3. Wojna!
- nie nie nie, nawet nie chce tego słuchać, Hope jak mogłaś wpaść na coś takiego i ty przeciwko mnie? A gdzie kobieca solidarność?- Stella cały czas skomlała nam na uchem ale my byliśmy zbyt zajęci zapraszaniem ludzi na imprezę, żeby w ogóle przejmować się tym co ona do nas gada.
- uspokój się Stel, serio, chyba nie myślałaś, że jak masz wolną chatę, damy ci tu siedzieć samotnie?- zaśmiał się Josh lekko szturchając brunetkę, w ten sposób chciał poprawić jej humor, ta jednak tylko zmroziła go wzrokiem
- dobra, przygotuje jakieś żarcie- poddała się i zniknęła w kuchni, zawsze tak było, zawsze po czasie nam ulegała.
Popatrzyłam na przyjaciół, siedzieli pochyleni nad laptopem i zastanawiali się kogo by jeszcze zaprosić. Teraz mogłam bezczelnie ich obserwować a oni nie byli niczego świadomi.
Mark ostatnio obciął się tak krótko, że teraz przy jego bardzo jasnych blond włosach wyglądał jakby był po prostu łysy. On z tej trójki był najbardziej spokojny, czasem ludzie pytali nas czy on w ogóle coś mówi, taka już jego natura, jest najlepszym słuchaczem pod słońcem, świetnie zna się na komputerach, jednak co do rozmowy, jeśli chcesz znm pogadać musisz być nastawiony bardziej na monolog niż dialog ( monolog- rozmowa z samym sobą). Obok niego siedział Josh całkowite jego przeciwieństwo, był tak bardzo głośny, że czasem już samo siedzenie w jego towarzystwie przypominało huczną imprezę, miał trochę (jak na moje oko) zbyt długie jasno brązowe włosy lekko opadające za linię uszu, starannie układał je każdego dnia, lubił z nimi eksperymentować, jak nie zmieniał ich koloru np. wpadał do szkoły z zieloną grzywą, to nagle następnego dnia przychodził na imprezę z burzą dredów, a tydzień później zgolił je i chodził jakiś czas w krótkich. Z charakteru był bardzo podobny do Niall'a, dlatego zazwyczaj nie zostawialiśmy ich samych, bo to groziło katastrofą, zawsze gdy byli razem wpadali na najbardziej idiotyczne pomysły pod słońcem. Tak było od zawsze, już nawet jako dzieci ciągle coś kombinowali, Niall pewnego razu nakręcił Josh'a by wskoczył w listopadzie do jeziora, wskoczyli oboje, i chyba nie muszę mówić jak to się skończyło dla obu. On i Niall widują mojego ojca niekiedy częściej niż ja sama, oboje trenuje piłkę nożną, dość często chodzą też na Luke's strong fitness, siłownia należąca do ojca. To nie prawda, że tato nie znosi Niall'a, on go po prostu nie trawi jak chłopak jest obok, mama mówi, że to dlatego że tata był kiedyś dokładanie taki sam jak Niall. Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić.
- Hope, ale ty nie pijesz tak?- spytała Stella niosąc dwie tacę na których poukładane były ogromne piramidy kanapek
- a to niby czemu?- denerwowała mnie jej nadopiekuńcza natura
- a nerka?- zawtórował jej Mark
- dajcie spokój od lat nic mi nie jest, mogę od czasu do czasu się napić- powiedziałam- piwo przeczyszcza nerki- zaśmiałam się i temat na szczęście był skończony, doskonale wiedziałam, że w moim stanie nie wolno mi przeciążać nerki, zwłaszcza, że mam tylko jedną i to nawet nie swoją.
- tylko błagam was, Niall? Żadnej trawki- powiedziała Stella- jak już musicie palić to za domem- dodała, wiedząc, że Niall w życiu nie odpuści choćby malutkiego buszka.
- wyluzuj bejbe - powiedział Josh i wszyscy zaczęliśmy się śmiać
***
Obudziłam się z potwornym bólem głowy, nie pamiętam zbyt wiele, jedynie jakieś szczegóły, Niall się z kimś bił, ale nie wiem czy w żartach czy na serio, ale przecież nie wypiłam tak dużo, wstałam powoli i rozejrzałam się dookoła aby ocenić swoje położenie, świetnie, jestem na strychu... co ja robę na strychu Stelli? Obok mnie leży pozostała czwórka więc delikatnie ich szturchłam
- co my tu robimy?- spytałam
- gnomy boją się strychów- wyszeptała przez sen Stella, no tak, dziewczyna broniła się przed imprezą nogami i rękami a teraz leży zalana w trupa.
- gnomy?- dopytywałam ale czwórka nawet się nie poruszyła, pomału chwiejącym nadal krokiem zeszłam po drabinie do domu dziewczyny, zastałam tam ładny bałagan, na szczęście chłopcy dopilnowali aby nieproszeni goście wyszli z domu i niepousypiani po kątach, teraz nie muszę się chociaż męczyć z pijanymi ludźmi, ale ten bałagan... przecież rodzice Steli mają być przed południem, która w ogóle jest? Spojrzałam na zegarek na ęku, był to zwykły czarny zegarek, tak by się mogło wydać ale pod spodem widniały moje i Nialla inicjały, dał mi go na dziesiąte urodziny, wtedy przyjaźniliśmy się tylko razem, nie było Stelli, Josh'a ani Mark'a, ich poznaliśmy rok później. Dziewiąta? Kurwa, muszę tu ogarnąć i to w trybie błyskawicznym, dziewczyna nie może popsuć sobie przez nas reputacji grzecznej i przykładnej dziewczyny, wtedy nasi rodzice nie puszczali by nas do niej na noc, a sama Stella miała by pewnie dożywotni szlaban. Wzięłam z kuchennej szuflady kilka worków na śmieci i po całym domu zaczęłam zbierać puszki i butelki po trunkach, na szczęście wszyscy posłuchali brunetki i palono na zewnątrz, pootwierałam wszystkie okna w domu aby pozbyć się smrodu i wzięłam się za mycie chyba ze stu szklanek, potem już tylko powycierałam szafki z porozlewanych napojów i włączyłam odkurzacz, wcale nie było mi przykro, że obudzę przyjaciół, odwaliłam kawał dobrej roboty i to sama. Jednak oni spali nadal, albo udawali że śpią chcąc aby zrobiła wszystko sama. Gdy posprzątałam udałam się do kuchni i na szybkiego zrobiłam jajecznicę z wszystkich jajek jakie znalazłam w kuchni. Po całym domu zaczął rozchodzić się zapach smażonej cebulki z boczkiem, więc to na pewno on spowodował, że już po chwili wszystkie ranne ptaszki znalazły się obok mnie przy stole.
- czy ty masz jakieś magiczne zdolności o którym niechżesz nam, powiedzieć?- spytał Josh bez pozwolenia nakładając sobie na talerz śniadanie, a za nim pozostali
- no właśnie, wypiłaś wczoraj najwięcej, pół nocy gadałaś coś o gnomach i o ukryciu na strychu, a potem wstajesz pierwsza i sama doprowadzasz ten dom do perfekcyjnego stanu- zauważyła Stella
- smacznego- powiedziałam tylko uśmiechając się pod nosem- z kim się biłeś?- przypomniałam sobie i zadałam przyjacielowi pytanie
- ja? Biłem?- zaśmiał się Niall
- daj spokój stary, nieźle przyłożyłeś Brian'owi - zaśmiał się Mark a Niall zmierzył go wzrokiem
- co? Kurwa! Obiecałeś! Co ty razem?- powiedziałam
- powiedział, że będziesz jego- wprost wypalił Niall - i parę innych tego typu rzeczy-
- buja się w tobie od podstawówki- zauważyłam Stella
- tak wiem, ale ja w nim nie, i to nie jest powód Niall żeby go bić- powiedziałam
- zasłużył to dostał - powiedział Josh
- nigdy nie pojmę toku rozumowania facetów- powiedziała Stella a ja jej przytaknęłam,
***
- wiesz, że jestem na ciebie wściekła prawda? -powiedziała mama jak tylko po południu przekroczyłam próg domu, westchnęłam, miałam nadzieje, że nie będzie nikogo w domu, a już tym bardziej matki
- napisałam ci sms'a, że zostaje u Stelli- powiedziałam podchodząc bliżej i sięgając po jabłko z koszyka pełnego owoców, stojącego na kuchennej ladzie
- no właśnie napisałaś, a powinnaś była przyjść i zapytać o pozwolenie, to po pierwsze, a po drugie znowu nie byłaś w szkole Hope- warknęła matka zdenerwowana
- nie dramatyzuj, miałam zostać i słuchać tej twojej kłótni z ojcem?- spytałam chytrze
- słyszałaś?-
- pół miasta słyszało, zapewniam cię, idę do siebie, mam jutro test z matmy- powiedziałam
- myślałam, że pójdziesz z rodzeństwem do galerii- zaproponowała delikatnie
- nie ma szans, naprawdę mam masę nauki na jutro- skłamałam, nie jestem przecież niańką prawda?
- dobrze, ja ich podrzucę w drodze do pracy, nie ważne- powiedziała machając ręką. Była tak smutna, miała lekko napuchniętą twarz, płakała? Nigdy nie widziałam jej płaczącej..nie Hope, nawet o tym nie myśl.
- wezmę ich do tej galerii, pouczę się wieczorem- wymknęło mi się nagle, nie zdążyłam ugryźć się nawet w język
- Hope nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy, naprawdę, a co do tej kłótni z ojcem...-
- nie mamo, kłótnie z ojcem to wasza sprawa, jak dzieciaki wrócą ze szkoły to je wezmę do galerii zgoda?- i nie czekając na odpowiedź, poszłam do swojego pokoju. Nie był to jakiś super wyszukany pokój, wydaje mi się, że mój pokój wcale nie przypominał pokoju dziewczyny, wszystko było stonowane, w ciemnych barwych, tylko ściany były szare, matka nie chciała zgodzić się na czarne lub fioletowe, twierdziła, że pokój to nie trumna... nigdy nie zrozumiem jej toku myślenia naprawdę. Jedyną rzeczą jaką lubiłam w tym pokoju, było moje olbrzymie łóżko, lubię sobie pospać i nie wyobrażam sobie spać na czymś małym i twardym. Rzuciłam się więc na nie i włączyłam laptopa wchodząc od razu na portal aby napisać na czacie do przyjaciół
- Ludzie!! Pomocy! Robię dziś za niańkę !!!- wysłano do wszystkich
JOSH : hahahahaha
STELLA: Biedna moja :D
JA: myślałam że się przyjaźnimy !!!
MARK : za nic nie spędzę popołudnia z tymi trzema diabłami :P
JA:
JOSH : Mark ma rację oni są złem wcielonym Holi, nagle sobie przypomniałem, o nauce na angielski
JA : mamy razem angielski parówo, i babki nie ma już drugi tydzień
JOSH : cieszę się, że rozumiesz skarbie, gdzie podziewa się Niall?
JA: myślałam, że jest z tobą Josh
JOSH: nie wiedziałem go od imprezy, pewnie odsypia, albo już umówił się z tą nową laską
MARK : tą Kijonką co doszła niedawno?
JOSH : przecież wszyscy dobrze wiemy, że Niall najbardziej lubi dziewice :D :D :D
STELLA: fuuuu ja wcale nie muszę tego wiedzieć zboczeńce!
JA: współczuje nowej :/
NIALL : jak możecie !!! i wy śmiecie nazywać się moimi przyjaciółmi?!
JA: hahahahahaha
JOSH : no i księżniczka obrażona :P
NIALL: ona ma na imię Marry :D jutro usiądzie z nami przy stoliku na lunchu
JA : nie jest ci żal tych wszystkich dziewczyn? Dajesz im nadzieje a potem?
NIALL: skończ Holi,umów się z kimś a nie mnie będziesz pouczać
JA: wole nie umawiać się z nikim niż mieć dziesięć na raz i chorobę weneryczną
JOSH: dowaliła ci :D
NIALL: Hope wie po prostu, że nikt o zdrowych zmysłach by się nią nie zainteresował
JOSH: błagam nie zaczynajcie na nowo
STELLA: Prooooooosze was
JA: Wojna!
NIALL: wojna!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro