Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

39. nie wracam

Tydzień minął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdzki, dzisiaj już powinniśmy wracać do miasta a my mimo późnej popołudniowej godziny nadal tkwiliśmy w łóżku. 
- ale wczoraj była imprezka- przypomniał Issac przeciągając się leniwie, już nawet przestał przeszkadzać mi fakt, że cały czas chodzi po domu w bokserkach, ale to w końcu jego mieszkanie tak?
- nawet mi nie przypominaj- westchnęłam bo na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru miałam dreszcze. Do tej pory nie potrafiłam zrozumieć co Niall robił w Virgini.

Dzień wcześniej

- nigdy nie miałam na sobie tak krótkiej sukienki- zaśmiałam się na głos w sklepie przymierzając po kolei ubrania.
- nawet nie zdajesz sobie sprawy jak to na mnie działa- Issac również się zaśmiał . Uwielbiam jego śmiech,  wiem że już o tym wspominałam, ale gdy ten koleś się śmieje to tak jakby śmiał się cały świat. Ranyyyy gadam jak opętana...
- dziwne że ciągle gadasz takie teksty a dalej nie dałeś się uwieść- zaśmiałam się razem z nim robiąc kilka obrotów w okół własnej osi aby zaprezentować sukienke.
- bo ja nie jestem taki łatwy- powiedział i podszedł bliżej mnie bacznie przyglądając sie mojemu aktualnemu ubraniu
- i jak? Może być? - spytałam ale on wciąż nie odpowiadał tylko cały czas na mnie patrzył
- jestem debilem że odpycham laskę z takim ciałem- powiedział po chwili a ja lekko szturchnęłam go w ramię. 
- może to odpowiedni moment? No wiesz jutro już  wracamy-  przypomniałam
- jak bardzo będziesz za mną tęsknić? - spytał
- wcale - zaśmiałam sie i uciekłam do przebieralni
***

- serio nie będziesz tęsknić? - spytał gdy byliśmy już w jego mieszkaniu a ja tak po prostu podeszłam bliżej i pocałowałam go w usta. Był spięty ale po chwili delikatnie oddał pocałunek, nie wiem kiedy znaleźliśmy się w jego sypialni
- na pewno tego chcesz?
- możesz przestać?
- dobrze, ale pamiętaj że to tylko seks- wyszeptał delikatnie całując mnie w szyje
- żadnych uczuć- dodałam i oddaliśmy się chwili

***

- strasznie tu głośno!- krzyknęłam bo serio jeszcze w żadnym klubie w jakim byłam ( a było ich sporo) nie było aż tak głośnej muzyki.
- faktycznie, chodźmy od razu tańczyć - pociągnął mnie za sobą mocno obejmując. On na prawdę sprawiał że o wszystkim zapominałam, nie chce wracać do domu,  do problemów. 

Godzinę później byliśmy już nieźle wstawieni, do tego stopnia że chyba zaczęłam mieć omamy bo tuż przede mną widziałam Niall'a.
- mam omamy- zaśmiałam się ale on zaprzeczył
- on tu jest na prawdę i właśnie idzie w kierunku naszego stolika kochanie- powiedział i faktycznie już po chwili stał nad nami Niall.
- czy ty jesteś nienormalna?!- warknął
- nie krzycz na nią- powiedział spokojnie Issac
- To jest kumpel Alan'a! Już zapomniałaś co ci zrobił kretynko!?- warknął Niall uderzając w nasz stolik aż podskoczyłam.
- uspokój sie człowieku! Ona się ciebie boi!- warknął Issac widząc moją minę. 
- wyjdźmy stąd Hope i pogadajmy- powiedział ciągnąc mnie za rękę
- puść ją!-
- nie nie spokojnie Issac, wyjdę na chwile i zaraz wracam, zamów mi jeszcze raz to samo- poprosiłam i wstałam wymijając Nialla i wychodząc z klubu.

- co ty wyrabiasz!- warknął - nie możesz sobie tak po prostu wyjeżdżać i nic nikomu nie mówić! - warknął po chwili
- jak mnie znalazłeś? - spytałam
- to wcale nie było trudne- powiedział- wszędzie cię znajdę kochanie, to ja cię oznaczyłem- zaśmiał się
- nie przypominaj mi o tym błędzie!-warknęłam
- błędzie?  Przecież było nam tak dobrze- popchałam go na ścianę
- zamknij się!  -
- nie ruszało cie to, że jestem twoim kuzynem?- znowu go popchnęłam tylko tym razem dużo mocniej
- zabije cię!  Zamknij się bo cię zabije!- warknęłam
- dlatego wyjechałaś? Zakochałaś się we własnym kuzynie Hope?- zadrwił, a ja nie wytrzymałam i uderzyłam go w twarz.
- co ty sobie myślisz!  Że kim ty jesteś!  Nie kocham cię kretynie! Nienawidzę cię całym sercem! Nie chce cię znać!  Nie chce mieć z tobą nic wspólnego! - krzyknęłam - wracasz ze mną do domu. Obiecałem twojej matce że cie znajdę-
- czy ty słyszysz co ja do ciebie mówię?  Nigdzie nie jadę a już zwłaszcza z tobą! - warknęłam
- siłą cię wepcham do samochodu- powiedział już dużo spokojniej
- jedź do Marry i daj mi spokojnie się bawić-
- to cię boli? Boli cię że kogoś mam? Że jestem szczęśliwy?-
- ja też chce być szczęśliwa więc spieprzaj stąd i z mojego życia! - warknęłam
-jesteś szczęśliwa z tym surferem?-
- dobrze się bawie, nie myślę o Alanie, tobie czy Nieustraszonych- powiedziałam
- całkowicie ci odbija czy dalej coś bierzesz? - spytał a ja znowu miałam ochotę go zabić- jesteśmy rodziną Hope, ja, ty i Nieustraszeni. Co takiego się stało że musisz od nas odpocząć?!-
- nie chce już należeć do Nieustraszonych- powiedziałam nagle i zdziwiło mnie to tak samo jak jego. Ja naprawdę to powiedziałam ?
-co?- spytał
- słyszałeś co powiedziałam -
- jak to? Będziesz tego żałować jesteś pijana- zaczął ale mu przerwałam
- nie! Nie jestem pijana Niall! Nie chce już być częścią tego gówna! Nie ufacie mi, bez mrugnięcia okiem  oskarżyliście mnie o narkomanie a ty? Jakimś cudem wylądowaliśmy w łóżku,  rozdziewiczyłeś mnie a następnie przypomniało ci się że masz dziewczynę! -
- nic ci nie obiecywałem Hope-
- ja nic od ciebie nie chce! Mogłeś po prostu nie zachowywać się jak skończony dupek i cały czas mi o tym nie przypominać! Trudno stało się i już tego nie cofniemy ale nie szanowny pan Niall musi cały czas o tym wałować!-
Nie wiem nawet kiedy jego usta znalazły się na moich
- po prostu tak bardzo mi się podobało- wyszeptał i znowu chciał mnie pocałować ale tym razem mu na to nie pozwoliłam.
- czemu mi to robisz Niall? Czego ty chcesz!?-
- żebyś nie była moją kuzynką i żebym nie traktował cię jak siostrę- przyznał
- że co?!-
- wracajmy do domu- powiedział
- nie Niall. Od dziś jesteś dla mnie kimś obcym a z nieznajomymi się nie rozmawia. Idę teraz znaleźć Issaca i to właśnie z nim spędze dzisiejszą noc. Dowidzenia- odwróciłam się i poszłam spowrotem do klubu. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro