Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

Usiedliśmy wspólnie do stołu, wszyscy rozmawiali, że sobą z uśmiechem. No Ami była czasami smutniejsza, nie wiedziałam, o co chodzi.

- Ami słyszałaś, że nasza mała Erin dostała się do drużyny piłkarskiej? - zapytał dziadek, zwracając uwagę Ami na mojej osobie.

- Tak słyszałam, ale nie wiem, czy to dobrze - mruknęła cicho, ona nie cieszyła się z tego. Była przeciwna... Co ja jej takiego zrobiłam?

- Czemu tak mówisz? Przecież piłka jest wspaniała sama, tak przecież często mówiłaś - powiedział Mark widać, że wypowiedź Ami zdenerwowała go.

- No może tak mówiłam, ale piłka to niebezpieczny sport szczególnie dla dziewczyn. - powiedziała spokojnie, patrząc na widoki za oknem. A ja nie wytrzymałam, w moich oczach pojawiły się łzy. Chciałam, żeby była ze mnie dumna tak jak Mark, dziadek, Nelly rodzice. Chciałam, żeby ona i Axel byli ze mnie dumni... A ona mówi, że nie powinnam grać, chociaż to ona powtarzała razem z Markiem, żebym szła za marzeniami.

- To po prostu powiedz, że się nie nadaje - powiedziałam zła, po czym wstałam od stołu, a następnie wybiegłam z kuchni. Szybko włożyłam buty i wyszłam z domu. Po prostu biegłam przed siebie nie, zwracając na nic uwagi, chciałam być jak najdalej od Ami. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Biegam przed siebie, myśląc gdzie mogę się schować, żeby mnie nie znaleźli.

Biegłam aż wpadłam na kogoś, spojrzałam na chłopaka i przeklinałam w głowę, że akurat jego musiałam spotkać.

- Błagam pomóż mi się schować - powiedziałam błagalnie patrząc na niego, byłam smutna i to mocno a chłopak chyba to zauważył.

- Okej chodź za mną - powiedział i ruszył w znanym jego kierunku. Doszliśmy do jakiegoś bloku, a chłopak wszedł do środka. Ja dużo nie myśląc weszłam za nim, po długim wchodzenia po schodach, a potem po grabinie weszliśmy na dach.

- Tu cię nie powinni znaleźć - odpowiedział był wyjątkowo miły, nie zachowywał się jak on.

- Dziękuję - powiedziałam i usiadłam trochę dalej od krawędzi, chłopak po chwili usiadł koło mnie i spojrzał na tętniące życiem miasto.

- Przed kim zwiewałaś? - zapytała patrząc przed siebie, jego wyraz twarzy jak zwykle nic nie mówił po prostu siedział i chyba nad czym.

- Nie chciałam, żeby ktoś z rodziny mnie dogonił mam ich na dzisiaj dosyć wszystkich. Moja kuzynka powiedziała, że piłka nożna to zbyt niebezpieczny sport dla dziewczyny, chociaż ona sama gra w piłkę. Nie pogratulowała przyjęcia ni nic tylko powiedziała, że to jest zbyt niebezpieczne. Chciałam, żeby była, że mnie dumna a ona... - powiedziałam, a w moich oczach pojawiły się łzy.

Chłopak nic nie powiedział tylko spojrzał na mnie i przytulił delikatnie. To mi wystarczyło, chociaż wiedziałam, że to nic wielkiego poczułam w kimś wsparcie, które bardzo mi pomogło. Trawiliśmy tak chwilę, aż postanowiłam się odezwać.

- Dziękuję - mruknęłam cicho, a chłopak spojrzał na mnie szokowany.

- Za co? Przecież nic nie zrobiłem - powiedział i usiadł normalnie, przez co puścił mnie.

- Za to, że mnie wysłuchałeś - powiedziałam dalej lekko smutna, ale czułam się już o wiele lepiej niż wcześniej.

- Nie ma za co - odpowiedział patrząc znowu na krajobraz miasta. Chciałam wykorzystać ta chwile, żeby dowiedzieć się czemu tak nienawidzi piłki.

- Mogę zadać ci pytanie? - zapytałam patrząc na niego niepewnie.

- Już zadałaś - powiedziała zerkając na mnie.

- Ale oprócz tego - powiedziałam uśmiechając sie lekko. Chłopak zachowywał się inaczej niż na boisku. Bardziej normalnie

- No okej

- Czemu nienawidzisz piłki? - zapytała a twarz chłopaka od razu spochmurniała.

- Nie powinno cię to obchodzić - powiedział wstając, a ja spojrzałam na niego smutna. A on ruszył do grabiny, po której zaczął schodzić.

- Przepraszam i dziękuję - krzyknęłam, żeby mnie usłyszał.

Zachowałam się jak idiotka zadając te pytanie chłopakowi.

Postanowiłam jeszcze chwilę posiedzieć na dachu i po około godzinie zeszłam i ruszyłam w stronę domu. Dopiero wtedy postanowiłam wyjąć telefon i zobaczyłam masę połączeń od Marka, Nelly mamy, taty dziadka nawet od Amy i... Axela. Postanowiłam oddzwonić do Marka

- Erin? Gdzie ty jesteś? - powiedział od razu jak odebrał, a ja spojrzałam na otaczający mnie krajobraz.

- Koło parku niedaleko szkoły - powiedziałam spokojnie cały czas idąc wolno w stronę domu.

- Już jadę po ciebie, zostań tam gdzie jesteś - powiedział i się rozłączył, przez co musiałam usiąść na ławce i czekać na chłopaka. Po kilku dłuższych chwilach naprzeciwko mnie zatrzymał się samochód mojego brata, a ja od razu utonęłam w uścisku Marka i Nelly.

- Wiesz jak my się o ciebie martwiliśmy? - zapytał lekko zdenerwowany.

- Przepraszam - mruknęłam, a Nelly uśmiechnęła się.

- Ważne, że jest Ci przykro, a teraz wsiadaj do samochodu Amy z rodzicami i dziadkiem w domu czeka - powiedziała Nelly, wsiadając do samochodu. Ja szybko powtórzyłam jej zachowanie i już po chwili jechaliśmy. Gdy byliśmy w domu wyszłam z samochodu i ruszyłam do drzwi gdzie spotkałam Amy.

- Erin to nie tak miało brzmieć źle zrozumiałaś - powiedziała, ale ja jej nie dałam dokończyć i pobiegła na górę.

Hej przepraszam, że znowu nie było długo rozdziałów i, że ten jest taki krutki. Postaram się napisać jeszcze jeden w czasie ferii ale nie wiem czy mi się uda a drugie. Czy następne rozdziały mogą być w narracji 3 osobowej?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro