✞18✞
Uchyliłem powieki, powoli otwierając zaspane oczy. Od razu coś mi nie pasowało. Co to za ręka pod moją koszulką? Przekręciłem głowę na bok i zobaczyłem twarz Dylana.
- Tommy - wymamrotał przez sen, po czym jeszcze bardziej mnie do siebie przytulił.
- Kurwa, Dylan! Co ty tu jeszcze robisz?! I przestań mnie, cholera, macać! - wydarłem się, na co szatyn od razu się obudził, podrywając do siadu.
- Miałem taki piękny sen - westchnął, po czym spojrzał na okno. - Jest rano? - niedowierzał, a następnie uśmiechnął się szeroko. - O ja Cię! Ale super! Która godzina? - zapytał wesoło.
- W dupie mam to która godzina! Nie zmieniłeś Scotta! - wkurwiłem się.
Szybko zerwałem się z łóżka i w samych bokserkach i koszulce wypadłem z pokoju. Zbiegłem po schodach i zatrzymałem dopiero w progu między salonem a centrum. Zobaczyłem tam Aidena. Przyjaciel przechylił się trochę na fotelu w tył, patrząc na mnie ze zdziwieniem.
- Ty weź się ubierz, a nie w samych gaciach tak sterczysz - skomentował.
- Gdzie Scott? - chciałem wiedzieć.
- Śpi, zmieniłem go po piątej - wzruszył ramionami.
Ja pierdole.
Wróciłem do swojego pokoju już spokojniejszy. Chociaż w sumie zaraz znowu się wkurzyłem widząc, że szatyn nadal leży w moim łóżku z przymkniętymi oczami.
- Ty zamierzasz mi w końcu stąd iść? - zapytałem ze złością.
- Sprawdzałem czy uda mi się kontynuować ten piękny sen, ale jest jeden problem - oznajmił, po czym otworzył oczy i spojrzał na mnie. - Spać mi się już nie chce - rozłożył ręce na boki w geście bezradności.
- To wypieprzaj z mojego łóżka - nakazałem.
- Co ty taki wściekły? - założył sobie ręce za głowę.
- Bo nie zmieniłeś Scotta! - ochrzaniłem go.
- Mamy przypał? - chciał wiedzieć.
- Nie, Aiden go zmienił po piątej - westchnąłem.
- To czego się drzesz? Każdy myśli, że Scott był całą noc na patrolu - odrzekł.
- Ta, upiekło nam się - stwierdziłem już spokojniej. - Ale nadal wypieprzaj z mojego łóżka - uparłem się.
- Jezu - zdjął z siebie koc, po czym wstał. - Gbur z ciebie - skomentował jeszcze zanim wyszedł.
Zachciało mu się śnić o Thomasie i mnie macać, kurwa!
Gdyby tak Scott był na miejscu Dylana, to wtedy co innego.
Westchnąłem głośno. Ubrałem się w czyste ciuchy, po czym wyszedłem z pokoju i udałem w następnej kolejności do łazienki, aby umyć zęby i poprawić fryzurę. Byłem z lekka niewyspany, ale chyba nie było tak tego po mnie widać.
Opuściłem po chwili łazienkę i chciałem skierować do kuchni, aby zrobić kawę, ale podniesiony głos Thomasa, zwabił mnie do centrum. Nie zdążyłem tam wejść, bo wpadłem na wspomnianego blondyna.
- Hej - przywitałem się z przyjacielem.
Chciałem również zapytać czemu jest taki zły, ale już nie miałem okazji.
- Ty też się, kurwa, odwal! - wydarł się na mnie, po czym wyszedł z domu, trzaskając drzwiami.
Byłem w szoku. Nigdy nie widziałem go aż tak wściekłego.
Powoli wszedłem do centrum. Dylan stał z przygnębioną miną, a Aiden siedząc przed monitorami, ze zdziwioną.
- Co się mu stało? - zapytałem.
- Nie wiem, też jestem w szoku - stwierdził Aiden. - Wcześniej normalnie ze mną rozmawiał - wyjaśnił.
Zacząłem się zastanawiać czy przypadkiem mu czegoś nie powiedziałem wczoraj, ale przecież gadaliśmy tylko o tym żeby położył się spać, a z Dylanem pogadał jutro. No właśnie...
Spojrzałem na szatyna.
- Co mu powiedziałeś? - chciałem wiedzieć.
- Chyba się wkurzył na to, że kiepsko mu idzie strzelanie, ale ja chciałem pomóc, a nie mu wytykać, że mu źle idzie - oznajmił smutno.
- A to możliwe, że o to - zgodził się z nim Aiden. - Bo miał dobry humor, potem poszedł cię obudzić, ale jednak zrezygnował - wskazał na mnie. - I dopiero teraz wrócił z tego strzelania taki zły - stwierdził.
- Zaraz, on u mnie był? - miałem nadzieję, że się przesłyszałem.
- No tak - potwierdził przyjaciel.
Spojrzeliśmy się na siebie z Dylanem ze strachem.
No to cudownie po prostu!
Jak Thomas mógł pomyśleć, że zrobię mu coś takiego?
Chociaż w sumie nie wyglądało to za dobrze trzeba przyznać. Dylan wtulony we mnie...rzeczywiście chujowo to wygląda.
Szatyn nagle podszedł do mnie, złapał pod ramię i pociągnął do kuchni.
- Musisz iść do Tommy'ego i mu wszystko wytłumaczyć - nakazał mi.
- Czemu ja? To ty mi się wpieprzyłeś do łóżka - wytknąłem.
- Teoretycznie to raczej ty mi, bo ja pierwszy tam spałem - upomniał.
- Ale to moje łóżko - zaznaczyłem ze złością.
- Nieważne - machnął ręką. - Ja nie mogę iść, bo jeszcze się domyśli, że mi zależy i że mi się podoba, a jak Ty pójdziesz, to pomyśli po prostu, że chcesz wszystko wyjaśnić jak przyjaciel - stwierdził.
Przypomniała mi się nasza rozmowa w nocy.
- Okej, masz rację - przytaknąłem. - To co mu powiedzieć? - zapytałem.
- Nie wiem, ja i tak mam przejebane, bo mu powiedziałem, że się zajebiście dziś wyspałem jak nigdy, nic dziwnego, że się wkurwił - wyznał.
- Co? - złapałem się za głowę.
Ja go zaraz uduszę.
- Skąd miałem wiedzieć, że zajrzał ci do pokoju? - wzruszył ramionami.
- Dobra - próbowałem się uspokoić. - Zobimy tak, pójdę do niego, powiem, że nie spałeś trzy dni i byłeś tak zmęczony, że nie wiedziałeś już gdzie się kładziesz - wymyśliłem.
- Ja mam lepszy pomysł - oznajmił, więc zacząłem się wpatrywać w niego ze skupieniem. - Powiesz mu, że mój lekarz od bezsenności kazał mi się przytulać do kogoś w nocy, bo wtedy lepiej śpię i zapytaj czy może nie chciałby dzisiaj spać ze mną - zaproponował, a ja nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem.
- Czy ciebie popierdoliło? - spytałem z szokiem.
- Daj mi pomarzyć chociaż - westchnął ze smutną miną.
- Powiem mu swoją wersję - zdecydowałem i pokręciłem głową. - Ale najpierw napije się kawy, bo chyba zaraz umrę z tego wszystkiego
Ja pierdole, niech ten dzień się już skończy.
* * *
Stałem w salonie i próbowałem wejść do kuchni, ale za każdym razem tchórzyłem. Thomas w końcu wrócił do domu i układał teraz brudne naczynia w zmywarce, ale tak hałasował, że chyba nimi tam rzucał.
Szatyn wyszedł z centrum i cicho na palcach podszedł do mnie.
- Na co czekasz? Pogadaj z nim - wyszeptał mi do ucha.
- Szczerze? - spojrzałem mu w oczy. - Trochę się go boję - wyznałem mu.
Dylan westchnął cicho, posyłając mi politowane spojrzenie.
- Walczyłeś z całą hordą zombi, a swojego przyjaciela się boisz? - wytknął.
- Tamte zombi nie były tak wściekłe - stwierdziłem. - On tam naczyniami rzuca, a jak we mnie czymś rzuci? - zestrachałem się trochę.
- Ja pierdole - zirytował się. - Ja nie mogę iść - przypomniał.
- Wiem - westchnąłem, a następnie spojrzałem na schody, słysząc kroki na nich.
Prawie natychmiast się uspokoiłem, chociaż co dziwne serce zaczęło bić mi szybciej. Scotty podszedł do nas z lekkim uśmiechem. Nie mogłem oderwać od niego wzroku. Musiał niedawno wstać, bo miał rozczochrane włosy.
- Hej - przywitał się wesoło, na co Dylan od razu pokazał mu, żeby był ciszej, przyciskając palec wskazujący do swoich ust. - O co chodzi? - spytał szeptem.
- O to, że Cię nie zmieniłem w nocy i teraz mamy problem - odrzekł mu brat.
Scott zmrużył nieco powieki.
- Nic się nie stało - zapewnił. - Cieszę się, że w końcu pospałeś trochę, bo już się martwiłem, że wcale nie będziesz spać do końca życia - wyznał szczerze, patrząc opiekuńczo na szatyna.
Słodkie.
- Tak, ale spałem do rana z Zanem w jednym łóżku i jeszcze się do niego przytuliłem przez sen - zaczął wyjaśniać, lecz brat mu przerwał.
- No to co? - wzruszył ramionami, zerkając także na mnie z małym uśmiechem. - Ty często się przytulasz jak już uśniesz - przypomniał mu.
Nie jest zazdrosny? Nawet trochę? Smutek.
- I też wszystkich maca? Bo mnie macał - powiadomiłem, na co Scott posłał bratu wkurzone spojrzenie.
Uff! A jednak!
- To nieważne, problem w tym, że Thomas nas widział razem śpiących i teraz jest wściekły - oznajmił Dylan ze smutkiem.
Postanowiłem w końcu spojrzeć też na szatyna na chwilę, bo cały czas wpatrywałem się tylko w Scotta. Nie wiem czemu łapię takie zawiechy przy nim.
- Trzeba mu to wyjaśnić w takim razie - westchnął, jednocześnie odgłosy z kuchni przypominały teraz bardziej odgłos rzucanych sztućców.
Mam tylko nadzieję, że nie noży.
- Zane ma to zrobić, ale się cyka - wydał mnie Dylan.
Zajebiście, dzięki.
Scott spojrzał na mnie rozbawiony, unosząc brwi w górę. To sprawiło, że nabrałem odwagi, bo nie chcę żeby słowa jakie mi powiedział w nocy okazały się rzucone na wiatr.
- Idźcie pomóc Aidenowi, on od samego rana siedzi w centrum, ja załatwię tę sprawę - zdecydowałem z pewnością siebie.
Szatyn poklepał mnie po plecach dla otuchy. Następnie pochylił się nieznacznie w moją stronę.
- Jak się nie nabierze na twoją wersję, to pamiętaj o mojej - przypomniał.
Pokręciłem głową, patrząc na niego jak na debila. Tak, bo na pewno blondyn jest taki głupi, żeby uwierzyć w te bzdury z przytulaniem, aby leczyć bezsenność.
- Czyli? - chciał wiedzieć Scott, na co Dylan pociągnął go za sobą w stronę centrum, zapewne żeby mu wszystko wyjaśnić.
Nie zdziwię się jak zaraz szatyn dostanie po głowie od swojego brata.
Spojrzałem na wejście do kuchni.
Okej, trzeba to wszystko naprawić.
🧟♂️🧟♂️🧟♂️🧟♂️🧟♂️🧟♂️🧟♂️🧟♂️🧟♂️🧟♂️🧟♂️🧟♂️
W załączniku: Zane
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro