19. SCENARIŪSZE II♥️ (A.S)
》Ayato《
Przejechaliśmy limuzyną niemałą odległość. Jeśli dobrze wywnioskowałam z obserwacji, znajdowaliśmy się na polanie nieodpodal miasteczka. Pojazd się zatrzymał a czerwonowłosy chłopak wysiadł. Już miałam nadzieję, że odetchnę w spokoju, jednak nawet to nie było mi dane. Drzwi koło mnie, zostały nagle otwarte a ja poczułam jak ktoś mnie podnosi.
Odkąd podejrzany czerwonowłosy, targał mnie gdzieś ze sobą, nie przestawał obrywać moimi pięściami. Mimo to, widać było, że kompletnie nic sobie z tego nie robił.
- Proszę pana, proszę mnie puścić. - wtrąciłam stanowczo i przystopowałam swą przemoc na krótką chwilę.
- Proszę pana? - spytał drwiąco, uśmiechnięty kociooki - Podejrzewam, że raczej jesteśmy w podobnym wieku.
- Zadzwonię na policję.. - ponowiłam próbę groźby. Mimo to, dobrze zdawałam sobie z tego, jak komicznie brzmi ona w tejże sytuacji. Jakiś dziwak, przerażająca limuzyna, brak telefonu, brak jakiejkolwiek broni!
- Niby czym? Ręką? Nawet nie masz przy sobie telefonu.
- Skąd o tym wiesz? - spytałam lekko zszokowana. Jak się domyślił? Przecież mogłabym ją mieć w kieszeni i czekać na odpowiedni moment, by jej użyć. Po chwili jednak doszłam do wniosku, że nie nad tym powinnam myśleć,
w tej chwili. - Zresztą matko, nieważne. Puszczaj mnie głupku!
- Wyluzuj, po prostu jestem głodny. - uśmiechnął się i postawił mnie na równe nogi.
- I co ja mam z tym wspólnego? - spytałam kpiąco, krzyżując przy tym ręce i unosząc brwi ku górze.
- Twoja krew.. - wymruczał spokojnym głosem.
- Moja krew?
Ten jedynie niebezpiecznie się przybliżył.
Co było najdziwniejsze, z początku wyglądało jakby miał mnie zaraz pocałować. Jeszcze milimetr a obiecuje, że oberwie tak, że popamięta na całe, swoje życie!
Zamknęłam oczy i przygotowałam dłoń.
O dziwo poczułam... jak oblizał moją szyje! Niczym błyskawica, otworzyłam oczy i wrzasnęłam. Mój krzyk jednak został szybko uciszony ręką chłopaka, zasłaniającego mi usta w tej jakże zacnie, romantycznej chwili.
- Ciszej bądź, uszy mnie bolą od twojego wrzasku - warknął i odsłonił mi usta niezadowolony.
- Jak mam być niby cicho?! Ty... ty mnie oblizałeś... Obrzydliwe! - wrzasnęłam cała zagotowana.
- Jak widzę to twoje przerażenie, to mam jeszcze większą ochotę zasmakować twojej krwi - uśmiechnął się sadystycznie.
W tym właśnie oto momencie, coś, co potocznie nazywają właśnie
'zdrowym rozsądkiem', zostało stłumione przez wściekłość ( zmieszany ze strachem ) i dość spontaniczny odruch.
Odruch, co oznaczało tyle, co kopnięcie chłopaka z całej siły w jego nogę.
- Ała! Pogrzało cię?! - syknął wściekły chłopak, tym samym trzymając się za ( zapewne bolące ) go miejsce.
Już miałam się rzucić do ucieczki, gdy poczułam czyjąś dłoń na swojej i dość mocny uścisk.
Chwila, chwila...
- Pomocy! To morderca! - zaczęłam krzyczeć.
- Serio jesteś pokręcona. - powiedział chłopak po czym zaczął się głośno śmiać.
- Zażartowałeś sobie ze mnie?!
- Poniekąd tak.
- Poniekąd? A co jakbym tu padła na zawał serca? - warknęłam oburzona.
- To było by dość zabawne. A teraz, muszę cię zmartwić ale chyba już na mnie pora, głód wzywa. Do zobaczenie wkrótce Chichinashi.
- Mam nadzieję, że jednak nie. - mruknęłam.
Hm? Gdzie on się podział? Doprawdy, co za dziwny chłopak.
Rozejrzałam się dookoła, w poszukiwaniu tego dziwnego człowieka.
Chwila, poniekąd? Co było niby żartem w takim razie? A co lepsze, gdzie ja jestem?! wykrzyczałam w myślach.
- ZAPŁACISZ MI ZA TO KRYMINALISTO! - wrzasnęłam wściekła, na całą okolicę.
》Shū《
Lekko podirytowana zaistniałą wcześniej sytuacją, nie myślałam o niczym innym, jak o tym by porządnie wygarnąć nauczycielowi, co myślę o jego błędnej decyzji.
Pierwszy i ostatni raz spotkałam się z
tym leniwym człowiekiem, powtarzałam
sobie w myślach.
W mgnieniu oka, na końcu korytarza dostrzegłam pomysłodawcę mojej jakże 'przyjemnej' wędrówki. Ten jak ostatnia sierota, znowu się zgubił.
Pracuje już tu dobre cztery lata a nadal jest taki nieporadny... Matko.
Westchnęłam cicho i spokojnym krokiem podeszłam do nauczyciela.
- Sensei, papiery dostarczone. - oznajmiłam spokojnie.
- Długo cię wczoraj nie było, stało się
coś? - nauczyciel spytał jak gdyby coś podejrzewał.
Czy coś się s t a ł o?
Oczywiście, że się stało! I to dużo, sporo, wiele!
Powiedzieć to na głos czy nie powiedzieć ... hm. Po dokładnym przemyśleniu sprawy, ostatecznie jednak postanowiłam skłamać. Gdyby jeszcze komuś przez myśł przeszło, że mnie i tego blondynka coś niby łączy... broń Boże!
- Ależ ską...
- Cieszę się bo mam dla ciebie kolejną prośbę - przerwał uśmiechnięty.
Co za ignorant, nawet mnie nie wysłuchał...
- Jaką prośbę?
Byłam ciekawa, nie zaprzeczę.
W duchu jednak szczerze modliłam się, by to było jakieś łatwe i przyjemne zadanie. Mogły być już to nawet sprawy udzielania korepetycji byle nie...
- Cóż... - zaczął wolno lecz nie minęła chwila, a przyspieszył w słowach - skoro już tak się zakolegowałaś z Shu, to twoim zadaniem będzie namówić go na to. - szybkiem ruchem przekazał mi sterte papierów - Pamiętaj, że los całej ludzkości (w tym mojej pracy), leży w twoich rękach. Powodzenia! - zaśmiał się nerwowo i zwiał do pokoju nauczycielskiego.
....Byle by nie coś związanego z
tym Sakamakim!
Zdaje sobie pan sprawę, że za chwilę będzie pan współwinny morderstwa?!
Niezadowolona z "roboty" do której w pewnym sensie zostałam zmuszona, chwyciłam za klamkę od jednej z sal, gdzie jak podejrzewam, dalej spała moja zguba. Wchodząc do pustego i lekko zaciemnionego pomieszczenia, zamknęłam po cichu za sobą drzwi. Dość szybko w moje oczy, rzuciła się sylwetka wysokiego osobnika, śpiącego gdzieś między ławkami na podłodze.
- Ej, śpiąca królewno, mam do ciebie jeszcze jedną sprawę. - zaczęłam spokojnie.
Jednakże oczywiście nic nie mogło przyjść tak łatwo. Naturalnie, zostałam olana. Znowu.
- Halo, mówię coś do ciebie. - syknęłam niezadowolona z braku jakiejkolwiek, reakcji chłopaka.
Kretynie, może mi łaskawie odpowiesz, co?
Raczej nie przeszłam połowę szkoły, by prowadzić monolog z samą sobą.
- Sakamaki Shu. - upomniałam go stanowczo.
Jednak chłopak nie okazywał jakiekolwiek reakcji. Podeszłam bliżej blondyna i przykucnęłam przy nim. Mimowolnie znowu zaczęłam mu się przyglądać. Trzeba przyznać, że naprawdę ciężko było się podtrzymać.
Po chwili jednak zaczęłam się zastanawiać czy z nim wszystko w porządku. I wtedy zauważyłam coś, co wcześniej ani trochę nie rzuciło mi się w oczy, a powinno od razu!
Chłopak wogóle nie oddychał.
Próbowałam sprawić by okazał jakiekolwiek oznaki życia, kilkukrotnie powtarzając przy tym jego imię.
- Shu? - powtórzyłam po raz kolejny, załamanym głosem. Nie lubiłam go, naturalnie,
ale sama myśl, że mógł w tej chwili umierać a ja skończyłabym w więzieniu, wywoływała we mnie same negatywy. W tej chwili nawet ja sama, nie wiedziałam czy bardziej byłam przerażona, czy też bliska płaczu.
- Shu-san! Obudź się, otwórz te oczy! - zaczęłam krzyczeć przerażona.
Wtem moje życzenie się spełniło. Zauważyłam, że chłopak powoli otwiera zmęczone oczy a kolejno usta, by powiedzieć...
- Ciszej...
Ciszej?! Tylko tyle?
- Całe szczęście nic ci nie jest - odetchnęłam z ulgą na co chłopak cicho parsknął.
- Początkowo chciałem się odwdzięczyć żartem za tamto bezczelne przeszkadzanie mi w trakcie odpoczynku. Ale z czasem stwierdziłem, że to jednak zbyt czasochłonne...
- Co z ciebie za kretyn!
Poszłeś normalnie spać, tak?
No faktycznie, najlepiej przestać oddychać dla żartów i udawać nieboszczyka!
- Czyżby droga Reader się martwiła? - spytał z widocznym zadowoleniem
- Oczywiście, że tak. Nie wiem jak tobie, ale mi nie spieszy się do więzienia!
- Tak jak mi do sprawdzania tego, co mi przyniosłaś wcześniej. - mruknął niezadowolony.
Jeszcze chwila, a obiecuję, że jego śliczna buźka pożałuje dzisiejszego spotkania ze mną. Jeszcze tylko jedno słowo, o obiecuję, że...
>>>>>>>
Wszem i wobec chciałam wszystkich przeprosić za tak długie czekanie. Przepraszam.
Mówię od razu, nie mam weny, chęci i czasu.
Nie wiem kiedy będą się pojawiać kolejne książki. Z Ayato zapewne pojawi się najszybciej, bo niebawem będę ją kończyć
(w sensie nowy rozdział). Reszta, nie wiem, przepraszam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro