Rozdział 13
Pierwszym odruchem ludzi, którzy znajdą się w takiej sytuacji, jest krzyk. Aimra też by krzyknęła gdyby nie to, że przeciwnik przewidział ten ruch i zasłonił jej usta dłonią. Dziewczyna zrozumiała, że nie ma możliwości zaatakowania osoby, która ją złapała. Obcy trzymał ją za prawą rękę, a gdyby próbowała wyjąć miecz lewą wszystko by się zaplątało. Na tyle na ile mogła przyjrzała się trzymającej ją za usta dłoni. Z pewnością nie była to dłoń dorosłego mężczyzny, raczej należała do chłopaka w mniej-więcej jej wieku. Wszystkie te myśli przeleciały jej przez głowę w ciągu paru sekund. Poczuła, że chłopak odwraca ją w swoją stronę. Szybko przygotowała się, by zaatakować go lewą dłonią. Uniosła ją i zamachnęła się. Wtedy zobaczyła jego twarz. Jej ręka zawisła dosłownie kilka centymetrów przed twarzą Akceina. Dziewczyna osłupiała. Chłopak spojrzał na jej pięść, a następnie odsunął ją od swojej twarzy. Odezwał się cichym szeptem, tak by nikt go nie usłyszał.
– Oryginalny sposób na przywitanie. A teraz chodź.
Pociągnął dziewczynę w stronę drzew. Przebiegli w ich cieniu przez polankę i dopiero wtedy Aimra odzyskała rezon.
– Chłopie, nie skradaj się tak. Mogłam cię zabić!
Akcein spojrzał na nią rozbawiony.
– Takim ciosem to jedynie ogłuszyć, zresztą hałasowałaś jak stado słoni. Bardzo łatwo cię zaskoczyć. I nie gadaj tak głośno. Jeśli nie zauważyłaś to jesteśmy na terytorium wroga.
Wojowniczka oburzyła się. Chwilowo poniosły ją emocje i nie zapanowała nad głośnością głosu.
– Łatwo ci mówić, ale to nie ja miałam trening polegający na bieganiu po lesie.
Akcein spoważniał. Kiedy wrócił do miejsca gdzie zostawił Aimrę, a jej tam nie zastał, bardzo się przestraszył. Na początku myślał, że ktoś ją tu znalazł i porwał, dopiero później zobaczył jej ślady prowadzące w kierunku obozu Temudżinów. Naprawdę się o nią martwił.
– No właśnie, dlatego nie powinnaś się stamtąd ruszać, a teraz ciii...
Prowadząc za sobą dziewczynę przemknął do kolejnej plamy cienia. W okolicy nie było nikogo. I dobrze – pomyślał sobie. Trudno byłoby przekraść się niezauważonym z Aimrą u boku.
Po kilku minutach dotarli do ukrytego zagajnika, gdzie zostawili konie.
Akcein zaciągnął Arcosowi popręg. Konik popatrzył na niego i parsknął tak jakby chciał powiedzieć:
I co, w ile kłopotów się wpakowałeś w ciągu tych godzin, kiedy nie było mnie przy tobie?
Chłopak spojrzał na niego tak ciężko, że konik przestał się dopytywać. Poruszył się tylko w taki sposób, że Akcein powiedziałby, że wzruszył ramionami. Gdyby nie to, że konie tak nie potrafią.
I po co ja pytałem, zawsze bez opieki robisz głupstwa.
Chłopak wskoczył na siodło, ruszył kłusem i dopiero wtedy spytał Aimrę o to, co zaprzątało mu głowę przez całą drogę powrotną do byłego punktu obserwacyjnego.
– Co ci strzeliło do głowy, że podeszłaś bliżej obozu?
Aimra trochę się zniecierpliwiła. Nie musi się przecież z wszystkiego tłumaczyć Akceinowi. Nawet jeśli był zwiadowcą.
– Tak się wlokłeś, że postanowiłam wyjść na spacerek.
Akcein udał, że nie usłyszał sarkazmu. Dziewczyna napędziła mu wielkiego stracha i teraz gniew przezwyciężył nieśmiałość.
– Mogli cię złapać! Nie rozumiesz, że to było niebezpieczne?
Aimrę też poniosło.
– Nie jesteś moją niańką, potrafię się bronić!
– Z tego co widziałem, słabo ci to wychodzi.
Na szczęście oddalili się już od obozu i nikt ich nie słyszał. Droga była rzadko uczęszczana, a krajobraz w normalnej sytuacji zachwyciłby Akceina. Teraz jednak chłopak nie zwracał na niego uwagi.
– Pewnie, pewnie. Mądrala się znalazł – Aimra była równie wściekła jak on.
– Czy mogłabyś się uprzejmie zamknąć? – spytał Akcein sztucznie słodkim głosem.
– Och, przykro mi, ale nie.
Akcein już miał rzucić ciętą ripostę, kiedy usłyszał hałas dochodzący zza drzew, które rosły po bokach drogi. Nie zauważył, że Arcos ostrzega go od dobrych kilku minut. Tylko przed czym? Musiało to być jakieś groźne i duże zwierzę. Cała złość chłopaka wyparowała w mgnieniu oka.
– Coś się zbliża – niepotrzebnie się odezwał. Aimra już to zauważyła.
– Co to... – dziewczyna nie dokończyła, na drodze pojawił się...
– Niedźwiedź! – krzyk Akceina zmobilizował ją do działania. Wyjęła miecz i zsunęła tarczę na ramię. Ruszyła na zwierzę.
Niedźwiedź był ogromny, a jedna z jego łap była okaleczona. Przez to był jeszcze groźniejszy.
Akcein cofnął konia, by móc strzelać. Nałożył strzałę na cięciwę, wycelował i już miał strzelić, ale w tym momencie zaatakowała Aimra i znalazła się na linii strzału. Akcein niechętnie opuścił łuk. Aimra zamachnęła się mieczem. Niedźwiedź zauważył ten ruch i machnął łapą. Klinga nieszkodliwie zsunęła się po jego futrze. Koń dziewczyny się spłoszył, walcząca w ostatniej chwili zeskoczyła z niego i na nowo podjęła walkę.
– Aimra, odsuń się. Będę strzelał! – doszedł do niej głos Akceina.
Dziewczyna posłusznie odskoczyła od zwierzęcia. Nie przewidzieli jednak, że niedźwiedź będzie ją gonił. Odskoczyła dalej. Wielka łapa już leciała w jej stronę. W tej chwili pierwsza strzała dosięgnęła celu. Niedźwiedź wydał z siebie potężny ryk.
Akcein ze zgrozą zauważył na jego futrze bliznę w kształcie koła. To był niedźwiedź z opowieści Nebii! Strzelił jeszcze kilka razy, ale na bestii nie robiło to wrażenia. Zrozumiał, że z nim nie da się walczyć.
– Aimra! Uciekaj!
Dziewczyna słysząc to pobiegła najszybciej, jak się dało, w stronę gdzie uciekł jej koń. Wątpiła, że uda się jej uciec. Była o wiele wolniejsza od goniącego ją potwora.
Kątem oka zobaczyła Akceina strzelającego z łuku. Niedźwiedź obrócił się w jego stronę. Aimra dostrzegła w tym swoją szansę. Przyśpieszyła i coraz bardziej oddalała się od niedźwiedzia. Póki zwiadowca odwracał jego uwagę, mogła zwiększać swoje szanse na wymknięcie się i znalezienie swojego konia.
Usłyszała stukot kopyt. Akcein uciekał na Arcosie. Biegła dalej. Kiedy już myślała, że się wymknęła usłyszała ryk. Po chwili poczuła potężne uderzenie i nieprzytomna upadła na ziemię.
**********
Mam nadzieję, że się podobało, bo kolejnych rozdziałów nie będzie do nowego roku.
No dobra, żartowałam;) Kolejny rozdział standardowo za trzy dni.
Ja nie wiem jak Wy to robicie, ale to opowiadanie ma już prawie 100 wyświetleń! Jej! Nie spodziewałam się, że ktoś to będzie czytał, a tu proszę jaka niespodzianka...
Bardzo Wam dziękuję i pozdrawiam;)
WildAntka
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro