Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22.

Całą noc nie spałam. W nocy dostałam wiadomość od mamy, że Austin jest już po operacji. Raczej nic poważnego mu nie będzie. Ma kilka złamań a w tym jedno otwarte. W szpitalu spędzi napewno jeszcze dużo czasu, więc nie przyjadą prędko.

Poinformowałam o tym mojego chłopaka i przyjaciółkę. Calum prosił, abym przyjechała po niego o 14, bo nie chce tam dłużej beze mnie siedzieć. Poprosili mnie abym została z nimi do niedzieli, ale chyba nie chciałam. Sama nie wiem. Jest mi smutno, bo lubię Austina i chciałam się z nimi zobaczyć...

Z łóżka się zwlekłam około dwunastej. Wypiłam mocną kawę i poszłam pod prysznic. Wyszłam i zrobiłam trochę mocniejszy niż zazwyczaj makijaż, aby ukryć wory pod oczami. Ubrałam się w lekką zwiewną sukienkę jak zwykle czarną. Włosy zostawiłam proste. Nałożyłam kurtkę jeansową i skierowałam się do windy.

Zjechałam do garażu i wsiadłam do swojego samochodu. Włączyłam nawigację, która pokazywała mi trzydzieści minut drogi. Chociaż to mi dzisiaj sprawi przyjemność.  Gdy wyjechałam z terenu zabudowanego i dałam w gaz czułam się niesamowicie.

Droga minęła mi za szybko. Zdecydowanie. Zaparkowałam obok samochodu Liama i wysiadłam.

Stały tutaj dwa drewniane domki i obok plaża. Wyglądało to naprawdę dobrze. Nie dziwię się, że często tu przyjeżdżają.

Po chwili zauważyłam Caluma, który idzie w moją stronę.

-Tak mi przykro. Jak się czujesz?- przytulił mnie mocno. Od razu poczułam się lepiej.

-Jest dobrze. Najważniejsze, że żyje. A Ty jak?- uśmiechnęłam się do niego.

-Nudno bez Ciebie. Chodź poznasz Johna i Cindy- pocałował mnie szybko.

Wszyscy siedzieli niedaleko plaży. Były tutaj ławki i leżaki. Przywitałam się ze wszystkimi których już znam i podeszłam do tej nieznanej mi pary osób.

John to średniego wzrostu chłopak o jasnobrązowych kręconych włosach. Mogę spokojnie powiedzieć, że jest przystojny. Jego kilkudniowy zarost dodaje mu takiej powagi(?).

Cindy za to to drobniutka dziewczyna o wręcz białych włosach. Na pierwszy rzut oka mogłabym powiedzieć, że to pusta lala. Jednak odniosłam inne wrażenie po jakichś pięciu minutach rozmowy.

Usiedliśmy właśnie z nimi.

-Dalej nie wierzę, że nasz Calumek jest w związku- popchnął go ramieniem John.

-Cuda się zdarzają- odpowiedział mu blondyn a ja poczułam rumieńce.

-Jesteście tacy słodcy- skomentowała dziewczyna- nie wiem jak z nim wytrzymujesz- powiedziała już trochę ciszej i się do mnie przysunęła, na co się zaśmiałam.

-Jak się poznaliście?- spojrzał na mnie zaciekawiony John.

-Zobaczyliśmy się pierwszy raz przez szybę w McDonaldzie- zaśmiałam się- później spotkaliśmy się na imprezie, z której dużo nie pamiętam. A na koniec się okazało, że jest synem mojego szefa- opowiedziałam im. Od razu zaczęli się głośno śmiać.

-No pięknie. Syn szefa- śmiał się chłopak.

-Ja myślę, że to urocza historia. To takie wiecie... No jesteście na siebie skazani i tyle.

-Nie było tak łatwo- podsumował Calum, na co pokazałam mu język.

-Kochani! Zebranie w domku Liama!- usłyszeliśmy głos Melanie.

Mój chłopak złapał mnie za rękę i ruszyliśmy do drewnianego domku. Gdy weszłam do środka, miałam ochotę uciekać.

W salonie było dużo balonów, jakieś świecące duperele i takie tak z napisem " Happy Birthday". Wszyscy ustali przy stole na którym stał różowy tort z napisem "hothannah21" - na to akurat się zaśmiałam. Hothannah.

Zaczęli mi śpiewać sto lat, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. To taki dziwny moment, kiedy nie wiesz co ze sobą zrobić. Poczułam jak po policzku spłynęła mi łza.

Pamiętali...

A przynajmniej Melanie. Bo skąd inni mogliby wiedzieć?

Po śpiewaniu podeszła do mnie pierwsza moja przyjaciółka i od razu się na mnie rzuciła.

-Ty stara ruro! Wszystkiego co najlepsze. Przede wszystkim dużo miłości, i żeby w końcu dobrze Cię zrobił ten twój chłopaś, bo jakaś niewyraźna jesteś- zaśmiała się głośno, a ja razem z nią- a tak poważnie... Żeby wszystko się układało. Tego Ci życzę. Aby nikt nie wpierdalał Ci się z butami w życie. Spełniaj swoje marzenia malutka, narazie dobrze Ci idzie i jestem z NAS- podkreśliła- w chuj dumna. Kocham Cię- dała mi buziaka w policzek.

Wyjęła jakąś torbę z pod krzesła i dała mi ją. Od razu otworzyłam, żeby zobaczyć co to. Moim oczom ukazała się ramka na zdjęcie. Jednak nie była to zwykła ramka. Zdjęcia były w nią jakoś wgrane, przez co przewijały się do jakiś czas na inne. Stałam tam i wpatrywałam się w każde nowe zdjęcie. Było w tym tyle wspomnień... Melanie jest cudowna.

-Dziękuję, jesteś najlepsza- przytuliłam ją mocno- też Cię kocham.

Później reszta zaczęła mi składać życzenia i dawać małe upominki. Najlepsze na koniec - Calum.

Podszedł do mnie powoli i złapał mnie za rękę.

-Skarbie, żebyśmy żyli długo i szczęśliwie. Abyś się nie zmieniała, bo jesteś jedyną w swoim rodzaju. Dużo zdrowia, abyś jakoś ze mną dawała radę- zaśmiał się- życzę Ci wszystkiego co najlepsze, bo na to zasługujesz. Uwielbiam Cię Hannah- złączył nasze usta w leniwym pocałunku.

Słyszałam jak inni zaczęli gwizdać i mówić coś w stylu "gorzko", ale nie przejmowałam się tym teraz. Kiedy się od siebie oderwaliśmy Calum wręczył mi małe pudełko. W środku była złota bransoletka z małą przywieszką w kształcie serca. Było na niej wygrawerowane "c". Od razu chłopak założył mi ją na rękę.

-Dziękuję- uśmiechnęłam się do niego.

-Teraz tort!- krzyknęła do mnie Melanie a ja od razu podeszłam do stołu- czyń powinność- dała mi specjalny nóż.

Pokroiłam go na kawałki i dałam każdemu. Korzystając z okazji, że wszyscy tu są powiedziałam

-Dziękuję wam- spojrzałam na każdego- nie spodziewałam się tego. Jesteście wspaniali.

-To nie koniec- powiedział Liam- teraz Calum zarezerwował czas dla was a wieczorem impreza!

Spojrzałam na mojego chłopaka wzrokiem "zabije Cię" po czym podeszłam do Melanie.

-Jeszcze Ci się za to oberwie- powiedziałam i po prostu od niej odeszłam.

Nie nie byłam na nią zła. Ale musiałam stwarzać pozory. Generalnie nie lubię takich akcji, ale naprawdę to było miłe.

Zjedliśmy tort i Calum zabrał mnie na spacer. Szliśmy wzdłuż linii wody i rozmawialiśmy.

-Muszę Ci coś powiedzieć- zatrzymałam się- teraz. Zanim się we mnie zakochasz Calum.

-Skąd wiesz, że jeszcze się nie zakochałem?

Okej, nie tak miało być.

-A zakochałeś?- podeszłam do niego bliżej.

Widziałam, że sam nie wiedział co ma mi odpowiedzieć. Lekko się zestresował.

-Najpierw Ty opowiedz, a później Ci odpowiem na to pytanie- uśmiechnął się łobuzersko.

-Niech będzie. A więc- wbiłam wzrok w piasek- pamiętasz jak pytałeś o to, gdzie się nauczyłam tak jeździć?

-No pamiętam- złapał za mój podbródek, abym na niego patrzyła- więc?

-Byłam mistrzem nielegalnych wyścigów w Londynie. Przejęłam ten biznes po Jacku. Jednak trwało to tylko kilka miesięcy i zrezygnowałam- czekałam na jego reakcje.

Jego źrenice jakby lekko się powiększyły. Cały czas patrzył mi w oczy. Jakby próbował znaleźć w nich coś.

-Nielegalne wyścigi?- uśmiechnął się dziwnie.

-Byłam głupia.

-Zaskoczyłaś mnie tym, ale nie powiem, że nie jara mnie to. Taka z Ciebie niegrzeczna dziewczynka?- jego ręka powędrowała na moją szyję.

On nie jest wcale na mnie zły!

-Calum błagam Cię.. myślałam, że będziesz zły- uśmiechnęłam się do niego lekko.

-Skarbie. Już nie jeździsz. Nie mogę być za to zły. Jedynie szkoda, że od razu nie powiedziałaś. Czekaj- zatrzymał się na chwilę- Jack handlował wszystkim co się dało a my go wrobiliśmy- łączył fakty.

A mi robiło się słabo na myśl, co teraz mogło nas czekać.

-Myślisz, że się dowie, że go wrobiliście?- zapytałam prosto z mostu.

-Mało prawdopodobne. Kurwa- zdenerwował się- może być ciekawie.

No bardzo kurwa ciekawie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro