Rozdział 10
Pov. Liliana
Strzał usłyszało chyba pół budynku, bo od razu zbiegli się tutaj agenci z Avengers'ami na czele. Wszyscy zrobili mocno zdziwione miny widząc sytuację na korytarzu. Morozov dalej wbijała ostre pazury w klatkę piersiową mojego brata jednocześnie odgradzając część korytarza czarną energią przez którą bez skutków próbowali się przedrzeć bohaterowie.
- A mówiłam, że nie dać się im spotkać, ale wy i tak swoje - westchnęłam głośno patrząc na nich z pod byka. - Tamiza! Proszę zostaw go, i jednego i drugiego!
Czarnowłosa odwróciła się w naszą stronę popychając młodego chłopaka, który runął na grupę agentów. Jednak Bucky'ego nie puściła popatrzyła na mnie ze smutkiem w oczach po czym wepchnęła mojego brata do pokoju obok po czym sama tam weszła zatrzaskując głośno drzwi.
- No i widzisz co narobiłeś, Stark! Teraz módl się, żeby w tym pomieszczeniu też była ta twoja technologia, bo Tamiza pomimo swojego wieku nieźle wszystko ogarnia i zwykle kamery mogą być już zniszczone.
Tony spojrzał na mnie i pokiwał głową, po czym ruszył żwawym krokiem w stronę jednej z sal konferencyjnych wyciągając ten swój śmieszny telefon-ekran. Usiadł w fotelu i wyświetlił obraz na dużym ekranie. Pierwszym co zobaczyliśmy był mój brat siedzący na łóżku bez koszulki, która leżała zaraz obok łóżka. Tamiza siedziała z zarzuconą nogą na jego uda i czyściła jego ranę. Którą sama parę minut temu zrobiła.
- Tony, dałoby się włączyć dźwięk? Raczej nikt z nas nie umie czytać z ruchu warg - cenna uwaga Steve.
Stark coś tam poklikał na ekranie i mogliśmy usłyszeć wciąż szorstki głos Rosjanki.
~ ...możesz się z łaski swojej nie ruszać, Barnes.
~ Trzeba mnie było nie drapać jak jakieś zwierzę z wścieklizną. Pieprzony wilk.
Głową Morozov automatycznie podniosła się do góry i chyba przycisnęła ręcznik bardziej na jego rany, ponieważ twarz Bucky'ego wykrzywiła się w grymasie bólu. Brunet chwycił metalową ręką dziewczynę za szyję. Upuściła ręcznik na materac zaczepiając dłońmi o przegub Bucky'ego. Nie minęła chwila, a Barnes'a odrzuciło tak, że uderzył w przeciwległą ścianę.
~ Trzymaj łapy przy sobie.
Po wypowiedzeniu tych słów jak gdyby nigdy nic przywołała go ruchem ręki do siebie i kontynuowała oczyszczanie ran.
- Zawsze taka była?
- Kto? Tamiza? Tak, zawsze, Natasho. Odkąd ja poznałam była zimna, opryskliwa, a moment gdy okazywała jakieś inne uczucie było zapisywane do kalendarza. Jedynym momentem gdy przejawiała jakieś ludzkie uczucia to podczas przebywanie że zwierzętami. Tylko i wyłącznie.
Zobaczyłam zdziwione i zaskoczone spojrzenia skierowane w moją stronę. Wiem, że nie powinnam, ale wyciągnęłam czarny, bardzo zniszczony notes z kieszeni moich spodni i podałam go Starkowi. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę cel, no bo gdzie miałam iść?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro