39. nie wracam
Tydzień minął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdzki, dzisiaj już powinniśmy wracać do miasta a my mimo późnej popołudniowej godziny nadal tkwiliśmy w łóżku.
- ale wczoraj była imprezka- przypomniał Issac przeciągając się leniwie, już nawet przestał przeszkadzać mi fakt, że cały czas chodzi po domu w bokserkach, ale to w końcu jego mieszkanie tak?
- nawet mi nie przypominaj- westchnęłam bo na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru miałam dreszcze. Do tej pory nie potrafiłam zrozumieć co Niall robił w Virgini.
Dzień wcześniej
- nigdy nie miałam na sobie tak krótkiej sukienki- zaśmiałam się na głos w sklepie przymierzając po kolei ubrania.
- nawet nie zdajesz sobie sprawy jak to na mnie działa- Issac również się zaśmiał . Uwielbiam jego śmiech, wiem że już o tym wspominałam, ale gdy ten koleś się śmieje to tak jakby śmiał się cały świat. Ranyyyy gadam jak opętana...
- dziwne że ciągle gadasz takie teksty a dalej nie dałeś się uwieść- zaśmiałam się razem z nim robiąc kilka obrotów w okół własnej osi aby zaprezentować sukienke.
- bo ja nie jestem taki łatwy- powiedział i podszedł bliżej mnie bacznie przyglądając sie mojemu aktualnemu ubraniu
- i jak? Może być? - spytałam ale on wciąż nie odpowiadał tylko cały czas na mnie patrzył
- jestem debilem że odpycham laskę z takim ciałem- powiedział po chwili a ja lekko szturchnęłam go w ramię.
- może to odpowiedni moment? No wiesz jutro już wracamy- przypomniałam
- jak bardzo będziesz za mną tęsknić? - spytał
- wcale - zaśmiałam sie i uciekłam do przebieralni
***
- serio nie będziesz tęsknić? - spytał gdy byliśmy już w jego mieszkaniu a ja tak po prostu podeszłam bliżej i pocałowałam go w usta. Był spięty ale po chwili delikatnie oddał pocałunek, nie wiem kiedy znaleźliśmy się w jego sypialni
- na pewno tego chcesz?
- możesz przestać?
- dobrze, ale pamiętaj że to tylko seks- wyszeptał delikatnie całując mnie w szyje
- żadnych uczuć- dodałam i oddaliśmy się chwili
***
- strasznie tu głośno!- krzyknęłam bo serio jeszcze w żadnym klubie w jakim byłam ( a było ich sporo) nie było aż tak głośnej muzyki.
- faktycznie, chodźmy od razu tańczyć - pociągnął mnie za sobą mocno obejmując. On na prawdę sprawiał że o wszystkim zapominałam, nie chce wracać do domu, do problemów.
Godzinę później byliśmy już nieźle wstawieni, do tego stopnia że chyba zaczęłam mieć omamy bo tuż przede mną widziałam Niall'a.
- mam omamy- zaśmiałam się ale on zaprzeczył
- on tu jest na prawdę i właśnie idzie w kierunku naszego stolika kochanie- powiedział i faktycznie już po chwili stał nad nami Niall.
- czy ty jesteś nienormalna?!- warknął
- nie krzycz na nią- powiedział spokojnie Issac
- To jest kumpel Alan'a! Już zapomniałaś co ci zrobił kretynko!?- warknął Niall uderzając w nasz stolik aż podskoczyłam.
- uspokój sie człowieku! Ona się ciebie boi!- warknął Issac widząc moją minę.
- wyjdźmy stąd Hope i pogadajmy- powiedział ciągnąc mnie za rękę
- puść ją!-
- nie nie spokojnie Issac, wyjdę na chwile i zaraz wracam, zamów mi jeszcze raz to samo- poprosiłam i wstałam wymijając Nialla i wychodząc z klubu.
- co ty wyrabiasz!- warknął - nie możesz sobie tak po prostu wyjeżdżać i nic nikomu nie mówić! - warknął po chwili
- jak mnie znalazłeś? - spytałam
- to wcale nie było trudne- powiedział- wszędzie cię znajdę kochanie, to ja cię oznaczyłem- zaśmiał się
- nie przypominaj mi o tym błędzie!-warknęłam
- błędzie? Przecież było nam tak dobrze- popchałam go na ścianę
- zamknij się! -
- nie ruszało cie to, że jestem twoim kuzynem?- znowu go popchnęłam tylko tym razem dużo mocniej
- zabije cię! Zamknij się bo cię zabije!- warknęłam
- dlatego wyjechałaś? Zakochałaś się we własnym kuzynie Hope?- zadrwił, a ja nie wytrzymałam i uderzyłam go w twarz.
- co ty sobie myślisz! Że kim ty jesteś! Nie kocham cię kretynie! Nienawidzę cię całym sercem! Nie chce cię znać! Nie chce mieć z tobą nic wspólnego! - krzyknęłam - wracasz ze mną do domu. Obiecałem twojej matce że cie znajdę-
- czy ty słyszysz co ja do ciebie mówię? Nigdzie nie jadę a już zwłaszcza z tobą! - warknęłam
- siłą cię wepcham do samochodu- powiedział już dużo spokojniej
- jedź do Marry i daj mi spokojnie się bawić-
- to cię boli? Boli cię że kogoś mam? Że jestem szczęśliwy?-
- ja też chce być szczęśliwa więc spieprzaj stąd i z mojego życia! - warknęłam
-jesteś szczęśliwa z tym surferem?-
- dobrze się bawie, nie myślę o Alanie, tobie czy Nieustraszonych- powiedziałam
- całkowicie ci odbija czy dalej coś bierzesz? - spytał a ja znowu miałam ochotę go zabić- jesteśmy rodziną Hope, ja, ty i Nieustraszeni. Co takiego się stało że musisz od nas odpocząć?!-
- nie chce już należeć do Nieustraszonych- powiedziałam nagle i zdziwiło mnie to tak samo jak jego. Ja naprawdę to powiedziałam ?
-co?- spytał
- słyszałeś co powiedziałam -
- jak to? Będziesz tego żałować jesteś pijana- zaczął ale mu przerwałam
- nie! Nie jestem pijana Niall! Nie chce już być częścią tego gówna! Nie ufacie mi, bez mrugnięcia okiem oskarżyliście mnie o narkomanie a ty? Jakimś cudem wylądowaliśmy w łóżku, rozdziewiczyłeś mnie a następnie przypomniało ci się że masz dziewczynę! -
- nic ci nie obiecywałem Hope-
- ja nic od ciebie nie chce! Mogłeś po prostu nie zachowywać się jak skończony dupek i cały czas mi o tym nie przypominać! Trudno stało się i już tego nie cofniemy ale nie szanowny pan Niall musi cały czas o tym wałować!-
Nie wiem nawet kiedy jego usta znalazły się na moich
- po prostu tak bardzo mi się podobało- wyszeptał i znowu chciał mnie pocałować ale tym razem mu na to nie pozwoliłam.
- czemu mi to robisz Niall? Czego ty chcesz!?-
- żebyś nie była moją kuzynką i żebym nie traktował cię jak siostrę- przyznał
- że co?!-
- wracajmy do domu- powiedział
- nie Niall. Od dziś jesteś dla mnie kimś obcym a z nieznajomymi się nie rozmawia. Idę teraz znaleźć Issaca i to właśnie z nim spędze dzisiejszą noc. Dowidzenia- odwróciłam się i poszłam spowrotem do klubu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro