Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10.

Widok Caluma z ogromnym bukietem kwiatów - coś cudownego. Stałam wryta w ziemię i się na niego patrzyłam przez dłuższą chwilę.

-Mogę wejść?- zaśmiał się.

-Tak- puściłam go w drzwiach i od razu je zamknęłam.

-Hann, to co powiedziałem było głupie. Przepraszam. Nie to miałem na myśli- wysunął kwiaty w moją stronę- to dla Ciebie.

Awww.

-Dziękuję- przytuliłam go- ja też przepraszam. Nie powinnam Cię uderzyć- spojrzałam w jego piękne zielone oczy.

-Należało mi się- powiedział i w końcu zdjął buty.

Poszłam do kuchni i wstawiłam kwiaty do wody, przyglądając się im jeszcze raz. Były piękne. Po chwili razem usiedliśmy w salonie.

-Już wyzdrowiałaś?- zapytał.

-Czasem jeszcze pokaszlę, ale jest okej- martwi się.

-To dobrze. Martwiłem się.

-Niepotrzebnie- posłałam mu ciepły uśmiech.

I wtedy zdecydowałam się, że chcę dać szansę temu chłopakowi. Nie mówię tu o związku, sami wiecie.
Przysunęłam się do niego i przytuliłam. Szybko złapał mnie mocniej i docisnął do siebie.

-Tęskniłem- wyszeptał.

-Ja też. Bardzo- zaczęłam powoli przesuwać palcami po jego ramieniu- dlaczego masz taki sam tatuaż jak Matt?

Chłopak w ułamku sekundy cały się spiął. Wiedziałam, że to nie będzie łatwy temat.

-Hannah- przerwał i się nad czymś zastanawiał- nie wiem, czy powinnaś o tym wiedzieć.

Spojrzałam na niego. Coś mi tu śmierdzi.

-Ale chcę- powiedziałam spokojnym tonem. Chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.

-Obiecaj, że nie uciekniesz.

-Nie ucieknę.

-Dobra. Raz na jakiś czas odbywają się walki w podziemiach Nowego Jorku. To jest nielegalne, ale idzie tam duużo zarobić- przeciągnął a ja byłam w szoku- kilka lat temu gdy poznaliśmy Matta i Justina wkręcili nas w to. Nauczyliśmy się z Liamem walczyć i robiliśmy to za pieniądze. Najpierw na słabszym poziomie, w rękawicach i ochraniaczach. Po jakimś czasie poszliśmy na gołe pięści. Łącznie przegrałem może z 3 razy, więc byłem w tym dobry. Tworzyliśmy super ekipę w walkach i wszyscy zrobiliśmy sobie te tatuaże. Problem zaczął się, gdy chciałem z tego zrezygnować. Już nie potrzebowałem tych pieniędzy. Muszę walczyć jeszcze przez rok- speszył się.

Dla mnie to było chyba trochę za dużo złych informacji na raz. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Czy zraził mnie do siebie? Tak. Czy chce go wykopać z domu? Nie.
Przecież chciał zrezygnować, ale nie mógł.

-Powiedz coś- delikatnie zabrał mi kosmyk włosów za ucho.

-Ja.. okej- odpowiedziałam i sztucznie się do niego uśmiechnęłam.

-Okej?

-Tak. Kiedy walczysz?

-Za dwa miesiące. Nie robię tego często.

-Pójdę z Tobą. Chcę zobaczyć- nie dał mi skończyć.

-To niebezpieczne. Nie chcę, żebyś tam szła..

-Pójde- powiedziałam i przez chwilę analizowałam jeszcze tą sytuację. To dlatego Liam nie chciał powiedzieć Melanie, skąd zna Justina!

-Nie rozmawiajmy już o tym- poprosił.

-Idę zrobić gorącą czekoladę, chcesz?

-Tak.

Wstałam z kanapy i poszłam w stronę kuchni. Starałam się nie myśleć o tym czego przed chwilą się dowiedziałam. Ustałam przy blacie i wyciągnęłam dwa duże kubki. Wsypałam do nich zawartość saszetek i czekałam, aż woda się zagotuje.

Wtedy poczułam na swojej talii ręce Caluma. Znowu to robi. Jego ręce coraz mocniej się zaciskały.

-Może naprawimy nasze błędy?- wyszeptał mi prosto do ucha. Znowu w moim brzuchu pojawiły się motylki, a na ciele gęsia skórka

-Jakie?- odwróciłam się do niego z zadziornym uśmieszkiem.

Chłopak delikatnie mnie podniósł i posadził na blacie. Sam znalazł się między moimi nogami. Cały czas patrzył mi prosto w oczy, a mi robiło się gorąco.

-Hannah, pocałuj mnie w końcu- przybliżył twarz do mojej.

Moje serce prawie już nie wyrabiało. W końcu po chwili zbliżyłam swoje usta do jego. Jednak to on je złączył. Na początku nasz pocałunek był bardzo delikatny. Po czasie jednak stał się namiętny i do tego doszły nasze języki. Chłopak całował idealnie. A jego usta jakby były stworzone do moich. Przestaliśmy dopiero, gdy zabrakło nam tlenu.

-Teraz już się mnie nie pozbędziesz- zaśmiał się.

Nie chcę.

-A czy ktoś powiedział, że chce się Ciebie pozbyć?

-Wcześniej różnie to wyglądało.

-Oj tam- machnęłam ręką- dasz mi zejść? Muszę zalać czekoladę- wyjaśniłam.

-Musisz chwilę zaczekać- spojrzał w dół a ja właśnie sobie uświadomiłam, że mu stanął.

Ja pierdole. Zaczęłam śmiać się jak głupia.

-Okej- odpowiedziałam.

Zaczęłam bawić się jego włosami, które były zadziwiająco miękkie. Musiał o nie dbać. Po kilku chwilach w końcu mogłam zejść z blatu.

Leżeliśmy przytuleni na kanapie i oglądaliśmy jakiś denny serial. Gdy wypiliśmy gorące czekolady poczułam się senna, a wiedziałam, że Calum jutro ma do pracy.

-Chcesz zostać na noc?- zapytałam.

-Z Tobą oczywiście- odpowiedział od razu i ucałował moje czoło.

Był taki delikatny. Te walki do niego w ogóle nie pasują.

-Na którą idziesz jutro do pracy?

-O 10 mam pierwsze spotkanie.

-Dobra, chcesz się wykąpać?

-Nie, kąpałem się po pracy. A co, śmierdzę?- zaśmiał się.

-Nie, ale wolałam zapytać. Chodźmy do mnie do pokoju- od razu wstałam.

-To brzmi jak jakaś propozycja- pomachał brwiami. Zaśmiałam się z tego i nie skomentowałam.

Poszliśmy do pokoju, jednak musiałam jeszcze na chwilę iść do łazienki, aby się przebrać w piżamę. Była to koszulka na ramiączkach i spodenki w szarym kolorze. Lubiłam ją. Gdy wróciłam chłopak już leżał sobie pod kołdrą.

-Widzę, że Ci wygodnie. Włączymy coś na laptopie?

-Wolę nacieszyć się Tobą- położyłam się do niego.

Chłopak przyciągnął mnie do siebie tak, że leżałam na jego klatce piersiowej a on mnie przytulał.

Czułam się naprawdę dobrze. Bezpieczna. Nie wydawało mi się, żeby Calum miał mnie skrzywdzić.

-O czym myślisz?- zapytałam po chwili ciszy.

-Jak pierwszy raz Cię zobaczyłem, wtedy w maku- spojrzał na mnie- wiedziałem, że muszę Cię poznać. Nie wiem co takiego w sobie masz.. czy to te śliczne szare oczy, czy te piękne nogi- przerwałam mu.

-Czyli od początku mnie chciałeś?

-Tak. Ciągnie mnie do Ciebie jakaś magiczna siła- zaśmiał się.

-Ja gdy Cie zauważyłam pomyślałam, że bym Ciebie chciała, ale nie, że to mogło się naprawdę wydarzyć.

-Jesteśmy dla siebie stworzeni- wyszeptał.

-Nie rozpędzaj się tak- zaśmiałam się.

-W piątek zabiorę Cię na randkę, dobra?- ucieszyło mnie to.

Chciał mnie zabrać na randkę!

-Dobrze- pocałowałam go.

Nie wiem co mnie do tego skusiło. Po prostu złączyłam nasze usta w leniwym pocałunku. Był taki spokojny i jednocześnie pełny uczuć. Właśnie tego chciałam. Od kiedy tylko go poznałam.

Oderwaliśmy się od siebie a blondyn cały czas patrzył mi prosto w oczy.

-Twój tata nie wie o twoich walkach prawda?- tym razem nie spiął się. Był spokojny.

-Dowiedział się kiedyś przez przypadek. Ale myśli, że już tego nie robię. I prosiłbym też Ciebie abyś nie powiedziała o tym Melanie. Liam narazie nie chce jej mówić- wytłumaczył.

-Właśnie! A co Liam czuje do Melanie?- musiałam o to zapytać.

-To samo co ja do Ciebie- uśmiechnął się.

-Czyli?- bardzo głupie pytanie, ale musiałam.

-Myślę, że powoli się w Tobie zakochuje- zaczął delikatnie gładzić kciukiem mój policzek.

Nie chciałam odpowiadać. Myślę, że po samej mojej minie mógł zauważyć, że jestem zadowolona z tego co powiedział.

Na dzisiaj było już za dużo wrażeń, chociaż więcej było tych miłych.

-Dobranoc Calum.

-Dobranoc Hannah- ucałował mój policzek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro