Rozdział 10.
Widok Caluma z ogromnym bukietem kwiatów - coś cudownego. Stałam wryta w ziemię i się na niego patrzyłam przez dłuższą chwilę.
-Mogę wejść?- zaśmiał się.
-Tak- puściłam go w drzwiach i od razu je zamknęłam.
-Hann, to co powiedziałem było głupie. Przepraszam. Nie to miałem na myśli- wysunął kwiaty w moją stronę- to dla Ciebie.
Awww.
-Dziękuję- przytuliłam go- ja też przepraszam. Nie powinnam Cię uderzyć- spojrzałam w jego piękne zielone oczy.
-Należało mi się- powiedział i w końcu zdjął buty.
Poszłam do kuchni i wstawiłam kwiaty do wody, przyglądając się im jeszcze raz. Były piękne. Po chwili razem usiedliśmy w salonie.
-Już wyzdrowiałaś?- zapytał.
-Czasem jeszcze pokaszlę, ale jest okej- martwi się.
-To dobrze. Martwiłem się.
-Niepotrzebnie- posłałam mu ciepły uśmiech.
I wtedy zdecydowałam się, że chcę dać szansę temu chłopakowi. Nie mówię tu o związku, sami wiecie.
Przysunęłam się do niego i przytuliłam. Szybko złapał mnie mocniej i docisnął do siebie.
-Tęskniłem- wyszeptał.
-Ja też. Bardzo- zaczęłam powoli przesuwać palcami po jego ramieniu- dlaczego masz taki sam tatuaż jak Matt?
Chłopak w ułamku sekundy cały się spiął. Wiedziałam, że to nie będzie łatwy temat.
-Hannah- przerwał i się nad czymś zastanawiał- nie wiem, czy powinnaś o tym wiedzieć.
Spojrzałam na niego. Coś mi tu śmierdzi.
-Ale chcę- powiedziałam spokojnym tonem. Chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią.
-Obiecaj, że nie uciekniesz.
-Nie ucieknę.
-Dobra. Raz na jakiś czas odbywają się walki w podziemiach Nowego Jorku. To jest nielegalne, ale idzie tam duużo zarobić- przeciągnął a ja byłam w szoku- kilka lat temu gdy poznaliśmy Matta i Justina wkręcili nas w to. Nauczyliśmy się z Liamem walczyć i robiliśmy to za pieniądze. Najpierw na słabszym poziomie, w rękawicach i ochraniaczach. Po jakimś czasie poszliśmy na gołe pięści. Łącznie przegrałem może z 3 razy, więc byłem w tym dobry. Tworzyliśmy super ekipę w walkach i wszyscy zrobiliśmy sobie te tatuaże. Problem zaczął się, gdy chciałem z tego zrezygnować. Już nie potrzebowałem tych pieniędzy. Muszę walczyć jeszcze przez rok- speszył się.
Dla mnie to było chyba trochę za dużo złych informacji na raz. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Czy zraził mnie do siebie? Tak. Czy chce go wykopać z domu? Nie.
Przecież chciał zrezygnować, ale nie mógł.
-Powiedz coś- delikatnie zabrał mi kosmyk włosów za ucho.
-Ja.. okej- odpowiedziałam i sztucznie się do niego uśmiechnęłam.
-Okej?
-Tak. Kiedy walczysz?
-Za dwa miesiące. Nie robię tego często.
-Pójdę z Tobą. Chcę zobaczyć- nie dał mi skończyć.
-To niebezpieczne. Nie chcę, żebyś tam szła..
-Pójde- powiedziałam i przez chwilę analizowałam jeszcze tą sytuację. To dlatego Liam nie chciał powiedzieć Melanie, skąd zna Justina!
-Nie rozmawiajmy już o tym- poprosił.
-Idę zrobić gorącą czekoladę, chcesz?
-Tak.
Wstałam z kanapy i poszłam w stronę kuchni. Starałam się nie myśleć o tym czego przed chwilą się dowiedziałam. Ustałam przy blacie i wyciągnęłam dwa duże kubki. Wsypałam do nich zawartość saszetek i czekałam, aż woda się zagotuje.
Wtedy poczułam na swojej talii ręce Caluma. Znowu to robi. Jego ręce coraz mocniej się zaciskały.
-Może naprawimy nasze błędy?- wyszeptał mi prosto do ucha. Znowu w moim brzuchu pojawiły się motylki, a na ciele gęsia skórka
-Jakie?- odwróciłam się do niego z zadziornym uśmieszkiem.
Chłopak delikatnie mnie podniósł i posadził na blacie. Sam znalazł się między moimi nogami. Cały czas patrzył mi prosto w oczy, a mi robiło się gorąco.
-Hannah, pocałuj mnie w końcu- przybliżył twarz do mojej.
Moje serce prawie już nie wyrabiało. W końcu po chwili zbliżyłam swoje usta do jego. Jednak to on je złączył. Na początku nasz pocałunek był bardzo delikatny. Po czasie jednak stał się namiętny i do tego doszły nasze języki. Chłopak całował idealnie. A jego usta jakby były stworzone do moich. Przestaliśmy dopiero, gdy zabrakło nam tlenu.
-Teraz już się mnie nie pozbędziesz- zaśmiał się.
Nie chcę.
-A czy ktoś powiedział, że chce się Ciebie pozbyć?
-Wcześniej różnie to wyglądało.
-Oj tam- machnęłam ręką- dasz mi zejść? Muszę zalać czekoladę- wyjaśniłam.
-Musisz chwilę zaczekać- spojrzał w dół a ja właśnie sobie uświadomiłam, że mu stanął.
Ja pierdole. Zaczęłam śmiać się jak głupia.
-Okej- odpowiedziałam.
Zaczęłam bawić się jego włosami, które były zadziwiająco miękkie. Musiał o nie dbać. Po kilku chwilach w końcu mogłam zejść z blatu.
Leżeliśmy przytuleni na kanapie i oglądaliśmy jakiś denny serial. Gdy wypiliśmy gorące czekolady poczułam się senna, a wiedziałam, że Calum jutro ma do pracy.
-Chcesz zostać na noc?- zapytałam.
-Z Tobą oczywiście- odpowiedział od razu i ucałował moje czoło.
Był taki delikatny. Te walki do niego w ogóle nie pasują.
-Na którą idziesz jutro do pracy?
-O 10 mam pierwsze spotkanie.
-Dobra, chcesz się wykąpać?
-Nie, kąpałem się po pracy. A co, śmierdzę?- zaśmiał się.
-Nie, ale wolałam zapytać. Chodźmy do mnie do pokoju- od razu wstałam.
-To brzmi jak jakaś propozycja- pomachał brwiami. Zaśmiałam się z tego i nie skomentowałam.
Poszliśmy do pokoju, jednak musiałam jeszcze na chwilę iść do łazienki, aby się przebrać w piżamę. Była to koszulka na ramiączkach i spodenki w szarym kolorze. Lubiłam ją. Gdy wróciłam chłopak już leżał sobie pod kołdrą.
-Widzę, że Ci wygodnie. Włączymy coś na laptopie?
-Wolę nacieszyć się Tobą- położyłam się do niego.
Chłopak przyciągnął mnie do siebie tak, że leżałam na jego klatce piersiowej a on mnie przytulał.
Czułam się naprawdę dobrze. Bezpieczna. Nie wydawało mi się, żeby Calum miał mnie skrzywdzić.
-O czym myślisz?- zapytałam po chwili ciszy.
-Jak pierwszy raz Cię zobaczyłem, wtedy w maku- spojrzał na mnie- wiedziałem, że muszę Cię poznać. Nie wiem co takiego w sobie masz.. czy to te śliczne szare oczy, czy te piękne nogi- przerwałam mu.
-Czyli od początku mnie chciałeś?
-Tak. Ciągnie mnie do Ciebie jakaś magiczna siła- zaśmiał się.
-Ja gdy Cie zauważyłam pomyślałam, że bym Ciebie chciała, ale nie, że to mogło się naprawdę wydarzyć.
-Jesteśmy dla siebie stworzeni- wyszeptał.
-Nie rozpędzaj się tak- zaśmiałam się.
-W piątek zabiorę Cię na randkę, dobra?- ucieszyło mnie to.
Chciał mnie zabrać na randkę!
-Dobrze- pocałowałam go.
Nie wiem co mnie do tego skusiło. Po prostu złączyłam nasze usta w leniwym pocałunku. Był taki spokojny i jednocześnie pełny uczuć. Właśnie tego chciałam. Od kiedy tylko go poznałam.
Oderwaliśmy się od siebie a blondyn cały czas patrzył mi prosto w oczy.
-Twój tata nie wie o twoich walkach prawda?- tym razem nie spiął się. Był spokojny.
-Dowiedział się kiedyś przez przypadek. Ale myśli, że już tego nie robię. I prosiłbym też Ciebie abyś nie powiedziała o tym Melanie. Liam narazie nie chce jej mówić- wytłumaczył.
-Właśnie! A co Liam czuje do Melanie?- musiałam o to zapytać.
-To samo co ja do Ciebie- uśmiechnął się.
-Czyli?- bardzo głupie pytanie, ale musiałam.
-Myślę, że powoli się w Tobie zakochuje- zaczął delikatnie gładzić kciukiem mój policzek.
Nie chciałam odpowiadać. Myślę, że po samej mojej minie mógł zauważyć, że jestem zadowolona z tego co powiedział.
Na dzisiaj było już za dużo wrażeń, chociaż więcej było tych miłych.
-Dobranoc Calum.
-Dobranoc Hannah- ucałował mój policzek.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro