Rozdział 2
Alison została odebrana przez młodego chłopaka o imieniu Max, który podał się za szofera jej ciotki, chociaż sam strój o tym świadczył.
Dziewczyna siedziała właśnie na tylnim siedzeniu małej limuzyny, który właśnie mknęła po Londyńskich ulicach.
-Czy panienka zostanie na długo?-Zapytał wysoki brunet o granatowych oczach, którego włosy były średniej długości i były niesforne.
-Na czas wakacji-Odpowiedziała dziewczyna, uśmiechając się lekko.
-Szkoda-Szepnął szofer, lecz Alison go słyszała i zarumieniła się, na co ten uśmiechnął się szeroko, co dziewczyna widziała w jego lusterku.
Po kilku minutach limuzyna zatrzymała się przed dużą kamienicą. Budynek był stary i bardzo zadbany, czteropiętrowy. W oknach świeciły się światła a drzwi właśnie się otworzyły i wyszedł przez nie wysoki starszy pan, o siwych włosach, ubrany w strój kamerdynera.
Mężczyzna otworzył drzwi limuzyny i skinął głową.
-Panno Winter-Powiedział. Alison od razu rozpoznała w nim głos ze słuchawki.
-To pan odebrał telefon?-Zapytała dziewczyna, po tym jak wysiadła i ruszyła z mężczyzną do środka.
-Tak, panienko. Nazywam się Tom i jestem kamerdynerem-Odpowiedział mężczyzna, niosąc walizkę Alison.
-Czy ciotka była bardzo zła?-Zapytała cicho Alison, denerwując się pierwszym spotkaniem.
-Pani nie poinformowała mnie o swoich odczuciach, związanych z przyjazdem panienki-Odpowiedział mężczyzna.
Alison niepewnie weszła do dużego holu, gdzie na każdym stoliczku stał wazon z kwiatami, ściany były w niebieskim kolorze, a na końcu było duże okno.
-Pani czeka w salonie-Powiedział mężczyzna, wskazując na otwarte podwójne drzwi, obok których stał.
Alison cicho podziękowała mu i niepewnie ruszyła do salonu.
Salon był dużym pomieszczeniem, który musiał być powiększony magicznie. Ściany były w białym kolorze, ze złotymi zdobieniami. Było w nim kilka biblioteczek z książkami, stoliki na których stały wazony z kwiatami, oraz w kilku miejscach stały kanapy bądź fotele na dywanach.
Na końcu pomieszczenia był ogromny kominek, w którym właśnie palił się ogień. Przed kominkiem, na fotelu siedziała starsza kobieta, o brązowych włosach, związanych w warkocz. Miała na sobie srebrną suknię czarodziejską i aktualnie czytała książkę.
Alison niepewnie podeszła i stanęła obok fotela, czekając aż kobieta ją zauważy.
Po kilku minutach kobieta oderwała wzrok od książki, spojrzała na Alison, po czym położyła książkę na pobliskim stoliczku i odezwała się:
-Witaj, Alison-Powiedziała surowym tonem.
-Ciotko-Odpowiedziała Alison, po czym usiadła na wskazanym przez ciotkę fotelu.
-Słyszałam co twoja matka wyprawia, lecz myślałam że jesteś z nią-Powiedziała ciotka.
-Przepraszam, ale co mama wyprawia?-Spytała zdziwiona Alison.
-Jak to co?-Zdziwiła się ciotka, po czym powiedziała-Urządza przyjęcia dla pospólstwa, gdzie główna atrakcją jest mocny alkohol. Znajduje sobie nieodpowiednich mężczyzn, którzy tylko ją okradają i znęcają się nad nią. W końcu straciła cały majątek i została wyrzucona z waszego domu. Obecnie mieszka gdzieś z jakimś swoim facetem, który ją bije.
-Bije ją?-Przeraziła się Alison, na co ciotka przytaknęła.
*Dlaczego jej nie pomogłaś?-Chciała zapytać, lecz ciotka sama poruszyła ten temat.
-Chciałam jej pomóc jednorazowo, gdy spotkałam ją na ulicy, lecz ona jest ślepo w nim zakochana i głupia. Chciała wyłącznie pieniędzy na jego zachcianki-Powiedziała ciotka.
-Co się z nią stało?-Zapytała Alison, przerażona zachowaniem matki, lecz nie uzyskała odpowiedzi.
Siedziały chwilę w ciszy, aż ciotka się odezwała.
-Jak już mówiłam, zapewnię ci dach nad głową na czas wakacji, oraz pewną sumę na wydatki, ale nie licz na wiele. W zamian masz się dobrze zachowywać, uczęszczać ze mną na spotkania towarzyskie i uczyć się, aby nie przynieść mi wstydu.
-Dziękuję-Odpowiedziała Alison. Wiedziała że ciotka nie miała żadnego powodu aby jej pomagać, ale robi to.
-W przyszłym tygodniu przyjdzie moja znajoma, która zasiada w komisjach ds edukacji i sprawdzi twój poziom wiedzy-Powiedziała jeszcze ciotka, po czym zaprowadziła dziewczynę do jej nowego pokoju.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro