Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✞18✞

Uchyliłem powieki, powoli otwierając zaspane oczy. Od razu coś mi nie pasowało. Co to za ręka pod moją koszulką? Przekręciłem głowę na bok i zobaczyłem twarz Dylana.

- Tommy - wymamrotał przez sen, po czym jeszcze bardziej mnie do siebie przytulił.

- Kurwa, Dylan! Co ty tu jeszcze robisz?! I przestań mnie, cholera, macać! - wydarłem się, na co szatyn od razu się obudził, podrywając do siadu.

- Miałem taki piękny sen - westchnął, po czym spojrzał na okno. - Jest rano? - niedowierzał, a następnie uśmiechnął się szeroko. - O ja Cię! Ale super! Która godzina? - zapytał wesoło.

- W dupie mam to która godzina! Nie zmieniłeś Scotta! - wkurwiłem się.

Szybko zerwałem się z łóżka i w samych bokserkach i koszulce wypadłem z pokoju. Zbiegłem po schodach i zatrzymałem dopiero w progu między salonem a centrum. Zobaczyłem tam Aidena. Przyjaciel przechylił się trochę na fotelu w tył, patrząc na mnie ze zdziwieniem.

- Ty weź się ubierz, a nie w samych gaciach tak sterczysz - skomentował.

- Gdzie Scott? - chciałem wiedzieć.

- Śpi, zmieniłem go po piątej - wzruszył ramionami.

Ja pierdole.

Wróciłem do swojego pokoju już spokojniejszy. Chociaż w sumie zaraz znowu się wkurzyłem widząc, że szatyn nadal leży w moim łóżku z przymkniętymi oczami.

- Ty zamierzasz mi w końcu stąd iść? - zapytałem ze złością.

- Sprawdzałem czy uda mi się kontynuować ten piękny sen, ale jest jeden problem - oznajmił, po czym otworzył oczy i spojrzał na mnie. - Spać mi się już nie chce - rozłożył ręce na boki w geście bezradności.

- To wypieprzaj z mojego łóżka - nakazałem.

- Co ty taki wściekły? - założył sobie ręce za głowę.

- Bo nie zmieniłeś Scotta! - ochrzaniłem go.

- Mamy przypał? - chciał wiedzieć.

- Nie, Aiden go zmienił po piątej - westchnąłem.

- To czego się drzesz? Każdy myśli, że Scott był całą noc na patrolu - odrzekł.

- Ta, upiekło nam się - stwierdziłem już spokojniej. - Ale nadal wypieprzaj z mojego łóżka - uparłem się.

- Jezu - zdjął z siebie koc, po czym wstał. - Gbur z ciebie - skomentował jeszcze zanim wyszedł.

Zachciało mu się śnić o Thomasie i mnie macać, kurwa!

Gdyby tak Scott był na miejscu Dylana, to wtedy co innego.

Westchnąłem głośno. Ubrałem się w czyste ciuchy, po czym wyszedłem z pokoju i udałem w następnej kolejności do łazienki, aby umyć zęby i poprawić fryzurę. Byłem z lekka niewyspany, ale chyba nie było tak tego po mnie widać.
Opuściłem po chwili łazienkę i chciałem skierować do kuchni, aby zrobić kawę, ale podniesiony głos Thomasa, zwabił mnie do centrum. Nie zdążyłem tam wejść, bo wpadłem na wspomnianego blondyna.

- Hej - przywitałem się z przyjacielem.

Chciałem również zapytać czemu jest taki zły, ale już nie miałem okazji.

- Ty też się, kurwa, odwal! - wydarł się na mnie, po czym wyszedł z domu, trzaskając drzwiami.

Byłem w szoku. Nigdy nie widziałem go aż tak wściekłego.
Powoli wszedłem do centrum. Dylan stał z przygnębioną miną, a Aiden siedząc przed monitorami, ze zdziwioną.

- Co się mu stało? - zapytałem.

- Nie wiem, też jestem w szoku - stwierdził Aiden. - Wcześniej normalnie ze mną rozmawiał - wyjaśnił.

Zacząłem się zastanawiać czy przypadkiem mu czegoś nie powiedziałem wczoraj, ale przecież gadaliśmy tylko o tym żeby położył się spać, a z Dylanem pogadał jutro. No właśnie...
Spojrzałem na szatyna.

- Co mu powiedziałeś? - chciałem wiedzieć.

- Chyba się wkurzył na to, że kiepsko mu idzie strzelanie, ale ja chciałem pomóc, a nie mu wytykać, że mu źle idzie - oznajmił smutno.

- A to możliwe, że o to - zgodził się z nim Aiden. - Bo miał dobry humor, potem poszedł cię obudzić, ale jednak zrezygnował - wskazał na mnie. - I dopiero teraz wrócił z tego strzelania taki zły - stwierdził.

- Zaraz, on u mnie był? - miałem nadzieję, że się przesłyszałem.

- No tak - potwierdził przyjaciel.

Spojrzeliśmy się na siebie z Dylanem ze strachem.

No to cudownie po prostu!

Jak Thomas mógł pomyśleć, że zrobię mu coś takiego?
Chociaż w sumie nie wyglądało to za dobrze trzeba przyznać. Dylan wtulony we mnie...rzeczywiście chujowo to wygląda.

Szatyn nagle podszedł do mnie, złapał pod ramię i pociągnął do kuchni.

- Musisz iść do Tommy'ego i mu wszystko wytłumaczyć - nakazał mi.

- Czemu ja? To ty mi się wpieprzyłeś do łóżka - wytknąłem.

- Teoretycznie to raczej ty mi, bo ja pierwszy tam spałem - upomniał.

- Ale to moje łóżko - zaznaczyłem ze złością.

- Nieważne - machnął ręką. - Ja nie mogę iść, bo jeszcze się domyśli, że mi zależy i że mi się podoba, a jak Ty pójdziesz, to pomyśli po prostu, że chcesz wszystko wyjaśnić jak przyjaciel - stwierdził.

Przypomniała mi się nasza rozmowa w nocy.

- Okej, masz rację - przytaknąłem. - To co mu powiedzieć? - zapytałem.

- Nie wiem, ja i tak mam przejebane, bo mu powiedziałem, że się zajebiście dziś wyspałem jak nigdy, nic dziwnego, że się wkurwił - wyznał.

- Co? - złapałem się za głowę.

Ja go zaraz uduszę.

- Skąd miałem wiedzieć, że zajrzał ci do pokoju? - wzruszył ramionami.

- Dobra - próbowałem się uspokoić. - Zobimy tak, pójdę do niego, powiem, że nie spałeś trzy dni i byłeś tak zmęczony, że nie wiedziałeś już gdzie się kładziesz - wymyśliłem.

- Ja mam lepszy pomysł - oznajmił, więc zacząłem się wpatrywać w niego ze skupieniem. - Powiesz mu, że mój lekarz od bezsenności kazał mi się przytulać do kogoś w nocy, bo wtedy lepiej śpię i zapytaj czy może nie chciałby dzisiaj spać ze mną - zaproponował, a ja nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem.

- Czy ciebie popierdoliło? - spytałem z szokiem.

- Daj mi pomarzyć chociaż - westchnął ze smutną miną.

- Powiem mu swoją wersję - zdecydowałem i pokręciłem głową. - Ale najpierw napije się kawy, bo chyba zaraz umrę z tego wszystkiego

Ja pierdole, niech ten dzień się już skończy.

* * *

Stałem w salonie i próbowałem wejść do kuchni, ale za każdym razem tchórzyłem. Thomas w końcu wrócił do domu i układał teraz brudne naczynia w zmywarce, ale tak hałasował, że chyba nimi tam rzucał.
Szatyn wyszedł z centrum i cicho na palcach podszedł do mnie.

- Na co czekasz? Pogadaj z nim - wyszeptał mi do ucha.

- Szczerze? - spojrzałem mu w oczy. - Trochę się go boję - wyznałem mu.

Dylan westchnął cicho, posyłając mi politowane spojrzenie.

- Walczyłeś z całą hordą zombi, a swojego przyjaciela się boisz? - wytknął.

- Tamte zombi nie były tak wściekłe - stwierdziłem. - On tam naczyniami rzuca, a jak we mnie czymś rzuci? - zestrachałem się trochę.

- Ja pierdole - zirytował się. - Ja nie mogę iść - przypomniał.

- Wiem - westchnąłem, a następnie spojrzałem na schody, słysząc kroki na nich.

Prawie natychmiast się uspokoiłem, chociaż co dziwne serce zaczęło bić mi szybciej. Scotty podszedł do nas z lekkim uśmiechem. Nie mogłem oderwać od niego wzroku. Musiał niedawno wstać, bo miał rozczochrane włosy.

- Hej - przywitał się wesoło, na co Dylan od razu pokazał mu, żeby był ciszej, przyciskając palec wskazujący do swoich ust. - O co chodzi? - spytał szeptem.

- O to, że Cię nie zmieniłem w nocy i teraz mamy problem - odrzekł mu brat.

Scott zmrużył nieco powieki.

- Nic się nie stało - zapewnił. - Cieszę się, że w końcu pospałeś trochę, bo już się martwiłem, że wcale nie będziesz spać do końca życia - wyznał szczerze, patrząc opiekuńczo na szatyna.

Słodkie.

- Tak, ale spałem do rana z Zanem w jednym łóżku i jeszcze się do niego przytuliłem przez sen - zaczął wyjaśniać, lecz brat mu przerwał.

- No to co? - wzruszył ramionami, zerkając także na mnie z małym uśmiechem. - Ty często się przytulasz jak już uśniesz - przypomniał mu.

Nie jest zazdrosny? Nawet trochę? Smutek.

- I też wszystkich maca? Bo mnie macał - powiadomiłem, na co Scott posłał bratu wkurzone spojrzenie.

Uff! A jednak!

- To nieważne, problem w tym, że Thomas nas widział razem śpiących i teraz jest wściekły - oznajmił Dylan ze smutkiem.

Postanowiłem w końcu spojrzeć też na szatyna na chwilę, bo cały czas wpatrywałem się tylko w Scotta. Nie wiem czemu łapię takie zawiechy przy nim.

- Trzeba mu to wyjaśnić w takim razie - westchnął, jednocześnie odgłosy z kuchni przypominały teraz bardziej odgłos rzucanych sztućców.

Mam tylko nadzieję, że nie noży.

- Zane ma to zrobić, ale się cyka - wydał mnie Dylan.

Zajebiście, dzięki.

Scott spojrzał na mnie rozbawiony, unosząc brwi w górę. To sprawiło, że nabrałem odwagi, bo nie chcę żeby słowa jakie mi powiedział w nocy okazały się rzucone na wiatr.

- Idźcie pomóc Aidenowi, on od samego rana siedzi w centrum, ja załatwię tę sprawę - zdecydowałem z pewnością siebie.

Szatyn poklepał mnie po plecach dla otuchy. Następnie pochylił się nieznacznie w moją stronę.

- Jak się nie nabierze na twoją wersję, to pamiętaj o mojej - przypomniał.

Pokręciłem głową, patrząc na niego jak na debila. Tak, bo na pewno blondyn jest taki głupi, żeby uwierzyć w te bzdury z przytulaniem, aby leczyć bezsenność.

- Czyli? - chciał wiedzieć Scott, na co Dylan pociągnął go za sobą w stronę centrum, zapewne żeby mu wszystko wyjaśnić.

Nie zdziwię się jak zaraz szatyn dostanie po głowie od swojego brata.

Spojrzałem na wejście do kuchni.

Okej, trzeba to wszystko naprawić.

🧟‍♂️🧟‍♂️🧟‍♂️🧟‍♂️🧟‍♂️🧟‍♂️🧟‍♂️🧟‍♂️🧟‍♂️🧟‍♂️🧟‍♂️🧟‍♂️

W załączniku: Zane

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro