Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9 | Chwila wytchnienia

Error zmył się po niecałej godzinie.

Ink nie dziwił się mu. Od lat był sam w pustce, a teraz spotkał na raz tyle potworów.

Artysta wcześniej powiedział Asgorowi całą prawdę o Errorze. No może nie całą - pominął to o zabijaniu potworów z zimną krwią, torturowaniu, niszczeniu, porywaniu... w sumie, o ogólnej destrukcji wszechświata... Ale to był nieważny szczegół.
Król potworów wiedział, że Error miał ciężką przeszłość i tyle wystarczyło.

Ink jeszcze przez chwilę chodził po wiosce, pomagał budować nowe domy, rozmawiał z potworami. Gdy pierwszy raz przybył do tej krainy - razem z wszystkimi, którzy przeżyli - widział wszędzie ogromny smutek, żal i tęsknotę za bliskimi, którzy odeszli. Stan ten zmienił się po odwiedzinach Dreama. Mieszkańcy Podziemia zaczęli się otrząsać z szoku i stawiać pierwsze ściany budynków.

Kiedy skończył swój obchód, namalował na ziemi plamę z zamiarem odwiedzin Dreama. Musiał mu wiele opowiedzieć.

***

- Aaaaaa f**k! - Cross przewalił pobliskie krzesło. - F**k, f**k, f**k

Mógłbyś w końcu przestać? - spytał Chara.

- Wszystko się wali! Chara! Jesteśmy wkopani! Co robić? Co my mamy zrobić?!

Ej! Mnie w to nie mieszaj! - Chłopak skrzyżował ręce na piersi. Cross zrobił pełne wyrzutu spojrzenie. Duch westchnął. - No ale jakby mnie to obchodziło, zobaczyłbym na czym w ogóle stoimy...

-Aaa... Czyli co?

Czemu akurat trafiłem na niego? - Chara skierował spojrzenie ku sufitowi, zastanawiając się nad sensem egzystencji z tym durniem. - Poznaj swojego wroga.

Po jakiejś sekundzie chłopak dostrzegł błysk zrozumienia. Cross uśmiechnął się.

- Wiedziałem, że mi pomożesz. Mam już świetny plan.

Masz plan? Lepiej uciekać - mruknął.

- Słucham?

Nie, nic.

- Ekchem.

Cross podskoczył jakieś dwa metry w górę.

- Ototy Nightmare! Nie spodziewałem się ciebie tutaj! - kilka kropel potu spłynęło mu po czaszce.

Nightmare stał ze skrzyżowanymi rękami na piersi, oparty o framugę drzwi. Spojrzał na Crossa zdegustowany.

-Czemu odtaczają mnie sami idioci gadający do siebie? - powiedział, spoglądając z półprzymkniętych oczodołów - To było pytanie retoryczne; NIE odpowiadaj.

Cross zamknął przygotowane do odpowiedzi usta. Wymienił szybkie spojrzenie z Charą. Chłopak przejechał palcem po szyi.

***

Error leżał w Anty-Voidzie. Niemal od pół godziny nic nie robił. Zbyt wiele myśli przemykało mu w głowie. A z resztą tak jakby nie mógł się poruszyć. Jeszcze raz spojrzał na złamaną nogę. Mógł udawać, że to wszystko był sen. Ale wystarczy, że spojrzy na nią - od razu uderza go prawda. Naprawdę uratował te potwory. Nieświadomie, ale tak.

- I jak tam? - Error nawet nie obracał głowy, doskonale znał właściciela tego głosu.

- M-może b-yć - mruknął.

- Nie przeszkadzam? - Ink podszedł do Errora, umożliwiając mu zobaczenie zatroskanej twarzy. Czarny szkielet przez chwilę zastanowił się nad tym pytaniem. Tak naprawę ucieszył się w duchu, że malarz przyszedł go odwiedzić i spytał o samopoczucie.

- N-ie, moż-esz zos-stać.

Szkielet z pędzlem przysiadł obok. Ink rozumiał przez co on teraz przechodzi - Errorowi brakowało odwagi aby mu za to podziękować. Zapadła niezręczna cisza. Czemu za każdym razem jak Error z kimś rozmawia, to zawsze się na tym kończy.

- Ja-ki je-est t-twój ulubiony ko-lor? - zapytał. Ink wzdrygnął się i spojrzał na niego. Wyglądało na to, że nie spodziewał się pytania.

- Eeee, to chyba będzie pomarańczowy - wybąkał.

- Na-apra-wdę? - zapytał szczerze zaskoczony. Spodziewał się, że szkielet powie, że nie ma ulubionego albo, że lubi wszystkie. On nawet rumieni się na kolorowo! Zaraz... Skąd ja o tym wiem?

- A ty, Error?

- T-o- będ-dzie niebie-ski.

Teraz to Ink wyglądał na zaskoczonego. Zaczęła się tworzyć jakaś konwersacja. Error dowiedział się, że Ink kocha szczeniaczki, a on sam zapytany o ulubione zwierzę nie umiał odpowiedzieć.

- Na pewno musisz jakieś mieć!

- N-nie m-am - Error powtórzył odpowiedź.

- A co sądzisz o kotkach?! Czy nie są słodziaśne?

Czarny Szkielet skrzywił się.

- Chyb-ba są na-a-awet... fajne.

- No i o tym mówię! - Ink szturchną Errora, głośno się przy tym śmiejąc. Szkielet miał ochotę krzyknąć. Nie z powodu swojej fobii, ale z jej braku. Ink. Go. Dotknął. I wiecie co? Naprawdę mu to nie przeszkadzało.

- Coś się stało? - Malarz zobaczył zamyśloną minę Errora.

- Nie-e, nic waż-nego - odpowiedział całkowicie mijając się z prawdą. Uśmiechną się szczerze, mając nadzieje, że wynagrodzi to wcześniejsze kłamstwo. Ink także powtórzył gest. Rozmawiali na bardzo proste tematy. Ulubiony film, muzyka. Instrumenty na jakich potrafią grać.

- Dobra, czas na mnie. Za chwilę będzie dziesiąta - wstał z podłoża, chwytając prawą ręką pędzel.

- Skąd to wiesz? - zapytał zaskoczony Error.

- Po prostu to czuję. Szczerze myślałem, że ty też tak masz... - Ink zamyślił się.

- Ja, dla twojej wiadomości, nie korzystam z jakiegoś łupu-dubu, czary-mary - wskazał na jeden z sznurków, gdzie wisiał zegar wskazówkowy.

- To jak wiesz, w jakim AU się znajdujesz. U mnie wystarczy, że chwilę się skupię i nazwa sama do mnie przychodzi.

- Pokaże ci.

Posługując się kulami Error wstał. Machnął ręką, jak zwykle, kiedy chce otworzyć portal. O dziwo zamiast zglicht'owanych wrót między-wymiarowych ukazał się migoczący napis:

Anty-Void

Sans!48577$027349$3847857$2380845

Sans!43982098540827458724-8237459

- Co to jest?

- Szcz-erze? Nie do końca wiem. To tak jakby spis tego miejsca. Każde AU takie ma. Zwykle jest przepełniony informacjami, ale że znajdujemy się w Pustce, to sam rozumiesz. Każdy potwór ma swój unikalny kod, każdy nieco ważniejszy przedmiot, każdy reset, ścieżka, zapis.

- To jest niezwykłe - wpatrywał się w kod. - Ale już naprawdę muszę iść.

Artysta pomachał na pożegnanie i wkrótce zniknął w plamie, zostawiając Errora samego w Anty-Voidzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro