Rozdział 5
Pov. Tamiza
Szłam przez las z nim na plecach ciekawiło mnie po co on jest im potrzebny?
Zamiast pójść do bazy HYDRY ja poszłam do takiego małego domku, w którym kiedyś często siedziałam z Lilą gdy byłyśmy małe i chowaliśmy się przed ludźmi.......
- Lila, chodź! Bo nas złapią.
- No idę! Przypominam Ci że nie mam czterech nóg.
No tak zapomniałam byłam pod postacią wilka.
- No to hop!
Chwyciłam ją za bluzę z tyłu i delikatnie posadziłam ją sobie na plecach i ruszyliśmy dwa razy szybciej. Wskoczyłam do domku na drzewie i zmieniłam się w człowieka.
Gdy zobaczyłyśmy że ci ludzie biegną dalej, zaczęłyśmy się śmiać.
Dobra dość. Położyłam Bartona na poduchach które tam były i opatrzyłam mu na szybko rany.
Pov. Liliana Barnes
Pierdoleni Avengers. Wkurwiają straszliwie. No może oprócz Kapitana, jest w chuja przystojny. Ciekawi mnie kiedy nas wypuszczą albo będziemy mogli robić coś innego niż siedzenie na dupie.
- Witam panią, dzisiaj znów Cię przesłuchamy ale nie tu.
I podszedł do tych dziwnych szklanych drzwi i je otworzył, wszedł i .....
- Zostaw ją!
Kapitan nie zdarzył mnie dotknąć by mnie wyprowadzić mój brat o mało nie wybił szyby. Od razu gdy to zrobił obok pojawiła się Romanoff, która jednym ruchem, dosłownie jednym ruchem powaliła mojego brata na kolana i to bez użycia siły. Włączyła takie coś co mieliśmy na obrożach (?) na szyi. I mój brat runął jak długi na ziemię.
Pov. Tony
Gdy Rogers i Romanoff przyszli z przesłuchania to pierwszą osobą która się odezwała był Fury.
- I co powiedziała coś?
- Nie. Ale oprócz tego Kap mało co nie oberwał.
- Jak to? Przecież oby dwoje są pozamykani.
- No to Barnes'a trzeba zamknąć gdzieś indziej bo o mało nie wybił szyby i nie jebnął Rogers'owi.
- Po pierwsze język Natasha, a po drugie no to niestety prawda. Nie zdążyłem dotknąć Liliany bo on rzucił się na tą szybę, mało jej nie rozbijając.
- I przy okazji Steve o mało nie zszedłeś na zawał.
- To wiecie ten wiek.
Ah, Thor ty i ten twój tok myślenia.
Pov. Tamiza
Siedząc z Clintem usłyszałam szelest wychyliłam głowę że drzwiczki i zobaczyłam sześciu agentów HYDRY.
Znowu wzięłam go na plecy i zamieniona w wilka wybiegłam z domku. Na szczęście znałam ten las jak własną kieszeń wiedziałam gdzie się ukraść by nie było cię widać oraz jak z niego uciec, żeby cię nie złapali.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro