Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14.

Do Filadelfii pojechaliśmy w trójkę samochodem Caluma. Byliśmy w dobrym hotelu. Każdy miał swój pokój. Codziennie mieliśmy po trzy "lekcje"? Nie wiem jak to określić. Bardzo dużo się nauczyłam, ale dużo też w międzyczasie wytłumaczyła mi Taylor i Calum. Chłopak nie robił na tym dziale, ale miał przejąć firmę po ojcu więc musiał znać się prawie na wszystkim po trochu.

Wróciliśmy w środę późniejszym wieczorem. Calum odwiózł mnie do domu i pojechał do siebie.

Jeśli chodzi o nas na wyjeździe, to było podobnie jak tutaj. Całowaliśmy się gdy nikt nie patrzył, i jednej nocy spał razem ze mną.

Wstałam rano jak zwykle do pracy. Wzięłam gorący prysznic, wysuszyłam włosy i wykonałam inne poranne czynności. Na dzisiaj wybrałam czarne eleganckie spodnie i szarą elegancką koszulkę. Na nogach miałam moje ulubione szpilki, w kolorze spodni.

Weszłam do biura, które od teraz dzieliła ze mną Taylor, ale nie było jej jeszcze w środku. Od razu zauważyłam które biurko jest moje, bo było prawie puste. Był na nim komputer i uwaga - kwiaty. Bukiet czerwonych róż. Nie musiałam się zastanawiać od kogo one były. To dość oczywiste. Podeszłam bliżej i zauważyłam karteczkę.

"Powodzenia w 'nowej' pracy.

                                        Calum♥"

Mimowolnie uśmiech pojawił się na mojej twarzy. To mega urocze. Potrafił zaskoczyć. Motylki w moim brzuchu od razu dały o sobie znać.

Postanowiłam od razu pójść do poprzedniego biura, aby zabrać moje rzeczy i wziąć jakąś szklankę lub wazon do kwiatów. Po około 10 minutach wróciłam do pokoju i była w nim już brunetka. Od razu się z nią przywitałam.

-Od kogo?- wskazała na kwiaty.

-Calum- uśmiechnęłam się.

-Urocze.- nie powiedziała tego sarkastycznie, ale było w tym coś dziwnego.-Chodź pokażę Ci moje pomysły i zaraz coś wspólnie zaczniemy kombinować- poszła do swojego biurka. A ja za nią.

Nie powiem, ciężko było mi się w to wdrożyć. Ale jak się przełamę to myślę, że będzie w porządku.

Na przerwę zeszłam około godziny 13. Gdy byłam przy barze zauważyłam Williama. On chyba też, bo od razu do mnie podszedł.

-Jak się odnajdujesz?- usiadł obok mnie.

-Jest okej- uśmiechnęłam się- wiesz może gdzie jest Calum?

-Calum ma gabinet na przeciwko waszych drzwi i w prawo. Nie jest podpisany, więc poznasz. A coś się stało?- lekko się zaniepokoił.

-Nie, wszystko jest dobrze. Pójdę do niego, bo nie wiem czy nie zabrał z wyjazdu mojego portfela- skłamałam. Przecież nie powiem mu prawdy.

-Obyś go nie zgubiła. Lecę, powodzenia Hannah- i odszedł.

Wzięłam zamówione dwie kawy i ruszyłam w stronę pokoju blondyna. Chciałam chociaż troszkę mu się odwdzięczyć. Zapukałam i usłyszałam ciche "proszę".

-Hejka- uśmiechnęłam się do niego. Siedział przy swoim biurku i robił coś w laptopie. Jak mnie zauważył od razu wstał i się ucieszył.

-Nie spodziewałem się Ciebie tutaj- zaśmiał się. Podszedł do mnie i dał mi szybkiego buziaka w usta.

Awww

-Dziękuję za kwiaty- postawiłam kawę na stole- pomyślałam, że chociaż kawę razem wypijemy.

Widziałam, że cieszy się z tego, że przyszłam. Nie potrafił tego ukryć.

-Z Tobą zawsze- sięgnął po napój i upił łyk.

-Jesteś uroczy Calum. Nie spodziewałam się tych kwiatów.

-Ja jeszcze miesiąc temu nie powiedziałbym, że nawet wpadłbym na taki pomysł- zaśmiał się- widzisz co ze mną robisz?- dotknął mojej ręki.

-Schlebia mi to. Ja też bym nie przyszła do kogoś bezinteresownie z kawą- zaśmiałam się głośno. Taka prawda.

-Cieszy mnie to- odpowiedział spokojnie- co robisz dzisiaj wieczorem?

-Pewnie spędzę go z takim jednym przystojniakiem- posłałam mu zadziorny uśmieszek, ale chyba nie zrozumiał przekazu. Cały się spiął.

-Zajebiście, ja dziś idę z Taylor na kolację- odpowiedział momentalnie a ja otworzyłam usta ze zdziwienia.

Albo mu powiem, o co mi chodziło, albo będę to ciągnąć dalej.
Moje spierdolenie mózgowe kazało mi zrobić te drugie.

-Fajnie. Ja idę z kolegą, którego poznałam ostatnio. Mega z niego ciacho- wstałam z krzesełka.

-My z Taylor spotykamy się co jakiś czas na seks- po tych słowach nie wytrzymałam.

W moment zrozumiałam dlaczego dziewczyna kazała mi uważać. Może i chciał mnie tylko zdenerwować, ale to perfidnie wskazywało na to, że coś ich łączyło.

-To dlatego Taylor mi mówiła, żebym na Ciebie uważała. Wiesz co, Calum? Pieprz się. Albo idź i pieprz Taylor- odeszłam do drzwi jednak na chwilę się przed nimi zatrzymałam- mówiąc o przystojniaku na początku mówiłam o Tobie. To była tylko zagrywka- wyjaśniłam i szybko wyszłam z pomieszczenia.

Byłam tak wściekła, że nie dało się tego opisać. Może i nie miałam konkretnego powodu, bo przecież hej, nie jesteśmy w związku. Co nie wyklucza tego, że to co mi mówi w jakiś sposób zobowiązywało go do zachowania pewnych granic. Teraz musiałam się uspokoić, bo byłam w pracy.

Wróciłam do swojego pokoju i starałam się o tym nie myśleć. Jednak kiedy i Taylor wróciła z przerwy, było ciężko.

-Co Cię łączy z Calumem?- zapytałam nagle i od razu żałowałam swojej decyzji. Nie powinnam tego robić, ale to było silniejsze ode mnie.

Brunetka była zmieszana, co upewniło mnie w moim przekonaniu.

-A ale dlaczego pytasz?- zająkała się.

-Calum mi co nie co powiedział, ale chciałabym znać całą prawdę- wyjaśniłam najspokojniej jak mogłam.

-Hannah, już nic nas nie łączy. Obiecuję. Na imprezie integracyjnej wszystko zakończyliśmy- wyjaśniła niespokojnie.

Na imprezie?!

-Kiedy ostatni raz się pieprzyliście?- zapytałam wściekła.

-Nie pamiętam- kłamała.

Suka.

-Nie okłamuj mnie- mój głos brzmiał stanowczo.

-Tydzień przed imprezą. Chyba w środę- aż mi się słabo zrobiło.

Kutas. Pieprzony kutas i tyle.

-Okej- ustałam w miejscu i przez chwilę nie wiedziałam co robić- muszę wyjść wcześniej- wzięłam swoją torebkę i szybko skierowałam się do gabinetu Williama.

Byłam tak wściekła, że nie obchodziło mnie teraz czy mnie zwolni czy nie. Muszę wyjść i ochłonąć.

-Przepraszam William, bardzo złe się poczułam- skrzywiłam się- czy mogłabym dzisiaj skończyć wcześniej?

-Co się stało?- zapytał zmartwiony.

-Mam te dni- pomachałam brwiami- i po prostu nie wytrzymam dłużej.

-Widzę, że jesteś blada. Dobrze idź, ale wróć jutro pełna sił. Odwieźć Cię do domu?

-Nie ma potrzeby. Świeże powietrze mi zrobi. Bardzo Ci dziękuję- uśmiechnęłam się i wyszłam.

Jechałam windą w dół i myślałam o tym co teraz zrobię. Pójdę do domu płakać w poduszkę? Jak sobie pomyślę o tym, że robił z nią takie rzeczy a mi mówił, że jego serce zabiło do mnie mocniej to chciało mi się wymiotować. Jebany kutas!

Wiedziałam co będzie najlepsze na zemstę. I w tym momencie bardzo chciałam to zrobić.

Wybrałam numer do Matthewa i od razu zadzwoniłam.

-Hej- powiedziałam wesoło- chcesz się spotkać?

-Hannah, co się stało, że się odzywasz?- zdziwił się.

-Życie lubi zaskakiwać wiesz?

-Widzę. Co chcesz robić?

-Cokolwiek.

-Chcesz wpaść do mnie?

-Pewnie. Dasz mi adres?

-Przyjadę po Ciebie.

Powiedziałam mu gdzie jestem i już po kilku minutach przyjechał po mnie cudownym samochodem. Chociaż tyle frajdy. Bez zastanowienia do niego wsiadłam.

-Hej mała, to co się stało, że chciałaś się spotkać?- spojrzał się na mnie.

-Wkurwił mnie taki jeden chłopak i chce o nim zapomnieć- sztucznie się uśmiechnęłam.

-W zapominaniu o chłopakach pomogę Ci najlepiej- powiedział figlarnie.

Cholera, w co ja się wpakowałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro