Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 4 ~

Powróciłam do domu ze spuszczoną głową. Wróciłam nad ranem, dociskając pięści do zapłakanych oczu. Weszłam na klatkę schodową. Otworzyłam drzwi do domu. Mojego domu. Chociaż nie czułam, aby był mój. Ściągnęłam rozlatujące się trampki. Zsunęłam z siebie ogromną bluzę. Jego bluzę. Wszystko kojarzyło mi się z nim.

Pamiętam, jak pomagał mi z matmą przy kuchennym stole.
Jak penetrował lodówkę o 3 nad ranem, gdy nie potrafił spać.
Jak zaglądał do mnie wieczorem, żeby powiedzieć "dobranoc". Nawet jeśli już odpłynęłam.
Jak każdego rana rzucaliśmy się do łazienki, spiesząc się do szkoły.
Jak każdego roku budził mnie wiadrem wody w Lany Poniedziałek.
Jak każdego ranka biegał po okolicy, a ja któregoś razu przyłączyłam się do niego.
A wreszcie... pamiętam nasze szczere rozmowy. Rozmowy, które były dla mnie ważne.

A to wszystko się skończyło. Już nie wróci. Nie chce mnie tam, a ja głupia liczyłam na coś innego. Zawsze pozostanę dla niego tylko denerwującą młodszą siostrą.

Rzuciłam się na łóżko, zapadając w niespokojny sen. Przesycony bólem i koszmarami.

~ • ~

Obudziłam się, gdy za oknem znów nastała ciemność. Podniosłam się, wplatając palce we włosy. Zamrugałam, ziewając i odrzucając kołdrę.

Aż nagle w mroku ujrzałam błękitne oczy. Patrzyły na mnie, jak jeszcze nigdy. Siedział na moim krześle, uśmiechając się ciepło. A ja niewiele myśląc w jego stronę się rzuciłam. Ściskam go i tulę do piersi, myśląc że już nigdy mnie nie opuści. Jak błędne było me przekonanie? Jak śmieszne i bezużyteczne? A jednak wierzyłam w to święcie.

Bo pomimo, iż moja oczy innym blaskiem świeciły, to patrzył na mnie z miłością. A jedyne, o czym myślałam w tamtym momencie było to, że jeśli będę się topić on uratuje mnie z otchłani błękitnych.

Szkoda tylko, że gdy naprawdę się topiłam, jego obok mnie zabrakło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro