Rozdział 3.
Właśnie wyszłam z rozmowy o pracę.
Jutro zaczynam!
Mój szef William ma 46 lat i okazał się być bardzo miłym i wyluzowanym człowiekiem. Powiedział mi jakie będą moje obowiązki i jak mam się ubierać do pracy. Dostałam 250$ aby kupić sobie kilka ubrań co było dla mnie niemałym zaskoczeniem. Pierwszą umowę podpisałam na rok, dzięki czemu czuje się dużo spokojniejsza.
Po wyjściu z wysokiego budynku udałam się w stronę centrum. Musiałam iść wypić kawę, a później zrobię te zakupy.
Oczywiście jak kawa to z McDonald's. Miałam tam jakieś 10 minut pieszo. Pogoda dopisywała, więc to był przyjemny spacer. Postanowiłam zadzwonić do mamy, aby się pochwalić.
-Mamo!- od razu odebrała- mam tę prace!- wykrzyczałam zadowolona.
-Gratuluję! Teraz już wchodzisz w te swoje dorosłe życie. Na ile podpisałaś umowę?
-Na rok.
-Super! Jak szef?
-Miły i sympatyczny. Nie jest źle.
-Świetnie, nawet nie wiesz jak się cieszę. Jednak jestem w pracy więc zdzwonimy się później. Kocham paa- pożegnała się i po sekundzie rozłączyła.
Szłam szeroko uśmiechnięta. Dawno nie było u mnie tak dobrze, jak teraz. Oby Melanie poszło tak samo dobrze.
Gdy doszłam do miejsca docelowego od razu zamówiłam kawę, a do tego wzięłam ciastko. Potrzebuje trochę cukru. Usiadłam jak zawsze przy oknie i już po chwili moje zamówienie było do odebrania. Przeglądałam swój telefon i powoli piłam kawę. Przecież miałam dużo czasu. Dostałam wiadomość od Melanie. Czyli już wstała.
Melanie: jak było?
Do Melanie: mam tę robotę! Dostałam 250 dolców na ciuchy do pracy więc będę trochę później:*
Melanie: brawo stara! Pogadamy jak wrócisz xx
Niedługo później byłam już na deptaku, w poszukiwaniu sklepu z eleganckimi ciuchami. Znalezienie go zajęło mi z pięć minut. Weszłam do środka i od razu zaczęłam przeglądać.
-Może w czymś pomóc?- zapytała mnie ekspedientka. Wyglądała dość młodo. Miała czarne włosy i była ubrana w czarne obcisłe spodnie i różową koszule.
-Muszę kupić kilka ubrań do pracy- wytłumaczyłam.
-Już pomagam- uśmiechnęła się i zabrała się za poszukiwania.
Po 10 minutach dostałam masę ciuchów na wieszakach, aby iść i je przymierzyć. Było to kilka par czarnych, białych i beżowych eleganckich spodni oraz kilka koszul w różnych kolorach.
Wybrałam po kilka z każdego rodzaju. Do tego dobrałam dwie marynarki i jedną sukienkę w razie czego. Zapłaciłam za to trochę więcej niż 250, ale to nic. I tak musiałabym kupić te ciuszki.
Wyszłam zadowolona ze sklepu i ruszyłam w stronę domu. Postanowiłam pójść jednak do sklepu i kupić pierś z kurczaka, bo ktoś musiał zrobić dziś obiad i padło na mnie. Gdy byłam już w środku zauważyłam znanego mi chłopaka. Calum.
Już chciałam się przywitać, ale zauważyłam jak wita się z jakąś dziewczyną buziakiem. Dobra, jednak się zawrócę. Sama nie wiem co o nim teraz myśleć, więc chyba wolę nie myśleć. Szybko wzięłam to, po co przyszłam i ruszyłam do kasy.
_______
Byłyśmy już po obiedzie z Melanie i leżałyśmy na kanapie w salonie. Dziewczyna ściągneła Tindera i jarała się wszystkimi poznanymi na nim chłopakami.
-A co z Liamem?- zapytałam nagle.
-To jeszcze nic poważnego, więc warto rozważyć każdą opcje- zaczęła się śmiać a ja do niej dołączyłam.
Razem z nią patrzyłam na tych wszystkich chłopaków i oceniałyśmy ich. Byli tutaj chyba sami przystojniacy. Nagle jednak usłyszałyśmy dźwięk z mojego telefonu.
Calum: jestem niedaleko, może się spotkamy?
Przeczytałam to i sama nie wiedziałam. Nie chciałam się z nim widzieć, więc mu nie odpisałam.
-Dlaczego mu nie odpiszesz?- spytała blondynka.
-A wiesz, widziałam go dziś jak dawał buziaka jakiejś dziewczynie. Nie chcę się mieszać- wytłumaczyłam spokojnie.
-A to fiut. Na koncercie mówił, że mu się podobasz.
-Najwyraźniej nie tylko ja- zaśmiałam się. I wróciłyśmy do poprzedniej czynności.
Nie wiem ile tak leżałyśmy, ale stwierdziłam, że już dość. Wstałam i się rozciągnęłam. Kilka moich kości głośno strzeliło. Nie miałam nic do roboty, przecież nie znam tutaj nikogo oprócz tych dwóch chłopaków.
-Może gdzieś wyjdziemy?- zapytałam Melanie
-Pewnie, tylko gdzie?
-Możemy iść wypić piwko, za to że dostałam pracę- posłałam jej uśmiech.
-Przekonałaś mnie- wstała z łóżka- lecę się przebrać.
Już po około 20 minutach siedziałyśmy w niewielkim barze, który był około dwie minutki od naszego mieszkania.
Usiadłyśmy przy wysepce i zamówiłyśmy napoje.
-Tamci są fajni- Melanie ukradkiem wskazała na dwóch chłopaków, którzy siedzieli dwa miejsca od nas.
Było to dwóch blondynów. Jeden szczególnie wpadł mi w oko. Był wyższy od tamtego i miał tatuaż na ręce.
-Spójrz się jeszcze raz a jestem pewna, że podejdą- zaśmiała się.
I tak właśnie się stało. Ten fajniejszy zauważył, że na nich patrzę i za chwilę znaleźli się obok nas.
-Co tak mnie obserwujesz?- dosiadł się po mojej prawej stronie.
A raz się żyje.
-Jest na co, to sobie patrzę- zaśmiałam się głośno. Nie wiem skąd u mnie tyle odwagi.
-Matthew, miło mi- posłał mi szczery uśmiech.
Uśmiechaj się tak więcej.
-Hannah, mi też miło.
-Co robicie w barze przy poniedziałku?- śmiał się.
-Właśnie wyszłyśmy uczcić moją nową pracę- powiedziałam dumnie.
-Oh, gratulacje.
-Dziękuje, a wy co tutaj robicie?
-Właśnie wróciliśmy z delegacji i trzeba się odstresować- wytłumaczył.
Nie rozmawialiśmy z nimi jakoś wyjątkowo długo. Jednak był poniedziałek, a jutro musimy obie wstać z rana. Umówiłyśmy się z nimi na piątek.
Matthew był bardzo miły. Nie wiem co miał w sobie, ale bardzo mi się spodobał.
Gdy się żegnaliśmy zauważyłam, że ma jeszcze malutki tatuaż za uchem. Była to rękawica bokserska czy jakoś tak. Dziwne miejsce sobie na to wybrał.
-Staaaara- przeciągnęła Melanie- ten Justin to taki świetny koleś.
-Staaaara- zrobiłam jak ona- ten Matt to taki świetny koleś.
Obie zaczęłyśmy się głośno śmiać. Byłyśmy szczęśliwe, i to jest najważniejsze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro