Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

✞16✞

"Potrzebuję trochę czasu, próbuję myśleć jasno
Po prostu potrzebuję chwili we własnej przestrzeni
Zapytaj jak się czuję, odpowiem "okej"
Ta, ale czy nie wszyscy tak mówimy? Czasami wracam myślami do tamtych dawnych dni
W tej bezsensownej rozmowie z dawnym mną
Ta, wtedy, gdy jeszcze tuliła mnie mama Chciałbym, by ktoś powiedział mi:

Jeśli chcesz miłości, musisz przejść przez ból
Chciałbym, byście mi powiedzieli:
Jeśli chcesz miłości, musisz nauczyć się zmieniać
Chciałbym, aby ktoś powiedział mi:
Jeśli chcesz zaufania, musisz dać je od siebie
Musisz dać coś od siebie
Jeśli chcesz miłości, jeśli chcesz miłości"

Tekst z piosenki "NF - If You Want Love"

Patrzyłem na Scotta przepraszającym wzrokiem. Było mi trochę głupio.

- Nie śpisz - zauważyłem.

- No wow, odkryłeś Amerykę - zaśmiał się cicho, po czym usiadł na jednym z foteli.

- Myślałem, że będziesz spał do dziesiątej jak zawsze - stwierdziłem.

- No właśnie...Nie wiem, obudziłem się i tak jakoś - przeczesał sobie włosy dłonią. - Niby jestem zmęczony i senny, ale nie tak jak zawsze - wyznał.

- To chyba dobrze - oznajmiłem, próbując przestać tak się w niego wpatrywać, ale na próżno.

- Powiem Ci, że nawet bardzo dobrze. Zaczynałem się martwić, że mi się pogarsza - spojrzał mi w oczy z powagą. - Ale może po prostu to przez zmianę otoczenia. Teraz jak już się przyzwyczaiłem do tego miejsca, będzie lepiej - wywnioskował.

Pokiwałem głową ze zrozumieniem, chociaż w sumie człowiek w nowym miejscu właśnie nie może spać, a nie na odwrót, ale ja wirusa w sobie nie miałem, to co ja tam wiem.
I kiedy ja patrzyłem się na jego twarz, chłopak zaczął przeczesywać wzrokiem karty na biurku, a później rozglądać się po pomieszczeniu.

- A gdzie Dylan? - spytał.

Zmrużyłem powieki ze zdziwienia.

- No przecież poszedł do Ciebie spać - przypomniałem mu.

- Nie, ja się sam w łóżku obudziłem - oznajmił, również się dziwiąc lekko.

- To gdzie on jest? - wstałem z fotela, zaraz po mnie również i Scott.

No chyba nigdzie nie polazł. Był zmęczony, więc musiał się położyć spać. Może jego brat go nie zauważył.

Będąc już na górze otworzyłem drzwi do pokoju braci, ale rzeczywiście był pusty. Spojrzałem zdziwiony na Scotta, który stał za mną.
Zaraz obok był mój pokój, więc zajrzałem tam. Okazało się, że szatyn smacznie spał sobie w moim łóżku. Wszedłem do pomieszczenia, stając na jego środku.

- To u was rodzinne, że wpierdalacie się komuś do łóżka? - zażartowałem, patrząc na Scotta, który oparł się o futrynę.

Zarumienił się trochę po moich słowach.

- Czego mi marudzisz nad uchem? - wymamrotał sennie szatyn, odwracając się plecami do mnie. - Scott rozwalił się na całym łóżku, a ja nie będę spać na podłodze - dodał.

- Dobra, śpij dalej - machnąłem na niego ręką, podchodząc do jego brata.

Łóżko u nich było co prawda już wolne, ale nie chciałem męczyć szatyna, on nie spał tyle czasu.

Scott posłał mi mały uśmiech. Odwzajemniłem go od razu, zamykając jednocześnie drzwi od swojego pokoju.

- Zguba się znalazła - stwierdził wesoło.

Chyba rzeczywiście czuł się lepiej. Nadal był senny i było to po nim widać, ale jakby energii mu przybyło trochę.

- Może dopóki nie zasypiam na stojąco, to posiedzę trochę i popatrzę w te kamery, a ty się położysz u nas i odpoczniesz? - zaproponował, zaczynając schodzić po schodach. - W końcu to moja nocka - dodał z uśmiechem.

- Wiesz, nie chce mi się spać jak narazie, ale możesz chwilę posiedzieć w centrum, ja wezmę szybki prysznic i zaraz przyjdę - poprosiłem.

- Nie ma sprawy - zgodził się od razu.

Szczerze, nie miałem czasu się porządnie umyć. Najpierw Aiden zajął łazienkę, potem Thomas, a wiadomo, że ten to siedzi tam godzinami, następnie chyba Dylan z tego co pamiętam. Nie wiem, ale tylko się obmyłem trochę w między czasie. Mogłem w sumie iść jak jeszcze Dylan ze mną siedział, ale przez jego paplanie to człowiek zapomina o wszystkim.

Zabrałem więc czyste ciuchy ze swojego pokoju, oczywiście po cichu, żeby nie obudzić Dylana i poszedłem się szybko umyć.
Nie zajęło mi to dużo czasu, także niedługo potem dołączyłem do Scotta. Mokra grzywka wpadła mi w oczy, co mnie zdenerwowało jak zawsze.

- Cholera, jest tu jakaś spinka czy coś - usiadłem obok chłopaka i zacząłem przeglądać szuflady.

- Na co ci spinka? - był ciekaw.

- Jak mam mokre włosy, to mi włażą do oczu - wyjaśniłem, nadal szukając czegoś czym mógłbym podpiąć grzywkę. - Chyba je obetnę na krótko - stwierdziłem.

- Nie, zostaw tak - oznajmił, a gdy zobaczyłem, że uniósł rękę, spojrzałem błyskawicznie na niego.

Jednym ruchem dłoni zarzucił mi grzywkę do tyłu.

- Fajnie ci w takiej fryzurze - uśmiechnął się.

Grzywka powoli zaczęła spadać na poprzednie miejsce, ale nie przejmowałem już się tym, tylko przechyliłem głowę w kierunku Scotta, przymykając oczy.

- Co ty robisz? - spytał z rozbawieniem.

- Uwielbiam jak ktoś bawi mi się we włosach - odpowiedziałem trochę ze skruchą, bo było mi głupio, że on ledwo co dotknął moich włosów, a było już po mnie.

- Naprawdę? - uśmiechnął się szeroko, po czym zanurzył dłoń w moje mokre kosmyki.

Teraz to już jest dosłownie po mnie.

- Lubię bawić się we włosach. Jak Dylan miał dłuższe, to robiłem mu malutkie warkoczyki gdzie niegdzie i się na mnie potem wkurzał, bo wyglądał jak idiota - wyznał.

Przymknąłem ponownie oczy i nawet nie wiem kiedy moja głowa opadła mu na pierś. Znieruchomiał w pierwszej chwili, ale potem kontynuował przyjemnie drapiąc mnie po skórze głowy.

- Mogę tak usnąć, więc uważaj - wymamrotałem, czując, że chyba rzeczywiście zaraz usnę.

Usłyszałem jego cichy śmiech. Chłopak coraz śmielej bawił mi się we włosach, co mi jak najbardziej pasowało. Nie było mi zbyt wygodnie, bo siedziałem na drugim fotelu i pochylałem się w jego stronę, ale dla zabawy we włosach, wszystko!

W końcu spotykam kogoś kto jest, jak dla mnie, idealny we wszystkich aspektach i nie mogę z tym kimś być. Życie zawsze jest takie chujowe, niby ci daje ale ci zabiera.

Nagle pociągnął mnie mocniej za włosy. Myślałem, że przez przypadek, ale chłopak zaczął ciągnąć za pojedyńcze kosmyki, przyprawiając mnie o dreszcze. Natychmiast się rozbudziłem. Wyprostowałem się szybko i spojrzałem mu w oczy.

- Przepraszam, czasem nie umiem być delikatny - skruszył się trochę.

Próbowałem wyglądać na spokojnego, ale we wnętrzu miałem huragan.
Pokiwałem powoli głową. Przecież nie powiem mu, że mnie to podnieca.

- Nic się nie stało - zapewniłem, uważając na to, żeby mój ton był w miarę normalny.

Musiałem szybko zarzucić jakiś temat, aby przestać myśleć o nim w sposób jaki nie mogę oraz sprawić, że moje serce zwolni, bo aktualnie galopuje jak pojebane.
Przez głowę przemknęły mi obrazy z akcji pod murem i uświadomiłem sobie, że nie zrobiłem czegoś, co powinienem zrobić od razu.

- Jeszcze ci nie podziękowałem za uratowanie mi życia - zacząłem, spoglądając mu w oczy. - Dziękuję

- Nie ma za co - stwierdził, ale ja pokręciłem szybko przecząco głową.

- Jest, Scotty. To nie jest jakaś mała rzecz w stylu wzięcie za kogoś nocki albo naprawa samochodu. Ty mnie uratowałeś. Gdyby nie Ty, nie siedziałbym tu - oznajmiłem. - Stojąc tam i czekając na hordę, w ogóle nie byłem gotowy na śmierć - wyznałem szczerze.

Scott zaczął patrzeć mi głęboko i intensywnie w oczy.

- Nie byłeś gotowy? Zane, wysłałeś Aidena na dach, Thomasowi kazałeś zostać w domu, a mnie i Dylana rozstawiłeś po bokach, sam biorąc na siebie najcięższe zadanie. I zrobiłeś to, bo masz dobre serce, martwisz się o wszystkich, a najmniej o siebie. Oczywiście, że byłeś gotowy. Oddałbyś swoje życie za nas, jestem pewien. Wiesz, jakie to odważne? - powiedział z dumą w głosie. - Sam siebie nie doceniasz. Jesteś niezwykły, pamiętaj o tym - posłał mi mały uśmiech.

Wpatrywałem się w niego jak oczarowany. Dawno nikt nie powiedział mi czegoś takiego. Ostatnią osobą od której słyszałem takie rzeczy była moja mama. Ale o niej nie chciałem przywoływać wspomnień. To zbyt trudne i bolesne.

- I teraz nie wiem co powiedzieć - westchnąłem, co rozbawiło chłopaka.

- Nie musisz nic mówić - zapewnił wesoło. - Ale możesz iść się położyć, bo widzę, że jesteś zmęczony - zauważył. - Dylan pewnie zaraz wstanie i mnie zastąpi - stwierdził.

Owszem byłem cholernie zmęczony, ale nie chciałem rozstawać się ze Scottem. Mógłbym z nim tak siedzieć i rozmawiać godzinami, ale jednocześnie wiedziałem, że muszę trochę pospać, bo rano Thomas i Aiden będą pytać czemu nie spałem, jak zobaczą mnie takiego rozjebanego. W sumie będę miał jeszcze mnóstwo okazji, aby spędzić czas z tym urodziwym chłopakiem. Nigdzie mi nie ucieknie przecież.

- Okej - zgodziłem się niechętnie, na co znów posłał mi ten swój uroczy uśmiech.

Podniosłem się z fotela.

- Dobranoc - powiedział łagodnym tonem.

Uśmiechnąłem się do niego, niby idąc do wyjścia z centrum, ale nie spuszczałem go z oczu. Wypierdole zaraz w coś głową chyba. Dopiero będąc przy schodach, przestałem patrzeć na chłopaka. Jednak nie chce się wywalić, bo przypał.

Chciałem wejść do swojego pokoju, ale przypomniało mi się, że tam śpi przecież Dylan. Pokój braci był pusty, ale Scott tam niedługo się położy. Kanapa w salonie jest niewygodna na dłuższą metę. Dobra, szatyn i tak zaraz wstaje zastąpić brata, także wszedłem do swojego pokoju.

- Dylan? - zaczepiłem śpiącego chłopaka.

Wymamrotał coś w odpowiedzi.

- Ja się kładę spać, idź do Scotta - nakazałem.

- Daj mi pięć minut, zaraz wstaje - oznajmił trochę niewyraźnie.

- Okej - zgodziłem się, po czym zdjąłem spodnie, zostając w samych bokserkach i koszulce.

Następnie wsunąłem się pod koc obok szatyna i odwróciłem plecami do niego, wygodnie układając do snu. Zamknąłem oczy, dopiero teraz czując jak bardzo jestem okropnie zmęczony. Nawet nie wiem kiedy mnie odcięło. Organizm praktycznie od razu mi się wyłączył, chcąc odpocząć i nabrać sił.

Nie pamiętam kiedy ostatnio tak szybko usnąłem. Musiałem być rzeczywiście wykończony.

🧟‍♂️🧟‍♂️🧟‍♂️🧟‍♂️🧟‍♂️🧟‍♂️🧟‍♂️🧟‍♂️🧟‍♂️🧟‍♂️🧟‍♂️🧟‍♂️

W załączniku: Zane

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro