Rozdział 35
Krajobraz podziemi był dość monotonny. Wszędzie naokoło skały i skały. Kiedy weszli do bocznego korytarza niechęć do jaskiń znów dała Akceinowi o sobie znać.
– Rozumiem, że nie mogliśmy zostać w mieście? – zapytał z niepokojem zerkając na strop, jakby oczekując, że zaraz się zawali.
– Mogliśmy – odparła radośnie Katana idąca z pochodnią na przodzie. – Ale gdybyśmy zostali to raczej byśmy nie znaleźli wody.
Akcein spojrzał na nią sceptycznie. Szedł kilka kroków z tyłu.
– A znaleźliśmy?
– Chyba... – dziewczyna przystanęła i nasłuchiwała przez chwilę. – Chyba tak!
– Jak to? – mimo że się starał nie mógł usłyszeć kojącego szumienia strumyka.
Katana uśmiechnęła się radośnie. Podbiegła jeszcze kilka metrów, do ostrego zakrętu korytarza i machnęła ręką, żeby do niej przyszedł.
– Chodź. Stąd dobrze słychać.
Zaciekawiony chłopak stanął obok niej i szepnął zaskoczony:
– Łał, miałaś rację... Naprawdę miałaś. To z pewnością woda.
Stali przez chwilę wsłuchując się w upragniony dźwięk. Wreszcie Katana poruszyła się lekko.
– Idziemy dalej?
– Co? – Akcein wyrwał się z zamyślenia. – A, tak, pewnie, chodźmy.
*****
Po kilkunastu minutach wędrówki – w trakcie której szum wciąż narastał – ujrzeli wreszcie ich cel.
– Nie wierzę! Znaleźliśmy wodę! – Katana stała w niej już po kolana.
Akcein radośnie rozejrzał się dookoła. Stali w niskim, ale dużym pomieszczeniu. Przed nimi znajdowało się rozlewisko wody. Światło pochodni w dłoniach Katany rzucało na nią kolorowe odbłyski.
Katana pochyliła się i nabrała wody w złożone ręce. Już miała ją podnieść do ust, gdy Akcein powstrzymał ją okrzykiem.
– Trzeba sprawdzić, czy jest zdatna do picia – wyjaśnił spokojnie.
– A czemu miałaby nie być? – zapytała dziewczyna. – Pewnie tu niedaleko jest źródło, a zresztą, kiedyś to miejsce służyło do pobierania wody do picia – położyła nacisk na ostatnie słowo.
Akcein kiwnął głową.
– Zgadzam się z tobą, ale nie wiemy ile czasu minęło od tamtych chwil. Gilan opowiadał mi kiedyś o źródłach z szkodliwą wodą. Nie pamiętam czemu taka była, jakieś minerały, siarka, czy coś...
– Siarka? – Katana spojrzała na niego z powątpiewaniem.
Machnął rękoma.
– No nie wiem. Nie słuchałem uważnie, ale ostrożności nigdy za wiele – podszedł do wody. Włożył do niej rękę. Była orzeźwiająco chłodna. Od razu zapragnął się jej napić.
– A jak rozpoznasz, czy ta woda jest dobra, czy nie? – usłyszał rzeczowe pytanie towarzyszki.
Zawahał się na chwilę, starając sobie przypomnieć słowa nauczyciela i odparł powoli:
– Chyba inaczej smakuje...
Katana wzruszyła ramionami.
– Czyli tak czy siak jej spróbujesz.
– No, tak – potwierdził. – Ale jeśli ta woda jest trująca, to lepiej napić się jej mniej niż więcej.
Westchnęła.
– No to próbuj, testerze pułapek.
Akcein skrzywił się.
– To nie żadna pułapka.
Dziewczyna nie odpowiedziała.
Lekko się ociągając zaczerpnął wody w dłonie. Była lekko mętna, ale to akurat dało się wytłumaczyć. Nabrał w usta mały łyk. Woda smakowała inaczej, była taka kwaskowata, a zarazem gorzka.
– Fuj – powiedział na głos. – Nie próbuj jej. Gdybym miał nadać smak złej wodzie wybrałbym właśnie taki.
Katanie momentalnie zrzedła mina. Całe to miejsce – początkowo cudowne – straciło teraz cały swój blask. Wyszła z wody i ciężko oklapnęła na kamień stojący na brzegu. Akcein przysiadł obok na ziemi.
– No to jesteśmy w kropce – stwierdziła. – Wracamy?
– Odpocznijmy tu trochę – odpowiedział chłopak bawiąc się białym kamykiem znalezionym na ziemi. Podrzucił go raz, i jeszcze raz, i jeszcze. Wkrótce popadł w pewnego rodzaju melancholię. Przed oczyma przesuwały mu się przeróżne obrazy. Ten wieczór zaraz po spotkaniu Katany. Miecz w dłoni zakapturzonej osoby, która okazała się być Aimrą. Obóz Temudżinów. Niedźwiedź. Rozmowa z kurierką w wieczór po wydarzeniach z tamtym potworem. Spojrzenie Aimry kiedy się spotkali nad jeziorem. Bursztynowy Miecz. Źródło tego strumienia wraz ze schowaną łódeczką.
Ten ostatni obraz wybudził chłopaka z zamyślenia. Zaskoczony wyrzucił kamyk za wysoko, więc rzecz wylądowała w wodzie. Chlupot wywołany przez to wydarzenie zwrócił uwagę Katany.
– Przecież ja tego nigdy nie widziałem – powtarzał w kółko Akcein.
Kurierka spojrzała na niego nieco zdezorientowana.
– Czego nie widziałeś? O czym ty mówisz?
Chłopak wstał i zaczął krążyć po komnacie. Nic nie odpowiedział dziewczynie, co ją trochę zdziwiło. Dotychczasowo zawsze odpowiadał na takie pytania.
Krążył tam i z powrotem. Przecież nigdy nie widziałem tego źródła – powtarzał w myślach. Nigdy nie widział, a jednak dokładnie wiedział jak wygląda. Wiedział, że dno w pobliżu źródła jest pełne ostrych kamieni i kości. Wiedział, że w pobliżu jest schowana łódka. Wiedział, że można się nią wydostać.
– Można się nią wydostać – powiedział cicho, jakby nie wierząc we własne słowa.
– Czym? – zapytała coraz bardziej pogubiona Katana.
Chłopak znów jej nie odpowiedział, zamiast tego pociągnął ją za rękę, zabrał pochodnię i powiedział ożywionym głosem:
– Choć! Teraz ja cię gdzieś zaprowadzę.
Wszedł z nią do wody i szybko ruszył w kierunku, z którego napływała.
*****
Szli w górę potoku – tym razem Akcein żwawo kroczył na przedzie, za nim – dużo ostrożniej – posuwała się Katana. Chłopak w rękach niósł pochodnię i Bursztynowy Miecz. Katana zaoferowała, że poniesie jego łuk. Gdyby tego nie zrobili, oręż by zamókł. Na szczęście woda nie była tak głęboka, by zamoczyć sztylet kurierki i noże Akceina.
– Katana, pośpiesz się! – rzucił za siebie chłopak.
– Idę, idę – odparła dziewczyna, dalej starając się iść w ten sposób, by nie zamoczyć łuku i zawiniątka trzymanych w rękach.
Akcein spojrzał na nie zaciekawiony.
– Co to właściwie jest?
Katana zmieszała się lekko.
– Nic takiego, później ci powiem.
Gdyby nie to, że niósł ciężki miecz i pochodnię, wzruszyłby ramionami. Aktualnie miał na głowie inne sprawy niż mała tajemnica kurierki.
– Spójrz, tam jest suchy brzeg. Może z niego skorzystamy? – zmieniła temat.
Chłopak zerknął w bok. Rzeczywiście, skalna ściana zanikła i pojawił się tam wąski pas kamieni. Skręcił w jego stronę. Po kilku minutach doszli do źródła strumienia.
– To chciałeś mi pokazać? – zapytała Katana rozglądając się dookoła. – Na co nam źródło?
Akcein po raz kolejny w ciągu ostatniej godziny ją zignorował. Odłożył Miecz na ziemię i przeszedł do wysokich i ostrych głazów na boku. Przyświecając sobie pochodnią zaczął czegoś szukać.
Katana zacisnęła zęby. Starając się nie pokazać, że jest zła, zadała pytanie po raz drugi:
– Co chcesz mi pokazać? Czego szukasz? – znowu jej jedyną odpowiedzią była cisza.
Mocno już poirytowana podeszła do chłopaka starając się nie rozedrzeć tuniki na ostrych głazach.
– Wyglądają jak kolce – powiedziała na głos. Miała nadzieję, że tym razem coś usłyszy, chociażby mruknięcie, ale nie. Akcein nadal przeczesywał teren sprawnie wymijając niebezpieczne kamienie.
– Akcein!!! – krzyknęła głośno chcąc zwrócić jego uwagę. Miała jeszcze coś dodać, ale przerwał jej radosny wrzask przyjaciela.
– Mam! Mam! Katana choć tutaj! Pomóż! Mam to! Mam to!
Zaintrygowana podeszła chcąc zrozumieć jego nagły wybuch. Stanęła za jego plecami i wychyliła się.
– Czy to... ?
– Łódka! Tak, to łódka! – przerwał jej chłopak. – Chyba nawet w dobrym stanie. Pomóż mi ją przenieść na brzeg. To znaczy, mogłabyś pomóc? – dodał szybko widząc jej minę.
– Tak, tylko trzeba uważać na te kolce – odpowiedziała wskazując głową na kamienie. Wiele z nich było wyższe od nich.
– Oczywiście – Akcein wzruszył ramionami z miną mówiącą, że to nic trudnego.
Okazało się to jednak rzeczą trudną do wykonania. Musieli wspólnie wymanewrować łódką w ten sposób, by nie nadziała się na kamienne kolce i by zmieściła się w wąskich zakrętach. Na dodatek była dość ciężka – zwłaszcza dla Katany. Po kilkunastu minutach udało im się jednak przetransportować łódź na żwir obok źródła. Usiedli na ziemi i z tęsknotą popatrzyli na wodę płynącą u ich stóp. Z oczywistych powodów nie mogli ugasić swojego pragnienia, a od długiego czasu bez wody zaczęło im zasychać w gardłach.
Katana przełknęła ślinę i powiedziała głosem lekko zmienionym przez chrypę:
– To teraz wyjaw mi, proszę, po co ci ta łódka. Chyba nie zamierzasz zrobić sobie rzecznej wycieczki, prawda?
Akcein uśmiechnął się delikatnie.
– Wręcz przeciwnie. Popłyniemy sobie tym strumieniem aż na powierzchnię.
Katana spojrzała na niego jak na wariata.
– A skąd ta pewność? Tu jest mnóstwo wód podziemnych. Niekoniecznie wypływają na górę.
– Wiesz – chłopak zaczął tłumaczyć – to odrobinę skomplikowane. Ja po prostu wiem. Nie będę tego teraz tłumaczył, ale później, kiedy już się stąd wydostaniemy, wytłumaczę. Obiecuję – spodziewał się przeróżnych postaw Katany na taką odpowiedź, ale nie tej w jaki sposób zareagowała. Dziewczyna zaczęła płakać.
– Co się dzieje? – zapytał, lekko przestraszony. Zawsze wcześniej kurierka była twarda, mimo niebezpieczeństw i trudności na jakie się natknęli, nigdy się nie poddawała. Zawsze znajdywała jakąś pozytywną stronę danej sytuacji, no, może nie zawsze, ale zazwyczaj. Tylko, że teraz płakała. Dlaczego? Tego Akcein nie mógł zrozumieć.
Dziewczyna ukryła twarz w dłoniach i wykrztusiła przez łzy:
– Ja... Ja już dłużej nie mogę... Przepraszam, ja...
– Cicho, nic nie mów. Potem – chłopak położył dłoń na jej plecach. Ta – niewiele myśląc – przytuliła się do jego ramienia. Akcein niezdarnie starał się ją uspokoić, ale udało się to dopiero po dłuższym czasie. Odsunęła się od niego i powiedziała zawstydzona:
– Przepraszam, nie powinnam, ale ja po prostu... To jest dla mnie naprawdę trudne. Ja chyba nie wierzę, że się stąd wydostaniemy. Zazdroszczę ci. Ty masz nadzieję.
Akcein lekko się zmieszał. Rozumiał, że w tym momencie przydałaby się jakaś uspokajająca, krótka przemowa, ale on nigdy nie był dobrym mówcą. Rzucił więc tylko:
– Ty też masz nadzieję, tylko o tym zapomniałaś.
Nastąpiła chwila krępującej ciszy.
– Czas się zbierać – powiedział cicho Akcein wstając. Podszedł do łódki i zaciągnął ją na wodę. Nie przeciekała. Wyciągnął ją na brzeg i podszedł sprawdzić, czy są gdzieś jakieś wiosła. Znalazł dwa. Każde z nich miało dwa pióra – po obu stronach drzewca. Ocenił, że się nadają i wrzucił je na dno łódki. Podniósł łuk, leżący na ziemi i po chwili namysłu ściągnął z niego cięciwę. Robił to z żalem, ale wiedział, że tak będzie łatwiej go transportować. On także wylądował w łódce. Wziął Miecz i położył go obok łuku. Spojrzał na Katanę, która już się opanowała i stała gotowa z tajemniczym zawiniątkiem w ręku.
– Płyniemy? – zapytała.
– Płyniemy – potwierdził Akcein.
************************
Ten rozdział jest niesprawdzany przez LloydLK, więc możliwe, że wkradły się jakieś błędy. Piszcie co o nim sądzicie, a jeśli się wam spodobał, zostawcie po sobie ślad w postaci gwiazdki.
W związku z tym, że są wakacje, rozdziały będą się pojawiały nieregularnie. (Na przykład dwa jednego dnia i dwutygodniowa przerwa).
Jakiś czas temu, opublikowałam oneshota "Jagodowe ciasto". Spokojnie, to nie książka kucharska;) Mam nadzieję, że zajrzycie, bo naprawdę się przy nim napracowałam i - szczerze mówiąc - ze wszystkich moich twórczości, ta jest chyba najlepsza. Ale jak kto woli.
Nie przedłużając, zapraszam do przeczytania:)
WildAntka
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro