6. Opowieść
- WILL!!! CZEKAMY ZA TOBĄ- ryknął Horace do przyjaciela, który wrócił z miasteczka, gdzie był kupić przekąski.
-Dobrze więc, skoro jesteśmy już wszyscy - zaczął Erak - możemy zaczynać. Czy każdy ma swoją kartę postaci?
- Właśnie o tym chciałem z tobą porozmawiać - mruknął Halt.
- Słucham cię więc, Halcie.
- Dobrze wiesz, że co wieczór rozkoszuje się kawą.
- Ty zawsze rozkoszujesz się kawą - mruknął Denison, który nie wiadomo czemu został przez Eraka zaproszony do gry.
- Zgadzam się z przedmówcą - nieproszony odezwał się cesarz Shigeru, który z powodu wizyty w Araluenie postanowił od razu wstąpić do Redmont.
- Niech wam będzie, mogę kontynuować? - zniecierpliwił się Halt.
- Tak - potwierdził chór zgromadzonych w domku Willa.
- No więc, podczas wieczornego picia kawy Gilan postanowił oznajmić na zamku Redmont swe przybycie, zaczynając ode mnie i za dobry sposób na powiadomienie mnie o swej obecności uznał wejście do mnie przez okno, przewalając przy tym kubek na moją kartę.
- Rozumiem - odparł Erak - Gilanie pomóż Haltowi odtworzyć jego postać, a po...
- Ale ja nie chcę tej postaci, chciałbym kogoś innego - zaprotestował stary zwiadowca.
- A co ci w twojej postaci nie pasuje? - zapytał uprzejmie Skandianin.
- Po prostu nie podoba mi się, wolałbym jakiegoś maga albo kogoś takiego jak jeleniogłowy hodowca jeleni Denisona, jeśli Gilan chce mieć swojego nudnego elfa-łowcę Silaqui to niech sobie ma ja chcę kogoś ciekawszego albo nie gram.
- No dobrze, ale umawialiśmy się już listownie od roku, napisałem specjalnie scenariusz, a ty teraz mówisz nam, że nie podoba ci się twoja postać.
- Wymyśl coś na poczekaniu, improwizuj - stwierdził Halt.
- To nie takie łatwe - odparł oberjarl.
- Ech... no dobrze niech ci już będzie.
- Dziękuję, Gilanie pomóż Haltowi, a ja zacznę wam opisywać wasze położenie. Jesteście w wielkiej i bogatej karczmie o nazwie "Red Arrow", każdy z was siedzi przy innym stole, jeszcze się nie znacie...
- Ale Alyss miała być moją elfią siostrą - wtrącił Gilan.
- Mój błąd, ale wracając: Prawie każdy z was siedzi przy innym stole, oprócz elfiego rodzeństwa - powiedział Erak patrząc na Gilana, który skinął mu głową z uśmiechem - wtedy do karczmy wszedł stary zaprawiony w boju wiking z dwuręcznym toporem na plecach, każdy z was obejrzał się w jego stronę rozpoznając człowieka, z którym mieliście się spotkać, wojownik podszedł do baru i zamówił piwo z kawowca, karczmarz spojrzał na niego jak na szaleńca, o powiedział mu...
- Chwila! -przerwał Halt - jaki szanujący się człowiek zmarnowałby ziarna kawy na jakieś głupie piwo?
- Po pierwsze to miał być tylko znak, po którym mieli go rozpoznać, po drugie nikt nie odważył by się, aby zniszczyć smak tak doskonałego trunku jak piwo smakiem kawy.
- TEGO JUŻ ZA WIELE! - ryknął zwiadowca- ZNIOSĘ WSZYSTKO, ALE NIE OBRAŻANIE KAWY.
- A JA NIE ZNIOSĘ OBRAŻANIA PIWA - ryknął kilkakrotnie głośniej i mocniej oberjarl. Przez chwilę dwóch starych przyjaciół mierzyło się wzrokiem, po czym Halt wyszedł, a zaraz za nim Erak.
- No więc - zaczął po długiej chwili Gilan - możemy chyba kontynuować.
Po słowach Gilana wszyscy rozluźnili się, a Gilan objął stanowisko SKandianina i już po chwili zaczęli grać, a gra zajęła im kilka długich godzin
Po kilku godzinach na łące niedaleko zamku Redmont.
- Patrz Halcie, ta chmurka przypomina kozę - powiedział Erak z piwem w ręku.
- A tamta przypomina topór, Eraku - stwierdził Halt z kawą w ręku.
Coś innego, ale mogę (chyba )
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro