Rozdział 14.
Do Filadelfii pojechaliśmy w trójkę samochodem Caluma. Byliśmy w dobrym hotelu. Każdy miał swój pokój. Codziennie mieliśmy po trzy "lekcje"? Nie wiem jak to określić. Bardzo dużo się nauczyłam, ale dużo też w międzyczasie wytłumaczyła mi Taylor i Calum. Chłopak nie robił na tym dziale, ale miał przejąć firmę po ojcu więc musiał znać się prawie na wszystkim po trochu.
Wróciliśmy w środę późniejszym wieczorem. Calum odwiózł mnie do domu i pojechał do siebie.
Jeśli chodzi o nas na wyjeździe, to było podobnie jak tutaj. Całowaliśmy się gdy nikt nie patrzył, i jednej nocy spał razem ze mną.
Wstałam rano jak zwykle do pracy. Wzięłam gorący prysznic, wysuszyłam włosy i wykonałam inne poranne czynności. Na dzisiaj wybrałam czarne eleganckie spodnie i szarą elegancką koszulkę. Na nogach miałam moje ulubione szpilki, w kolorze spodni.
Weszłam do biura, które od teraz dzieliła ze mną Taylor, ale nie było jej jeszcze w środku. Od razu zauważyłam które biurko jest moje, bo było prawie puste. Był na nim komputer i uwaga - kwiaty. Bukiet czerwonych róż. Nie musiałam się zastanawiać od kogo one były. To dość oczywiste. Podeszłam bliżej i zauważyłam karteczkę.
"Powodzenia w 'nowej' pracy.
Calum♥"
Mimowolnie uśmiech pojawił się na mojej twarzy. To mega urocze. Potrafił zaskoczyć. Motylki w moim brzuchu od razu dały o sobie znać.
Postanowiłam od razu pójść do poprzedniego biura, aby zabrać moje rzeczy i wziąć jakąś szklankę lub wazon do kwiatów. Po około 10 minutach wróciłam do pokoju i była w nim już brunetka. Od razu się z nią przywitałam.
-Od kogo?- wskazała na kwiaty.
-Calum- uśmiechnęłam się.
-Urocze.- nie powiedziała tego sarkastycznie, ale było w tym coś dziwnego.-Chodź pokażę Ci moje pomysły i zaraz coś wspólnie zaczniemy kombinować- poszła do swojego biurka. A ja za nią.
Nie powiem, ciężko było mi się w to wdrożyć. Ale jak się przełamę to myślę, że będzie w porządku.
Na przerwę zeszłam około godziny 13. Gdy byłam przy barze zauważyłam Williama. On chyba też, bo od razu do mnie podszedł.
-Jak się odnajdujesz?- usiadł obok mnie.
-Jest okej- uśmiechnęłam się- wiesz może gdzie jest Calum?
-Calum ma gabinet na przeciwko waszych drzwi i w prawo. Nie jest podpisany, więc poznasz. A coś się stało?- lekko się zaniepokoił.
-Nie, wszystko jest dobrze. Pójdę do niego, bo nie wiem czy nie zabrał z wyjazdu mojego portfela- skłamałam. Przecież nie powiem mu prawdy.
-Obyś go nie zgubiła. Lecę, powodzenia Hannah- i odszedł.
Wzięłam zamówione dwie kawy i ruszyłam w stronę pokoju blondyna. Chciałam chociaż troszkę mu się odwdzięczyć. Zapukałam i usłyszałam ciche "proszę".
-Hejka- uśmiechnęłam się do niego. Siedział przy swoim biurku i robił coś w laptopie. Jak mnie zauważył od razu wstał i się ucieszył.
-Nie spodziewałem się Ciebie tutaj- zaśmiał się. Podszedł do mnie i dał mi szybkiego buziaka w usta.
Awww
-Dziękuję za kwiaty- postawiłam kawę na stole- pomyślałam, że chociaż kawę razem wypijemy.
Widziałam, że cieszy się z tego, że przyszłam. Nie potrafił tego ukryć.
-Z Tobą zawsze- sięgnął po napój i upił łyk.
-Jesteś uroczy Calum. Nie spodziewałam się tych kwiatów.
-Ja jeszcze miesiąc temu nie powiedziałbym, że nawet wpadłbym na taki pomysł- zaśmiał się- widzisz co ze mną robisz?- dotknął mojej ręki.
-Schlebia mi to. Ja też bym nie przyszła do kogoś bezinteresownie z kawą- zaśmiałam się głośno. Taka prawda.
-Cieszy mnie to- odpowiedział spokojnie- co robisz dzisiaj wieczorem?
-Pewnie spędzę go z takim jednym przystojniakiem- posłałam mu zadziorny uśmieszek, ale chyba nie zrozumiał przekazu. Cały się spiął.
-Zajebiście, ja dziś idę z Taylor na kolację- odpowiedział momentalnie a ja otworzyłam usta ze zdziwienia.
Albo mu powiem, o co mi chodziło, albo będę to ciągnąć dalej.
Moje spierdolenie mózgowe kazało mi zrobić te drugie.
-Fajnie. Ja idę z kolegą, którego poznałam ostatnio. Mega z niego ciacho- wstałam z krzesełka.
-My z Taylor spotykamy się co jakiś czas na seks- po tych słowach nie wytrzymałam.
W moment zrozumiałam dlaczego dziewczyna kazała mi uważać. Może i chciał mnie tylko zdenerwować, ale to perfidnie wskazywało na to, że coś ich łączyło.
-To dlatego Taylor mi mówiła, żebym na Ciebie uważała. Wiesz co, Calum? Pieprz się. Albo idź i pieprz Taylor- odeszłam do drzwi jednak na chwilę się przed nimi zatrzymałam- mówiąc o przystojniaku na początku mówiłam o Tobie. To była tylko zagrywka- wyjaśniłam i szybko wyszłam z pomieszczenia.
Byłam tak wściekła, że nie dało się tego opisać. Może i nie miałam konkretnego powodu, bo przecież hej, nie jesteśmy w związku. Co nie wyklucza tego, że to co mi mówi w jakiś sposób zobowiązywało go do zachowania pewnych granic. Teraz musiałam się uspokoić, bo byłam w pracy.
Wróciłam do swojego pokoju i starałam się o tym nie myśleć. Jednak kiedy i Taylor wróciła z przerwy, było ciężko.
-Co Cię łączy z Calumem?- zapytałam nagle i od razu żałowałam swojej decyzji. Nie powinnam tego robić, ale to było silniejsze ode mnie.
Brunetka była zmieszana, co upewniło mnie w moim przekonaniu.
-A ale dlaczego pytasz?- zająkała się.
-Calum mi co nie co powiedział, ale chciałabym znać całą prawdę- wyjaśniłam najspokojniej jak mogłam.
-Hannah, już nic nas nie łączy. Obiecuję. Na imprezie integracyjnej wszystko zakończyliśmy- wyjaśniła niespokojnie.
Na imprezie?!
-Kiedy ostatni raz się pieprzyliście?- zapytałam wściekła.
-Nie pamiętam- kłamała.
Suka.
-Nie okłamuj mnie- mój głos brzmiał stanowczo.
-Tydzień przed imprezą. Chyba w środę- aż mi się słabo zrobiło.
Kutas. Pieprzony kutas i tyle.
-Okej- ustałam w miejscu i przez chwilę nie wiedziałam co robić- muszę wyjść wcześniej- wzięłam swoją torebkę i szybko skierowałam się do gabinetu Williama.
Byłam tak wściekła, że nie obchodziło mnie teraz czy mnie zwolni czy nie. Muszę wyjść i ochłonąć.
-Przepraszam William, bardzo złe się poczułam- skrzywiłam się- czy mogłabym dzisiaj skończyć wcześniej?
-Co się stało?- zapytał zmartwiony.
-Mam te dni- pomachałam brwiami- i po prostu nie wytrzymam dłużej.
-Widzę, że jesteś blada. Dobrze idź, ale wróć jutro pełna sił. Odwieźć Cię do domu?
-Nie ma potrzeby. Świeże powietrze mi zrobi. Bardzo Ci dziękuję- uśmiechnęłam się i wyszłam.
Jechałam windą w dół i myślałam o tym co teraz zrobię. Pójdę do domu płakać w poduszkę? Jak sobie pomyślę o tym, że robił z nią takie rzeczy a mi mówił, że jego serce zabiło do mnie mocniej to chciało mi się wymiotować. Jebany kutas!
Wiedziałam co będzie najlepsze na zemstę. I w tym momencie bardzo chciałam to zrobić.
Wybrałam numer do Matthewa i od razu zadzwoniłam.
-Hej- powiedziałam wesoło- chcesz się spotkać?
-Hannah, co się stało, że się odzywasz?- zdziwił się.
-Życie lubi zaskakiwać wiesz?
-Widzę. Co chcesz robić?
-Cokolwiek.
-Chcesz wpaść do mnie?
-Pewnie. Dasz mi adres?
-Przyjadę po Ciebie.
Powiedziałam mu gdzie jestem i już po kilku minutach przyjechał po mnie cudownym samochodem. Chociaż tyle frajdy. Bez zastanowienia do niego wsiadłam.
-Hej mała, to co się stało, że chciałaś się spotkać?- spojrzał się na mnie.
-Wkurwił mnie taki jeden chłopak i chce o nim zapomnieć- sztucznie się uśmiechnęłam.
-W zapominaniu o chłopakach pomogę Ci najlepiej- powiedział figlarnie.
Cholera, w co ja się wpakowałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro