Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3


Alison leżała właśnie w swoim nowym pokoju. Pokój był duży, o ciemnobrązowym parkiecie. Ściany były w kolorze fioletowym. Znajdowały się w nim antyczne meble sypialniane z ciemnego dębu, oraz z tego samego drewna biurko. Alison miała do swojej dyspozycji również łazienkę oraz małą garderobę.

Dziewczyna zmęczona, dość szybko zasnęła, wsłuchując się w tykanie zegara stojącego na korytarzu. 

Alison była już tydzień u ciotki. Gdy punktualnie przychodziła na posiłki oraz spędzała minimum godzinę na nauce, to ciotka nie miała żadnych pretensji, wiedząc że bratanica szybko się uczy. W wolnych chwilach długo rozmawiało o różnych rzeczach, które dla obu były ciekawe, lub chodziły na przyjęcie.

-Myślę że powinnaś wyjść sama i spędzić trochę czasu ze swoimi rówieśnikami-Powiedziała pewnego dnia ciotka, gdy obie czytał książki.

*Nawet dobry pomysł-Pomyślała Alison. Chociaż na przyjęciach bawiła się z rówieśnikami, to chętnie poznałaby kogoś, z kim mogłaby się częściej spotykać.

-Dam ci pieniądze i może pójdziesz na Pokątną?-Zaproponowała ciotka, na co Alison skinęła głową.

Już po godzinie Alison znajdowała się na miejscu, ubrana w białą sukienkę, ze złotymi wzorkami oraz miała na nogach sandały.

Z uśmiechem przyglądała się wystawom, gdy nagle na kogoś wpadła.

Przeniosła wzrok na tę osobę i ujrzała grupkę lekko podpitych chłopaków.

-Przepraszam-Powiedziała Alison i chciała się odsunąć, lecz czarodzieje otoczyli ją, a jeden złapał za nadgarstek.

-Nic się nie stało ślicznotko, może się lepiej poznamy?-Odezwał się wysoki chłopak, o rudych włosach i zaczął się zbliżać do dziewczyny.

-Zostawcie mnie-Powiedziała Alison.

-Ani nam się śni-Zaśmiał się rudy chłopak.

-Zostawcie ją!-Usłyszała nagle krzyk od strony ulicy Śmiertelnego Nokturnu.

Z tamtej strony biegł do nich chłopak, w czarnej bluzie, z kapturem naciągniętym na głowę.

-Bo co nam zrobisz?-Zaśmiał się rudy, choć jego koledzy już nie byli tacy odważni.

-Chcesz się przekonać?!-Warknął chłopak.

Rudy wyraźnie zbladł, po czym machnął ręką i zabrał swoich kumpli.

-Dziękuję-Odpowiedziała Alison.

-Nie ma za co-Odezwał się chłopak, nadal skrywając swoją twarz.

-Mogę zobaczyć, komu zawdzięczam ratunek?-Zapytała Alison.

-Nie chcę cię straszyć-Odpowiedział chłopak.

-Nie przesadzaj-Zaśmiała się dziewczyna.

Chłopak zastanawiał się przez chwilę, po czym niepewnie sięgnął po swój kaptur i zrzucił go z głowy.

Chłopak był brunetem, o intensywnie niebieskich oczach, bardzo przystojnym, a na lewym policzku miał wielką bliznę.

-Miałam się wystraszyć blizny?-Zapytała dziewczyna.

-Ludzie zwykle uciekają-Odpowiedział zdziwiony chłopak.

-Jak masz na imię?-Zapytała Alison, ciągnąc go za rękę w stronę kawiarni.

Chłopak miał rację. Ludzie przyglądali mu się ze strachem i odsuwali swoje dzieci. Byli wyraźnie przerażeni, choć wg Alison nie mieli żadnego powodu.

-David-Odpowiedział chłopak, uśmiechając się.

*Słodki-Pomyślała Alison.

-A ty?-Zapytał chłopak, gdy usiedli w lodziarni.

-Alison-Odpowiedziała.

-Piękne imię, dla pięknej dziewczyny-Odpowiedział David, uśmiechając się zawadiacko.

-Kocham twój uśmiech-Powiedziała nagle Alison, nie myśląc o tym, co mówi.

*Dlaczego ja to powiedziałam?-Zastanawiała się dziewczyna, a jej policzki się zaróżowiły.

Chłopak natomiast uśmiechnął się jeszcze bardziej do dziewczyny.

-Przepraszam-Pisnęła dziewczyna, na co chłopak lekko się zaśmiał i powiedział:

-Niema za co.

Alison zaczęła bacznie przyglądać się swoim paznokciom. 

David czekał aż Alison podniesie wzrok z paznokci i znów spojrzy na niego. Gdy się nie doczekał, delikatnie podniósł podbródek dziewczyny i widząc jej zaróżowione policzki, uśmiechnął się szeroko.

-Uroczo wyglądasz-Powiedział chłopak.

-Pewnie jak pomidor-Powiedziała dziewczyna.

-Uroczy i piękny pomidor-Powiedział David, nadal dotykając jej podbródka.

Siedzieli jeszcze długo w kawiarni i rozmawiali, gdy Alison dostała sms-a od ciotki, która zaczęła się martwić. 

-Muszę już iść-Powiedziała, na co chłopak zesmutniał.

-Może spotkamy się tu jutro o 17?-Zaproponował chłopak, na co dziewczyna przytaknęła.

-Masz mój numer-Powiedziała Alison, wręczając mu kartkę, na której był zapisany jej numer, pocałowała go w policzek i odeszła.

-Moja mate, gdybyś wiedziała-Wymruczał David, idąc w stronę ulicy Śmiertelnego Nokturnu.

Gdy ledwo wszedł na tę ulicę, znienacka przed nim pojawiła się grupka wysportowanych mężczyzn, którzy uklękli na jedno kolano i pochylili głowy.

-Wstańcie-Rozkazał chłopak.

-Alfo, czy to była nasza Luna?-Zapytał wysoki brunet, który miał kilkudniowy zarost.

-Tak, Ed-Odpowiedział David, po czym wskoczył na dach pięciopiętrowej kamienicy, a reszta po chwili do niego dołączyła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro