Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Opowieść

Gdy tylko Halt sie obudził wiedział, że coś jest nie tak. Otworzył oczy i zamiast swojego ucznia zobaczył... no właśnie nic, nie było też Wyrwija ani wczorajszego ogniska. Zwiadowca nie wiedział też jakim cudem znalazł sie w swoim namiocie. Po pierwszym zdziwieniu natychmiast zwinął obóz, analizując co wczoraj zaszło.

Pamiętał, że trzy godziny przed świtem Will obudził go na ostatnią wartę. Nie mieli czego sie obawiać, bo tych kilku bandytów, do których zostali wezwani, dali się szybko, łatwo i przyjemnie złapać. Zwiadowcy doprowadzili ich ładnie do najbliższej wioski, gdzie zostali skazani na wiele miesięcy najgorszych prac. Ale wracając, Halt praktycznie nigdy nie zasypiał na warcie, a na tej nawet nie odczuwał specjalnego zmęczenia. Pamiętał wszystko, aż do czasu, gdy do świtu została jedna godzina. Od tego czasu w jego głowie ziała jedna wielka pustka, do momentu jego przebudzenia.

Zwinąwszy obóz zaczął chodzić i szukać jakichkolwiek śladów byłego ucznia. Nie znalazł nic. Wsiadł na Abelarda i powędrował w stronę drogi. Planował zajechać do najbliższej osady i spytać o niego, lecz coś było nie tak. Wczoraj zjeżdżając ze szlaku na nocleg nie jechali w głąb lasu dłużej niz trzy minuty. Teraz zajęło mu to spokojnie dwadzieścia. Oczywiście Halt znalazł drogę, lecz nawet tam mu coś nie grało. Nie pamiętał oczywiście dokładnego układu drzew, ale mógłby zaręczyć, o tym, że jeszcze wczoraj rosły zupełnie inaczej, las jeszcze wieczorem był gęściejszy. Zafrasowało go to, lecz nie na długo, na głowie miał, znów zgubionego Willa.

Z tego co zwiadowca pamiętał, powinien dotrzeć do najbliższej osady już jakieś pół godziny temu. Lecz wciąż było pusto. Po następnych trzydziestu minutach zobaczył pewną postać.

Postać była bardzo wysoka, a po siwych włosach wystających spod szarego, spiczastego kapelusza i opadających na płaszcz takiego samego koloru co nakrycie głowy, można było wywnioskować,że  prawdopodobnie mężczyzna jest bardzo stary. Halt wsiadł na Abelarda, gdyż podróżował systemem jakim zazwyczaj podróżują zwiadowcy i przyspieszył.

Postać słysząc nadjeżdżającego Halta zatrzymała się i odwróciła ukazując okazałą brodę i krzaczaste brwi, a następnie zatrzymała się czekając na Halta.

-Witaj, podróżniku- powiedział nieznajomy. Halt spojrzał na niego i przypomniał sobie opowieść Willa, o tym jak Malcolm kiedyś udawał Czarnoksiężnika i ubrał się dokładnie tak samo, jedyna różnica była taka, że Malcolm miał szatę ciemniejszą i pełną półksiężyców i gwiazd.

-Gdzie jestem?- odpowiedział Halt mając gdzieś wszelkie zasady kultury i etyki.

-W pobliżu Shire- odpowiedział niezrażony nieznajomy.

-Gdzie to jest? Nigdy nie słyszałem takiej nazwy.

-Na Wschód od Dzikich Krain.

-Czy ty nie widzisz kim jestem?!- spytał Halt pokazując srebrną odznakę Korpusu oraz wskazując na peleryne, gdyż myślał, że nieznajomy z niego żartuje.

-Mi wyglądasz na pomylonego kłusownika z medalionem.

-Ehhhh... Jak cię zwą? - zwiadowca postanowił podejść do sprawy na spokojnie.

-Mam wiele imion- odpowiedział tajemniczo nieznajomy.

- Mi w zupełności wystarczy jedno z nich.

-Najbardziej popularnym moim imieniem jest Gandalf Szary. A ciebie jak zwą, wędrowcze?

-Halt

-Bez nazwiska?- spytał Gandalf

-Arratay. Gdzie znajdę najbliższego barona bądź innego opiekuna tych ziem?- spytał lekko zniecierpliwiony Halt.

-Wątpie, aby hobbici mieli jakąś zorganizowaną władze- odparł spokojnie starzec.

-Kto to są ci hobbici i kim ty w ogóle jesteś, Gandalfie?- zwiadowca już zorientował się, że ten dziwak jest chwilowo jedyną osobą, która może mu bardziej lub mniej pomóc.

-Hobbici to małe przyjazne istotki bardzo spokojnie i nie szukające przygód oraz ceniące ponad wszystko wygody. Ja zaś jestem czarodziejem- teraz Halt kompletnie zgłupiał, ten pomyleniec wydawał się mówić całkowicie poważnie, wtedy postanowił spróbować szczęścia:

-Nie wiesz czasami, gdzie może być osoba, ubrana podobnie jak ja oraz z koniem takim jak mój- czarodziej uniósł brwi.

-Niestety nie wiem, gdzie jest, już twoja obecność, Halcie, wydaje sie być bardzo dziwnym zjawiskiem

-Czyli raczej mi nie pomożesz- powiedział zrezygnowany Halt.

-Hmmm... Wczoraj ujrzałem mocne światło, a dziś widzę ciebie- osobę, która nie wie, gdzie jest, ani nie wie gdzie ma ucznia. Nie spotkałem się z takim czymś przez całe moje życie, a żyje długo. Halcie zbadam twoją sprawę, jak tylko załatwię pewną sprawę, a na razie rusz ze mną do krainy, gdzie każda nowa osoba lub nowe zdarzenie jest omawiane i przekazywane bardzo daleko z dużą prędkością, więc jeśli twój uczeń tam będzie dowiemy sie o tym.

-No, dobrze- jęknął zrezygnowany Halt.

-A jaka to sprawa?- zagadnął czarodzieja.

-Poszukuje Włamywacza.

-Jakie masz wymagania?

-Umie cicho się poruszać oraz maskować no i kraść jeśli zajdzie taka potrzeba- odpowiedział spokojnie Gandalf zupełnie jakby mówił o pogodzie.

-Ja chyba posiadam odpowiednie kwalifikacje.

-Doprawdy?

-Jestem zwiadowcą to moja praca.

- Hmmm... Wiesz, chyba rozwiąże twoją sprawę szybciej niż miałem zamiar. Daj mi moment- powiedział czarodziej po czym zszedł z drogi między drzewa.

Halt musiał odczekać bardzo długi moment, po czym wrócił Gandalf i opowiedział mu o tym czego sie dowiedział.

-Zdarzyło sie coś bardzo rzadkiego, mianowicie zderzyły się dwa światy i wskutek tego ty trafiłeś tutaj.

-Czy jest sposób na powrót do mojego świata?

-Owszem, ale będzie trudno i najpierw muszę znaleźć Włamywacza, który pomoże mi w pewnej sprawie.

-Jeżeli to przyspieszyć mój powrót to mogę nim zostać.

-Na prawdę?

-Jeżeli obiecasz mi powrót do mojego świata...

-Dobrze, zrobię wszystko co w mojej mocy.

Kilka godzin później Gandalf i Halt spotkali kilka krasnoludów, wraz z którymi ruszyli odzyskać krasnoludzki skarb. Halt bardzo sie przysłużył kompanii nijakiego Thorina. Podczas, gdy Gandalf badał tajemnice podróży międzywymiarowej zwiadowca zawędrował w tereny, z których przybył i oddał pierścień, który zdobył zabijając jakąś jaskiniową potworę, oddał go małemu hobbitowi o imieniu Frodo. Lecz i tak pewien starszy mężczyzna kronikarz zamiast Halta saksy i łuku opisał nijakiego Bilba Baginnsa i jego mieczyk. Zwiadowca po kilku latach w Śródziemiu wrócił do swojego świata...

-Halt, wstawaj- powiedzial Will trzęsąc Haltem lekko za ramię. Halt wstał i posłał swojego ucznia spać samemu płacząc ze szczęścia prawie do świtu.







Witam! I jak sie wam podobało? Zapraszam do konstruktywnej krytyki w komentarzach oraz podania kilku nowych pomysłów.







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro