Zatraciłem się w błękicie twoich oczu
Witam serdecznie wszystkich w oneshocie!
Dedykowanym specjalnie dla hlep___!
Która chciała zobaczyć ship Duarte x Tilia z Książki
"W moim mafijnym sercu tylko ty"
Chcę ostrzec przed tym iż nie wszystko może być kanoniczne, a jeśli takie będzie to dowiecie się o tym w głównej książce. Mam nadzieję, że spodoba się wam historia Duarte oraz Tilii.
Ostrzeżenie przed delikatnym wątkiem +18 , którego nie umiem pisać.
Czas pisania: około dwa dni
Ilość słów: 7955 słów
Życzę miłego czytania!
Oraz miłego dzionka, wieczoru bądź nocy wtedy kiedy będziecie czytać go!
Perspektywa Duarte
Mężczyzna ma być silny, ma być przykładem dla wszystkich, ma być podporą dla rodziny, ma nie posiadać wad aby nie narażać mafii, ma być wzorem do naśladowania, ma nie okazywać bólu i dbać o rodzinę.
Takie ideały od lat były w naszej rodzinie czy też mafii, która przejmowała miasto od początku jego istnienia. Mój ojciec, Devon od zawsze powtarzał mi iż to mężczyzna ma chronić tych słabszych, a przede wszystkim swoich. W końcu to ja będę jego następcą i gdy przyjdzie czas zajmę należyte mi miejsce jako lider mafii Lords of the world.
Jednak od lat panuje hierarchia gdzie następcą mafii musi przejść wszystkie pozycję w niej aby należycie dostać się na samą górę żeby wywalczyć swoją pozycję oraz szacunek wśród wszystkich członków rodziny.
W wieku osiemnastu lat przechodzi inicjację gdzie otrzymywał maskę Lorda i przynależność. Wtedy też zaczyna być prawą dłonią obecnego przywódcy.
Westchnąłem ciężko i przetarłem oczy. Leon wraz z Tomem wpadli na to aby obrabować dziś bank, a raczej spróbować swoich sił w zrobieniu tego, bo to niby super zabawa. Nie miałem nic do tego, ponieważ ufałem bezgranicznie Leonowi w końcu od dzieciństwa wychowywaliśmy się obok siebie, a nasze rodziny byli w bliskich przyjacielskich stosunkach. Życie w mafii to jednak dużo udogodnień biorąc pod uwagę to iż kto zna naszą mafię wie iż nie powinno się z nią zadzierać, ale też i ma wiele niebezpieczeństw gdy nie każdy uznaje naszą mafię za potęgę przez to dużo osób chce się nas pozbyć. W każdej sytuacji są jakieś plusy jak i są jakieś minusy. Jednak gdy ja otrzymam już możliwość zostania Liderem mafii będę chciał zmienić dużo rzeczy i wprowadzić władze absolutną gdzie to ja będę decydować o ludzkim życiu i śmierci. Jechaliśmy w trójkę autem w stronę banku gdzie najwięcej jest uczęszczających ludzi.
-Leon na pewno wiesz co chcesz zrobić? - spytałem gdyż wszystkie próby naszych nic nie dawały, a my byliśmy do tyłu z tym od wszystkich. Dla mojego ojca najważniejsza była rodzina oraz aby ją wyżywić. Dlatego też plantacja winogron powstała gdy byłem malutki i w sumie uwielbiałem się bawić wśród krzewów winogron gdzie spędzałem sporo czasu. Mogłem zauważyć w tym momencie, które rośliny potrzebowały więcej wody, które mniej. Opieka nad plantacją to było moje ulubione zajęcie, ale i też początkowym etapem wchodzenia w mafijne życie. Czarny wóz z białymi dodatkami zmierzał do banku.
-Wiem spokojnie - odparł i kierował samochodem. Nie jechaliśmy w sumie jakoś szybko aby nie wyróżniać się.
-Na pełniony bak? - zadałem kolejne pytanie i odpiąłem od spodni czarną maskę. W odpowiedzi dostałem kiwnięcie głową. Powinienem do niej mieć chustę, ale ona za bardzo oznaczała czystość. W moim sercu był mrok, który chciał władzy i pragnął jej ponad wszystko. Nie walczyłem z tym, ponieważ mieliśmy ten sam wspólny cel. Być na pierwszym miejscu i zmienić układ gry, który teraz panował. Mój Ojciec miał zbyt delikatną dłoń wobec wszystkich i to często gubiło naszych w różnych akcjach. Po kilku minutach jazdy zajechaliśmy więc ubrałem maskę gdy chłopaki jeszcze musieli ubrać białe chusty. Nie rozumiem po co one były skoro niektórzy z nas mieli dużo więcej za uszami niż porwania czy sprzedawanie towarów. -A ty Tom?
-Spokojna głowa Du możesz na mnie polegać.
-Mam nadzieję, że ojciec nie będzie musiał mnie wyciągać z więzienia więc naprawdę musimy spiąć cztery litery.
-Tym razem się uda spokojnie! - powiedział pewnie czarnowłosy, a jego włosy były rozrzucone na wszystkie strony świata przez powietrze, które wpadkało do auta. -Tym razem wszystko jest przemyślane bardzo dobrze!
-Mam nadzieję - odpowiedziałem mu i wysiedliśmy z auta, ponieważ każdy zakładnik to dodatkowy bonus dla nas więc im więcej tym lepiej. Wpadliśmy do środka banku gdzie była dwunastka ludzi. Raczej powinno starczyć na rozsądne negocjacje z przeciwnikiem ze strony policji. -Ręce w górę!!!
-Do góry i klękać na ziemi! - rozkazał Tom więc ludzie aby nie zrobi sobie więcej problemów zaczęli wykonywać nasze rozkazy gdyż byli przerażeni. Uwielbiałem patrzeć gdy w ich oczach jest nadzieja, która z każdą chwilą gaśnie. Byliśmy zdolni do wszystkiego oby tylko udał się nam ten bank, a ucieczka raczej najbardziej. Nie kwestionowałem tego co się dzieje. Stanąłem przy przeszkolonych drzwiach przejścia do banku. Były moją ochroną przed agresywnym policjantem, którego mi przydzielą. Bawiłem się w negocjatora mimo iż nie lubiłem tego robić. Jednak Tom nie nadawał się do negocjacji, bo był zbyt miękki na nie, a Leon poszedł do pomieszczenia obok aby dostać się do sejfu. Wszystko zostało na mojej głowie i na moich barkach spoczywa teraz to czy uwolnimy się stąd czy też nie. Mieliśmy dwanaście osób jako zakładników. Wszyscy grzecznie klęczeli na widoku aby policja mogła zobaczyć to co się tam dzieje z nimi. Nie trzeba było długo czekać aż na miejsce przyjechały pierwsze jednostki policyjne. Rozstawili się aby otoczyć teren i najważniejsze żeby zamknąć nam wszystkie drogi ucieczki. Zniecierpliwiony patrzyłem po wszystkich jak sobie chodzą i rozstawiają płotki zamiast podejść już teraz do negocjacji. Jeśli tak dalej pójdzie to chyba rozstrzelam wszystkich swoim pistoletem z nudów.
-Dzień dobry - moją uwagę przykół przyjemny głos, który był jak melodia dla mych uszu. Spojrzałem więc w stronę kobiety, która podeszła do otwartych na oścież drzwi. Miała ona z około metra siedemdziesiąt i była straszym maluchem gdy ja mierzyłem z dwa metry i sześć centymetrów - z tej strony Tilia Wolf oficerka pierwszego stopnia. Będę dziś pańskim negocjatorem ze strony policji.
-Miło mi - odpowiedziałem, a na ustach pojawił mi się szczery uśmiech. Jej czarne włosy delikatnie falowały na wietrze i delikatnie rysy ciała. Z pewnością była nowa tutaj. Nie widziałem jej jeszcze ani razu.
-Czy nie będzie panu przeszkadzać iż zerknę na zakładników czy nic im nie jest? - spytała, a ja kiwnąłem głową na tak. Była szczupła, ale i też miała swoje kobiece walory, które przyciągały z pewnością męskie oko gdziekolwiek by nie była. - Wszystko z wami w porządku? Zaraz wszystkich was wyciągniemy proszę cię nie stresować ani nie robić pochopnych ruchów!
-Są cali i zdrowi - odpowiedziałem, a ona spojrzała na mnie i teraz zobaczyłem jej oczy. Ten nieskazitelnie niebieski odcień wręcz emanował spokojem i uczuciami, które skrywała w sobie. Nie wiem czemu, ale przez chwilę nie potrafiliśmy oderwać od siebie wzroku, a raczej oderwać od siebie spojrzenia, które nas zgubiło w swoich oczach. Odchrząknąłem i oderwałem wzrok od niej, ale kątem oka widziałem jak delikatnie się rumieni i musiałem stwierdzić, że uroczo wygląda w zarumienionych policzkach - przejdźmy do negocjacji - zasugerowałem.
-Ile napastników, ile zakładników?
-Napastników piękna damo jest trzech, a zakładników jest dwunastu - odpowiedziałem obserwując jej reakcję.
-Rozumiem - odparła i delikatnie się wycofała w tył zgłaszając na radiu zapewne do SV naszą ilość - czego oczekujecie w zamian za żyje zakładników?
-Na pewno za dwóch chcemy wolny odjazd na samochód, który stoi obok.
-Rozumiem - kiwnęła głową - jakieś kolejne żądania?
-Za kolejnych dwóch brak kolczatek na całym mieście.
-Zgodzę się na to jeśli dasz nam trzech zakładników za kolczatki.
-Dobrze niech będzie - odparłem marszcząc brwi, bo kobieta miała swój charakterek i nie dawała sobie wejść na głowę. Wiedziała co chce i czego oczekuje ode mnie. Pierwsza funkcjonariuszka, która nie jąka się i nie boi, bo wszystkie inne to takie niezdary.
-W takim razie mamy już piątkę ustalonych za wolny odjazd i brak kolczatek - oznajmiła podsumowując to co uzgodniliśmy - co chcesz za pozostałą siódemkę?
-Za piątkę chcę brak helikoptera - rzekłem opierają się o framugę drzwi, a w dłoni bawiłem się pistoletem.
-Nie zgadzam się na całkowity brak - oznajmiła zakładając ramię na ramię.
-Brak na pół godziny.
-Minimum dziesięć minut - zaczęła się ze mną targować.
-Chcę dwadzieścia pięć minut.
-Dam piętnaście - zaproponowała z uśmiechem na ustach.
-Konsensusem może będzie dwadzieścia minut, co ty na to hm? - nie powiem, ale pierwszy raz nie nudzę się na banku.
-Dobrze przystaję na to - odparła - to co z dwójką pozostałych?
-Chcę otrzymać twój numer telefonu skarbie - nie bałem się zacząć filrtować z nią. Była dosyć interesującą osobą i nie powiem zainteresowała mnie bardzo mocno.
-Zgłoszę do superwizora twoje żądania i ci odpowiem za chwilę dobrze?
-Oczywiście - kiwnąłem głową zgadzając się - nigdzie nie uciekam bez twojego numeru telefonu - na moje słowa zaśmiała się i musiałem stwierdzić iż po prostu była ciekawą osobą, którą chciałbym poznać bliżej. Odeszła w stronę radiowozów, a ja cofnąłem się do banku.
-Du co ty robisz? - spytał zaskoczony Tom.
-Wyrywam nie widać?
-Ale, że psa?
-No i?
-Jak się dowie... - popatrzyłem na niego morderczym wzrokiem. Widziałem jak ciężko przełyka ślinę, bo chyba nie chciał ze mną zadrzeć.
-Nie musi wiedzieć - prychnąłem - to moje życie i wybór chyba, że przedstawi mi moją przyszłą partnerkę to wtedy nie ma szans na to co chce. Znam prawo mafii więc nie musisz mi przypominać T - mówiliśmy sobie początkami imion. Tomowi padło na pan T, Leon miał Le, a mnie nazywali Du. W końcu jak skrócić moje imię to raczej nie realne zbytnio.
-Przepraszam Du - mruknął cicho, a ja wróciłem do drzwi, ponieważ słyszałem ten cichy, ale zarazem przyjemny głosik kobiety. Miała niespotykane imię gdyż jeszcze nie spotkałem się z tym aby jakaś kobieta miała na imię Tilia.
-Tak? - spytałem cicho widząc jej wzrok na sobie.
-Więc odwołana helka na dwadzieścia minut została zaakceptowana. Brak kolczatek na całym pościgu również i jeśli chce mam ci dać swój numer - odpowiedziała patrząc się w moją maskę.
-Cieszę się mam nadzieję, że chcesz mi dać, a jak coś to ja mogę podać tobie. Wiesz na kawkę może się dasz wyciągnąć?
-Jestem w pracy, a ty będziesz poszukiwany! - odpowiedziała na co się zaśmiałem.
-Nie znacie mojej tożsamości więc nie macie dowodów chyba, że będziesz mnie chciała sprzedać na psy. W sumie to od ciebie będzie zależne, bo chciałbym serio zabrać cię na kawkę - schyliłem się trochę przed nią z uśmiechem na ustach, którego nie widziała. Moja mama twierdzi iż jestem pięknym młodzieńcem i nie dziwi się dlaczego tak bardzo każda kobietą za mną szaleje. Byłem po prostu przystojny i dobrze zbudowany oraz umięśniony. Ona była na swój wzrost była drobna w mojej obecności, ale chyba jej jakoś to nie przeszkadzało.
-811 908 012 - powiedziała z pamięci więc wyciągnąłem na szybko telefon z kieszeni i zanotowałem ją w kontaktach pod nazwą "Niebieskooka piękność" - a teraz ja poproszę o twój numer dryblasie.
-416 678 013 - odparłem z pamięci, a teraz to ona mnie zapisywała w swoim telefonie.
-Wypuść mi teraz czterech zakładników i możemy jeszcze o czymś ponegocjować - stwierdziła spokojnym głosem gdy mi powoli zaczęło się tu nudzić. Zbyt długo trwał ten hak ze strony Leona chociaż może tak jest to normalnie. Nie mam bladego pojęcia gdyż nigdy jakoś nie interesowały mnie napady na sejfy.
-T wypuść czwórkę! - zwróciłem się do mojego wspólnika.
-Będą wypuszczać czwórkę napastników - zgłosiła na radiu jednak nie słyszałem odpowiedzi. Po chwili zauważyłem iż w uchu ma słuchawkę więc w taki sposób wymądrzyli się aby przeciwna strona nie słyszała zaleceń oraz porad.
-Pierwszy raz cię tu widzę - mruknąłem do niej - nowa w jednostce?
-Po akademii - odrzekła - za to ciebie zna całe miasto, ale nikt nie wie jak się zwiesz.
-Mój przydomek nie jest mi jeszcze znany więc jestem jak ten jeździec bez głowy tylko bez imienia - wyjaśniłem i patrząc się na jej oczy, które były niespotykane. Może niebieskie oczy są popularne wśród wszystkich, ale ona miała taki niespotykany odcień.
-Rozumiem - uśmiechnęła się do mnie - długo jeszcze wam to zajmie?
-Nie mam bladego pojęcia nie znam się na tym - odpowiedziałem i zamknąłem powieki na chwilę.
-To może wypuścisz mi jeszcze czwórkę w ramach czekania?
-Z przyjemnością to zrobię! T wypuszczamy czwórkę.
-Jasne! Ruchy na zewnątrz! - ponaglił ludzi, którzy wyszli idąc w stronę policji.
-To gdzie chciałabyś iść na tą kawę? - spytała co mnie zaskoczyło, ale i zadowoliło.
-Znam pewną dobrą kawiarenkę z lodami.
-Czyli na lody tak? - zaśmiała się na co kiwnąłem głową na tak.
-Możemy nawet iść lody jeśli chcesz - mruknąłem z delikatnym podtekstem, a ona zaśmiała się uroczo.
-Mam nadzieję, że będą to jadalne - odparła, ale nim mogłem coś powiedzieć przerwał mi głos Leona.
-Koniec - oznajmił czarnowłosy, a ja zerknąłem do tyłu na niego. Jego szare oczy tryskały szczęściem więc musiało mu się udać.
-Czyli możemy zabrać dwójkę i z dwójką wyjdziecie?
-Oczywiście skarbie - odpowiedziałem - odezwę się do ciebie później.
-Mam nadzieję, że nie w czasie pracy.
-Spokojna głowa - odparłem - po pracy się odezwę.
Po tym oddaliśmy dwójkę i dostaliśmy autoryzacje na wyjście z banku do naszego samochodu. Z ostatnią dwójką wyszliśmy i zaczęła się ucieczka przed policją.
-Dałeś radę? - spytał Tom.
-Tak - oznajmił z uśmiechem skręcając w ciasne uliczki - trochę był problem, ale dałem radę - odparł gdy ja patrzyłem za szybę zastanawiając się nad czarnowłosą pięknością, która mnie intrygowała. Po pół godzinie ucieczki w końcu uciekliśmy przed sznurem radiowozów. Na szczęście nawet helka nas zgubiła więc prędko jechaliśmy do willi. Mój dom był domem dla wszystkich, którzy należeli do rodziny. Jednak gdy zobaczyłem ojca stojącego przed schodami do domu wiedziałem iż już nie jest za kolorowo. Wysiadłem z auta i ruszyłem w jego stronę.
-Duarte miałeś być na lekcji - powiedział i właśnie zrozumiałem iż ominąłem lekcję kodeksu mafijnego.
-Przepraszam tato - odparłem spokojnie, a ojciec uśmiechnął się do mnie.
-Następnym razem powiedz iż jedziesz z chłopakami - oznajmił na co kiwnąłem głową - byliście na napadzie? Udało wam się?
-Leon złamał zabezpieczenia - wyjaśniłem i uśmiechnąłem się idąc za ojcem do holu aby przebrać buty. W salonie jak to zwykle siedziały dzieciaki oglądające bajkę po obiedzie.
-To dobrze! Cieszę się, że jako młodzi zajmujecie się tym co jest ważne do przyszłości naszej mafii. Jednak lekcje nie ominą cię! Ja w twoim wieku miałem już ogarnięte całe mafijne prawo.
-Wiesz, że nie lubię się tego uczyć!
-Tradycja synu jest najważniejsza! Dlatego nasza mafia robi się co raz silniejsza. Tradycje trzymają w nas wszystkich razem. Musisz to zapamiętać.
-Wiem tato wiem - przewróciłem oczami.
-Zaś ja wiem iż śpieszy ci się do zostania liderem mafii, ale zapominasz, że nie wszystko od tak wszystko się dostaje!
-Kiedy otrzymam swój przydomek? Chciałbym już go otrzymać! - mruknąłem w stronę ojca.
-Wiesz dlaczego otrzymujemy przydomki z portugalskiego?
-Nie - odparłem gdyż nigdy nie mówił mi o tym.
-Ponieważ synu, lider mafii wybiera przydomek dla swojego następcy w odpowiednim momencie gdy już wie na co go stać.
-Kiedy ty otrzymałeś swój przydomek tato?
-U mnie mój ojciec nadał mi je gdy urodziłem się. Rei oznacza król czyli osoba, która osiągnie dużo. Twój dziadek niedługo po tym umarł gdy ja byłem małym dzieckiem, ale on przy moich narodzinach wiedział kim będę.
-Ty nie wiesz? - spytałem nie rozumiejąc tego dlaczego nie wie.
-Patrząc na ciebie widzę mężczyznę, który zrobi wszystko co tylko chce, ale gdzieś w środku nie pokazujesz prawdziwego siebie - powiedział na moje zapytanie - musisz poczekać aż będę wiedział.
-Dobrze poczekam - odparłem z słabym uśmiechem, bo ojciec miał rację. Za bardzo może się spieszyłem z tym wszystkim.
Wieczór był dosyć luźny bez żadnych obowiązków dla mnie więc przechadzałem się po polu winogron. Lubiłem to robić, a przy okazji zastanawiałem się co napisać do młodej kobiety. Jeśli po akademiku to możliwe, że miała z dziewiętnaście lat.
#Witam piękną dame to co kawa jutro o 18? Czy jesteś w pracy i będzie trzeba cię porywać z niej? #
Zaśmiałem się z tego co napisałem, ale nie powiem. W głowie dalej miałem jej piękne oczy i starałem się dość do tego czy naprawdę coś czuję do niej czy to tylko głupie zauroczenie. W sumie raczej tak, bo niby kto zakochuje się w pierwszej napotkanej osobie z niezwykle pięknymi oczami. Podkręciłem głową na boki i zaśmiałem się z samego siebie. Spojrzałem na telefon gdyż przyszła mi wiadomość zwrotna.
#O tej godzinie kończę pracę więc z przyjemnością możesz mnie nawet i porwać spod komendy gdy będzie trzeba #
Zaśmiałem się z odpowiedzi, którą otrzymałem od niej i zastanowiłem się jak jej odpisać.
#To z przyjemnością porwę cię tylko poproszę o brak ogona za mną#
#Spokojnie nie będzie ogona #
#To życzę miłej nocy pięknej damie#
#Nawzajem dryblasku#
Uśmiech sam wchodził na moje usta i nie potrafiłem go ściągnąć z ust widząc nasze wiadomości. Trochę były sarkastycznie, ale i prawdziwe. Zastanawia mnie to dlaczego się zgodziła, ale może spytam się jej jutro. Teraz musiałem wrócić do domu i położyć się spać, bo od rana mam kilka spraw z ojcem załatwić jako jego prawa dłoń, a z nami przynajmniej może iść Leon więc nie będę się nudzić. Jeśli miałbym wybrać swoją prawą dłoń sam to byłby właśnie on, ponieważ szaro oki był bystry, odważny i dobrze doradzał mi w różnych ciężkich sytuacjach. Szybko przebrałem się w świeże bokserki i położyłem się do spania.
Kolejny dzień i kolejne obowiązki, które na mnie czekały. Jednak lubiłem je jak i całe tutaj życie. To było coś co chciałem robić i widziałem się w tym. Ojciec był surowy wobec nauki, ale to tylko wyłącznie dlatego, że chciał abym był dobrym liderem. Jego ojciec nie mógł uczyć więc uczył się od rady. Wziąłem głęboki wdech i wydech wstając z łóżka. Dziś pogoda była piękna i nie powiem, ale idealna na randkę z kobietą. Może po prostu ciekawiła mnie ona sobą i chciałem poznać ją bliżej albo było coś w tym ukrytego. Muszę się upewnić w tym. Podszedłem do szafy i ubrałem się w dżinsowe czarne spodnie i czarną koszulę do tego maskę przypiąłem do szlufki spodni. Poprawiłem swoje włosy, które nie były za długie ani za krótkie, ale same z siebie utrzymywały się w górze więc nie potrzebowałem układać je na żel. Ubrany i gotowy na dzisiejszy dzień, zszedłem do kuchni przechodząc przez salon.
-Dzień dobry mamo! - przywitałem się z brązowowłosą kobietą, która nie wyglądała za dobrze. Choroba wyniszczała ją, ale nic nie mogliśmy poradzić na to. Mimo pieniędzy i wszystkiego rak płuc rozprzestrzeniał się po jej organiźmie. W kuchni nie była sama, bo pomagały jej kobiety, które mieszkały tutaj i były członkami mafii. Martwiłem się o nią i nie chciałem aby umarła, ale nie byłem w stanie nic na to poradzić. Jej czas tutaj się kończył. Dlatego też tata wolał siedzieć w domu i przyjmować ludzi w siedzibie niż jeździć po mafiach.
-Dzień dobry mój synku - zgarnęła mnie do uścisku i pocałowała w głowę gdyż podniosła się na palcach aby to zrobić -siadaj ze wszystkimi do śniadania!
Czasami życie była nie fer wobec ludzi. Moja mama jakąś świętą nie jest gdyż aktywnie udzielała się do jakiegoś momentu w mafii aż nie wykryto tej choroby. Dla bezpieczeństwa wolał tata ją odsunąć od akcji.
-Hej Du!
-Hej Leo - uśmiechnąłem się do niego i wziąłem nałożyłem sobie śniadanie na talerz. Byłem głodny, bo kolacji nie jadłem gdyż nie było czasu w sumie na nią. Teraz nadrabiałem to co wczoraj nie zjadłem. Jak zwykle obowiązki spowodowały iż zatraciliśmy się w nich i nawet nie wiem kiedy była już 16:00. Musiałem się umyć i przebrać w czyste ciuchy. Na spokojnie ogarnąłem się i w sumie pół dnia przepisałem z Tilią na wiadomościach. Gdy ogarnąłem się i pistolet wziąłem do kabury. Chciałem już zejść na dół i wziąć jakieś ładne autko ze sobą.
-Duarte gdzie się wybierasz? - głos matki mnie zatrzymał.
-Umówiłem się z kimś na mieście więc będę późno w domu - odparłem z uśmiechem.
-Tylko uważaj na siebie.
-Spokojna głowa mamo! Jestem nieuchwytny! - zaśmiałem się i ruszyłem po schodach w dół. Podszedłem do szafki gdzie były powieszone kluczyki do aut i wziąłem swoje Buffalo S, piękną białą bestię z czarnymi dodatkami.
-Miłej randki! - krzyknął Leon.
-Odwal się! - od krzyknąłem i wyszedłem z domu kierując się do garażu. Miałem pół godziny aby dostać się na komisariat policji w centrum miasta i to nie związku z tym iż mnie wzywają tam, a sam jadę po pewną kobietę, która zawróciła mi w głowie. Trochę nieprzepisowo przejechałem przez miasto i zaparkowałem samochód pod komendą. Oczywiście wysłałem jej jak wygląda moje auto aby wiedziała do którego wsiąść. Nie powiem, ale stresowałem się trochę tym jednak cieszyłem się z drugiej strony. Już widziałem jak wychodzi z budynku i kieruje się w moją stronę. -Witam piękną damę!
-No witam pana bez maski dziś - zaśmiała się i wsiadła do mojego samochodu zapinając pasy.
-Oczywiście - uśmiechnąłem się do niej - maska to tylko do spraw mniej legalnych.
-Bo chroni tożsamość wiem to, zdradzisz mi chociaż swoje imię, bo moje imię znasz już.
-Duarte - powiedziałem i zetknąłem na nią ciekawy jej reakcji na me imię.
-Orginalne imię muszę przyznać - stwierdziła z życzliwym uśmiechem.
-Dziękuję? - powiedziałem zdziwiony i zatrzymałem się na czerwonym.
-Pewnie oczekiwałeś drwin bądź śmiechu z imienia, ale nic nie otrzymasz z tego z mojej strony.
-Jesteś strasznie miłą i pozytywną kobietą - przyznałem do tego przed nią, a ona uśmiechnęła się jeszcze bardziej.
-Cieszę się!
-Zastanawia mnie dlaczego zgodziłaś się na te wyjście - powiedziałem zaciekawiony.
-A mnie zastanawia dlaczego chciałeś mój numer i co teraz?
-Teraz powiem prawdę. Zaintrygowałaś mnie sobą i po prostu byłem ciekaw.
-Wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?
-Jestem tam bliżej niż ci się wydaje!
-Z pewnością, a zgodziłam się na to, bo wydajesz się być ciekawy!
-Czyli ciekawość nas popchnęła do tego? - mruknąłem cicho do niej i prowadziłem nas do kawiarenki "U Sally".
-Na to wygląda Duarte - w jej ustach te imię brzmiało jak muzyka dla mego serca i tak inaczej. Po chwili stanąłem pod kawiarenką i wyszliśmy z auta kierując się do środka przytulnej kawiarenki. Jak na dżentelmena przystało odsunąłem jej krzesło i sam usiadłem na przeciwko. Była ubrana w niebieską sukienkę, która idealnie pasowała do jej ciała.
-Dzień dobry witamy u Sally co podać? - spytała podając nam karty, ale mi w sumie nie potrzebna była gdyż pamiętałem na pamięć wszystko co mają.
-Damy mają pierwszeństwo - powiedziałem.
-Poproszę szarlotkę z lodami i bitą śmietaną, a do tego late cappuccino.
-Co dla pana? - zapytała notując w kajecie nasze zamówienie.
-Poproszę cappuccino i do tego sernik z lodami.
-Dobrze zaraz postaram się państwu dostarczyć zamówienie! - pracownica lokalu poszła za ladę więc z pewnością chwilę poczekamy na nasze zamówienia.
-Więc Tilio ile tak dokładnie masz lat?
-Osiemnaście - zszokowała mnie jej odpowiedź - wiem nie widać po mnie aż tak tego, ale cóż wcześnie do szkoły poszłam. Ty ile?
-Dwadzieścia ostatnio miałem urodziny - odpowiedziałem.
-Którego?
-13.07 - odpowiedziałem z uśmiechem na ustach.
-No to niedawno w sumie niecałe dwa tygodnie temu.
-Tak - kiwnąłem głową, a po chwili dostaliśmy swoje desery wraz z kawą.
-Życzymy smacznego! - powiedziała kelnerka i zniknęła zostawiając nas samych.
Ten wieczór był niesamowity. Pierwszy raz czułem iż ktoś mnie tak naprawdę słucha i poświęca mi czas. Je melodyjny głos oraz ten bystry wzrok były czymś niespotykanym. Z westchnięciem wracałem do domu, a było już po dwudziestej drugiej. Ponieważ odwiozłem ją do domu, bo w sumie kultura wymaga ode mnie aby nie zostawiać dam bez podwózki. Nie spieszyłem się do domu nie było sensu i tak się nie wyśpię na rano. Jednak ten wieczór był cudowny.
#Dobranoc Duarte ☺️ napisz jak dojedziesz do domu #
Wiadomość od niej jeszcze bardziej poprawiła mi humor. Chyba jednak wpadłem po uszy i to przez to iż popatrzyliśmy sobie tylko w oczy. Jednak moja mama mówiła, że miłość jest czymś co jest najczęściej niespodziewane i nie zawsze można się zakochać od pierwszego wejrzenia, ale jeśli dwie osoby czują to samo wtedy to jest magia między dwoma osobami. Ojciec twierdzi, że poznał moją mamę dzięki przeznaczeniu, ale ono nie istnieje w końcu to człowiek wybiera swoją drogę, a nie jakieś przeznaczenie. Zajechałem pod garaże i zgasiłem samochód wyciągając kluczyki z auta.
#Dobranoc, jestem na miejscu #
Ruszyłem do drzwi tarasowych aby przez nie dostać się do domu gdyż pewnie główne drzwi są zamknięte na klucz, a ja nie wziąłem kluczy. Wszedłem do kuchni i spokojnie zamknąłem za sobą przeszklone drzwi tarasowe.
-Duarte - usłyszałem głos ojca.
-Wiem, wiem za późno - mruknąłem przewracając oczami gdyż nie chciałem kłótni.
-Ja wiem, że jesteś dorosły i chciałem abyś korzystał z młodzieńczego życia, ale no chłopaku. Z rana mamy wizytę na siedzibie.
-Spokojnie znam swoje obowiązki tato. Nasza rodzina jest dla mnie wszystkim!
-Mam nadzieję - wstał od stołu i ruszył do góry. Sam ruszyłem do góry za nim i wszedłem do swojego pokoju. Musiałem się położyć gdyż byłem zmęczony po całym dniu.
Kolejne dni spędziłem na rozmowie z Tilią gdy tylko mogła i gdy ja mogłem. Spotykaliśmy się co kilka dni aby wspólnie spędzić czas ze sobą. Czas z nią leciał szybko i naprawdę dobrze się czułem w jej towarzystwie. Ojciec nie był zadowolony z tego iż ciągle znikałem na wieczory. Jednak czas z kobietą chyba był ważniejszy dla mnie w tej chwili. Minął jakiś czas. Byłem dziś z nią nad urwiskiem przy wodospadzie. Było to piękne miejsce i mimo tego iż zima była to nie przeszkadzało nam siedzieć oraz obserwować wszystkie naturalne piękne zjawiska powstałe w wyniku zimna. Piliśmy ciepłą herbatę i tuliłem do siebie Tilie.
-Wiesz co - zacząłem cicho, a ona zerknęła na mnie.
-Hm?
-Wiesz spotykamy się od końca lipca, a mamy styczeń - wyszeptałem cicho - w końcu tyle czasu codziennie spotykanie się i rozmowy do późna nocy. Może powinniśmy bardziej przejść na wyższy poziom naszej znajomości?
-Wyższy? - jej wzrok spotkał się z moim, a ja niepewnie przysunąłem się do różowych ust kobiety. Nim zacząłem mieć wątpliwości delikatnie pocałowałem ją w usta, a kobieta niepewnie odwzajemniła mój pocałunek.
-Tilio chyba zakochałem się w tobie - wyszeptałem cicho nie odrywając wzroku od jej niebieskich oczu.
-Ja też chyba czuję to samo do ciebie - wyszeptała - jednak policja nie jest zadowolona z tego - mruknęła.
-Może powinnaś mieć wyjebane na to? - powiedziałem do niej i pocałowałem ją ponownie.
-Nie mogę to moja praca Duarte. Kocham tą pracę, bo kocham pomagać ludziom - pogłaskała mnie po policzku.
-Wiem dlatego bardzo cię kocham - wyszeptałem - jesteś mym przeciwieństwem, ale i dopełnieniem.
-Też tak czuję. Przy tobie czuję się bardzo dobrze i nawet nie wiesz jak uwielbiam cię za twój charakter - mruknęła z uśmiechem i wtuliła się we mnie. Objąłem ją ramionami i wtuliłem się w nią. Zamknąłem oczy wdychając zapach jej słodkich perfum. Siedzieliśmy tak jeszcze z godzinę aż w końcu zaczęliśmy się zbierać. Chciałbym jej pokazać mój świat, ale ona była niego przeciwieństwem. Odwiozłem ją ponownie do domu i pożegnała się ze mną pocałunkiem w policzek. Byłem najszczęśliwszym mężczyzną pod słońcem. Mam dziewczynę i mimo, że była policjantką to nie przeszkadzało mi to. Najważniejsze było iż darzymy się tym samym uczuciem i to było najcudowniejsze.
Wróciłem do domu cały w skowronkach co zauważyła mama.
-Coś taki szczęśliwy jesteś?
-Zakochany mamo i najważniejsze ona kocha mnie też - powiedziałem rozmarzonym głosem.
-To wyjaśnia te twoje wszystkie ucieczki z domu! Jaka ona jest?
-Całkowitym moim przeciwieństwem, ale mamy tak wiele ze sobą zainteresowań, że nie przeszkadza mi to!
-Rozumiem to ciszę się twoim szczęściem moje dziecko - zakaszlała i uśmiechnęła się słabo.
-Tata to zrozumie?
-Sam kiedyś był młody i głupi oraz zakochany więc zrozumie to synku.
Od tego momentu minęło sporo czasu, a ja miałem dwadzieścia dwa lata, a moja kochana Tilia dwadzieścia. Nie przedstawiłem rodzicom jej gdyż po prostu się obawiałem co mogą o mnie pomyśleć. Jednak plotki rozchodzą się szybko, a Tilia była posądzana o korupcję. Awansowała przez te dwa lata do stopnia sierżanta, ale niestety gdy zaczęto o nas gadać jej awanse znikały pojawiały się degrady. To było przykre iż z miłości do mnie traciła to co kochała, ale zaprzeczała cały czas mówiąc iż pozycja dla niej się nie liczy tylko to aby ratować ludzi z opresji. Zdałem egzaminy na mafijne prawo, które zorganizował mi ojciec co wiązało się iż już niebawem będę mógł przejąć mafię. Tylko bałem się, bo Tilia wie, że robię występki wobec prawa, ale nie wie, że jesteś głową mafii. W sumie następcą głowy mafii, ale jak widać nie mam na tyle odwagi aby ją poinformować o tym.
-Dzień dobry - przywitałem się ze wszystkimi i usiadłem na swoim miejscu przy dużym drewnianym stole. Obok oczywiście siedział Leon.
-Jak tam u twojej Tilii? - spytał cicho do mojego ucha przez to oberwał w tył głowy.
-Zajmij się lepiej kimś innym - prychnąłem na jego pytanie i wziąłem się za robienie kanapek ze składników, które były dostępne na stole.
-Duarte będziemy musieli dziś pomówić - oznajmił ojciec wchodząc do kuchni na dzień dobry i ukradł mi kanapkę z talerza.
-Ej!
-Dorobisz sobie! - odparł i ruszył w głąb domu.
-Kiedy masz zamiar im powiedzieć kim jest Tilia? - spytał Leo.
-Jeszcze nie teraz - mruknąłem smętnie, ponieważ mój skarb narzeka na idiotów z policji, którzy robią jej głupie żarty. Jak się okazało dowiedzieli się o nas, ponieważ kilka osób ma dostęp do jej telefonu i zobaczyły nasze wiadomości. Szkoda, że to właśnie przyjaciele są teraz gwoździem do jej trumny i to mnie niepokoiło. Po śniadaniu poszedłem do siedziby gdyż sądziłem iż właśnie tam jest mój ojciec Devon. Zszedłem po schodach na dół i otworzyłem drzwi do siedziby. Szedłem przez ciemny korytarz i spokojnym krokiem wszedłem do pomieszczenia gdzie ojciec siedział pośrodku stołu w literze u. -O co chodzi iż chciałeś ze mną porozmawiać?
-Masz już prawie 22 lata synu - oznajmił i zerknął na mnie znad papierów - chyba pora abyś w końcu zaręczył się z kimś!
-Co? - spytałem niedowierzając gdyż mężczyzna zaskoczył mnie.
-Wiesz, że jako następca musisz mieć partnerkę, która da ci potomstwo, które ty będziesz mógł wychować na kolejnego następcę naszej rodziny!
-Jestem chyba za młody na to nie uważasz? - spytałem, a on popatrzył się na mnie.
-Jesteś w odpowiednim wieku - odpowiedział z uśmiechem - sam byłem w podobnym gdy twoja matka oznajmiła mi iż jest z tobą w ciąży.
-Mam wybór czy ty mi przedstawisz partnerkę?
-Masz wybór, ale z czego co wiem już kogoś masz - oznajmił co mnie zdziwiło - synu ja wiem wszystko co się dzieje i nic nie jest w stanie ukryć się przede mną.
-Czyli wiesz czym się zajmuje? - spytałem niepewnie.
-Tak i nie popieram tego, ale to twój wybór - rzekł wstając z krzesła - chce abyś był szczęśliwy nawet jeśli jest ona twoim przeciwieństwem.
-Dziękuję - odpowiedziałem z uśmiechem na ustach gdyż ta informacja wystarczyła abym poczuł się o wiele lepiej. W sercu zrobiło mi się lżej.
-Czy ona wie kim jesteś?
-Nie - odpowiedziałem szczerze i podrapałem się po karku.
-Ile jesteście razem?
-Jakieś półtora roku coś około? - powiedziałem niepewnie gdyż nigdy nie czułem się pewny w datach. Spuściłem wzrok na ziemię i zamknąłem oczy.
-To długo - stwierdził mężczyzna i przytulił mnie do siebie gdyż nawet nie skapłem się iż zbliżył się do mnie.
-Wiem.
-Jeśli między wami jest coś więcej to lepiej jej powiedz prawdę - oznajmił - zrozumie to albo odejdzie.
-Spotkam się z nią wieczorem - powiedziałem i uśmiechnąłem się do ojca. Po rozmowie z nimi oczywiście trzeba było ogarnąć sprawy mafijne jak co dzień. Mieliśmy małe pożyczki dla innych przez to pomagaliśmy im, a oni oddawali nam z namiastką pieniądze. Wszystko dobrze egzystowało ze sobą i tak od lat.
#Wieczorem ty i ja oraz film?#
#Z tobą z przyjemnością spędzę ten czas w twoim towarzystwie kochany <3#
Zostało mi tylko to aby czekać aż w końcu spotkamy się dziś wieczorem.
-Mogę zostać dziś u Tilii? - spytałem ojca sprawdzając papiery.
-Jasne - kiwnął głową - mam nadzieję, że niedługiej przyszłości poznamy przyszłą panią Montanhe.
-Tato!
-A nie prawda? - zaśmiał się i uśmiechnął życzliwie do mnie.
-Może - mruknąłem cicho i podrapałem się po karku. W sumie nie myślałem o tym aby oświadczyć się jej, ale w sumie może powinienem? W końcu byliśmy młodzi, ale czułem iż jest tą jedyną. Jedynym problemem jest to iż nie wiem czy mi wybaczy okłamywanie jej. W sumie nie powiedziałem jej tak naprawdę całej prawdy i to jest trochę bolące. Zamknąłem powieki biorąc głęboki wdech i wydech.
-Nie śpiesz się, bo macie czas - oznajmił - zajmę się resztą ty idź do kolegów i potem do swojej dziewczyny.
-Do później tato - powiedziałem odkładając papiery i wstałem od stołu. Ruszyłem do wyjścia i szybko opuściłem siedzibę. Resztę dnia spędziłem z chłopakami na polu popijając pićko i gdy wybiła 17:30 wziąłem swoję auto z garażu gdzie na mnie czekało. Musiałem je zatankować i zdążyć podjechać pod moją kochaną. Nie sądziłem iż Tilia tak dużo zmieni w moim życiu, ale jeśli mam rządzić mafią to tylko przy jej boku. -Cześć skarbie - przywitałem się i pociągnąłem ją do pocałunku, który odwzajemniła.
-Jak minął dzień?
-Dużo papierkowej roboty, ale mój tata się większością zajął - rzekłem i pojechałem z nią nad nasze miejsce gdzie wyznaliśmy sobie uczucia.
-Po co my tu jesteśmy? - spytała, a na ustach miała delikatny uśmiech.
-Pamiętasz co tu się stało?
-Wyznaliśmy sobie uczucia - powiedziała, a ja objąłem ją w pasie i przysunąłem do siebie tak blisko jak tylko mogę. Zarzuciła swoje dłonie na moją szyję i pocałowaliśmy się.
-Tak - odparłem cicho gdy odsunąłem się od jej ust.
-O co chodzi?
-Tilia nie mówiłem ci całkowitej prawdy o sobie - westchnąłem ciężko i oparłem czoło o jej.
-W sensie?
-Jesteś wspaniałą kobietą i kocham cię ponad wszystko. Nie sądziłem, że znajdę kogoś tak niesamowitego z takimi pięknymi oczami jak twoje - zarumieniła się na moje słowa - jednak czuje się źle z tym iż nie powiedziałem ci całkowitej prawdy.
-O co chodzi? - spytała zmartwionym wzrokiem.
-Jestem... następcą Reia w mafii Lords of the world - wydusiłem z siebie po chwili ciszy między nami. Widziałem szok w jej oczach i delikatny strach.- Przepraszam, że nie byłem w stanie ci tego powiedzieć od razu. Bałem się, że zostawisz mnie i nadal się boję - spuściłem wzrok na trawę słysząc jej szybkie bicie serca, ale gdy poczułem jej dłoń na moim policzku spojrzałem na nią zdziwionym wzrokiem.
-Duarte - zaczęła głaskać swoją dłonią mój policzek - ja rozumiem.
-Hm? - mruknąłem zszokowany.
-Przeczuwałam iż nie jest to przypadek ta maska i kolor auta - rzekła cicho - nie sądziłam jednak iż jesteś następcą. Wiesz ile to zmienia? Jak szef się dowie to nie będę miała życia.
-To zrezygnuj dla mnie z policji! - powiedziałem, ale w jej oczach widziałem zwątpienie - Nie widzę życia bez ciebie Tilia. Jesteś mą drugą połówką mym dopełnieniem. Proszę.
-Duarte ja nie wiem czy jestem zdolna do tego - wyszeptała.
-Masz tyle czasu ile potrzebujesz - odparłem - nie zmuszam cię, ale jeśli mam rządzić to nie widzę tego bez ciebie. Jesteś mym uspokojeniem i ostoją. Wiem, że jak będę miał cię przy sobie to zdziałamy wiele! Wspólnie!
-Kocham cię, ale ja muszę się zastanowić nad tym dobrze?
-Będą czekać tyle ile trzeba aż zdecydujesz kochana - powiedziałem szczerze, a ona wtuliła się we mnie. Była taka drobna w moich ramionach, ale i tak bardzo kochana.
-Dziękuję - cmoknęła mnie w usta - to jaki film oglądamy?
-Taki jaki chcesz - zaśmiałem się cwanie uśmiechając do niebieskookiej.
-Zostajesz u mnie?
-Mam pozwolenie - oznajmiłem nie wypuszczając ją z uścisku wokół jej zgrabniej tali.
-To się cieszę, bo jutro mam wolny dzień.
-Tylko ty i ja? - zasugerowałem, a ona kiwnęła ochoczo głową - to jedziemy. Na kolację co jemy?
-Mogę nam zrobić jajecznicę z cebulką.
-Z przyjemnością zjem wszystko co zrobisz - odpowiedziałem.
-To jedziemy do mnie - odpowiedziała tak też zrobiłem tym razem jednak zostałem u niej. Jej mieszkanie było w jasnych kolorach i co najważniejsze ciepłych. Tak samo jak właścicielka niebieskich oczu przypominające bezkresne niebo. Kuchnia połączona z salonem osobno łazienka oraz pokój. Mały teren mieszkania, ale był tak przytulnie urządzony iż chciało się tutaj być. Pomogłem jej przy naszej kolacji czyli wyciągnąłem talerze i nalałem nam po pićku oraz pokroiłem cebulę. Nawet nie wiem kiedy siedzieliśmy wtuleni w siebie jedząc kolację i oglądając wspólnie film. Gdy skończyliśmy brudne talerze siedziały na stoliku, a ja tuliłem do siebie ją zaś dłoń sunęła po jej boku. Nie mogłem się powstrzymać aby zacząć całować jej szyję więc też to zrobiłem delikatnie schodząc co raz niżej. Tilii raczej to nie przeszkadzało, bo zaczęła cicho pomrukiwać z zadowoleniem. Mruknąłem w jej szyję i za ssałem się na niej. Gdy odsunąłem się do szyi to zrobił ją czerwony ślad malinki.
-Tilia - wyszeptałem, a ona spojrzała na mnie swoimi błyszczącymi oczami - chcesz spróbować między nami aby doszło do czegoś więcej?
-Boje się - wyszeptała i zarumieniła się soczyście.
-Spokojnie kochanie będę delikatny wobec ciebie.
-Ufam ci - nagle usiadła na mnie okrakiem - i wiem, że krzywdy mi nie zrobisz - wyszeptała, a nasze usta złączyły się razem w jedną całość. Położyłem dłonie na jej biodrach i sunąłem dłońmi w górę oraz dół po całym jej ciele. Czułem jak pod moim dotykiem całe jej ciało drży. Było to coś cudownego iż miało się kontrole nad czyimś ciałem i umysłem.
-Na pewno chcesz?
-Z tobą jestem pewna - odpowiedziała więc złapałem ją za pośladki i podniosłem nas do pionu. Skierowałem się do jej pokoju, a my namiętnie całowaliśmy po drodze. Oparłem ją o materac i przerwałem nasz namiętny pocałunek gdyż zacząłem schodzić z pocałunkami coraz niżej, a przy okazji dłońmi sprawnie zacząłem odpinać jej koszulę. Chciałem się podroczyć z nią tyle ile mogłem nim przygotuję ją na siebie. Nie byłem pewny czy dobrze robimy, ale już napaliliśmy się na siebie i pragnąłem skosztować zakazanego owocu. Nawet nie wiem kiedy zostaliśmy w samej bieliźnie, a ja delikatnie uciskałem cycuszki dłonią widząc iż Tilii się bardzo to podoba. Ustami zobaczyłem jej nieskazitelnie ciało, które mnie tak kręciło i podniecało. Czarnowłosa oddała się w moje ramiona i mogłem robić z nią wszystko co chciałem. Chciałem zapieczętować naszą miłość do siebie. Chciałem pokazać iż kocham ją najbardziej na świecie. Jej różowe policzki mieniły się w pół mroku i tylko świata przejeżdżających aut dawały oświatę jasności w ciemnym pokoju. Całowaliśmy się namiętnie, wymieniając się swoją śliną. Moja dłoń delikatnie sunęła po jej boku aż wkradła się pod jej majtki, a moje palce zaczęły drażnić łechtaczkę. Kobieta odchyliła głowę do tyłu i zaczęła szybciej oddychać. Musiało jej to sprawić nieprzewidzianą przyjemność. Jednak majtki zaczęły mi przeszkadzać więc ściągnąłem je z mojej kochanej i oblizałem palce. Nagle poczułem dłoń na moich bokserkach, a dłoń Niebieskookiej, masowała moje genitalia poprzez materiał w okrężny sposób. Poczułem od razu jak robię się twardy przez jej dotyk, a po chwili moje bokserki zostały zsunięte na sam dół, ukazując mojego przyjaciela. Wziąłem głęboki wdech i połączyłem nasze usta w jedno, a ona odwzajemniła pocałunek. Jednak jej dłoń nadal sunęła po moim członku, drażniąc go. Jak nigdy odważyliśmy się teraz do rzeczy, które nie były wcześniej u nas tak widziane. Lecz teraz najważniejsza była chwila między nami pełna napięcia seksualnego, które chcieliśmy wyzbyć się z siebie okazując przy tym tyle emocji ile się dało. Patrzyłem w jej cudowne oczy w których widziałem miłość i oddanie. Sam zapewne się patrzyłem w nią ten sam sposób. Była moim światem i światełkiem wśród wszystkich złych rzeczy. W końcu w gdy miałem ją w ramionach świat się zatrzymywał.
-Tilia jesteś pewna, że chcesz ze mną?
-Jesteśmy sobie pisani Duarte - wyszeptała - jestem pewna.
-Kocham cię, ale zaboli cię to.
-Nie ważne jak bardzo to wiem, że potem będzie tylko lepiej. Zawsze tak jest - na jej słowa pocałowałem jej cudowne usta i nakierowałem swojego penisa w jej dziurkę. Czułem jak jej puls bije szybciej, ale mój również tak bił. Nasze serca biły w tym samym rytmie gdy wsunąłem główkę w stronę jej pochwy. Poczułem jak Tilia wbija mi swoje pazury w plecy i widziałem jak zagryza wargę dusząc w sobie jęk.
-Rozluźnij się - wyszeptałem i zacząłem pieścić ustami jej cycuszka z jej ust wydobył się cichy jęk. Nie chciałem jej zrobić krzywdę ponieważ była mą pierwszą, a ja byłem jej pierwszym. Po chwili wsunąłem się jeszcze troszkę w jej wnętrze, które o dziwo nie było jakie już niedostępne. W środku niej było tak przyjemne gorąco, a jej ścianki pochwy delikatnie uciskały mojego penisa jednak rozciągały się na tyle gdy wsunąłem się dalej. Oddychałem ciężko, a mój oddech mieszał się z oddechem czarnowłosej. -Wwszystko w pporządku? - zapytałem się jej, a ona kiwnęła mi głową na tak. Więc ostrożnie zacząłem poruszać się w jej wnętrzu. Całowaliśmy się namiętnie kochając się przy tym i co najważniejsze nie spieszyliśmy się z tym. Jeszcze nigdy tak bardzo nie czułem się tak dobrze i wiem, że nikt inny nie będzie tak wspaniały jak Tilia. Po pewnym czasie doszedłem w jej wnętrzu, a jej ścianki zacisnęły się na moim przyjacielu. Jednak przeżywaliśmy ten orgazm razem gdyż doprowadziliśmy się do skraju naszych możliwości. Patrzyłem na zarumienioną twarz mojej miłości życia, a następnie załączyłem nasze usta razem w delikatnym, pełnym miłości pocałunku.
-Kocham cię - wyszeptała wtulając w mój tors.
-Ja ciebie też - wyszeptałem i tuliłem ją do siebie aż w końcu mogłem ostrożnie wyjść z jej wnętrza. Nawet nie wiem kiedy usunęliśmy w swoich ramionach i jedyne co pamiętam to to iż przykrywałem nas kremowym kocem.
Od tego momentu minęło trochę czasu i moi rodzice poznali w końcu osobiście Tilie, a rodzice mojej kochanej też poznali mnie. Byli zadowoleni z tego w sumie iż wybrałem sercem nie korzyściami. Kilka razy zostawałem u mojej dziewczyny na noc i wspólnie w swoich ramionach szukaliśmy ukojenia po męczącym dniu pełnym wrażeń. Jednak gdy Tilia poprosiła mnie o to abyśmy się spotkali w czasie jej pracy w sumie była to końcówka października więc trochę zdziwiony wyszedłem ze spotkania z mafią Fenixa. Jednak musiałem pojechać po nią. Czułem iż jest to coś ważnego. Po niecałej pół godzinie podjechałem na komisariat i zobaczyłem ją zapłakaną, siedzącą samotnie poczułem jak serce mi się kraja, bo nie wiedziałem czym spowodowany jest jej ból. Wysiadłem z auta i klęknąłem przy niej, łapiąc ją za dłonie i splotłem nasze palce razem.
-Tilia co się dzieje?
-Jja zrezygnowałam z bbycia policjantką - wypłakała i nie rozumiałem dlaczego miałaby to robić skoro bardzo kochała tą pracę.
-Dlaczego? - ona pociągnęła nosem i wyplotła dłoń z mojej, ale wzięła ją łapiąc za nadgarstek. Nie walczyłem z tym, ale gdy dotknęła mą dłonią jej brzucha. Moje oczy się poszerzyły z szoku jak i niedowierzania. Miałem być ojcem w tak młodym wieku? Widziałem strach w jej oczach, ale uśmiechnąłem się szeroko i złapałem ją wokół tali. Podniosłem ją i zrobiłem kilka kółek wokół swojej osi uśmiechając się szeroko. -Kocham cię - wyszeptałem i sam zacząłem płakać gdy wtuliłem się w nią. Nie byłem gotowy na dzieci, ale jeśli Bóg tak zdecydował to chce być dobrym przyszłym ojcem.
-Nie jesteś zły?
-Dlaczego miałbym? - spytałem - Nosisz w sobie nasze dziecko, które powstało z naszej miłości! Kiedyś to ono będzie liderem mojej mafii, bo to oznacza iż ja zostanę nim już niedługo.
-Co jeśli nie chcę aby ona bądź on zostało?
-Znasz moją mafię skarbie nic nie da się zmienić. Chodź powiemy moim rodzicom o tym.
-Jesteś pewny, że to dobry pomysł?
-Kilka miesięcy temu ojciec chciał abym wziął ślub więc będą szczęśliwi. Może moja mama dożyje wnuka - westchnąłem cicho gdyż choroba była co raz gorsza i męczyła ją.
-Mam nadzieję - wyszeptała i uśmiechnęła się słabo - moi rodzice nie wiedzą iż połączyłam się z mafiozą.
-I się nie dowiedzą w czasie ślubu - odparłem pewny siebie w końcu jej rodzice to przykładni obywatele i raczej nie byłoby im na rękę aby córka była z niebezpiecznym mężczyzną.
-Duarte?
-Tak kochanie?
-Jak myślisz urodzi się chłopczyk czy dziewczynka?
-Bez względu na to czy dziewczynka czy chłopczyk będę kochać je tak mocno jak ciebie - odparłem wjeżdżając na teren Lordów i na wille. Wchodząc do środka domu przez główne drzwi spojrzałem na moje oczko w głowie. Była zawsze niepewna gdy tutaj przychodziła, ale nie wiem zwykle czego oczekuje. Wszystkie szemrane akcje dzieją się w piwnicach tego domu, a nie na zewnątrz. Weszliśmy do kuchni gdzie wszyscy siedzieli przy stole.
-Ooo Tilia miło cię widzieć złotko - przywitała się moja mama z nią. Wstała od stołu i przytuliła ją do siebie.
-Dzień dobry pani - powiedziała cicho, a ja spojrzałem na wszystkich.
-Mamy bardzo ważną informacje - oznajmiłem i uśmiechnąłem się do Tilii, która kiwnęła głową na tak - Tilia jest brzemienna.
Ta informacja wywołała szok, ale i też szczęście wszystkich zebranych w pomieszczeniu. Mój ojciec uśmiechnął się do mnie i wstał z krzesła, a następnie porwał mnie do ojcowskiego uścisku, gratulując mi. Niecały miesiąc później odbyło się huczne wesele, a Tilia była moją żoną. Cudowną żoną, która kochałem i darzyłem uczuciem silniejszym niż jakiekolwiek inne. Inicjacja, którą odbyłem następnie mówiła o tym, że przejmuje panowanie nad mafią. Zabiłem bez problemu człowieka i nie bałem się tego. Tilia nie była zadowolona z tego co miałem zrobić, ale wiedziała iż w prawa mafijne nie może się mieszać. Ojciec naznaczył mnie krwią ofiary, a ja przyjąłem na swoje barki mafię.
-Duarte od dziś wszyscy mają się do ciebie zwracać Morte. Niechaj ludzie boją się od dziś chodzącej śmierci którą jesteś - gdy powiedział to ojciec nie sądziłem iż nada mi przydomek w tym właśnie momencie mego życia.
-Obiecuję, że pod moimi rządami nasza rodzina stanie się silniejsza niż dotychczas, a w tym mieście nastaną nowe prawa. Prawa ery Lordów!!! - dumnie uniosłem głowę w górę, a wszyscy zaczęli wiwatować jedynie w oczach swego ojca widziałem nutkę strachu. Strachu o to do czego posłuży mi nasza mafia. Jednak rodzinę trzeba chronić to jest moim priorytetem.
Czas mijał, a ja przejmowałem to coraz większe tereny i zmuszałem ludzi do ugięcia przede mną oraz mojej absolutnej władzy. Nadal prowadziłem to co ojciec wprowadził w mafię w końcu było to w tradycji. Gdy jednak nastał czerwiec moja kochana wylądowała w szpitalu gdyż nie radziła sobie z brzuszkiem. Nadal byliśmy sprzeczni wobec imienia dla dziecka, dla naszego chłopczyka, ale gdy przyjdzie na świat z pewnością okaże się jakie imię mu nadamy. Chciałem nazwać go Davis, ale moja kochana chciała inne imię na inną literę niż D. Siedziałem przy niej od 9 czerwca w szpitalu, ponieważ zaczęła źle się czuć. Na wszelki wypadek stwierdziliśmy iż najlepiej będzie jak zostaniemy w szpitalu aby nie ryzykować niczyim życiem. Tilia spała zmęczona, a ja głaskałem jej ciężarny brzuszek.
-Bądź grzecznym chłopczykiem i nie budź mamy - wyszeptałem całując brzuch gdy poczułem jak nasz syn delikatnie zaczyna kopać - mamusia jest zmęczona - jak na złość zaczął dzwonić telefon więc odebrałem go - słucham?
-Twoja mama jest w szpitalu.
-Wszystko w porządku? - spytałem mocno zmartwiony - Gdzie jesteście?
-Zostań przy Tilii jest za wcześnie - odpowiedział - tam gdzie zawsze.
-Przyjdę z rana - westchnąłem ciężko, a ojciec rozłączył się. Bałem się o mamę i to mocno. Miałem jednak nadzieję, że to nic poważnego. Nagle poczułem jak dłoń mej kochanej zaciska się na mojej - co się dzieje?
-Tto już - wyszeptała, a ja przestraszony popędziłem po lekarza. Nim cokolwiek byłem w stanie zrobić wzięli ją na blok porodowy zostawiając mnie samego przed drzwiami.
#Tilia rodzi #
Napisałem do taty i zmartwiony czekałem aż będzie coś wiadomo. Zamknąłem oczy i oddychałem spokojnie gdyż nerwy nie pomogą mi w tym. Po trzech godzinach nareszcie wszystko się uspokoiło, a z bloku wyjechała moja kochana.
-Co z dzieckiem?! - zapytałem nie widząc go.
-Zostanie oczyszczone i ubrane w śpiochy oraz jest to syn. Cały i zdrowy - oznajmił mi Jason - proszę cię nie martwić Morte.
-Będę mógł go wziąć na ręce i pokazać rodzicom? W ogóle co z moją mamą?
-Zostało jej niewiele - wyszeptał cicho - choroba potęguje jej ostanie zdrowe miejsca płuc. Przykro mi, ale nie jesteśmy nic w stanie zrobić.
-Wiem - westchnąłem - co z moją żoną?
-Mocno zmęczona porodem za kilka godzin powinna się obudzić. Trzeba będzie uzupełnić papiery odnośnie waszego syna.
-Zajmę się tym - odpowiedziałem gdy weszliśmy do sali gdzie była moja kochana, a obok już było przygotowanie łóżeczko dla dziecka. Do sali weszła położna i podała do moich rąk mego następcę. -Mogę zejść z nim na piętro niżej?
-Tylko szybko i ostrożnie.
-Zrozumiałem - powiedziałem wychodząc z maluchem w swoich ramionach. Wszedłem do sali gdzie siedział tata z mamą - patrzcie macie wnuka - uśmiechnąłem się do mamy czując narastające łzy widząc ją w takim żałośnie ciężkim stanie.
-Mmogę? - spytała mama więc podałem jej mego syna, a ona wtuliła go w swoją pierś - Będzie ssilnym mężczyzną - oznajmiła cichym głosem gdyż mówienie sprawiało jej ból, ale w jej oczach widziałem łzy szczęścia - mma twoje oczy jjak go nazwaliście?
-Gregory. Ma na imię Gregory - powiedziałem.
-Witaj w rrodzinie mały mmalcu - wyszeptała, a chłopczyk złapał ją za palec, a z ust malucha wydobył się cichy śmiech - przed ttobą wiele ciężkich wyborów, ale nie mmartw się babcia będzie nad tobą czuwała - pocałowała go w czółko i był to uroczy widok, ale i wiedzieliśmy z ojcem co też to oznacza. Oznaczało to pożegnanie gdy malutki Gregory wrócił na moje ręce. Serce mojej mamy się zatrzymało, a Gregory zaczął płakać. Sam uroniłem łzę i wtuliłem w siebie swojego synka. Najbardziej zabolało to mojego ojca. Umarła szczęśliwa gdyż zawsze chciała poznać przed swoją śmiercią swojego wnuka bądź wnuczkę. Spełniło się jej ostatnie życzenie.
Dwunasty czerwca był dniem narodzin i śmierci. Zyskałem nowego członka rodziny, a straciłem kogoś bliskiego memu sercu. Mimo bólu w nim wiedziałem iż nic nie dzieje się przypadkiem, a słowa mojej mamy musiały mieć w sobie ukryte dno.
-Przykro mi tato - wyszeptałem cicho, on przytulił nas.
-Dam sobie radę, idź do Tilii. Maluch potrzebuje być teraz przy matce. Jest naszym promyczkiem wśród mroku.
================================
7955 słów
Jeśli dotarłeś do tego momentu zostaw po sobie ślad!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro