Rozdział 4 | Potrzebuje przerwy.
Ink o mało nie dostał zawału, kiedy ujrzał Errora w swoim Anty-Voidzie.
- Error!? Co ty tu robisz?! - zawołał całkowicie zdziwiony.
- Stoję - odezwał się uśmiechając. Artystę już całkiem zatkało.
- Po co tu stoisz? - poprawił się. Czarny szkielet nie miał przecież powodu, aby się tu pojawić! Nawet gdyby chciał stąd zniszczyć wymiary nie udało by mu się. Error dobrze o tym wie, bo kilka razy próbował. Jego nitki i koście przechodziły przez kartki nic im nie robiąc. Nawet blastery nie zadziałały. Zglicht'owany potwór westchnął, najwyraźniej zbierając myśli.
- Ch-chodzi o-o to... Z-naczy s-się... - kolejny głęboki wdech -Potrzebuje przerwy Ink.
- Co masz na myśli? - spytał malarz całkowicie nie wiedząc jak na to zareagować.
- M-am d-dosyć na-szych ciągłych walk. Cz-czy ty do cho**ry wi-esz j-jak ciężko us-usunąć t-twoją fa-rbe z ub-brania?! D-o teg-go t-twoje ci-ciągłe gatki o m-mocy przy-jaźni... Uch... Ch-chyba naog-glądał-łeś s-się za dużo My Little Pony.
- Ej! To nie ja wchodzę to każdego AU i robię tam rozróbę tylko po to, bo coś sobie ubzdurałem - Ink chwycił za pędzel, a Error przygotował linki. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczodoły.
- Ech, cz-emu n-nawet pog-gadać nie mo-żemy b-bez kłótni - oboje uspokoili się.
- Nie wiem, to ty zacząłeś - Error chciał powiedzieć jakąś zgryźliwą uwagę, ale powstrzymał się.
- Zr-robimy tak. P-przez tydzień j-ja n-ie nisz-czę żadnego AU. T-ty ża-adnego nie two-orzysz - chyba Error ma naprawdę dość. W sumie Ink też. Cały czas musi pilnować, czy żaden wymiar nie jest atakowany przez tego zglicht'owanego potwora. W takim wypadku mógłby trochę odsapnąć. A może nawet uda się przekonać Errora, aby na zawsze zaniechał chęci zniszczenia wszystkiego co się porusza?
- Okej. Ale stawiam warunek.
- Słucham.
- Nikogo nie zabijesz, chyba że w samoobronie - czarny szkielet przez chwilę się zawahał.
- ...Dobra - wyciągnął rękę. Artysta uścisnął. Error szybko schował ją w kieszeni. Zapanowała cisza, co jakiś czas przerywana przez szelest wiszących kartek, leniwie poruszających się w przód i tył.
- Eee... To ja już sobie pójdę... - czarny szkielet powoli wycofał się do portalu, którego jeszcze przed chwilą nie było. Kiedy przejście się zamknęło Ink zaczął piskać z podekscytowania.
-No nie sie wierze. Wprost nie wierze! - Artysta niewyobrażalnie cieszył się z porozumienia z Errorem. Może teraz zostaną przyjaciółmi? Ink nie był taki podekscytowany aż od czasu... W sumie on sam nie wie od kiedy. Nawet zwymiotowanie tuszem nie popsuło mu humoru. Musi natychmiast poinformować o tym Dreama. Wziął w ręce pędzel i namalował przejście. Nagle usłyszał dziwny szelest. Odwrócił się. Tylko kartki. Wzruszył ramionami. Pewnie mu się zdawało. Wskoczył do portalu jakim była granatowa plama.
Pojawił się w Outertale. Dziwne. Nie chciał tutaj trafić, tylko do domu Dreama. Spojrzał na Brooma przyglądając mu się podejrzliwie.
- Czyżby to była twoja sprawka? No nie ładnie - gada do pędzla. Całkowicie to normalne. Co nie? Ink chciał spróbować jeszcze raz się przenieść, kiedy zobaczył w oddali jakąś postać stojącął na skraju. Postać była niska, zapewne to Sans. Ale czekaj. To na pewno nie był Outer, ponieważ jest u Blueberry'ego w Underswap. A więc kto to jest?
---------------------
Wow, tym razem pisałam rozdział z cztery razy. Na początku miało to być z perspektywy Errora, ale w końcu wszyło na Inka. Spokojnie, perspektywa Errora w następnym rozdziale. A więc kim jest tajemnicza postać (zapewne domyślacie się lub was zaskoczę), czemu pędzel Inka nawalił i najważniejsze: co Outer robił u Bluberry'ego?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro