Rozdział 21.
Piątek. Najlepszy dzień tygodnia co?
Też tak uważam.
Wyszłam z pracy i od razu wsiadłam do samochodu Caluma. Przywitałam się z nim soczystym buziakiem, po czym ruszyliśmy. Jechaliśmy właśnie zobaczyć samochód, który chciała sprzedać jakaś kobieta. Nie był to jakiś super samochód, ale i nie najgorszy. Audi a6 c6 w sedanie. W dodatku w szarym kolorze, który po prostu kochałam na samochodach.
Wszystko w samochodzie było tak jak w ogłoszeniu. Przejechaliśmy się kawałek, żeby zobaczyć czy będzie dla mnie pasował. I oczywiście pasował.
Po krótkim namyśle kupiłam go. Połowę zapłaciłam ja, a drugą połowę Calum. Umówiliśmy się, że na następną wypłatę od razu mu oddam. Niestety z lokaty mało mi zostało, więc nie mogłam kupić go za swoje. Nie czułam się z tym faktem najlepiej, ale musiałam czymś dojeżdżać. Szczególnie, kiedy już się wprowadzimy do domu Bridget.
-Jesteś zadowolona?- przytulił mnie chłopak, kiedy zostaliśmy już sami.
-Bardzo. Jeszcze raz dziękuję Calum- pocałowałam go w policzek.
-Mam propozycję. W zamian jutro odbierz mnie z domku.
-Nie ma problemu- spojrzałam na samochód- to co, jedziemy?
-Zostało mi mało czasu, więc ja już będę uciekał- zesmutniał. Mi też bylo trochę smutno.
W końcu każdy wieczór spędzamy razem.
-Doobrze- przeciągnęłam.
-Widzimy się jutro skarbie. Będę tęsknił, wiesz?- pocałował czubek mojej głowy a ja się bardziej w niego wtuliłam.
-Wiem. Ja też będę za Tobą tęsknić- staliśmy chwilę nieruchomo.
-To jutro o 17?
-Jutro o 17- potwierdziłam.
Chłopak złączył jeszcze nasze usta w krótkim pocałunku. Później wsiadł do swojego samochodu a ja w końcu do SWOJEGO. Odjechałam z parkingu i niedługo później byłam już na parkingu podziemnym w moim bloku.
Zaparkowałam samochód i wróciłam do domu, w którym jak myślałam już nikogo nie było. Melanie już pojechała. Miałam wolny wieczór, więc postanowiłam go poświęcić dla siebie.
Nalałam gorącej wody do wanny i puściłam głośno muzykę. Upewniłam się, że zamknęłam drzwi na klucz i wzięłam czyste ubrania.
Położyłam się w wannie pełnej parującej wody i relaksowałam się chwilą. Narazie wszystko jest dobrze. Czy to tylko cisza przed burzą? Wolałam o tym nie myśleć. Zastanawiałam się jak powiedzieć dla Caluma o wyścigach? Że też robiłam w przeszłości coś nielegalnego? Myślę, że będzie w szoku, ale nie będzie zły. Ja okazałam mu dużo zrozumienia, więc mam nadzieję na to samo z jego strony. Przeglądałam swój telefon gdy dostałam wiadomość od mamy.
Mama: tak się cieszę, że to już jutro!
Uśmiechnęłam się do telefonu i szybko jej odpisałam.
Do Mama: ja też się cieszę☺️ o 15 będę na lotnisku!
Mama: dobrze. Nie mogę się doczekać:)
Byłam szczęśliwa, że moja rodzicielka przyjedzie i zobaczy jak dobrze sobie radzę. I pozna mojego chłopaka. Może nie jesteśmy razem długo, ale on naprawdę jest wyjątkowy. A do tego tak niewyobrażalnie przystojny.
Odłożyłam telefon i zaczęłam się myć. Po około dwudziestu minutach wyszłam z wanny. Owinęłam się ręcznikiem i stanęłam przed lustrem. Sięgnęłam do koszyczka, w którym mieliśmy z Melanie różne kosmetyki. Wyciągnęłam z niego jedną maseczkę w płachcie i od razu nałożyłam ją na twarz. Całe ciało nasmarowałam balsamem o zapachu kokosu. Odczekałam kilka minut i gdy zdjęłam maskę wyrwałam kilka pojedynczych włosków z brwi, aby wyglądały jeszcze lepiej. Nie mówię, że mam jakieś super brwi, ale nie potrzebowałam spędzać przy nich dużo czasu, by wyglądały idealnie.
Ubrałam na siebie moją białą koszulkę na ramiączkach i czarne krótkie spodenki po czym wyszłam z łazienki. Postanowiłam zebrać ciuchy i zrobić pranie. Gdy je wstawiłam przyszła pora poleżeć na kanapie i odpalić telewizję. Wtedy dostałam kolejnego SMSa. I kolejnego. Zdziwił mnie taki nagły zasyp wiadomości.
Calum: nudno tu bez Ciebie
Calum: proponują mi drinka ale kurde nie wiem
Calum: dobra, napije się bo nie dadzą mi żyć
Calum: tęsknię
Melanie: boże ten twój fagas to taki nudny, on chyba bez ciebie już żyć nie umie
Zaśmiałam się do telefonu.
Do Calum: pij tylko z umiarem
Do Melanie: a mnie akurat to cieszy hahahah
Wróciłam do oglądania jakiegoś serialu. Była dopiero 18 więc miałam jeszcze sporo czasu przed pójściem spać. Może powinnam gdzieś wyjść? W sumie czemu miałabym siedzieć cały piątkowy wieczór sama w domu? Postanowiłam napisać do Sophie. Szybko dostałam odpowiedź, że akurat szykuje się na wyjście na drinka. Napisała że idzie z kolegą, ale oczywiście jestem mile widziana.
Odpisałam, aby w takim razie spotkać się na jednego drinka i dłużej nie będę ich męczyć.
Zrobiłam bardzo delikatny makijaż. Ubrałam czarną koszulkę, którą wsadziłam w tego samego koloru spodnie. Na górę zarzuciłam jeansową krótką kurteczkę.
W korytarzu nałożyłam czarne Conversy i już byłam gotowa do wyjścia z domu.
Droga do baru, w którym miałam się z nimi spotkać zajęła mi około dziesięciu minut. Zaczęłam się na nimi rozglądać i zobaczyłam blondynkę przy barze. Od razu ruszyłam w ich stronę.
Zdążyłam się przyjrzeć chłopakowi, z którym siedziała. Był to wysoki brunet. Nie był jakoś mocno umięśniony, ale też nie chudy. Taki zwyczajny chłopak. Nawet przystojny.
-Hejka- powiedziałam wesoło.
-Hej maleńka- Sophie ucałowała mój policzek- to jest Nathan- wskazała na niego.
Przedstawiliśmy się sobie i usiadłam obok dziewczyny. Rozmawialiśmy o tym co u nas.
Dowiedziałam się, że Nathan jest fotografem i poznali się na jednej z sesji. Byli tylko przyjaciółmi. Szkoda, bo pasowaliby do siebie.
-A gdzie Twój chłoptaś?- zapytała blondynka.
Któregoś razu rozmawiałam z nią przez telefon i opowiedziałam jej trochę o Calumie.
-Nasi znajomi zorganizowali wyjazd, na który nie mogłam jechać, ale go jakoś wygoniłam- zaśmiałam się.
-Czasem dobrze wyjść bez chłopa- upiła kolejny łyk drinka.
-Hej hej, wypraszam sobie- wtrącił się Nath.
-Oj przecież nie chodzi o Ciebie- walnęła go lekko w ramię.
-A tak właściwie, może zatańczymy?- chłopak spojrzał na nas obydwie.
Po chwili zastanowienia zgodziłam się z nimi zatańczyć. Ruszyliśmy na parkiet i ruszaliśmy się w rytm muzyki.
Później wypiłam z nimi jeszcze dwa drinki i postanowiłam, że już pora wracać do domu. Poinformowałam ich, że muszę już iść i się z nimi pożegnałam.
Gdy wyszłam z baru poczułam chłód. Pogoda lubi się zmieniać. Ruszyłam dość szybkim krokiem do domu i wtedy usłyszałam dźwięk dobiegający z mojej kieszeni.
Mama: skarbie...
Przeczytałam to i od razu poczułam jak zalewa mnie fala gorąca. Coś musiało się stać.
Zadzwoniłam do niej i już po dwóch sygnałach odebrała.
-Co się stało?- od razu zapytałam.
-Hannah.. mieliśmy wypadek w drodze na lotnisko- powiedziała, a ja mogłam wyczuć, że płacze.
Kurwa no nie.
-Austin... Austin aktualnie jest na bloku operacyjnym.
-Mamo! Tak mi przykro- nie wiedziałam co innego mogę powiedzieć.
-Nie przejmuj się kochana. Dam sobie radę. Mam nadzieję, że nic mu nie będzie- pocieszała się.
-Co to za wypadek?
-Tir wjechał w nas od strony kierowcy- szlochała.
-Mamo ja przylecę- powiedziałam szybko.
Potrzebowała mnie teraz.
-Niee- przeciągnęła- nie przyjeżdżaj. Dam radę.
-Mamo jak tylko będzie coś nie tak, jeden telefon i jestem- powiedziałam spokojnie.
Kurwa mać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro