Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11

-mogę wiedzieć, gdzie u licha wczoraj byłaś?- zapytała mama jak tylko zeszłam rano do kuchni na śniadanie. Trochę to dziwne, że ostatnio tak często przebywa w domu, zawsze wychodziła o piątej rano a wracała do domu gdy już wszyscy spaliśmy, czyżby miało to coś wspólnego z wyprowadzką taty?

- gdzieś- odparłam tylko i sięgnęłam po jabłko leżące na szafce obok lodówki

- tylko tyle masz zamiar zjeść na śniadanie?- żeby przestała marudzić wcisnęłam do torebki jeszcze dwie mandarynki i banana, a ta westchnęła ciężko i wskazała ręką na tosty

- zawsze rano je jedliśmy-

- poprawka ja z tatą zawsze je jedliśmy, jak widać czasy się zmieniają- powiedziałam mało grzecznie, taki właśnie był nasz zwyczaj, trojaczki zawsze zjadały swoje ulubione obrzydliwo słodkie płatki śniadaniowe zalane mlekiem z dodatkiem tony cukru lub miodu, co akurat ojciec miał pod ręką by im wrzucić, a matki jak zwykle dawno już nie było w domu, praca pochłaniała cały jej czas.

- a więc o to ci chodzi tak? chodzi ci o tatę? przecież już wam mówiłam że musiał wy..- nie pozwoliłam jej dokończyć

-błagam cię nie wciskaj mi kitu o jego nagłej delegacji do Lizbony, dobrze wiem, że mieszka u wujka Tom'a, dziwi mnie tylko jak dzieciaki mogą w to wierzyć- powiedziałam i wyszłam z domu, nie chciałam już dłużej z nią rozmawiać, zapewne powiedziałabym o jedno słowo za dużo i skończyło by to się dla mnie jakimś szlabanem, a teraz nie mam ochoty siedzieć dwa cztery na dobę w domu. Moja radość spowodowana chwilą ciszy nie trwała zbyt długo, bo po zamknięciu za sobą drzwi wyjściowych i wyjściu na ulicę zobaczyłam całą czwórkę moich znajomych stojących pod bramą wjazdową mojego domu. Szlak, szykuje się jakaś poważna wymiana zdań skoro stoją tu wszyscy i tak punktualnie jak jeszcze chyba nigdy. Przez moment nawet chciałam zawrócić i uciec do domu, ale przypomniałam sobie te uroczą sprzeczkę, która miała miejsce parę chwil temu, wzięłam głęboko wdech i podeszłam do przyjaciół. Mieli tak strasznie poważne miny, że nie wiedziałam co mam im powiedzieć, o co im do licha chodzi?

- hej - powiedziałam starając się brzmieć jak najbardziej miło i przyjaźnie aby nie wyczuli kłótni, którą przed chwilą doświadczyłam

- tyle tylko masz nam do powiedzenia?- spytała Stella, już wiedziałam że to nie będzie wcale łatwa rozmowa - podobno byłaś wczoraj u mnie w domu- zauważyła,

- nie dramatyzuj, fakt powiedziałam to matce, na prawdę miałam zamiar do ciebie iść Stel, po prostu coś rozproszyło moją uwagę i całkiem o tym zapomniałam- powiedziałam

- coś a może raczej ktoś?- zaśmiał się Josh, on jako jedyny nie miał tej miny, ale Josh nigdy nie potrafił się gniewać, nie potrafił siedzieć cicho, nie śmiać się... tai po prostu był.

- to był Alan prawda?- pytanie Niall'a spowodowało że stanęłam i odwróciłam się w ich stronę, nawiązałam z nim kontakt wzrokowy, chciałam wyczuć jego nastrój, ale on zawsze miał te samą kamienną twarz, z której nawet ja, osoba która znała go piętnaście lat, nie potrafiła nic wyczytać.

- tak, to bł Alan- przyznałam, nie było sensu kłamać - masz coś przeciwko?- zaśmiałam się lekko chcąc obrócić to w żart

- mam dużo, on nie jest dla ciebie- powiedział nagle

- żartujesz tak?- zdziwiłam się - ty mi będzies mówił kto jest dla mnie?-

- jaki Alan? Ten bratanek? serio?- zapiszczała mi nad uchem Stella

- jet stary i ma minę pedofila - zauważył Mark a ja westchnęłam

- nie jest stary, chodźmy już, nie możemy się spóźnić- powiedziałam i z powrotem ruszyłam w stronę szkoły, a oni powoli dreptali za mną, nikt nie powiedział już ani słowa więcej. Temat póki co został odłożony na dalszy tor.

***

- dawno tego nie robiliśmy, czemu nie?- namawiał nas Josh a ja jakoś nie byłam przekonana do tego pomysłu, ostatnio jak to robiliśmy o mało nie wylądowaliśmy na komisariacie policji. Tego jeszcze mi brakowało w mojej kartotece...

- skąd weźmiemy wóz?- spytał Niall- ostatni całkiem rozwaliliśmy- przypomniał, a ja doskonale pamiętam tego starego rzęcha na którego wszyscy się złożyliśmy aby móc wziąć udział w zawodach.

- mam wóz- powiedział nagle Josh a nas całkowicie zbiło to z tropu- nie byle jaki, nowiuteńkie porsche 718 Boxster S, i co wy na to?- zapytał, ja nie za bardzo wiedziałam o jakim aucie mowa, ale widząc minę pozostałych domyśliłam się że to serio musi być coś niezwykłego.

- skąd wziąłeś to cacko?- dopytywał Niall szeptem, musieliśmy mówić szeptem, inaczej ktoś na stołówce mógłby nas usłyszeć

- tatuś, nareszcie dał mi dostęp do swoich środków- powiedział, a ja już wiedziałam co to znaczy. Josh miał najbardziej nadzianego starego w całym naszym mieście, o ile nie w kraju, zawsze jednak zabraniał synowi trwonić jego ciężko zarabiane pieniądze a teraz? teraz nagle zmienił zdanie? czemu?

- i chcesz rozwalić nowiuteńkie auto biorąc udział w nielegalnych wyścigach?- warknęła na niego Stella

- uspokój się mała, nie te to inne- powiedział puszczając jej oczko

- po za tym kto powiedział że przegramy? mam zamiar to wygrać, wy nie?- zapytał Niall- Hope? wchodzisz w to? przecież wiesz, że jesteś nam potrzebna- nie wiedziałam co o tym myśleć

- to prawda, potrzeba nam dwóch kierowców, takie są zasady, a ty wymiatasz jak mało kto- przypomniał Josh i już wiedziałam że się zgodzę

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro