2-20
Całkowicie zapomniałam o jednej bardzo istotnej rzeczy, idę na wesele, a nie mam żadnej sukienki. W sensie mam w akademiku masę kiecek, ale żadna nie pasowała na tak ważną okazję. To w końcu wesele mojej jedynej przyjaciółki, a ja pójdę w worku...
- dzwonił do mnie Josh- zakomunikował Danny gdy wyszedł z łazienki, a ja przełknęłam głośno ślinę patrząc na jego nagie ciało, na którym miał tylko granatowe bokserki - pytał czemu nie było nas wczoraj na imprezie, ej? Halo? Podoba Ci się to co widzisz?- zaśmiał się, a ja dopiero wtedy się otrząsnęłam choć i tak nie mogłam odwrócić wzroku od jego umięśnionej sylwetki.
- i co mu powiedziałeś ?-
- prawdę, że byliśmy zajęci - i teraz oboje się zaśmialiśmy
- powinieneś się ubrać - zauważyłam gdy usiadł przy mnie na łóżku, zdecydowanie za blisko
- po co? Skoro nigdy nie widziałem Cię tak czerwonej - przejechał ręką po moim policzku, a ja zapewne zrobiłam się jeszcze bardziej purpurowa na twarzy.
- do twarzy ci w tych kolorkach- przesunął się jeszcze bliżej i lekko pocałował mnie w policzek przechodząc pocałunkami na moją szyję, to było na prawdę bardzo miłe, jednak już po chwili tak po prostu się ode mnie odsunął.
- czemu zawsze ode mnie odskakujesz jak poparzony?- spytałam
- Niall wspominał mi kiedyś przy piwie, że masz problem z dotykiem- zamurowało mnie całkowicie, czemu mu to powiedział? Czemu u licha mówi o tym przy piwie?
- wszystko w porządku? Nie bądź zła na brata, chciał dobrze-
- dobrze? On nigdy nie chce dobrze, powiedział to żebyś się bał do mnie zbliżyć !- krzyknęłam zdenerwowana choć wcale nie chciałam mu tego powiedzieć
- co? Czemu miałby to robić?-
- bo jest pieprzonym egoistą!- warknęłam i mocno wbiłam się w jego usta, był zaskoczony lecz już po chwili oddał pocałunek lekko pchając mnie na wielkie hotelowe łóżko.
- nie mogę, jesteś na to za dobra- powiedział znowu się ode mnie odsuwając
- co? Co ty chrzanisz?!- warknęłam wstając razem z nim
- on mi płacił, za spotykanie się z tobą, ale zabronił się do Ciebie zbliżyć, nie wiem czemu to robił ale ja potrzebowałem kasy, przepraszam Hope - a ja nie wiedziałam co powiedzieć, całkowicie mnie wmurowało, jak on mógł?
- Niall ? On Ci płacił?- a ten tylko pokiwał głową
- ja go kurwa zabije! - warknęłam
-spokojnie, on tylko dbał o twoje bezpieczeństwo, w domu bractwa zaczęli robić zakłady, który pierwszy zaciągnie Cię do łóżka - wyjaśnił
- ile Ci płacił? Ile według niego jestem warta? !- krzyknęłam
- proszę Cię, musisz się uspokoić - powiedział
- nie pójdę sama na to pieprzone wesele- zauważyłam po chwili- czemu on mi to robi?!- rozpłakałam się jak małe dziecko
- proszę Cię nie płacz-
- pójdziesz ze mną na to wesele i będziesz udawał, że wszystko jest dobrze, a potem się nie znamy- wyszłam z hotelowego pokoju, jednak on dogonił mnie już na ulicy
- zaczekaj, nie pochodzę z takich rodzin jak wy, zawsze miałem krucho z kasą, tylko dlatego się na to zgodziłem, nie wiem czemu Niall to robi, nie powiedział mi- przyznał
- wiesz czemu? bo nie chce żebym przypadkiem była szczęśliwa- warknęłam- a ja po prostu mam dość, mam go dość, dla mnie Niall przestaje istnieć- warknęłam i nagle złapałam się mocno za brzuch, który strasznie zaczął boleć
- co jest?- Danny od razu znalazł się obok - kiedy ostatnio coś jadłaś?-
- muszę kupić sukienkę, idziesz?- spytałam całkowicie olewając jego poprzednie pytanie
***
Josh
Pod kościołem zebrali się już niemalże wszyscy, nasze rodziny, które od wielu lat przyjaźnią się z rodziną Stelli, rodzina Issac'a, nasi wszyscy znajomi, nie było tylko Hope, która przecież miała być świadkową wraz z Mark'iem, który po naszym wyjeździe stał się dla Stelli najbliższym przyjacielem.
- błagam powiedzcie, że macie z nią kontakt?- Issac wyszedł z kościoła w idealnie dopasowanym czarnym garniturze, był zdenerwowany, no, wcale się nie dziwie.
-nie odbierają- powiedziała Nicole, widocznie zadowolona z tego faktu, co za suka, co Niall w niej do licha widzi?
Teraz dopiero pod kościół zajechał sportowy kabriolet Danny'ego, chłopak wyszedł z auta otwierając drzwi pasażera, by wypuścić Hope. Szczęki opadły nam do samej ziemi, miała na sobie czerwoną dopasowaną suknię do samej ziemi a włosy upięte w koka z którego zwisało kilka loków na jej plecy.
- nareszcie - powiedział Issac i chwycił dziewczynę za rękę wbiegając do kościoła
- jezu- wyszeptał Niall tak by nikt go nie słyszał, ale ja słyszałem doskonale, tak samo jak Nicole, która od razu gdy to usłyszała nadepnęła chłopakowi obcasem na nogę, a on tylko lekko się skrzywił, jednak dalej wzrokiem podążał za Hope, która po chwili zniknęła w drzwiach kościoła.
- przestań się na nią gapić!- wyszeptałem kumplowi do ucha, a on tylko mocno zacisnął pięści
- czemu tak długo?- spytałem a Danny lekko wzruszył ramionami
- nie mogliśmy wstać z łóżka - zaśmiał się
- żartujesz sobie?! - warknął a ja już całkiem przestałem cokolwiek rozumieć, przecież Niall jeszcze kilka dni temu sam namawiał kumpla, żeby umówił się z Hope, więc jaki problem ma teraz i o co w tym wszystkim chodzi?
- kpisz sobie ze mnie? mam być zazdrosna o twoją siostrę czy jak? - warknęła Nicole i nie mówiąc nic więcej weszła do kościoła, a reszta gości podążyła za nią.
***
Ceremonia była przepiękna, pomimo tego, że Stella uparła się aby wszystko było skromne. Ona wraz z Issac'iem wyglądali na bardzo szczęśliwych, a ja cieszyłem się, że dziewczyna znalazła tak odpowiedniego faceta. Myślałem, że bardziej zaboli mnie fakt, że jest już mężatką, jednak całe to wesele utwierdziło mnie w przekonaniu, że mimo iż byliśmy kiedyś parą, teraz darze ją tylko przyjacielskim uczuciem.
Sala weselna cała przyozdobiona była w kolorach różu, co mnie odrobinę zdziwiło, bo mało który facet pozwoliłby swojej kobiecie, aż tak się zdominować. Jednak Issac kochał Stelle, do tego stopnia, że miał w nosie to w jakim kolorze będą kwiaty na stołach czy balony, byle tylko ona była szczęśliwa. To jest prawdziwa miłość prawda? Robić wszystko, nawet wbrew sobie, byle tylko na ustach ukochanej osoby był uśmiech. Westchnąłem i spojrzałem na moją partnerkę od razu dochodząc do wniosku, że gorzej wybrać nie mogłem. Cleo ubrała na siebie coś w rodzaju czerwonej sukienki ze skóry węża? dobra, miesza o jej ubiór, ale odkąd tylko weszliśmy laska usiłuje zrobić sobie dobre selfie na insta, cąły czas mamrocząc pod nosem że światło jest do dupy i mogli chociaż w to zainwestować.
Wzdłuż całej sali rozciągały się malutkie, okrągłe, sześcioosobowe stoliki. Przy naszym siedzieli także Niall, Nicole i Hope i Danny. Wszyscy byli raczej w pogrzebowych nastrojach niż weselnych, nawet Danny, któremu zazwyczaj morda się nie zamyka, teraz siedział cicho jedząc jakąś marną przystawkę.
- unikasz rodziców? - spytałem Holi widząc jak stara się nie patrzeć w stronę stolika jej i naszych rodzin, dalej byli pokłóceni?
- coś w tym stylu, po prostu nie chce niepotrzebnych awantur na ślubie przyjaciółki- wyjaśniła i dalej zaczęła skubać te dziwne danie, na prawdę nie mam pojęcia co było w tych mini roladkach, ale smakowały niczego sobie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro