25
(Ten rodział według mnie w ogóle mi nie wyszedł jednak mam nadzieję że nie jest az tak źle, proszę nie zniechecajcie się do czytania tej książki po tym rozdziale 💗)
Mark gdy tylko zjawił się w szpitalu uparł się że odwiezie mnie i Tsurugiego. Stwierdził, że powinniśmy opoczac i nawet nie słuchając moich zaprzeczeń ruszył z nami do domu. Najpierw ruszyliśmy do domu Tsurugiego który wsiadajac powiedział tylko" dowidzenia " do mojego brata. Jakby nie to że byłam w całkowitej rozsypce emocjonalnej najpewniej bym jakoś zareagowała jednak teraz nie miałam na to w ogóle ochoty. Chciałbym być w szpitalu przy dziadku, on mnie potrzebował.
Po chwili jazdy zauważyłam, że nie jedziemy do domu. Podniosłam wzrok na Marka, chłopak patrzył skupionym wzrokiem na drogę nawet na mnie nie zerkajac. Czyżby jedziemy do niego?
-Mark, jedziesz źle... Mój dom jest w przeciwną stronę - mruknełam niepewnie przyglodajac się mu. Nie miałam ochoty już na nic a ten zamiast zawieść mnie prosto do domu wozi po mieście.
-Nie jedziemy do domu - powiedział spokojnie patrząc na drogę był wyjątkowo poważny. - Nie zostaniesz teraz sama w domu, a rodzice są u dziadka więc wspólnie z nimi zdecydowaliśmy że będziesz spała u Axela i Cordi...
Gdy tylko usłyszałam imię blond wlosego byłego napastnika inazumy zacisnełam dłonie w pięści. On mnie przecież nie zna a ja z obcymi nie zamierzam mieszkać!
-Nie! Ja się nie zgadzam! Zostawcie mnie samą w domu albo pozwólcie mi zostać z dziadkiem w szpitalu! Ale na pewno nie chce spędzać całej nocy w domu tego chuja! - krzyknęłam a gdy tylko zdałam sobie sprawę, że przeklnełam przyłożyłam sobie ręce do ust mruczac ciche: "Przepraszam"
-Jak ty go nazwałaś? Kiedyś był twoim idolem. A teraz w ogóle nie masz do niego szacunku jak ty się zachowujesz? - podniósł głos zerkajac na mnie. Patrzył na mnie z widocznym zawiedzeniem oraz złością. W końcu Axel był jego najlepszym kumplem.
-Właśnie kiedyś był już nie jest! Przez niego prawie straciłam kontakt z Cordi! I ja mam mieć do niego szacunek!? - zapytałam z wyrzutem a następnie odwróciłam wzrok na szybę. Patrzyłam na krajobraz za oknem, a w moich oczach pojawiły się łzy. Czemu musiałam iść do Axela? Czy Mark nie mógł mnie zostawić w domu? Przecież nie powiem mu jak Axel zachował się w stosunku do mnie. Przecież Mark nie uwierzy, że Axel nie chciał się do mnie przyznać.
Mark zatrzymał samochód przed domem Blaze. Przed drzwiami stała Julka, widząc samochód ruszyła w nasza stronę. Spojrzałam zawiedzionym wzrokiem na Marka, po czym jak najszybciej wysiadłam z auta. Nawet nie odwróciłam się, żeby pożegnać się z Markiem za bardzo mnie zdenerwował.
–Tak mi przykro – mruknęła różowowłosa, a ja poczułam jak obejmuje mnie i mocno ściska.
Potrzebowałam tego dlatego sama odwzajemniłam gest, a z moich oczu mimowolnie zaczęły płynąć łzy.
–Ja chcę być teraz u niego, a nie tu – wyłkałam w jej włosy. Usłyszałam jej ciche westchnięcie , a następnie jak Mark rusza.
–Wiem, kochana –poczułam jak zaczyna gładzić mnie po włosach –Jednak to był dla ciebie ciężki dzień. Nie możesz być teraz sama. –powiedziała spokojnie odsuwając się odemnie, ze zmartwionym wzrokiem. Musisz odpocząć i odświeżyć się, wyglądasz jak zombie.
Westchnełam cicho, niechętnie kiwając głową, przyznając dziewczynie rację. Julka od razu złapała mnie za rękę, ciągnąc w stronę domu. Kiedy zerknęłam na jedno z okien zobaczyłam, jak zasłonka się porusza. A za cienką warstwą materiału mignął mi kawałek blond włosów. Zamrugałam kilka razy upewniając się czy dobrze zauważyłam, jednak teraz było już tylko widać zasłonkę. Coś mi się musiało przewidzieć. Przeniosłam wzrok na Julkę, która otworzyła drzwi uśmiechając się do mnie. Widziałam zmartwienie w jej oczach.
–Przyniosę Ci jakieś ubrania, żebyś mogła się przebrać – powiedziała zdejmując buty, jednak cały czas obserwowała mnie kontem oka. Przez co wystarczyło jak tylko odkiwnęłam, jej zgadzają się.
–A teraz idziesz coś zjeść – powiedziała, kiedy tylko zdjęłyśmy buty.
Złapała mnie za rękę, ruszając do kuchni. Kiedy tylko stanęłyśmy w kuchni, mój wzrok padł na starszego brata Julki, a we mnie zawrzało. Zacisnęłam dłonie, a po moich policzkach dalej spływały łzy. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do pokoju przyjaciółki. Nie miałam siły na rozmowę z Axelem ani na jego widok. Julka na szczęście o nic nie pytała, tylko po prostu ruszyła za mną. Chyba zdążyła zauważyć moją niechęć do blondyna. Byłam jej naprawdę wdzięczna, że nie pytała o co chodzi, przecież nie powiem jej, jak jej brat mnie potraktował. On jest jej bratem i nie powinnam tego wiedzieć.
Przetarłam oczy, osuwając się na łóżko przyjaciółki. Miałam dosyć tego dnia, tygodnia, tych ludzi, tego życia. Wiedziałam, że nie zaniosę, jeśli coś stałoby się dziadkowi. Ja powinnam być na jego miejscu. Tsurugi nie powinien mnie ratować. Przecież każdy zacznie mnie obwiniać o ten wypadek. Powinnam jakoś zareagować, zauważyć ten samochód, a nie tak ślepo ufać światłom. To wszystko wyłącznie moja wina wiedziałam o tym przez co moje emocje jeszcze bardziej zaczęły się naslilać,a ja znowu zobaczyłam ten straszny widok. Nie mogłam się go pozbyć, a tak się starałam. Chciałam wyrwać go z moich wspomnień, już tego nie widzieć.
Złapałam się za głowę potrząsając nią, miałam nadzieję, że dzięki temu ten widok zniknie, że nastąpi chwilą spokoju. Jednak ten widok stawał się coraz bardziej realny, było w nim coraz więcej szczegółów. Wszystko w mojej głowie znaczyło płynąć od początku, jakby ktoś nagrał ten wypadek, a nagranie właśnie się zacięło. Słyszałam swój płacz, głos Tsurugiego. Wszystko działo się od początku, a ja cały czas widziałam ciało dziadka. Nic do mnie nie docierało oprócz głosu, który z chwili na chwile stawał się głośniejszy powtarzający "To twoja wina"
Z moich ust wydobył się zrozpaczony krzyk, którym miałam nadzieję zagłuszyć głos w mojej głowie. Z oczu wylewały się łzy, a ja nie mogłam nad sobą zapanować. Nie miałam nad sobą kontroli. A chciałam, żeby ten koszmar się skończył. Tak bardzo chciałam mieć chwilę spokoju.
– Erin
– Erin już spokojnie, jesteśmy przy tobie.
Słowa były takie odległe, przez co nie potrafiłam rozpoznać właściciela głosu, jednak działał na mnie uspokajająco. Dopiero po nich zaczęłam powoli wracać do rzeczywistości.
Poczułam jak jakieś ręce mnie przytulają, a po nich pojawiły się drugie większe. Czułam się teraz bezpiecznie, a głos zaczął znikać. Jednak to dużo nie pomogło. Mój szloch się popiętrzył, przez co wtuliłam się w osoby przytulające mnie. Potrzebowałam tego chociaż czułam, że na to nie zasługuje. To przeze mnie był ten wypadek.
–Erin, co się dzieje – usłyszałam ten sam głos co wcześniej, był cichy jednak nie tak odległy.
Wreszcie zaczęło go mnie docierać gdzie byłam co się działo, a najważniejsze kto do mnie mówił. Jednak to nie zmieniało tego, że to właśnie przeze minie był ten wypadek. Kiedy tylko o tym pomyślałam, wstrząsnął mną jeszcze większy płacz.
– To wszystko moja wina – wychrypiałam pomiędzy napadami płaczu.
Spodziewałam się, że po moim wyznaniu uścisk zniknie, jednak tak się nie stało wręcz przeciwnie.
– Zabraniać ci tak mówić! To była wina jedynie tego kierowcy. Ale na pewno nie twoja Erin – powiedział Axel, udało mi się wreszcie rozpoznać jego głos. Mówił czułym i zatroskanym głosem tak jak kiedyś... – Zapamiętaj Erin to nie była twoja wina i nigdy tak nie myśl.
Słowa chłopaka nie pomogły mi za dużo, jeszcze przez jakiś czas płakałam. Rodzeństwo Blaze cały czas czuwało przy mnie. Wreszcie zasnęłam z przemęczenia. To była długa noc, dla mnie i rodzeństwa Blaze.
***
Następnego dnia obudził mnie ciężar na brzuchu. Gdy tylko otworzyłam oczy dopadł mnie potworny ból głowy, spowodowany przepłakaną nocą. Niechętnie przeniosłam wzrok na swój brzuch, gdzie zauważyłam głowę Juli oraz rękę Axela obejmująca mnie i różowowłosą.
Oni byli przy mnie całą noc nie zostawili mnie chociaż mogli. Przecież nie byłam dla nich nikim ważnym. Jednak może się myliłam, co do Axela. Z mojej głowy wypadło jedno ważne słowo, które wtedy Axel do mnie powiedział. On mnie wtedy przeprosił, w końcu nie zrobiłby tego, jeśli nie chciał mnie znać. Prawda?
Westchnełam cicho, patrząc na młodych Blaze. Kiedyś dla mnie jak rodzina jednak teraz tylko Julke uważałam za siostrę. Jednak Axel był dla mnie jak brat, przyjaciel, mentor. A gdy tego najbardziej potrzebowałam został tu razem z Julią. Leżał koło nas obejmując ramieniem, jakby chciał uchronić nas przed całym złem tego świata, jednak nie miał takiej mocy.
Przeniosłam wzrok na Julie, która akurat przekręciła się na bok. Wyglądała koszmarnie jej różowe włosy walały się po całym łóżku, a kilka z nich nawet przykleiło się jej do twarzy. Jej delikatną niebieska sukienka była podniecona. Dziewczyna była przykryta skrawkiem koca, większość jego części była u mnie.
Wyszłam z łóżka jak najcieszej potrafiłam, ruszając do łazienki. Gdy zobaczyłam siebie w lustrze prawie pisnęłam. Wygadałam gorzej od Juli, moje brązowe oczy były opuchnięte i czerwone od płaczu. Do ust przyklejone kilka kosmyków włosów. Moje wczorajsze ubrania podniecone a ode mnie unosił się nieprzyjemny zapach potu. Wyszłam z łazienki, biorąc ubrania, które wczoraj przygotowała mi Julka.
Po drodze zerknęłam na rodzeństwo Blaze. Spali, najpewniej poszli spać później niż ja.
Weszłam do łazienki, a gdy pierwsze krople wody padły na moją skórę całe zmęczenie zniknęło. Tym razem przesiedziałam pod prysznicem więcej czasu niż zazwyczaj. Potrzebowałam relaksu, a to był najlepszy sposób.
Kiedy skończyłam, odświeżona ruszyłam do kuchni. Po przekroczeniu progu mój wzrok padł na Cordi. Siedziała przy wyspie kuchennej i wyglądała jakby w każdej chwili miała zasnąć. Miała wory pod oczami. Po chwili wzrok Cordi padł na mnie, a kobieta uśmiechnęła się delikatnie. To dało mi nadzieję, że z dziadkiem wszystko dobrze. Od razu usiadłam koło niej i spojrzałam na nią z wyczekiwaniem. Jednak kobieta nie zrozumiała mojego przekazu, przez co westchnęłam cicho. Nabrałam powietrza, po czym podniosłam na nią wzrok.
–Co z dziadkiem – zapytałam z niecierpliwością.
Cordi słysząc te pytanie, zastygla w bezruchu kierując na mnie wzrok. Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, a ja już znałam odpowiedź.
–Już jest lepiej, jednak nie na jego oddział nie mogą wchodzić dzieci. Więc niestety przez jakiś czas go nie zobaczysz – powiedziała, widziałam w jej oczach zmartwienie, gdy patrzyła. Na mnie. Chcąc poprawić jej nastrój uśmiechała się delikatnie – Więc przez jakiś czas zostajesz u nas. Ciocia z wujkiem są i dziadka a ty nie możesz zostać sama – położyła dłoń na moim policzku gładząc go delikatnie. Cieszyłam się, że mam ją przy sobie, że tak jakby pogodziłam się z Axelem, że dziadek się lepiej czuje. Jednak zapomniałam, że los lubi rzucać kłody pod nogi.
W kuchni z Cordi przesiedziałam jeszcze kilka minut, następnie w progu pomieszczenia pojawił się Axel z Julią. Przecierali dłońmi zasypane oczy. Byli widocznie niewyspani, jednak kiedy ich spojrzenie padło na mnie uśmiechnęli się delikatnie, co oczywiście odwzajemniłam. Axel podszedł do Cordi i przywitał się z nią całusem, a następnie wziął jej kawę i wypił trochę.
– Ja lecę do pracy. Mam nadzieję, że z dziadkiem wszystko okej – powiedział robiąc sobie szybką kanapkę.
Axel ze zrobioną kanapka ruszył do sypialni a w kuchni zapadła cicha.
–Dziewczyny co wy na to, żeby zrobić sobie babski dzień? – głos Cordi przerwał ciszę oraz skupił na sobie uwagę moją i Julki. Miałam od razu się zgodzić, jednak przypomniałam sobie o jednej rzeczy. Przecież dziś miał odbyć się mecz. Spojrzałam niepewnym wzrokiem na Cordi, przygryzając wargę.
–Ja jestem jak najbardziej za! – krzyknęła radośnie Julka, już nie było widać po niej zmęczenia. Wyglądała na wyspaną tryskała energią.
–Dziś jest mecz – mruknęłam cicho opuszczając wzrok, nie chciałam widzieć zawodu na ich twarzach.
–Erin– usłyszałam zmartwiony głos Cordi, przez co od razu przeniosłam na nią wzrok – Mark na razie zabronił ci bycia w drużynie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro