Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12.

Czwartek i piątek minęły bardzo szybko. To były ostatnie dni jako sekretarka. Nie byłam nią długo, ale lubiłam tą pracę. 

Właśnie szykowałam się na imprezę integracyjną. Leżałam w wannie pełnej gorącej wody i bąbelków. W ręce miałam telefon. To był mój ulubiony odpoczynek. Przeglądałam media społecznościowe, czasami komentując jakiś post. Większość to byli moi znajomi, którzy wciąż studiowali. Dostałam SMSa od tego blondyna, który tak zwrócił mi ostatnio w głowie.

Calum: będę po Ciebie o 17:*

Do Calum: oki:))

Mój zegarek wskazywał za pięć piętnastą, więc miałam jeszcze dużo czasu. Dokładnie umyłam i ogoliłam całe ciało. Wyszłam z wanny i ubrałam się w szlafrok. Poczesałam swoje włosy i nałożyłam na nie olejek. Dokładniej to na końcówki włosów. Nałożyłam maseczkę na twarz i zaczęłam smarować nogi i ręce balsamem o zapachu maliny. Przesłodkiej maliny. Zanim zmyłam maseczkę wzięłam ze swojego pokoju bieliznę. Czarny biustonosz bez ramiączek i czarne stringi. To brzmi jakbym szykowała się aby wejść do łóżka dla Caluma. Nie, nie chciałam tego robić.
Wysuszyłam włosy i pofalowałam je. Dzisiaj akurat chciały ze mną współpracować. A to dziwne. Makijaż dzisiaj zrobiłam dosyć mocny, a do tego dużo rozświetlacza. Naprawdę wyglądałam dobrze. Nie pamiętam, kiedy się ostatnio tak odstawiłam.

Gdy poszłam się ubrać w sukienkę była już 16.40. Moja sukienka była czarna i bardzo obcisła. Sięgała mi do samych kostek i miała rozcięcie na nogę, co wyglądało cholernie seksownie. Była na ramiączkach, więc do tego wybrałam czarną ramoneskę. Na nogi włożyłam czarne sandałki na obcasie. Było dzisiaj ciepło, więc to idealna pogoda.

Dobrałam do tego srebrne kolczyki i byłam już gotowa. Popryskałam się moimi ulubionymi perfumami i schowałam wszystko co potrzebne do małej torebki. Równo o siedemnastej byłam już pod blokiem. Od razu zauważyłam Caluma, który stał oparty o swój samochód. Zauważył mnie i od razu obleciał mnie całą wzrokiem.

On był ubrany w białą koszulę z długim rękawem, granatowe eleganckie spodnie w kratkę. Wyglądał bardzo dobrze. Zawsze podobał mi się w eleganckiej wersji.

-Hannah- powiedział gdy podeszłam bliżej, a ja się uśmiechnęłam- wyglądasz pięknie- jego wzrok to potwierdzał.

-Dziękuję, Ty też dziś wyjątkowo dobrze- przytuliłam się do niego.

Położył ręce na mojej talii, gdy chciałam już go puścić - nie pozwolił mi na to. Wciąż się we mnie wpatrywał jak w obrazek. Po chwili jego usta znalazły się na moich. Nie odepchnęłam go. To już nie te czasy. Oddałam pocałunek. Był delikatny i spokojny. Mój brzuch znowu wypełniły motylki. Calum pachniał najdroższymi perfumami co jeszcze bardziej mnie urzekło.

-Musimy jechać- powiedziałam jak się od siebie oderwaliśmy.

-Wiem- otworzył mi drzwi i zamknął gdy byłam już na swoim miejscu.

-Taylor bardzo chce Cię już poznać- uśmiechnął się do mnie.

On już wiedział, że na ten kurs jedziemy w trójkę. Bardzo się z tego cieszył.

-Będzię dzisiaj prawda?

-Tak- potwierdził.

-Super- pomyślałam.

Jechaliśmy w ciszy, ale nie była niezręczna. Obserwowałam drogę. Po około piętnastu minutach byliśmy już na miejscu. Widziałam wielki i piękny budynek.

Wysiedliśmy z samochodu i Calum wziął mnie pod rękę. Przeszliśmy przez środek budynku i wyszliśmy na ogród.

Stał tam wielki namiot w białym kolorze. Pod nim były stoliki dwu i czteroosobowe. Wielki bar i kilka długich stołów z jedzeniem i napojami. Widziałam też alkohol.  I mnóstwo elegancko ubranych ludzi. Nie znałam nawet połowy z nich, ale nie przerażało mnie to. Dopóki jest w pobliżu Calum lub William czuje się dobrze.

-Chcesz zjeść?- zapytał blondyn.

-Zdecydowanie- posłałam mu uśmiech.

Po kilku sekundach znaleźliśmy się przy jedzeniu. Nie wiedziałam co wybrać a sałatka z grillowanym kurczakiem wyglądała smacznie, więc padło na nią. Usiedliśmy do stolika i zaczęliśmy zajadać. Chłopak wybrał stek. 

-Cześć- przywitał się nagle William- podoba się?- skierował te słowa do mnie.

William naprawdę jak na swój wiek wygląda zachwycająco.

-Tak, jest świetnie- uśmiechnęłam się. Mówiłam prawdę.

-Cieszę się- niedługo znajdę Taylor i was zapoznam- i odszedł. Jak zawsze.

-Mój tata Cię lubi- stwierdził Calum. Miał kawałek jedzenia na buzi, z czego się zaśmiałam.

Kciukiem zabrałam go, dotykając jego miękkich ust.  Lubiłam go dotykać.

-Wiem o tym- powiedziałam pewna siebie- nie tylko on- pomachałam zabawnie brwiami.

-Nie schlebiaj sobie- chciał powiedzieć poważnym tenem, co mu nie wyszło.

-Oh, tak? Czyżby Calum Smith mnie nie lubił?-moja noga lekko stykała się z jego. Widziałam, jak zaczyna się wiercić. Tak na niego działałam.

-Hann, nie przeginaj- wysyczał, gdy założyłam swoją nogę na jego udo. Stoły były zakryte długim obrusem, więc nikt nie mógł niczego zauważyć.

Momentalnie poczułam jego dłoń na udzie. Delikatnie jeździł opuszkami palców w górę i dół, przez co i ja zaczynałam być niespokojna. Niestety, to działa w dwie strony.

-Nie przeginaj- zaśmiałam się- no powiedz prawdę, lubisz mnie czy nie?- w jego oczach momentalnie zauważyłam iskierki.

-Uwielbiam- powiedział nagle.

Uwielbiaaam

-Cieszy mnie to- zabrałam nogę.

-Nie musiałaś tego robić- poprawił swoje spodnie.

-Ale chciałam- wygrałam tą rundę.

-A Ty, Green. Lubisz mnie?- przybliżył się lekko do mnie.

-Calum, baaardzo- uśmiechnęłam się.

I w tym momencie podeszła do nas kobieta. Mojego wzrostu brunetka. Miała na sobie granatową długą sukienkę, trochę przypominającą moją. Była śliczna. Uśmiechała się do nas szczerze.

-To Ty jesteś Hannah?- patrzyła na mnie.

-Tak. Taylor?- wstałam do niej.

-Tak- przytuliła mnie do siebie- więc teraz będziemy pracować razem!- cieszyła się. A ja się cieszyłam, że nie okazała się być wredną suką.

-Też się cieszę z tego powodu.

-Calum, zabiorę Ci towarzyszkę na chwilę, dobra?- zapytała chłopaka.

-Nie na długo. I nie upić się!- zażartował. Posłał mi ostatnie spojrzenie i zniknęłam razem z brunetką.

Ciągnęła mnie za rękę. Znalazłyśmy się na kanapie, trochę dalej od wszystkich. Od razu na niej usiadłyśmy.

-Jak to możliwe, że wcześniej się nie poznałyśmy?- była bardzo podekscytowana.

-Byłam sekretarką- zaśmiałam się.

-No w sumie tak. William bardzo Cię chwalił, co nie jest w jego stylu, więc musimy się polubić. I widzę, że nie będzie z tym problemu.

-Żadnego- zaśmiałam się- będziemy miały dużo czasu na wyjeździe.

-Wiem! To wspaniałe wyjechać z kimś w końcu. Wcześniej jeździłam sama. Ogólnie od ponad roku pracuje sama.

-Właściwie to czemu?

-Poprzednia dziewczyna się nie nadawała i Will zwątpił po prostu. Ale znalazł Ciebie.

-Wierzy we mnie bardziej niż ja sama- podsumowałam.

-A co Cię łączy z Calumem?- to pytanie mnie zamurowało.

-Umm.. chyba nic wielkiego. Nie wiem. Sama nie wiem- wyplułam.

-Spokojnie- zaśmiała się- nikomu nic nie powiem.

-Narazie nic dużego, znamy się niedługo, ale wszystko idzie w dobrą stronę.

-Uważaj na niego. Chociaż nigdy nie wiedziałam go z żadną dziewczyną to słyszałam, że lubi się nimi bawić- skrzywiła się.

-Wszyscy mówią co chcą. Calum jest dobrym człowiekiem i nie wydaje mi się, żeby mnie skrzywdził.

Postanowiłam go bronić. Dlaczego niby miał mieć taką opinię? Bo zaliczył kilka lasek? No dajcie spokój. A kto z nas nie zaliczył kiedyś jakiegoś szybkiego numerku? Skoro jesteśmy dorośli, to nic złego.

-Dlatego zdziwił mnie wasz widok- wyjaśniła- ale wyglądacie razem mega seksownie. Bylibyście najgorętszą parą. A już napewno w tej firmie- zażartowała.

Oj napewno byśmy byli.

-Dobra, wracajmy. Będziemy miały jeszcze dużo czasu aby się poznać- wstała z kanapy i ruszyłyśmy do namiotu.

Od razu wzrokiem odnalazłam Caluma. Rozmawiał z jakąś kobietą. Była sporo od nas starsza, dzięki czemu nie poczułam tej cholernej zazdrości. Od razu do nich podeszłam.

-Dzień dobry- powiedziałam do niej- jestem Hannah.

-Cześć, jestem Ellen- już wiedziałam, że jej nie polubię.

-To jest właśnie nowa pracownica marketingu- powiedział jej chłopak.

-Oh, gratuluję tej pozycji. Chociaż może nie być łatwo.

-Myślę, że sobie prowadzę- uśmiechnęłam się sztucznie.

Obok nas znalazł się jakiś mężczyzna, który zabrał kobietę w ważnej sprawie. Cieszyłam się z tego. Gdy zostaliśmy sami blondyn spojrzał na mnie.

-Jak z Taylor?

-Jest fajna- tylko tyle mogłam teraz powiedzieć.

-To dobrze. Chodź, zatańczymy- złapał mnie za rękę i poprowadził do miejsca, w którym już niektórzy tańczyli.

Tańczyliśmy do spokojnej muzyki, w sumie to się do niej kołysaliśmy. Czułam się komfortowo, będąc blisko Caluma. Był cudownym chłopakiem, mimo tych walk. Nie obchodziły mnie one. Każdy ma jakieś brudy z przeszłości. Nie można na to patrzeć nie?

Cały czas uśmiechałam się, co zauważył.

-Czemu się tak ciągle uśmiechasz?- przysunął twarz do mojej głowy. Był dużo wyższy, i nawet obcas nie pomagał.

-Jestem szczęśliwa Calum- wyjaśniłam.

-Pieprzyć to- powiedział i szybko wpił się w moje usta. Pocałunek był dość namiętny, ale nie trwał długo.- Ja też jestem szczęśliwy- wyszeptał.

Wiedziałam, że William nie będzie zadowolony.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro