Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Poemat o sławnym czynie dzielnego Wyrwija

Wierszyk trochę nierytmiczny, ale sza xD
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć, jestem Wyrwij
Opowiem wam historię
Która mi przyniosła
Chwałę oraz glorię

Pewnego dnia pięknego
Will wymknął się do lasu
A żem dobrym kolegą
Nie narobiłem hałasu
Chrupiąc jabłka czerwone
I stojąc sobie w stajni
Usłyszałem głosy ludzi
Którzy nie byli zwyczajni

Mieli oni topory
I skołtunione brody
I byli bardziej Buttle'a
Niż młodej Alyss urody.
Oni się naradzali
I najpierw nie słuchałem
Gdy nagle "zabić zwiadowcę"
Zdziwiony usłyszałem

Ja wtedy szybko do Halta
I w ramię go trąciłem
O mało przez to ucha
Swojego nie straciłem
Bo Halt obierał ziemniaki
Prychnąłem wtedy cicho
(co znaczy odgłos taki?
Że Willa poniosło gdzieś licho)

Halt mruknął
"O co ci chodzi?
Przecież Will mi nie mówił
że dzisiaj gdzieś wychodzi"
Ja na to za kaptur go łapię
I ciągnę szybko do lasu
I staram się nie tupać
Żeby nie robić hałasu

Kiedy Halt ślady zobaczył
Wyrwał się z zębów Wyrwija
Lekko o krzaki zahaczył
Lecz poszlak nie omijał
Tu ułamana gałązka,
Tu potrącony kwiatek
Śladów dla tropiciela
Bystrego jest dostatek

"Tędy szła banda" szepnął
"Rasowych porywaczy
A Will za chwilę się stanie
ich ofiarą biedaczek
Szedł tędy przed godziną
A oni pięć minut temu."
Mruknął Halt z mądrą miną
"Musimy zaradzić temu"

Wtedy ja pomyślałem
Że czas już przejść do akcji
Bo nie będziemy tak stali
Aż do końca wakacji!
W ramię Halta trąciłem
I pokazałem kierunek
Z którego zapach poczułem
(Pachniało jak jakiś trunek)

Skradaliśmy się cichutko
W stronę małej polanki
Na której czasem dzieci
Skakały przez skakanki
Byliśmy bardzo blisko
Ja wcale się nie bałem
Skradałem się jak myszka
Szkolenie pamiętałem

Na polanie Will wisiał
Miał nogi przywiązane
Do drzewa grubego konaru
(Ręce również związane)
Pod drzewem są porywacze
I każą mu odpowiadać
A Will wcale nie płacze
I nie przestaje gadać

O pogodzie im gadał
A oni się wkurzali
Bo im nie odpowiadał
Na to co oni pytali
Halt szybko z łuku mierzy
Dowódcę gładko zastrzelił
A że nie byli z rycerzy
Uciekać szybko zaczęli

Halt natychmiast za nimi
A ja podchodzę do Willa
A ten to chyba się zaciął
Bo nie przestaje nawijać
Na tylne nogi się wspinam
I swymi ostrymi zębami
Linę grubą przecinam
Choć lekko dziąsła mi rani

Will się uderzył w głowę
Gdy spadał z drzewa na ziemię
Trochę odjęło mu mowę
Lecz ja to bardzo cenię
A gdy świadomość odzyskał
Zaczął mi opowiadać
Po co szedł dziś do lasu
A po co? Pieśni składać!

Will często w lesie się chował
Żeby piosenki ćwiczyć
A teraz mi bardzo dziękował
Bo dzisiaj się mógł przeliczyć

Tak się skończyła przygoda
Nasz Will powrócił do domu
Dodał do kawy mioda
Bo dużo go było w domu
A ja się wam dziś chwalę
Że jestem bohaterem
Willa uratowałem,
Nie jestem takim zerem

Dziękuję drodzy ludzie
Za tego wysłuchanie
A ja się teraz spać kładę
Bo zaraz już słońce wstanie
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No, teraz to już nie tak zaraz, ale pisałam go wtedy bardzo późno w nocy i no xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro