Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8 cz. I

Gdzieś w zachodnim skrzydle lodowego dworu, w olbrzymim łożu z baldachimem, drobna kobieta wtulała się w bok mężczyzny, którego włosy barwy niczym śnieg odcinały się na krwistoczerwonej pościeli. Leżąc na plecach wpatrywał się w strop, a jego duża, masywna dłoń nie przestawała gładzić czarnej burzy loków i bladego, nagiego ramienia.

– Co cię dręczy mój miły? – cichy głos załaskotał go w ucho i wyrwał z ponurych myśli.

Mężczyzna oderwał wzrok od lodowego sufitu, na którego tafli delikatnie mieniły się odbicia płomieni świec. Przypominały mu dziki taniec żywiołów, w którym ogień w naturalnych okolicznościach stopiłby lód, zamieniając go w wodę. Jednakże dwór Alathian był wyjątkowy, a jego ścian nie były w stanie zniszczyć nawet gorące płomienie.

– Kalteyo, czy uważasz, że jestem dobrym władcą dla vasilionczyków? – spytał. W jego głosie słychać było powagę, z jaką zwykł się nosić.

Rovan Tarn Thaar kreował się na króla dumnego, dostojnego i pewnego swych racji oraz decyzji. Mówiono o nim, że był nieustraszony i uparty, to właśnie te cechy sprawiły, że zwano go „Nieugiętym". Większość postrzegała go jako władcę twardego i surowego. Mało kto zdawał sobie sprawę, jak bardzo zależało mu na dobru poddanych. Wiedzieli o tym, tylko jego najbardziej zaufani doradcy.

Jego brat, król Kasder, również uważał go za nieustępliwego i nieznoszącego sprzeciwu. Rovan podejrzewał, że władca Branavy nie ufał mu w pełni. Sam zaś miał świadomość, że jego lud zawsze będzie mógł liczyć na wsparcie Branavy, a branavalczycy zawsze będą mieli w Vasilionie silnego sojusznika. 

Wstał z łoża i okrył swe dobrze zbudowane ciało aksamitnym szlafrokiem. Przechadzał się po sypialni, czekając na odpowiedź kobiety. Przeczesał palcami swą śnieżnobiałą czuprynę, by niesforne włosy nie wpadały mu do ciemno – szafirowych oczu.

– Oczywiście! – zapewniła pospiesznie kurtyzana, przez co mężczyzna powątpiewał w szczerość jej słów. Usiadła na łóżku, okrywając się szczelniej kołdrą, jak gdyby obawiała się chłodu swego władcy, a zarazem kochanka.

– Kalteyo, bądź ze mną szczera. – Położył mocniejszy nacisk na imię i zwrócił swój wzrok w jej stronę. – Jak odbierają mnie mieszkańcy? Na pewno słyszałaś, co o mnie mówią.

Od dłuższego czasu zastanawiał się nad tym, czy aby na pewno dobrze robił przyjmując pozę Króla Nieugiętego. Wiedział, że nie wszystkim podobał się sposób w jaki rządził, miał jednak świadomość, że musiał być twardy, gdyż niebezpieczeństwo czyhało za północnymi granicami. Nie chciał, w żaden sposób dać Merissie powodów by myślała, że Vasilion jest słabym i łatwym celem. Jego kraj musiał być silny i przygotowany na ewentualny atak.

Kobieta grzejąca jego łoże, wstała nieśmiało, zakładając kosmyk ciemnych włosów za okrągłe ucho. Była jedną ze Świetlików żyjących w Alathianie. Jako prywatna kurtyzana mieszkała w luksusowym domu uciech, mieszczącym się na obrzeżach miasta, posiadała również swoją własną komnatę na lodowym dworze.

– Nie wszyscy popierają twoje twarde rządy... – oznajmiła cicho, stając tuż przy jego ramieniu – Większość z nas docenia to, że nie jesteś jak Bezlitosna Królowa. Jednak, jak zapewne wiesz, Iladranowie nie są tobie przychyli, nie akceptują cię jako swego króla. Słyszałam, że wyznaczyli w swym klanie własnego władcę.

Rovan słysząc jej słowa, mocno zacisnął dłonie w pięści. Od prawie trzystu lat, odkąd zasiadł na tronie Vasilionu, próbował się z nimi porozumieć. Poprzedni władcy nawet nie starali się, by dziki lud Fae, żyjący na obrzeżach Lasu Refired w okolicy Zamarzniętego Jeziora, zaakceptował ich władzę. Dopóki w żaden sposób nie mieszali się w sprawy państwa, ich los był im obojętny.

Rovan jednak chciał mieć po swojej stronie to niezależne, potężne plemię Fae. Pragnął by zaakceptowali go jako króla lub chociaż sojusznika. Niestety Iladranowie nie godzili się na spotkania polityczne, a każdy wysłany dyplomata był odsyłany z kwitkiem.

„Czy nie boją się czyhających w górach Mormires Norghów? Przecież te demoniczne istoty, mogą w każdej chwili wtargnąć na ich terytorium. Nie przeraża ich Merissa, która prędzej, czy później spróbuje odebrać im wolność? – przemknęło mu przez myśl, nie po raz pierwszy. Władca Vasilionu zdawał sobie sprawę, że mając po swej stronie Iladranów, mieli większą szansę, by stanąć do walki z Mysthed.

Pamiętał o konflikcie króla Mendrona Tarn Thaar, jego dalekiego krewnego, który to siłą próbował podporządkować sobie Iladranów.  Spór ten zakończył się krwawą bitwą, podczas której wielu zginęło. Mimo to, Mendron nie zdołał okiełznać tego silnego ludu. Iladranowie pozostali wolni, jednak historia ta odcisnęła piętno w ich sercach.

„Nienawidzą mnie. Nienawidzą całego mojego rodu." – pomyślał Rovan. – „Nigdy nie zdołam ich do siebie przekonać."– uświadomił sobie ze smutkiem.

– Nie obawiaj się jednak, nie chcą toczyć żadnych sporów. Nie planują cię obalić...– kontynuowała pośpiesznie, widząc rozterkę malującą się na jego twarzy, która szybko zmieniła się w lodowy spokój.

– Skąd masz te informacje? – spytał podejrzliwie.

– Ja...ja... – dukała, nie patrząc w jego stronę – Moja znajoma...z...z domu uciech... – Przerywała co chwilę, obawiając się reakcji władcy.

– Wykrztuś to z siebie. – Rovan stawał się coraz bardziej niecierpliwy. Wpatrywał się w nią, oczekując odpowiedzi. Dziewczyna zerknęła na niego niepewnie.

– Jeden z nich...jeden z nich był... był u nas kilka tygodni temu...

Gniew zagotował się w jego żyłach. Dlaczego Iladran miałby zapuszczać się tak daleko od Zamarzniętego Jeziora? Po co przybył do Vasilionu?

– Fabia... – wykrztusiła imię jednej z kurtyzan półkrwi Fae – To ona, ona się nim zajęła.

– Kontynuuj. – rozkazał, coraz mocniej zaciskając pięści.

„Powinienem się obawiać? Czy ten ich „władca" ma jakieś plany?" – myślał gorączkowo. – „Tylko nie teraz, kiedy ta przeklęta pajęczyca coś kombinuje...".

– Fabia wypytywała go, o cel przybycia – powiedziała pewniej. Przestała się jąkać, widząc, że król nie kieruje swego gniewu na nią. – Nie powiedział zbyt wiele, jednak odrobina alkoholu i pieszczot rozwiązała mu język. – Rovan słuchał, uważnie analizując słowa kochanki. – Powiedział, że wybrali nowego władcę, ale więcej szczegółów nie zdradził. Z tobą nie chcą mieć nic wspólnego. Przybył, bo chciał choć raz w życiu zobaczyć stolicę Vasilionu. Narzekał na wieczne zimno panujące w ich domu.

– Jaką formę przybrał? – chciał wiedzieć. Jednak Kalteya nie znała odpowiedzi na to pytanie. – Skąd wiesz, że ten ich „władca"... – Wypluł to słowo, jak gdyby paliło go w język. – ...nie będzie próbował wywołać rebelii?

– Rovanie... – zaczęła ostrożnie – Oni się ciebie boją, nie chcą powtórki sprzed tysięcy lat.

– Przecież nie daje im powodu do strachu! – ryknął wściekły. Dziewczyna aż się wzdrygnęła, gdy poczuła dziwne zimno roztaczające się w komnacie. Wiedziała, że to jego dzieło. – Odejdź.

Kalteya pospiesznie ubrała suknię i najciszej jak umiała, opuściła królewskie komnaty. Rovan nie obejrzał się za siebie, gdy usłyszał trzask zamykanych drzwi. Cały czas wpatrywał się w okno, z którego widok roztaczał się na śnieżnobiały labirynt, piętrzący się przed dworem.

W jego głowie kłębiły się miliony myśli. Obawiał się zagrożenia ze strony Mysthed. Nie miał pojęcia jak mieliby pokonać armię Norghów i Falkonów. Wciąż nie udało się odkryć, jak zabijać te demoniczne widma. Chciał się dowiedzieć, jak dzięki Magii, która mu pozostała mógł z nimi walczyć, by wyzwolić uwięzione w górach falkońskie kobiety.

„Czy je w ogóle można zniszczyć?" – zastanawiał się.

Z drugiej strony nie dawała mu spokoju myśl, że być może lud Iladranów mógł szykować się do powstania. Wiedział, że jeśli by się zbuntowali, Merissa na pewno wykorzystałaby ten moment, by w końcu uderzyć.

„Jak ich do siebie przekonać?".

Nawet Powierniczka Wiedzy, która właśnie przechadzała się po labiryncie śnieżnobiałych żywopłotów, nie posiadała odpowiedzi na jego pytania. Król mimowolnie pomyślał o jej matce, Alarii Tarn Andoren, która zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Poczuł smutek na myśl o swej dobrej przyjaciółce. Jego tajni szpiedzy i wywiadowcy wciąż nie rozwikłali przyczyn jej śmierci.  Podejrzewano, że została zamordowana, jednak nie mówiono o tym na dworze. Rovan nie chciał, by informacja ta dotarła do niepowołanych uszu.

Zginęła z powodu swej srebrnej krwi. Miał przeczucia, że ktoś bardzo pragnął poznać sekrety znane tylko Strażniczce Wiedzy. Czego chciał się dowiedzieć i czy kobieta zdradziła mu to tuż przed śmiercią?

„Czy Thilii również grozi niebezpieczeństwo?" – przemknęło mu przez myśl, gdy krótkowłosa zniknęła za kolejnym zakrętem labiryntu. Postanowił, że przy kolejnej nadarzającej się okazji, będzie musiał z nią porozmawiać. Być może otrzymała kolejne wizje, które mogły w jakiś sposób pomóc mu w rozwiązaniu problemów królestwa.

Młoda Powierniczka miała dzielić się z nim ważnymi informacjami, przekazywanymi przez jej przodkinie, tak jak wcześniej robiła to Alaria. Jednak, odkąd pięćdziesiąt wiosen wcześniej, objęła stanowisko swej matki ani razu nie przyszła do króla z raportem.

„Możliwym było, że nie miała żadnych wizji od tak długiego czasu?".

Mężczyzna odszedł od okna i niechętnie wrócił do łóżka. Wciąż czuł w nim zapach Kalteyi. Żałował, że odesłał kochankę, potrzebował znów choć na chwile zapomnieć o dręczących go problemach.

***

– Wasza Wysokość – Starszy mężczyzna, odziany w długą, ciemną szatę z kapturem, skłonił się pośpiesznie, gdy król Rovan pewnie wkroczył do olbrzymiej dworskiej biblioteki.

– Witaj, Redgiriusie.  – odparł, rozglądając się dookoła by sprawdzić, czy aby na pewno w pomieszczeniu nie ma nikogo, oprócz nich. – Nigdy nie przestaniesz się tak do mnie zwracać? – Rovan doskonale znał odpowiedź na to pytanie, od dawna próbował przekonać starca, by darował sobie tytułowanie go, gdy są sami.

– Młodzieńcze bądź dumny z tego kim jesteś – odparł uśmiechając się do niego szeroko. – Jak mniemam, twoje odwiedziny nie są przypadkowe.

– Czy udało ci się odkryć coś nowego? – spytał, a w jego głosie dało się wyczuć kiełkujące ziarnko nadziei. Miał nadzieję, że Księgarz znalazł coś przydatnego.

– Zaiste... W me ręce trafiły bardzo ciekawe i intrygujące zapiski.

Starzec zamknął leżącą przed nim księgę, po czym powolnym ruchem dłoni wskazał Rovanowi, by ruszył za nim. Dotarli na koniec biblioteki, gdzie lodowe regały tworzyły przejście do niewielkich rozmiarów izby, w której Księgarz trzymał ukryte najbardziej wartościowe i drogocenne egzemplarze. Ich treść nie była dostępna dla każdego. Małe, ciemne pomieszczenie mogło wydawać się klaustrofobiczne. Jedynym źródłem światła była niewielka, biała świeca na środku lodowego stołu, na którym piętrzyły się stosy porozrzucanych ksiąg.

– Jakieś postępy? – spytał Redgirius, przerzucając cienkie, pożółkłe stronnice, zniszczonego dziennika.

– Nie jestem pewien – rzekł ostrożnie – Odkąd próbuję zwiększyć siłę Magii, zauważyłem, że przestałem ją w pełni kontrolować, kiedy ogarniają mnie silne emocje.

Przypomniał sobie, jak w jego komnatach roztaczał się dziwny chłód, gdy był wzburzony sytuacją z Iladranami. Jego moc dawała o sobie znać, także w chwilach przyjemnego uniesienia. Nieraz szyby w komnatach zaszły szronem, kiedy wraz z Kalteyą dosięgali szczytów.

– Ciekawe. – Starzec zaprzestał poszukiwań. Milczał przez chwilę, łapiąc się za brodę w zamyśleniu. –  O jakich emocjach mowa? Jak objawia się wtedy twoja Magia?

– Zwykle jest to gniew – wyjaśnił, nie wspominając słowem o drugim epizodzie. – Temperatura spada. Czasem zamrażam coś lub kogoś... Zwykle trwa to tylko chwilę i znika, gdy tylko opanuje targające mną emocje.

Rovan zastanawiał się, czy te dziwne przypadki niekontrolowania Magii, miały związek z jego próbą zwiększenia mocy. „Czy to tylko zbieg okoliczności, czy moja Magia zaczyna brać kontrolę?". – Bał się wypowiedzieć to pytanie na głos.

– Zaiste bardzo ciekawe... – rzekł Redgirius drapiąc się po brodzie.

Rovan czasami miał ochotę potrząsnąć starcem, gdy tak zatapiał się w swych przemyśleniach i nic mu nie mówił. Wiedział jednak, że tylko on mógł mu pomóc. Sam niegdyś władał potężną Magią, którą podobnie jak większość szlachetnie urodzonych Fae, utracił tuż po powstaniu Bariery. Od prawie trzystu wiosen próbował dociec jak przywrócić moc jej posiadaczom, a także jak wzmocnić ją u tych, u których nie zniknęła całkowicie. Razem starali się również rozgryźć, jak wykorzystać Magię w walce z demonami takimi jak Norghi. Król Vasilionu traktował Księgarza jak przybranego ojca, ufał mu i darzył go ogromnym szacunkiem, gdyż zdawał sobie sprawę jak ogromną wiedzę posiadał.

– Być może to skutek uboczny? – zastanawiał się na głos, krążąc po małej komnacie, ze wzrokiem wbitym przed siebie – Czy czujesz, że twoja moc jest większa? – spytał zerkając na swego władcę, który stał w kącie i wpatrywał się w towarzysza oraz stos ksiąg.

Rovan zamyślił się. Nie wyczuł zbytniej różnicy w sile swej Magii. Przestał już odczuwać nieprzyjemne skutki stosowania specyfiku, mającego pomóc mu wyzwolić większe pokłady mocy. Mikstura była przyrządzana z nasion górskiego krwawnika, kwiatów księżycowca miętowego i sylfowego pyłku, przez samego Księgarza i miejscową alchemiczkę, dobrą znajomą Alarii Tarn Andoren,  na obrzeżach Vasilionu, by nikt przypadkiem się o tym nie dowiedział. Na początku, nim Rovan zaczął przyjmować magiczny eliksir, musiał przyzwyczaić i uodpornić swój organizm na trujące działanie górskiego krwawnika. Całe szczęście, jego nasiona spożywane w niewielkich ilościach nie były zabójcze.

To Alaria Tarn Andoren, ówczesna Powierniczka Wiedzy dowiedziała się o dziwnych właściwościach, które rzekomo miało wykazywać połączenie wszystkich trzech specyfików razem. Tę wiedzę przekazała jej niejaka Rezitta Tarn Andoren, która była ostatnią pełniąca swe stanowisko we wcześniejszym miejscu stacjonowania Wielkiej Biblioteki. Rovan nie miał pojęcia, gdzie znajdywało się sanktuarium wiedzy nim zostało przeniesione do Vasilionu. Nigdy nie pytał o to swej znajomej, a ona zgodnie z tradycją nie miała zamiaru mu tego zdradzać.

Mimowolnie znów pomyślał o jej córce, Thilii Tarn Andoren. Już od pięćdziesięciu wiosen piastowała stanowisko swej zmarłej matki w Wielkiej Bibliotece. „Jak radzi sobie sama z tym wszystkim?".

– Pokaż mi. – Stanowczy głos staruszka, wyrwał go z letargu.

Rovan potrząsnął głową, przypominając sobie, gdzie się znajduje i po co przybył. „Skup się. Później pomyślisz o młodej pannie Andoren" – upomniał sam siebie.

– Użyj swej Magii, chłopcze – wyjaśnił widząc, że władca Vasilionu nie słuchał go i był myślami gdzieś indziej.

Rovan zamknął oczy i skupił się na swym wnętrzu, szukając ciemnej i zimnej cząstki mocy, która mu pozostała. Nie lubił uczucia, które ogarniało go, gdy sięgał w głąb siebie. Chłód i szron, który nieraz pokrywał końce palców i śnieżnobiałych włosów, zawsze wywoływały w nim dziwny niepokój.

Mimo iż pragnął, by Magia wróciła do niego całkowicie, podświadomie się jej obawiał. Przed powstaniem Bariery wielu straciło kontrolę, gdy czerpało swą moc z samego źródła, a to nigdy nie kończyło się dobrze. Magia pochłaniała ich całkowicie.

Szaleństwo...Obłęd...Paranoja...Śmierć...

Rovan obawiał się, że gdyby odzyskał pełnie swej mocy, mogłaby go zniszczyć, jak niegdyś jego ojca, którego serce spowił lód i odszedł do krainy Zapomnianych Bogów. Tak jak Merissę pochłonął mrok, który zawładnął nią doszczętnie... Król Vasilionu, nie chciał stać się taki jak jego starsza siostra.

– Nie hamuj się... Daj się ponieść Magii – instruował go. – Musisz dotrzeć do jej źródła, inaczej nigdy nie przekonasz się jak potężny jesteś – wciąż mówił.

Rovan czuł lodowe macki, które poruszyły się w jego wnętrzu. Zimno zaczęło ogarniać jego ciało, wiedział, że temperatura dookoła nich również spadła. Otworzył oczy, a jego ciemne tęczówki wyglądały jak biały lodowy promień. Szron pokrył księgi leżące dookoła.

– Głębiej... – głos Redgiriusa docierał do jego uszu, jak zza tafli wody.

Lodowe pnącza owinęły się wokół jego serca, pnąc się w górę po jego ciele. Jego ubranie podobnie jak książki pokrywał lodowy płaszcz. Zimny chłód zgasił palącą się świecę. Zapadła całkowita ciemność. Rovan nie chciał sięgać dalej. Pamiętał, gdy jako dziecko, przed powstaniem Bariery nie potrafił kontrolować siły i potęgi swej Magii. Jak wiele istnień zniszczył nieświadomie? Nie chciał znów tracić kontroli nad swą mocą.

Kobieca twarz, o pustym wzroku stanęła mu przed oczami...

– Dość – warknął.

Temperatura w komnacie powróciła do normy, a szron zniknął, jak gdyby nigdy go tam nie było. Jego oczy wciąż delikatnie mieniły się w ciemnościach. Księgarz pośpiesznie zapalił świecę, otoczył ich blask ciepłego płomienia.

– Boisz się. Jednak, dopóki będziesz czuł lęk przed tym co jest częścią ciebie, dopóty nie zdołasz odkryć swej potęgi. Na nic ci magiczne mikstury, kiedy sam blokujesz pełnie swej Magii – powiedział rzeczowo Redgirius.

Rovana opętała złość, czuł jak zimno rozlewa się po jego ciele. Wiedział, że starzec miał rację, jednak nie chciał sprawdzać, czy oszaleje. Musiał dbać o bezpieczeństwo swych poddanych, nie mógł stać się drugą Merissą. Jego kraj potrzebował silnego, opanowanego władcy, a nie ogarniętego mocą szaleńca.

„Ale czy na pewno to Magia ją tak zmieniła?" – zastanawiał się. Nikt nie wiedział, dlaczego Bezlitosna Królowa była tak okrutna. Snuto wiele teorii i domysłów. Niejedni twierdzili, że urodziła się zła do szpiku kości. Niektórzy, tak jak Rovan, podejrzewali, że pochłonęła ją ciemność i mrok, którymi niegdyś potrafiła władać. Jeszcze inni uważali, że po prostu zapragnęła rządów całkowitych.

– Rovanie, jesteś wystarczająco silny, nie obawiaj się swej Magii... – przekonywał go Księgarz.

– Niech cię ognie Vala Nahman pochłoną! – warknął i już miał odejść, jednak zatrzymały go kolejne słowa Redgiriusa.

– Nie jesteś ciekaw co odkryłem?

Rovan wbił mocno pięty w podłogę, zimny chłód wdarł się w jego oczy, gdy spojrzał na swego rozmówcę.

– Mów.

Starzec poprawił swą szatę i sięgnął po podniszczony dziennik. Odnalazł zapiski, których szukał, przejeżdżając palcem po rozmazanym tekście.

– Nie wiem do kogo należał ten dziennik, sądząc po starannym charakterze pisma, właścicielką była kobieta – zaczął powoli – Większość notatek jest zapisana w drakońskim alfabecie.

Niewielu znało ten pradawny, zapomniany język.

– Z którego czasu pochodzi ten dziennik? – spytał z ciekawością Rovan.

Mężczyzna przybliżył się, by w świetle świecy dostrzec poniszczone stronnice. Tusz prawie wyblakł, był ledwie widoczny na cienkich, pożółkłych kartkach.

– Spójrz tutaj. – Starzec postukał kilkukrotnie w róg stronnicy, gdzie mieściła się data.

Rovan wpatrywał się w nią z niedowierzeniem. „1 X 2023"– odczytał w myślach.

– Jak to możliwe, że mamy przed sobą zapiski powstałe ponad dwa tysiące wiosen przed powstaniem Bariery?

– Zaiste interesujące... – Podrapał się po brodzie w skupieniu, jak miał w zwyczaju, gdy się nad czymś zastanawiał. –  Niestety w tym miejscu tusz jest zbyt rozmazany – powiedział, wskazując na obszar przy dacie, gdzie powinna znajdować się kraina, w której przebywała właścicielka notesu, pisząc te słowa.

– Czy potrafisz go odczytać? – Starzec pokręcił przecząco głową. – To po jaką cholerę, twierdzisz, że znalazłeś coś przydatnego? – warknął wściekle.

– Rzekłbym, że te interesujące zapiski mogą być użyteczne. – Nie odrywał wzroku od kilku słów zapisanych w języku Drakonów.

– W jaki sposób?

– Otóż, słowo fyderusis oznacza żywioły, a derthor to demon. – Rovan starał się zrozumieć, co starzec chce mu w ten sposób przekazać. – Być może, siłą żywiołów można zniszczyć Norghi?

– Wnioskujesz po tych dwóch słowach? – W jego głosie dało się wyczuć domieszkę cynizmu. – Potrzebujemy sprawdzonego źródła. Kogoś, kto zna drakoński. Nie możemy opierać się na domysłach! Jeśli jednak twe przypuszczenia okażą się prawdą, będziemy musieli odnaleźć Panią Żywiołów.

Miał nadzieję, że Księgarz się mylił. Nie miał pojęcia, jak mieliby odnaleźć władającą żywiołami. Ostatnia z nich zginęła wraz z powstaniem Bariery.

– Być może pomoże nam córka Alarii Tarn Andoren, w końcu niegdyś przyjaźniła się z jedną z nich. Lecz najpierw dowiedzmy się, do kogo należał ten dziennik i co dokładnie jest w nim zapisane.  W tym również, może nam pomóc młoda Powierniczka.

Światło świecy delikatnie oświetlało żółte stronnice, w jego blasku mieniły się dwa słowa „Volles Fyderusdus" wypisane na krawędziach. Znaki wyglądały, jak gdyby były kreślone w pośpiechu, pod wpływem silnych emocji.

Żaden z nich nie zwrócił na nie uwagi.

***

Drogi czytelniku,

Dziękuję, że jesteś !

Jak podoba Ci się postać króla Rovana?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro