jej głosu. Pospiesznie wstała z krzesła i podeszła do dziewczyny. Sprawdziła opatrunki na jej głowie i powiedziała z uśmiechem:

– Obudziłaś się.

Leżąca także odpowiedziała uśmiechem.

– Tak, siostro. Ile spałam?

Kobieta zmarszczyła brwi. Robiła to dość często, na jej twarzy już się pojawiły lekkie zarysy zmarszczek.

– W porównaniu ze snem wczorajszym, krótko. Około piętnaście godzin.

Dziewczyna przybrała zaskoczony wyraz twarzy.

– Normalnie to już dawno zostałabym zapisana do klubu śpiochów, prawda siostro Rosalind?

Zakonnica pokręciła głową.

– Teraz nie są normalne okoliczności. Jak się czujesz?

– W porządku. Na pewno lepiej niż wczoraj.

Rosalind uśmiechnęła się. Cieszyła się, że stan poszkodowanej się poprawia.

– Jeśli czujesz się na siłach, to możesz spotkać się z naszą przełożoną - Silverną.

Dziewczyna energicznie pokiwała głową. Mocniejszy ból głowy uświadomił jej, że nie był to najlepszy pomysł.

Widząc jej skrzywioną z bólu twarz zakonnica pospiesznie dodała:

– Oczywiście to może poczekać.

– Nie, nie. Chcę się z nią zobaczyć.

– Skoro chcesz to się ubierz, ja pójdę powiadomić o tym Silvernę. Zaraz wracam.

– Dobrze – odparła Aimra.

*****

Pomieszczenie, do którego Rosalind ją zaprowadziła, można by było nazwać komnatą. W dużej sali stał stół nakryty białym obrusem. Dookoła niego były ustawione krzesła zrobione z drewna sosnowego, jednego z najbardziej dostępnych w tych okolicach surowców. Na podłodze leżał puszysty, krwistoczerwony dywan, na którym złotą nitką wyszyte były piękne wzory. Kotary na oknach były także czerwone, również posiadały złote zdobienia. Na ścianach, w ciężkich ramach, powieszone były obrazy - najczęściej przedstawiające piękną kobietę w niebieskiej szacie. Aimra zauważyła, że podobne wizerunki znajdowały się w kapliczce położonej w pobliżu jej domu. Kiedy jej babcia jeszcze żyła, często ją tam przyprowadzała. Dziewczyna nigdy się tym zbytnio nie interesowała. Po śmierci staruszki Aimra zaniedbała odwiedzanie tamtego miejsca. Stwierdziła, że ma ważniejsze sprawy do robienia. Teraz jednak odrodziło się delikatne uczucie, takie, którego doświadczała tylko w kaplicy. Potrząsnęła głową chcąc odpędzić te myśli, jednak ból rany na głowie przypomniał jej o tym, że nie powinna tak robić. W tym momencie do sali weszła siostra przełożona – Silverna.

– Witaj, widzę, że twój stan się poprawił od wczoraj – przenikliwym wzrokiem przyjrzała się stojącej przed nią dziewczynie. Tak bardzo przenikliwym, że Aimra zaczęła się zastanawiać czy aby nie jest brudna. Ale nie. Biała, lniana tunika, skórzany pas z pustą pochwą na miecz i brązowe spodnie były w jak najlepszym porządku. Dotknęła pasa i westchnęła z tęsknotą. Musi się dowiedzieć gdzie jej miecz. Możliwe, że zapodział się gdzieś w lesie. Pogładziła tunikę. Lśniła. Do czego Silverna mogła się doczepić? Wszystko było czyste. Dziewczyna podziękowała w duchu siostrom, które wyprały jej ubranie. W sumie to nie miały wyjścia, bo raczej nie chodziłabym w habicie – pomyślała. Zdała sobie sprawę, że od dłuższego czasu stoi i uśmiecha się pod nosem, a siostra patrzy na nią i czeka aż coś powie.

– Och, tak. Dziękuje serdecznie, że się mną zaopiekowałyście.

Silverna usiadła na krześle. Gestem pokazała jej, żeby także usiadła. Dopiero kiedy Aimra wykonała polecenie otworzyła usta.

– Przyjmuję podziękowania, ale to nic wielkiego. Miłosierdzie, ot co. Powinnaś podziękować Makaremu, on cię znalazł w lesie – widząc zainteresowanie w oczach słuchaczki ciągnęła dalej. Nic dziwnego, że temat ją zainteresował, przecież nikt jej tego jeszcze nie opowiadał. – Był na polowaniu. Jest sierotą, którą wychowujemy, dostarcza nam mięso. W lesie zauważył ciebie. Leżałaś nieprzytomna z raną na głowie.

– Niedźwiedź – wtrąciła Aimra.

Silverna kiwnęła głową. – Tak, zauważył. Opatrzył cię i przywiózł tutaj. My cię zbadałyśmy i dalej sama wiesz co się działo. – Przerwał jej dźwięk dzwonu. – Oj, ja muszę kończyć. Czas na modlitwę – pospiesznie wstała z krzesła.

– A gdzie mogę znaleźć Makarego? – spytała Aimra także się podnosząc.

Silverna spojrzała na nią i odpowiedziała:

– Pewnie jest w siodlarni. Wyjdź, i idź w lewo, prosto i w prawo do głównych drzwi. Zobaczysz drewniany budynek, poradzisz sobie – po czym wyszła.

Aimra stała jeszcze przez chwilę w pustej sali. Zdecydowanie za bogato jak na klasztor – przemknęło jej przez myśl, a potem wyszła.

*****

– Lewo, prosto, prawo do głównych drzwi. Lewo, prosto, prawo do głównych drzwi. No przecież nie mogłam się zgubić! – mruczała niezadowolona. Od dziesięciu minut błąkała się po klasztorze. I co? I nic. Nigdzie nie było głównych drzwi. Rozejrzała się. Na ścianie wisiał obraz w znacznie mniej ozdobnej ramie niż te, które widziała wcześniej. Było jednak pewne podobieństwo. Tu także widniała Niebieska Pani. Ręką wskazywała coś co nie znajdowało się na obrazie. Aimra odruchowo spojrzała w tamtym kierunku. Spojrzała i nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła. A zobaczyła drzwi. Główne drzwi.

– Jak mogłam je przeoczyć? – zadawała sobie to pytanie przez jakiś czas. W końcu stwierdziła, że skoro już znalazła te drzwi to może z nich skorzystać. Jeszcze raz zerknęła na obraz z Niebieską Panią. Wymamrotała ciche dziękuję i odeszła w stronę drzwi.

Na zewnątrz świeciło słońce i wiał wiatr, co akurat dziewczyny nie zdziwiło. Spojrzała na swoją koszulę. Była przewiewna. Rozsądek kazał jej wrócić po płaszcz. Z tym, że od okrycia dzieliły ją tysiące korytarzy. Trudno, nie miała zamiaru gubić się ponownie tylko po to by znaleźć swój płaszcz, który i tak jest nie wiadomo gdzie. Przebiegła przez trawnik w kierunku drewnianego budynku stojącego na uboczu. Do jej uszu dotarły śpiewy sióstr w klasztorze. Znów przypomniała jej się mała kapliczka. Zirytowana prychnęła. Wspomnienia się na nią uwzięły, może jeszcze się rozpłacze. Taka łza na pewno pasowałaby do starej kapliczki. Znów prychnęła i dopadła drzwi. Gwałtownie je otworzyła i zobaczyła blondyna czyszczącego siodło. Siedział na skrzyni i właśnie podnosił jakąś szmatę. Podniósł wzrok. Kiedy ją zauważył pospiesznie wstał, wytarł ręce w tą szmatę, potem o koszulę i dopiero wtedy wyciągnął do niej rękę.

– Witaj, jestem Makary, a ty to pewnie Aimra?

Dziewczyna kiwnęła głową. Bardzo wolno i bardzo ostrożnie kiwnęła głową. Tak by ból nie stał się nie do zniesienia.

– Chciałabym ci podziękować za to co zrobiłeś. Dziękuję najmocniej jak potrafię. Naprawdę jestem wdzięczna i...

Makary machnął ręką.

– Oj, przestań. To nic wielkiego.

Aimra zaprzeczyła.

– Nie, dla mnie to coś ważnego. Gdyby nie ty, byłoby po mnie. Chyba, że znalazłby mnie Akcein... – dodała zanim zdążyła ugryźć się w język. Nie żeby to była jakaś tajemnica, ale dziewczyna miała zasadę. Nie opowiadała o sobie i o swoich sprawach.

Makary spojrzał na nią z zaciekawieniem. Podziwiał ją. Szybko się ogarnęła po wypadku, nie była taka jak inne dziewczyny. Miała w sobie coś takiego... chłopięcego? Kiedy ją znalazł zdziwił się widząc miecz w jej ręce. A właśnie, miecz. Musi go oddać.

– Jeśli mogę spytać, kto to jest Akcein? – powiedział odwracając się w stronę ściany, przy której stały jego tobołki. Jednak cały czas kiedy mówił patrzył na towarzyszkę.

Aimra zacisnęła zęby.

– Taki jeden. Nikt ważny – kiedy wypowiedziała ostatnie zdanie poczuła coś na kształt poczucia winy.

Makary przerwał na chwilę przekładanie toreb, worków i juków. Zlustrował ją wzrokiem.

– Wątpię żeby był osobą nieważną. Każdy jest ważny.

Aimra przewróciła oczami. Trochę się zirytowała.

– Widać, a raczej słychać, że wychowałeś się w klasztorze – rzuciła oschłym tonem.

Chłopak wrócił do przeszukiwania bagaży by ukryć czerwieniejące policzki. Dobrze mu było wśród sióstr, ale czasem tęsknił do normalnego życia. Smutno mu było gdy Aimra zwróciła na to uwagę. Wreszcie znalazł to czego szukał.

– Proszę, to chyba twoje – powiedział przekazując jej długi miecz.

Aimra momentalnie zapomniała o komentarzach, które chciała jeszcze wygłosić. W jej oczach tańczyły iskierki radości. Wyciągnęła rękę i odebrała od chłopaka ukochaną broń. Słyszała kiedyś, że wojownicy nie powinni przywiązywać się do swojego oręża. W końcu w każdej walce mogli je stracić. I nie tylko w walce. Ale nie słuchała tej rady. Ceniła swój miecz i traktowała go jak przyjaciela.

– Dziękuję – powiedziała cicho.

Makary chciał machnąć ręką i powiedzieć żeby przestała, ale powstrzymał się. Zrozumiał, że to jest dla Aimry bardzo ważne. Sam używał miecza, choć nie za często. Też cenił swój oręż, ale raczej nie był do niego przywiązany tak jak dziewczyna. Trzeba trochę poćwiczyć – pomyślał.

Aimra z czułością włożyła broń do pochwy. Od razu poczuła się pewniej ze znajomym ciężarem u pasa. Podniosła wzrok i uśmiechnęła się. Razem z Makarym zaczęli rozmawiać. Po dłuższym czasie Aimra zadała pytanie, które dręczyło ją od rozmowy z Silverną.

– Skąd te wszystkie ozdoby w dużej sali?

Makary chwilę nie rozumiał o co chodzi. Potem kiwnął głową.

– Kiedyś był tu mały dworek. Rodzina przekazała go siostrom. Po jakimś czasie powstał klasztor. W piwnicach znaleziono zapomniane meble i inne dekoracje wnętrz. Siostra przełożona, która była przed Silverną, kazała wstawić je do jednego pokoju. Właśnie w tym pomieszczeniu przyjmuje się ważnych gości. Zresztą Silverna go lubi. Nikt jeszcze nie ruszył tych mebli.

– Jasne – Aimra popatrzyła na niego z rozbawieniem. – Tak po prostu to wytłumaczyłeś – była gotowa na dalsze przekomarzania.

************

Niespodzianka!!!!

Cieszycie się? Rozdział świąteczny też będzie (zaraz go wstawiam) ale to jest mój prezent dla Was.

Zostawcie po sobie gwiazdki i komentarze, a ja wrzucam kolejny;)

WildAntka


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro