Szczęśliwy koniec
#Victor#
Yuri wygrał. Powinienem się cieszyć, ale nie potrafiłem. Nie kiedy moi rodzice i ta głupia Natasza nie pozwalali mi nawet na niego patrzeć. Yuri jakby się tym nie przejmował. Miał na sobie czarny garnitur, czerwoną koszulę i szary krawat. W najlepsze tańczył sobie z tą całą Haruką albo z moją siostrą. Szczerzył się i w ogóle flirtował z tym tlenionym blondasem! Szlak mnie trafia jak na to patrzę.
- Kochanie chodźmy zatańczyć - jeszcze jedno jej słowo, a chyba wybuchnę.
- Nie mam ochoty.
- Victor, do jasnej cholery nie zachowuj się tak. To twoja narzeczona - moja matka, gdybyśmy tu nie byli pewnie zaczęła by na mnie krzyczeć.
- Mam dość - warknąłem, zwracając kilka spojrzeń ku sobie.
- Victor! - wtrącił się mój ojciec.
- Mam dość. Żadnego ślubu nie będzie! Nienawidzę ani was ani tej dziwki, żerującej na mnie! - krzyknąłem jak najszybciej opuszczając bankiet.
Wyszedłem na zewnątrz tylnymi drzwiami. Nie chciałem teraz z nikim gadać. Oparłem się o ścianę w zaułku, w którym się znajdowałem. Zawaliłem. Straciłem Yuriego, siostrę, większość fanów. Tak bardzo chciałem dogodzić rodzicom, że zrujnowałem swoje życie. Oparłem swoje dłonie na zimnej ścianie, pozwalając łzom popłynąć. Nie zwracałem na nic uwagi. Po chwili jednak poczułem jak ktoś przytula mnie od tyłu. Zamarłem czując tak dobrze znany zapach.
- Nawet nie wiesz jak długo na to czekałem - wyszeptał całując mnie w ucho.
Po moim ciele przeszedł dreszcz. Ja śnię tak? Nie potrafiłem dłużej powstrzymywać szlochu. Szybko się odwróciłem i przytuliłem go. Objął mnie i zaczął czule głaskać po włosach. Mimo że zachowałem się jak ostatni drań, on i tak przy mnie jest.
- Tak strasznie cię przepraszam! Chciałem żeby w końcu byli ze mnie dumni - wyszlochałem.
Odsunął mnie delikatnie od siebie tak, że patrzyliśmy sobie w oczy. Dotknął mojego policzka.
- Nieważne co zrobimy i tak zawsze będziemy ze sobą związani. Ponieważ zawsze będę cię kochał. Boli mnie to co zrobiłeś. Właściwie powinienem ci przywalić i sprawić, abyś nigdy więcej mnie nie zobaczył, ale nie potrafię. Za bardzo cie kocham - uśmiechnął się promiennie.
Nie czekając ani chwili dłużej wpiłem się w jego usta. To najlepsze co mogło mi się dzisiaj przydarzyć. Oderwaliśmy się od siebie, kiedy zabrakło nam powietrza. Yuri nagle odwrócił ode mnie wzrok i zaczął czegoś szukać po kieszeniach. Wyciągnął czerwone pudełeczko i dość szybko je otworzył. Zobaczyłem obrączkę. Moją obrączkę.
- Jeśli to nie problem, chciałbym abyś znowu ją nosił - powiedział rumieniąc się.
Wyjąłem złoty krążek z pudełeczka i chwyciłem dłoń prosiaczka. Założyłem obrączkę na jego palec.
- Skoro ja noszę twoją to ty będziesz nosił moją.
#Haruka#
Ze łzami w oczach patrzyłam na tańczącego z Victorem Yuriego. Tak bardzo cieszyłam się z jego szczęścia.
- Kto by pomyślał, że tak to się skończy - mruknął Shin.
- Ja! Nigdy w nich nie zwątpiłam - pisnęła radośnie Sakura.
Jak się okazało znalazła wspólny język z przyjacielem Yuriego Phichitem. Od dobrej godziny biegają po sali, robiąc zdjęcia. Dwoje najwierniejszych fanów, jak to oni nazwali Victuuri zaprzyjaźniło się ze sobą. Wszystko było by dobrze gdyby nie rozmawiali o ślubie, a raczej ślubach.
- Shin? - spytała robiąc maślane oczy w stronę chłopaka.
- Tak kochanie? - spytał niepewnie.
- Kupimy chomika?
- Wiesz, że mam uczulenie na sierść?
- Trudno, wyleczysz się. Phichit biorę tego chomika!
Shin spojrzał na mnie zaniepokojony. To zdecydowanie nie wróży nic dobrego. Lepiej nie będę w to bardziej wnikać.
- Myślisz, że jest jeszcze czas żebym zmienił narzeczoną? - spytał, ruszając znacząco brwiami.
- A myślałam, że tylko Sakurze dziś odwala - mruknęłam.
Zanim się obejrzałam, obok mnie pojawił się Yuri, obejmowały przez Victora.
- Nie wiem jak wy, ale my się stąd ulatniamy - rzekł radosny Yuri.
Wyswobodził się z uścisku tego Ruska i poszedł w stronę szatni, najprawdopodobniej po płaszcze.
- Skrzywdź go jeszcze raz, a zginiesz w najbardziej bolesny sposób jaki przyjdzie mi do głowy - warknęłam w stronę Rosjanina.
- Możesz być spokojna... Nie popełnię drugi raz tego błędu - spojrzał stęsknionym wzrokiem, w stronę którą poszedł Yuri.
Nic nie odpowiedziałam. Lepiej dla niego, żeby nigdy więcej go nie skrzywdził. Po chwili zobaczyłam mojego przyjaciela. Szedł z płaszczem Victora. Skubany pewnie przeczuwał, że chciałam mu coś powiedzieć. Uśmiechnęłam się. Cieszyłam się, że oboje obojgu nam udało się odzyskać szczęście.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro