Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18.

Nie spotkałam się z Jackiem do tej pory, co mnie cieszyło. Obawiałam się tego spotkania.

Cały tydzień chodziłam do pracy a wieczorami spotykałam się z Calumem. Któregoś dnia poznałam jego siostrę Michelle. Złapałam z nią bardzo dobry kontakt. Była niską brunetką z przesłodką urodą.

Dzisiaj miałam wyjść z nią i Melanie na zakupy. Dostałam pierwszą wypłatę, więc trzeba te pieniądze wydać. Oczywiście trochę dolarów wysłałam dla rodziców mimo, że gwarantowali, że dają sobie radę. W takim razie niech idą za to na jakąś randkę.

Z biura wyszłam jak zawsze o piętnastej. Od razu ruszyłam do domu, że względu na to, że moja przyjaciółka skończyła dzisiaj wcześniej pracę. Pogoda była dzisiaj idealna na wyjście. Zaczynał się weekend a ludzie na zewnątrz wyglądali na bardziej zadowolonych niż w tygodniu. Ja też byłam.

Po moim krótkim spacerze szybko poszłam wziąć prysznic. Rano nie zdążyłam tego zrobić, bo bym się spóźniła do pracy. Po wyjściu ubrałam na siebie jeansy i granatowy top, który znalazłam w szafie. Dawno go nie nosiłam.

Pamiętam, że Jack bardzo go lubił.

Ubrana wyszłam z łazienki i zauważyłam Melanie z Liamem w salonie. Poszłam do nich.

-Hej Liam- przywitałam się z nim.

-Cześć Hannah. Co u Ciebie?- uśmiechnął się do mnie.

-Wszystko dobrze, w końcu idziemy na damskie zakupy nie?- spojrzałam na blondynkę i puściłam jej oczko a ta się zaśmiała.

-No wiem. Może później spotkamy się wszyscy razem? Luke nas zapraszał.

Spojrzałam na Melanie, która kręciła głową na tak.

-Jeśli reszta się zgodzi to jak najbardziej. Idę się pomalować, bo za chwilę będzie Michelle- wyjaśniłam i zniknęłam.

Nie robiłam mocnego makijażu, nie było na to czasu. Podkreśliłam brwi i wytuszowałam rzęsy. Włosy spięłam w dość niechlujnego koka. Gdy byłam gotowa zabrałam swoją czarną torebkę i wyszłam z pokoju.

-Ruszajmy- uśmiechnęłam się do przyjaciółki i otworzyłam drzwi.

_______

Po wspaniałych zakupach z dziewczynami, które bardzo się polubiły, pojechaliśmy do Luke'a. Droga zajęła nam kilkanascie minut, bo nie mieszkał w centrum.

Jego dom był dość skromny jak na to, ile ma pieniędzy. Był bogaty, czego się dowiedziałam od Michelle. Kiedyś byli razem, ale teraz są wyłącznie przyjaciółmi. Weszliśmy do środka i od razu usłyszałam znajome mi głosy. Skierowaliśmy się do salonu i wtedy moje serce prawie wypadło.

Na jednym z foteli siedział pieprzony Jack. Wiedziałam, że nie będzie chciał dać mi spokoju, ale to już za dużo. Byłam tak zdenerwowana, że ledwo panowałam nad sobą.

-Hannah?- usłyszałam głos Caluma.

Po chwili znalazł się obok mnie. Jego ręce od razu znalazły się na mojej talii. Spojrzałam w jego zielone piękne oczy i się troszkę uspokoiłam.

-Coś nie tak?- zapytał.

-Wiesz, dziwnie mi jak on tutaj jest..

-To Luke go zaprosił. Ponoć się znają od jakiegoś czasu. Jeśli chcesz możemy wyjść- pocałował mnie. Jego pocałunek już w ogóle mnie uspokoił.

-Jest okej- powiedziałam i złapałam go za rękę, aby poprowadzić nas na kanapę.

Przywitałam się ze wszystkimi krótkim 'cześć' i usiadłam obok swojej przyjaciółki, a ta od razu spiorunowała mnie spojrzeniem. Doskonale wiedziałam, że chodzi jej o szatyna.

-Też nie jestem zadowolona- wyszeptałam tak, aby tylko ona to usłyszała.

-Skąd się znacie?- zapytał mnie Luke.

Kurwa.

-Jeszcze z Londynu. Stare czasy- zaśmiałam się niespokojnie. Chciałam jak najszybciej zbyć ten temat.

Na moje szczęście już nikt nic nie pytał.

Siedzieliśmy na początku chwilę w salonie. Po jakimś czasie Luke zaprosił nas do swojego ogrodu. Od razu tam poszliśmy. Usiadłam na kanapie z Melanie i Liamem.

Tak. Pogodzili się. Musiałam trochę wytłumaczyć dla przyjaciółki, aby z nim się nie rozstawała. Teraz już nic nie stanie im na przeszkodzie.

Każdy wygodnie się rozsiadł a właściciel domu puścił muzykę. Wzięliśmy sobie po drinku i każdy zaczął rozmawiać z każdym na różne tematy.

Najciekawszym tematem był teraz dla nich wyjazd. W przyszły weekend wyjeżdżają na domek letniskowy. Wszyscy oprócz mnie i Caluma. Chociaż jeszcze staram się go namówić, aby jechał. Nie musi odpuszczać sobie takiego wyjazdu tylko dlatego, że ja nie mogę jechać. Jest uparty, że musi razem ze mną przywitać mamę.

-A Ty Jack, jedziesz?- zapytała go Melanie.

-Nie mogę- spojrzał na mnie. Dziwny jest.- w niedzielę jadę do Londynu- wyjaśnił.

-Nadrobimy to w wakacje. Wtedy już wszyscy muszą jechać- wskazał na nas Ashton.

-Zgadzam się. Chociaż nie wiem czy Calum dostanie urlop- spojrzałam na niego. Siedział na fotelu obok mnie a jego ręka była cały czas na mojej.

-Spokojnie- zaśmiał się- pojedziemy napewno.

-Ktoś jeszcze jedzie kogo nie znam?

-Jedzie jeszcze John i Cindy. Poznałabyś ich, ale studiują- wytłumaczył mi Luke.

-Rozumiem. Jak już będziecie na miejscu musicie do nas zadzwonić i pokazać ten domek- uśmiechnęłam się.

Rozmawialiśmy jeszcze kilka minut. Zachciało mi się do toalety, więc oznajmiłam dla blondyna, że zaraz wrócę i ruszyłam w kierunku łazienki. Szybko ją znalazłam i weszłam do środka. Jednak nie mogłam zamknąć drzwi, bo ktoś wepchnął się do środka. Moje serce zaczęło walić jak szalone. Nie wiedziałam, co się zaraz stanie.

-Mówiłem, że Cie znajdę- Jack pchnął mnie na ścianę i szczelnie mnie do niej przycisnął.

Nie mogłam nic zrobić. Nawet nie próbowałam go od siebie odpychać, bo wiem, że nie dam rady.

-Czego chcesz?- zapytałam z nadzieją, że za chwilę to się skończy.

-Widzę, jak na mnie reagujesz. Chyba nie wszystko między nami zakończone co?- przybliżył się do mnie na niebezpieczną odległość. Jego nos prawie już dotykał mojego.

-Skończone- po tych słowach usłyszeliśmy pukanie drzwi i głos Caluma.

Jack od razu położył rękę na moich ustach, abym nie mogła nic powiedzieć.

-Powiedz, że za chwilę wychodzisz- wyszeptał.

-Za chwilkę wychodzę!- krzyknęłam tak, jak mi kazał.

-Ustanę za drzwiami, a ty wyjdziesz jakby nigdy nic okej?- odsunął się ode mnie.

-Okej- odpowiedziałam cicho.

Wiedziałam, że to będzie najlepsza opcja. Lepiej żeby Calum nie dowiedział się co się stało. Nie potrzebuję tutaj kłótni albo co gorsza bójek.

Szybko poprawiłam się w lustrze i starałam się opanować mój oddech. Gdy już mniej więcej wrócił do normy zrobiliśmy tak jak powiedział wcześniej. Chłopak ustał za drzwiami a ja szybko je otworzyłam i wyszłam. Calum stał niedaleko. Podeszłam do niego i spojrzałam na niego krzywo.

-Co się stało, że po mnie przyszedłeś?- zaśmiałam się.

-Twój były wyszedł chwilę za Tobą, więc chciałem sprawdzić co się dzieje. Nie widziałaś go?

-Nie- zaśmiałam się- zazdrośniku- potargałam jego włosy.

-Nie może mi Ciebie zabrać. Jesteś moja- ucałował moje czoło.

Jesteś moja.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro