Witajcie w moim kojcu
Zanim zaczniesz czytać tę książkę, zapraszam tutaj; http://www.bdsmwiki.info/Kitty_Play
Mam zamiar opisać relację, która została tak okrutnie zmasakrowana przez wattpad, że chyba bardziej się nie da. Co czytam opowieść, gdzie ma być zawarty kitten bądź kitty play, zazwyczaj jest ten fetysz spłycany, wyostrzany, bądź po prostu pomylony z zupełnie innym.
Dlatego jest to dla mnie bardzo emocjonalny fanfick i uwierzcie mi, że bardzooo się nad nim postarałam.
Wielu rozdziałów tutaj nie będzie, ale nie chce też robić niepotrzebnego tasiemca.
W tej książce nie znajdziecie mocnych zwrotów akcji i tak, fabuła będzie się opierała głównie na seksie.
Na seksie pięknym, oryginalnym.
Tak to bd bdsm, ale nie takie jak zazwyczaj tu spotykacie, ponieważ wanilia będzie wylewała się wam uszami.
Pobocznie znajdziemy YOONMINA w age play i daddykink. Bo cóż... Daddykink też przez wattpad został skrzywdzony.
Żadnych sadystycznych tatusiów ani panów tutaj nie szukajcie, ponieważ wszystkim uke w książce będzie dobrze i bezpiecznie.
START:
Kelnerka grzecznie podała dwie białe kawy z bitą śmietaną i lodami waniliowymi. Starała się to zrobić szybko i zręcznie, jednak na samym końcu zdecydowanie za długo patrzyła się na jednego z klientów, za co sama się zganiła. Lubiła swoją pracę, miała miłego szefa i dość przyzwoite zarobki, przez co zawsze chciała ją wykonywać jak najlepiej, co wiązało się z byciem miłym i uprzejmym dla gości. Tak miało być i w tym przypadku, jednak dwaj mężczyźni wyglądali na tyle ekscentrycznie, że po prostu nie potrafiła odwrócić od nich wzroku. Zdawała sobie sprawę, że tak nie wypada i klienci mogą poczuć się niezręcznie, a tego by bardzo nie chciała, ale coś w głowie nie pozwalało jej przestać, przez co jedyne co jej pozostało, to modlić się, by byli tak zajęci sobą i tego nie zauważyli.
Jimin i Taehyung natomiast od razu zauważyli.
Jednak nie mieli zamiaru na nią krzyczeć, czy w ogóle robić z tym faktem czegokolwiek. Wiedzieli jak wyglądali i nawet w Korei, gdzie moda nie jedno miała imię, znacznie się wyróżniali. No, przynajmniej jeden z nich, bo o ile Park miał na sobie po prostu krótkie, białe spodenki, żółte trampki z kolorowymi nadrukami i różowy, puchaty sweter, co mogło być uznawane za góra brak męskości i czystą gejozę, co zresztą było prawdą, tak Tae... No umówmy się, niecodziennie spotyka się faceta w opasce z kocimi uszkami i chokerem, który naprawdę niczym się nie różnił od słodkich obróżek dla kotów z diamencikami oraz puchatym pomponem przypiętym do paska, w kolorze brudnego fioletu.
Chłopcy wiedzieli, że o ile osobno prezentowali się dziwacznie, tak razem wyglądali jak banda spedalonych świrów i naprawdę nikomu nie mieli za złe wścibskich spojrzeń i perfidnego obgadywania ich za plecami, w końcu ludzie to tylko ludzie, nie można ich winić za takie głupoty. Ważne było to, że mieszkanie w tak introwertycznym kraju zapewniało im komfort, że właśnie na zwykłych plotkach i spojrzeniach się zawsze kończyło, a nikt nie zwyzywa ich na głos czy w inny sposób im nie ubliży, dopóki oni za bardzo nikomu nie wejdą w paradę, a takich planów raczej nie mieli.
Pewnie sobie pomyślicie, że o wiele łatwiej byłoby ubrać się im po prostu mniej oryginalnie, oni jednak nie mieli nawet takich chorych pomysłów w głowie. Swoim strojem bowiem wyrażali samych siebie i tylko w takim wydaniu czuli się dobrze.
Wiedzieli, że są z innego świata, o którym większość ludzi nawet nie wie, a nawet jeśli wie, to się go boi. Bardzo mało osób akceptowało ich upodobania i życie, ale jako że chłopcy byli raczej rozpieszczonymi księżniczkami, niż zwykłymi, szarymi jednostkami, więc dokładnie tylko takich ludzi do siebie dopuszczali. Reszta społeczeństwa była im zbędna i tu był kolejny plus ich wyglądu - kto nie rozumiał, bał się, uważał za dziwaków po prostu do nich nie podchodził, co było komfortowe, uznawali to za wzór czystej selekcji naturalnej.
Olali więc dość szybko kelnerkę i zajęli się pochłanianiem słodkiego deseru oraz rozmową, która obydwu sprawiała bardzo dużo radości. W końcu polemizowanie z bratnią duszą zawsze napawa szczęściem, a mężczyźni byli i zapewne będą swoimi najlepszymi przyjaciółmi.
– Kurwa, poważnie, linka zerwała się w najlepszym momencie – warknął Jimin, upijając łyk kawy.
– Mówiłem wam, że internet nie zawsze jest najlepszym miejscem do kupowania takich rzeczy. Zwykły sklep wędkarski zapewne by was lepiej zaopatrzył – wytłumaczył przejęty sytuacją V, bo naprawdę się zmartwił. Nie ma nic gorszego, niż przerwanie dobrej zabawy przez lichy sprzęt, a on jednak siedział w tym temacie trochę dłużej i intensywniej, niż jego przyjaciel, to też mógł im pomóc.
– No może masz rację, ale jakoś dziwnie się czuje, gdy kupuję rzeczy do seksu w innych miejscach niż sex shop w necie. Nawet nie wiesz jakie to beznadziejne, jak jestem w sklepie dla dzieci i kupuję sobie zabawki albo kolorowanki. Jak jakiś popaprany zwyrol albo inny pedofil. – Park zrobił smutną minkę, na której widok Kim od razu się zaśmiał. Ten chłopak potrafił być naprawdę uroczy, zwłaszcza, gdy lekko nadymał policzki.
– Spokojnie, wszystko przyjdzie z czasem. W końcu ile wy się w to bawicie? Cztery miesiące? To jest jeszcze dla was nowe i świeże, ale na pewno za pół roku będzie wam szło o wiele lepiej. Musisz tylko wyrzucić z swojej głowy, że to coś złego. Najlepiej, żebyś powiedział o tym Yoongiemu i żebyście razem robili zakupy oraz tym podobne. Takie rzeczy bardzo pomagają. – Taehyung włożył łyżeczkę w beżową kulkę lodów, by zaraz pochłonąć słodką przekąskę. Boże, jak on uwielbiał słodycze!
– Dziękuje, Taehyungieee. To miłe, że się tak troszczysz. Ale wiesz co? Ciągle gadamy o mnie! Lepiej ty opowiedz co tam u was. Jakiś wypad do zoologicznego się szykuje? – zapytał Jimin, będąc naprawdę ciekawym. O ile on i jego tatuś dopiero niedawno uświadomili sobie co ich kręci i powolutku, jak i z wielką ostrożnością poznawali ten cały światek, tak Jungkook i Tae siedzieli w tym od samego początku ich związku, a w końcu ten nastał już w liceum.
O matko, jak on kochał to sobie wspominać. On, Tae, Yoongi i Kookie tworzyli bardzo zgraną paczkę za czasów szkolnych. Oczywiście, nie to, że teraz jej nie tworzyli, po prostu dorosłe życie znacząco różni się od tego nastoletniego i niestety ich relacje mimo zażyłości musiały trochę osłabnąć przez wzgląd choćby na pracę czy mieszkanie w innych częściach miasta. Dawniej jednak spotykali się codziennie w szkole, spędzali razem wieczory i weekendy, prawie jak rodzina. Byli w końcu jedynymi homoseksualistami w całym liceum, więc w sumie to było naturalne, że trzymali się razem - w grupie siła, a nastolatki to często gęsto debile i niedorozwoje.
Nagle myśląc o tym, Park przypomniał sobie, jak jeden taki rak łamane na ameba umysłowa przyczepiła się Taehyunga. Owy roztocz wyśmiał go chyba od wybryków natury czy innych takich. O ja pierdolę, jak Kukson wtedy się wkurwił. Pamiętał to tak dokładnie, stał z Jungkookiem na korytarzu, gdy jedna laska przyleciała i powiedziała swojej psiapsi, która znajdowała się tuż przy nich, że Tae ktoś wyzywa na placu szkolnym.
Jeon wręcz wystrzelił z tej szkoły, moi drodzy!
Park nawet nie zdążył porządnie pomyśleć, a już musiał odrywać pięść Kookiego od twarzy tamtego niedorozwoja, bo prawdopodobnie obecnie nie byłby znanym na cały kraj właścicielem najlepszych salonów tatuażu w Korei, tylko debilem odsiadującym swój wyrok w jakiejś celi wraz z łysym zwyrolem, który zapewne tylko czekałby, aż tamten schyliłby się po mydełko.
Zaraz po tej akcji Kim wyznał Kuksonowi uczucia, tamten je odwzajemnił i razem stworzyli parkę, którą rudowłosy jara się po dziś dzień.
Nie tylko przez to, że mężczyźni byli dla siebie stworzeni, czy dlatego, że pomimo 10 lat wspólnego życia nadal się kochali, jarali, opiekowali sobą i się tak po prostu starali, ale też dlatego...
... Że obydwoje mieli w głowie to samo.
Na początku Jimin nie do końca rozumiał tę całą zabawę w pet play, nazywanie swojego faceta „panem" bądź „właścicielem", ale gdy widział ile radości i szczęścia im to sprawia, coraz bardziej się przekonywał, a potem sam odnalazł w sobie pewne pokłady masochizmu i uległości, po czym wszedł z Yoongim w daddykink.
Dlatego też teraz każda rozmowa z V była dla niego podwójnie ważna – bo Taehyung nie był dla niego już tylko przyjacielem, ale obecnie też mentorem w świecie trochę bardziej wymyślnego seksu. (Jakkolwiek chujowo i gówniarsko to nie brzmiało).
– Nah, nuda. Od dwóch tygodni nic nie robiliśmy – powiedział z niesmakiem blondyn, upijając łyk swojego słodkiego, pysznego napoju.
– CO?! To w ogóle Jungkook jest w stanie tyle wytrzymać?! – Jimin był szczerze zaskoczony, bo jego przyjaciel był raczej chodzącym panem „chcę rżnąć" ewentualnie „chcę pieprzyć" i był przekonany o tym, że dzień bez ruchania Tae dla Kuczka jest dniem straconym.
– Nie ma innego wyboru. Otwiera nowy salon w Tokio i musi tam co chwile latać i ogarniać różne sprawy – wytłumaczył spokojnie Taehyung, jakby był tym faktem co najmniej niewzruszony. I może nawet trochę by było w tym prawdy, bo po prostu bezgranicznie kochał Jeona i uwielbiał, kiedy ten realizował się zawodowo, bo sprawiało mu to po prostu szczęście, a właśnie jego szczęście liczyło się dla niego najbardziej. Poza tym, byli przecież dorosłymi ludźmi i wiedzieli, że życie takie jest i czasem trzeba bez siebie trochę wytrzymać. Z drugiej zaś strony... Taehyungowi brakowało partnera. Brakowało mu jego przytulania i bałaganu, który zostawiał w łazience gdy rano zasypiał do pracy, jego przypalonej jajecznicy, po prostu całego jego. I no cóż... Wyszedłby na kłamcę, gdyby powiedział, że nie brakowało mu również seksu. Ostrego, porządnego, samczego pieprzenia, które obaj tak kochali. Była to ważna sfera w ich życiu, może nie najważniejsza, ale zdecydowanie znajdowała się wysoko na liście. Tae był małym, uroczym masochistą, który utożsamiał się z kotkami, a Jeon jego właścicielem i panem, który miał go kochać, opiekować się i dyscyplinować.
I uwierzcie, że po dwóch tygodniach celibatu Taehyungowi stawał nawet od usłyszenia głosu swojego partnera w słuchawce. I nie, wcale nie takiego sexy as fuck, bo wtedy byłoby to zrozumiałe, tylko czegoś w stylu „kochanie, zostawiłem może fakturę za farby w naszym domu, bo nie umiem jej tu znaleźć?".
– Eh, wróci dopiero w czwartek – jęknął blondyn i poprawił swoją puchatą opaskę, znów zbyt mocno przykuwając wzrok kelnerki.
– Ale wtedy się ładnie o wszystko upomnisz, prawda? – zapytał Jimin, bo co jak co, ale wiedział, że Jungkook cierpi dokładnie tak samo, jak Tae i nie miał wątpliwości, że jak już znajdą dla siebie czas, to znów będą musieli szukać nowego łóżka, bo to obecne rozpierdolą na części, a może i pierwiastki pierwsze.
– Meow.
***
Blondyn stał właśnie przy ogromnym oknie, podziwiając panoramę Seulu w nocy. Lubił to robić, od kiedy się tutaj przeprowadzili zawsze gdy buzowały w nim emocje stał jak zaklęty przed szybą i po prostu patrzył. Obserwował mknące samochody, zgiełk ludzi na przejściach dla pieszych, światła uliczne. Wszystko to wydawało mu się jednym organizmem, bardzo interesującym swoją drogą.
Ale jak wspomniałam wcześniej, Taehyung robił to zazwyczaj tylko wtedy, gdy był zły.
A teraz miał naprawdę szczególny powód do złości. Otóż przed chwilą mężczyzna dostał maila od swojego pracodawcy, który odrzucił mu sporą cześć projektów na najbliższy pokaz.
A nie miał prawa.
Znaczy prawo może i miał, ale powodu już nie. Blondyn zdawał sobie sprawę z tego, że wszystkie jego kreacje były idealne, dopasowane, dopracowane i w punkt współgrały z tematem przewodnim. Cała firma dobrze wiedziała, że był najlepszym projektantem i nie popełniał pomyłek, a przynajmniej nie tak oczywistych, jak w tym plugawym od pracodawcy mailu zostały przedstawione.
Nie dość, że musiał zrobić wszystko od nowa, a czasu było mało, to jeszcze jego duma zawodowa mocno ucierpiała.
Bo jak ktoś śmiał podważać jego kreatywność?!
– Jebany skurwysyn bez krztyny prawej części mózgu! – wrzasnął na cały głos, by jakoś wyżyć swoje okropne myśli i wywalić je z swojego umysłu na zewnątrz.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie głos, który usłyszał z końca pokoju.
– Uuu, a od kiedy moja kicia się tak brzydko wyraża? – Najseksowniejszy dźwięk na świecie zaatakował bębenki Taehyunga szybciej niż cokolwiek innego, aż jego kolana zrobiły się miękkie.
To niemożliwe, miał wrócić dopiero za dwa dni!
– J-Jungkook? – mruknął, powolutku obracając się w stronę, z której usłyszał głos swojego...
...Pana.
Ubranego w białą koszulę z czarnym, aksamitnym krawatem i tego samego koloru dopasowane spodnie. Prostota tego ubioru wręcz przytłaczała, ale w sposób absolutnie cudowny. Dominujący. Wszechmocny.
– Aua, kotku. Jak ty mnie nazwałeś? – Jeon pokręcił zrezygnowany głową, bo nie było go tylko chwilę, a jego partner stał się totalnie niegrzeczny. Zagryzł wargę, bo musiał szybko coś z tym zrobić. Podszedł powoli do swojego najcudowniejszego aniołka na świecie, całując go czule w usta, uważając, by nic nie zrobić zbyt mocno czy zbyt szybko. W końcu Tae był koteczkiem, wrażliwym i płochliwym.
– Moje piękne, jak ja za tobą tęskniłem – mruknął cierpiętniczo, bo dwa tygodnie bez swojego mężczyzny wydawały mu się jakąś pokutą i to okrutną.
– Ja też, panie... Ja... Ja... – Blondyn zająknął się, czując jak po jego policzku zaczynają spływać łzy. Tak bardzo potrzebował teraz- w tym kryzysowym momencie- swojego partnera, jego ramion, jego osoby... Wszystkiego.
– Cichutko, kotku. Jestem już z tobą i nigdzie się nie wybieram. – Brunet mocno przytulił swoją kicię do siebie, starając się tym pokazać, jak bardzo go kocha i chce o niego dbać. – Moje malutkie, kruche...
– Ja tak bardzo... – Chłopak rozpłakał się jeszcze bardziej, nie potrafiąc tak do końca sklecić prostego zdania. Chciał powiedzieć Jungkookowi jak źle mu było bez niego, jak przed chwilą pracodawca zniszczył jego dumę, to wszystko jednak było za wiele.
A Jungkook o tym wiedział.
– Cii, malutki. Już nie mówimy. – Wyższy pokręcił lekko głową, wyjmując z swojej kieszeni dość grubą, skórzaną obrożę. Delikatnie zdjął choker widniejący na szyi swojego aniołka, a zaraz potem zastąpił go czarnym przedmiotem ze swojej dłoni, nie ukrywając nawet, że o wiele bardziej mu się podoba.
A młodszy wiedział, że w momencie, w którym skórzana obraża gości na jego szyi, nie ma już Taehyunga człowieka i żadne słowa nie są mu potrzebne.
– To co? Kotek pokaże panu, jak bardzo się za nim stęsknił ? – Spytał radośnie Jeon, odsuwając się na krok od blondyna, który teraz wyglądał jeszcze lepiej niż normalnie, a to zdawało się niewykonalne.
– Meowww – miauknął w stu procentach szczęśliwy i spełniony kot, powoli schodząc niżej, aż w końcu wylądował na czworakach. Z gracją podszedł nie zmieniając swojej pozycji do swego właściciela i z miłością otarł się o jego nogę – Meowww.
– Och tak... Grzeczny kotek.
b/n Kocham
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro