SCEN- Uzupełnienie! (Shinso, Dabi)
Słyszałam, że ktoś szeptał, ŻE fajnie by było dodać Shinso. A ja dodam jeszcze Dabiego, bo uwielbiam typa. A więc JESTEM! A czemu? Bo przybyłam xdd
Ogólnie pójdę z tymi scenarkami o wiele szybciej (będą krótsze i sprawne) mniej zbędnego pieprzenia od rzeczy, moje pampuchy:D oraz myślę, że są śmieszne
Ah i nie będzie niektórych wstępów znaczy tego gunfa: ,,do wszystkich postaci,,
Shinso Hitoshi
Twoja moc: Możesz sprawić, by twoje kości stały się gumowe. Niczym w HP, tylko, że ty możesz to kontrolować. Dlatego kości ci się nie łamią, a jeśli już łamią, to z zawrotną prędkością się regenerują, to na tyle, bo tyle musicie wiedzieć lá mao
=Pierwsze spotkanie
Idziesz, idziesz ulicą, a tu ku*wa BUM, pociomg się wykoleił. Ale nieeee przejechał cię, bo ku*wa jechał po innym torze! (Kto zna? XD) Zastanawiałaś się: hMMMM interesujące
Ale stwierdziłaś, że ehh trudno się mówi i jedzie się dalej.. Znaczy ten pociąg już za daleko nie pojedzie, ale wciąż. Liczą się dobre chęci:D Jedyne co cię zaciekawiło to coś leżącego na torach, przed którymi wykoleiła się ta ciuchcia. Podeszłaś bliżej. Leżał tam jakiś typo, co za popapraniec.. Żeby w dzień powszedni rzucać się pod pociąg.. Postanowiłaś zrobić coś dobrego dla świata. Położyłaś dłoń na ramieniu nieznajomego iiii:
- Um przepraszam, ale jeśli planowałeś samobójstwo to most lepszy od pociągu..
Ah poczułaś się o niebo lepiej, nie ma to jak pomagać innym!
- *cough* *cough*- koleś nagle zaczął kaszleć. Twoje opiekuńcze ja się włączyło.
- Masz jakieś życzenie przed śmiercią, którego i tak nie jestem w stanie spełnić?- spytałaś.- Jest coś co chciałeś zrobić jeszcze za życia..?
- ..co, ku*cough*rde?- wymamrotał fioletowowłosy typo.
- O, ty żyjesz!- krzyknęłaś z zachwytem. I wtedy właśnie zauważyłaś czarną, futrzastą kulkę w ramionach chłopaka.- Czekaj chwilę.. Ty uratowałeś kota?
- Tak. Masz problem?- mruknął, głaszcząc kota po szyi. Patrzyłaś z wielkimi oczami.
- Nie nie, skąd.. Chciałam powiedzieć, że ..wow- powiedziałaś. Chłopak popatrzył na ciebie jak na debila.- Jestem [T\I] [T\N]! Cześć?
- Mhm- odparł. Bardziej burknął niż wydał coś podobnego do mowy ludzkiej. Wstał otrzepał się, zabrał przy okazji kota i odszedł. Stałaś z wyciągniętą ręką czekając na cud.
- Co za niekulturalny *uj..- uśmiechnęłaś się. Cudowny dzień, tak cudowny, że o mało pociąg nie wybuchnął z nadmiaru szczęścia. Ale pro herosi udławili jego radość.
=Drugie spotkanie
A co to? A kto to? A ty:) Siedzisz w domu na dupie, lody jesz, bo gorąco:)
- WYJDŹ NA DWÓR, A NIE SIĘ KISISZ W SWOICH LOCHACH!- krzyknęła z dołu twoja rodzicielka. Zrobiłaś głębokie westchnięcie, tak głębokie, że zabrakło ci powietrza i zrobiłaś manewr przeciw uduszeniowy. Czyli złapałaś się za szyję i spadłaś na ziemię:>
Ubrałaś się, uczesałaś i wyszłaś w poszukiwaniu przygód. Co ci się pierwsze rzuciło w oczy? Ależ oczywiście, że zraszacze sąsiada. Znowu nie włączył, rośliny mu umierają. Przecież jego ogródek woła o pomstę do nieba! Podwinęłaś rękawy i sprawnie wbiłaś na terytorium sąsiada, włączając zraszacze.
- Ah i to ja rozumiem- uśmiechnęłaś się. Zawróciłaś się- No na tym kończy się moja przygoda z podwórki--AUĆ
- SZLAG-ktoś krzyknął. Ogólnie to ten nieznajomy wjechał w ciebie deskorolką. Ale chyba ku*wa nie umiał na niej jeździć, bo wbiła ci się w czoło. Upadłaś na ziemię z jękiem, a za tobą poleciał fioletowowłosy typo. I to ten sam, co z akcji pod pociągiem! Jak twoja ostatnia szara komórka to wykminiła, to dostałaś nagłego ożywienia.
- TO TY- krzyknęłaś zdziwiona- TY, KTÓREGO IMIENIA NIE ZNAM
-o jezu- mruknął, gdy zobaczył na kogo natrafił, od razu się podniósł- Nie znasz i nie poznasz! Do nie widzenia
- Zaraz zaraz..- złapałaś go za ramię. Spojrzał na ciebie znudzonym wzrokiem- Co ci szkodzi noo?
- Oj nawet nie wiesz jak dużo- uśmiechnął się fałszywie.- No dobra, Shinso Hitoshi
- OO- i się zdziwiłaś- Miło mi
-A mi nie- znowu ten uśmiech..
-Co ty na to, że poznamy się trochę lepiej?-miałaś lekką nadzieję, że powie tak.
-Wiesz co ja na to?-spytał.
-No właśnie zapyta....-twoje oczy przeszły mgłą, a sama odwróciłaś się i poszłaś do domu. Gdy dotarłaś do drzwi miałaś tak głębokiego mindfucka, że nawet najgłębszy rów oceaniczny mógłby się schować.- Jaka faza, o w mordę..
Zerknęłaś za ramię. Shinso ani śladu..
=Pierwszy dzień w szkole
Dostałaś się do U.A... YEYY, zajebiście. A teraz spacerkiem szłaś do swojej szkoły, wejście było imponujące. Z recepcji dowiedziałaś się, że będziesz uczęszczać do klasy 1B, jeden BE jak BEbiko, nie no żart. A więc wkroczyłaś do akcji, znaczy do klasy i już na starcie, samiutkim starcie zobaczyłaś znajomą fioletową czuprynę, a o bok niego jakiegoś blondasa.
Stwierdziłaś, że nie będziesz podchodzić do niego, bo nie chcesz znowu dostać schizy jak ostatnio. Tak więc podeszłaś do dziewczyn stojących w kręgu. Poznałaś się z nimi, a wtedy obok ciebie przeszedł tamten blondasek.
- Ohohoo, a kto to?- spytał z uśmiechniętymi oczami. Oceniłaś go, jakiś cwel, który kozaczy.
- [T/N]cześć- powiedziałaś. Zlustrował cię wzrokiem.
- Monoma Neito, jestem- podał ci rękę. Wydawał się jakiś podejrzany, nie oddałaś uścisku.
- Ooh, czuję się urażony..- teatralnie się złapał za serce.- E! Shinso, cho zobacz!
- ....- czy on właśnie-
- Czego chcesz?- wyżej wymieniony spytał Neito, ale gdy cię zobaczył to uśmiech mu zrzedł. W zasadzie miał chyba ochotę uciekać.- Znowu tyy?
- Ty to mówisz??- staliście wskazując na siebie, niczym spiderman z mema.
- To wy się znacie? Lol- śmiał się Monoma. Nie zdążyłaś przyłożyć Shinso za ostatnią schizę, bo dzwonek się odezwał. Usiadłaś w ławce obok..właśnie fioletowo włosego. Strzeliłaś sobie soczystego facepalma, ah cudowny rok szkolny się zapowiada. Twoim nauczycielem był Sekijiro Kan, ogólnie spoko typ.
=Zostajecie frendsonami
To nie było jakieś super duper koleżeństwo i raczej jednostronne, ale nie zwracałaś na to uwagi. Pewnego dnia usłyszałaś, że Neito coś biadoli o przyjaciołach i kumplach, więc się mu wcięłaś w słowo.
- Shinso jest moim przyjacielem!- powiedziałaś dumnie. Wszyscy od razu zwrócili na ciebie uwagę. Fioletowo włosy niemal zakrztusił się śliną, gdy to usłyszał.
- Zaraz, my jesteśmy przyjaciółmi?- dalej się krztusił- Niby z jakiej beczki?
- Z beczki z ogórkami- mruknęłaś- Znam cię najdłużej, więc jesteś moim przyjacielem:D
=Co o tobie myśli?
,,Boże jaki niewyrafinowany dzieciur, ma ona chodź za grosz rozsądku w głowie? Dodatkowo te jej żarty ..szkoda gadać"
=Wspólne spędzanie czasu!
Czasami spotykaliście się na stołówce, ale Shinso nie był jakiś chętny do dzielenia z tobą przestrzeni. Pytanie jest jedno: CO Z TEGO? Pfft, zawsze mu się potrafiłaś wrąbać w życie z uśmiechem i nawet po jakimś czasie zaczęłaś poprawiać mu humor i się uśmiechał. Ale nie tak jak zawsze, tylko to był taki przyjemny uśmiech. Podobało ci się poprawianie mu samopoczucia..
=Co ty o nim myślisz?
,,Jaki arogancki, wredny i pewny siebie *uj. Uhhh! Ciekawe czy w środku jest taki trudny jak na zewnątrz.. Bo z tamtym kotem obok pociągu to się nieźle zdziwiłam"
=Wspólny wypad
Ostatnimi dniami miałaś ochotę na kawę, a że skończyła się w domu i było wolne od szkoły to postanowiłaś wybrać się do kawiarni, ale nie byle jakiej! Kawiarni z kotami, takimi chodzącymi po kawiarni! Ale co to za ubaw iść samemu?
Tak, więc napisałaś do Shinso na messengerze.
-MESSENGER-
Ty: Shinso, masz ochotę pójść ze mną dziś do kawiarni?
Shinso: nie
Ty:Ale posłuchaj, to kawiarnia z kotami!
Shinso:..
Shinso:Muszę?
Ty: Spotykamy się o 15:00 pod warzywniakiem.
-KONIEC MESSENGERA-
Uwielbiałaś wyciągać wampiry na słońce, szczególnie takie jak Shinso:) O 14:55 byłaś już pod ustalonym warzywniakiem, stałaś i czekałaś. Po paru minutach nagle ktoś złapał cię w pasie, tak się wystraszyłaś, że jebnęłaś mu z główki, a raczej W głowę od swojego tyłu. Ten ktoś cię puścił z jękiem. Dopiero po chwili zorientowałaś się, że ten jegomość to Shinso.
- O boże, gomene!- starałaś się mu pomóc jak mogłaś, ale poradził sobie, a ty dostałaś w łeb.
- Piękne przywitanie- warknął. Potarłaś obolałe miejsce.
- Przecież przeprosiłam..- wyjęczałaś.
-Zajebiście- mruknął- To, w którą stronę ta kawiarnia?
Poprowadziłaś go do przeznaczonego punktu, czyli kociej kawiarni! Już samo wejście wyglądało interesująco, w recepcji zapłaciliście i jak tylko weszliście zobaczyliście masę kotów na sali. Oczywiście ładne umeblowanie i stoliki. Usiedliście przy jednym, zamówiliście kawę i zaczęliście rozmawiać.
- Aww popatrz- zauważyłaś jednego z kotów przytulającego się do nóg Shinso. Chłopak jak zaczarowany pogłaskał futrzaka i powrócił do rozmowy z tobą.
Może i tego nie pokazywał, ale bardzo się cieszył, że mógł spędzać czas w takim miejscu, a ty go przejrzałaś:)) Na koniec dnia wysłał ci wiadomość z malutkim podziękowaniem, aż się uśmiechnęłaś.
=Wspólna nauka\kara
Miałaś malutki maciupeńki problemik, niedługo sprawdzian, a ty *uja wiesz z (tutaj autorka kmini, z czego możesz być do kitu xd)..fizyki...tia. Nic nie wiesz z fizyki, dlatego właśnie pOpRoSiłAś o pomoc sWojEgo PrZyjAcieLa.
-Shinsooooo- wymamrotałaś kładąc swoją brodę na ławce chłopaka. Zignorował cię.- ShinsooOOoOoo
- Eh, czego chcesz?- spytał. Położyłaś swoją dłoń na jego dłoni, wzdrygnął się.
-Umiesz na fizykę?- wymruczałaś. Przytaknął, od razu się podniosłaś- ŚWIETNIE! Jutro o 14:50 w kociej kafejce!
- Zaraz, co ku*wa- byłaś już za daleko, żeby mógł ci przywalić. Złapał się tylko za głowę- Boże drogi chroń mnie
TIME SKIPPU~
Weszłaś do kawiarni, Shinso zaraz pojawił się przy tobie. Podążał jak więzień na stracenie, tylko, że dla niego ,,stracenie" w tym momencie to byłaby łaskawość.
-Zgaduję, że chcesz, żebym ja nauczył ciebie fizyki..- powiedział w końcu. Byłaś pod wrażeniem jego dedukcji. Usiedliście i zajęliście się pracą.- Czy możesz skupić się na zadaniach, a nie na kotach?
-..co- tak trochę jakby ma rację, ale koty są ciekawsze od głupich zadań!( nie słuchajcie autorki, uczcie się dzieciury xdd) Dalej zone out'owałaś za kotami, nagle na stół wskoczył persacz.
- O bosz, jaki uroczy- zachwyciłaś się. Shinso złamał ołówek, stracił cierpliwość. Złapał cię za policzki.
- Dobra, inaczej.. Zamiast na kotach skup się na.. mnie- powiedział, końcówki jego uszu stały się bladoróżowe. Dostałaś laga oraz twoje policzki zaróżowiły się.
- O-okej..- odparłaś. Fioletowo włosy zadowolony wziął kota perskiego na swoje kolana i tłumaczył ci zadania. Musiałaś przyznać, że nieźle mu to wychodziło, ciekawe czemu potem dostałaś piątkę ze sprawdzianu:)
=Kiedy coś się zmienia
Po tych wydarzeniach z nauką, Shinso stał się pewniejszy siebie z akcjami co do ciebie. Czyli czasami głaskał cię po głowie, łapał za policzki i czasami, ale to RZADKO cię przytulał. Musiałaś przyznać, że uwielbiałaś to, chodź jego zachowanie przypominało bardziej opiekę nad kotem niżeli nad zainteresowaniem.. Tak czy siak, nie narzekałaś.
=Niezręczna sytuacja
(Uwaga moja sytuacja na faktach, tylko, że zamiast spodni ja zgubiłam skarpetki i nie zwróciłam uwagi na żadnego konkretnego chłopaka oraz było to nie w szkole, a na go jumpie xd)
Jesteś w szatni z dziewczynami, właśnie skończyłyście w-f, tylko, że twoje spodnie gdzieś magicznie zniknęły. I tak się zastanawiałaś ,,jprdl nie będę w samych majtkach po u.a. chodzić,,. Stwierdziłaś, więc, że wyjdziesz w swoich własnych treningowych poszukać tych normalnych. Zaczęłaś poszukiwania od łazienki, potem szatnia, a na koniec szatnia chłopaków.
Już wkurzona z braku swoich spodni wbiłaś im się do szatni, ale gdy zobaczyłaś jeszcze w pół nagich, nieprzebranych chłopaków to ci kopara opadła. Szczególnie Shinso, ale jak otworzyłaś drzwi, tak też je zamknęłaś, przeglądając w głowie obraz Shinso bez koszulki.
Przeczekałaś moment i sami zaczęli wychodzi szepcąc jakieś ,,ej ktoś nam się wbił do szatni wcześniej,, ,,kto to był,, ,,jakaś dziewczyna,,. Spaliłaś ostrego buraka, ale znalazłaś swoje spodnie w ich szatni. Nawet nie pytajcie skąd one się tam wzięły xd
Zza ściany nagle wyłonił się Shinso.
- Co? Widoki się podobały? Pfft
-ah shit
=SOBOTA
Ty w soboty nie wychodzisz z nory, także nikt w zasadzie nie ma do ciebie dostępu, no może oprócz dostawcy pizzy. Shinso też się zaszył w swojej dziurze i nie wychodzi. Zacna sobota:)
=Kiedy inni myślą, że jesteście parą.
- ohOHo patrzcie kto idzie!- wolał Monoma do kumpli, zmierzył ciebie wzrokiem- Dziewczyna Shinso!
Ty i Shinso jednocześnie zadławiliście się śliną, tylko, że to twoja twarz zrobiła się różowa, a nie jego.
- Ja i..ONA?- nie dowierzał chłopak. Zrobiłaś to samo.
- Ja i ON?!- krzyknęłaś.
- Mhmm dwa razy minus równa się plus- uśmiechnął się Neito. Jebnęłaś mu w mordę, Shinso rzucił ołówkiem w jego oko.- AUAAA!
- Morda w kubeł- warknął fioletowo włosy.
Dookoła wszyscy szeptali ,,Ale faktycznie jak para,, ,,zgrani są! Słodko by wyglądali razem,,. Dostałaś zawrotów głowy.
- Pony, przekaż proszę senseiowi, że poszłam do domu, bo źle się poczułam- szepnęłaś do niskiej dziewczyny z wielkimi oczami.
- Okejka!- odparła. Gdy tylko wyszłaś ze szkoły odetchnęłaś świeżym powietrzem. Jeszcze na koniec wymamrotałaś parę słów.
- Co za absurd..
=Walczycie ze sobą:))
- NIE WYBACZĘ CI TEGO!- krzyknął Shinso.
- AH TAK? TAKI KOZAK JESTEŚ? TO DAWAJ NA SOLO!- warknęłaś.
- Za 15 minut za szkołą- zmierzył cię wzrokiem. Rozeszliście się.
O co poszło? Takie tam, powiedziałaś, że psy są lepsze od kotów. (Koty lepsze, buja!) Shinso się wkurzył i ty też, tak więc teraz walczyliście o honor na tylnim dziedzińcu U.A. nawet wasz nauczyciel wyszedł popatrzyć, uznając to za ,,dobry trening,,
- Tu jest kwadrat, kto go przekroczy..przegrywa- wytłumaczył Kai. Podziękowaliście nauczycielowi i przystąpiliście do akcji. Niestety twoja słaba strona to nieznajomość quirku twojego kolegi. Ale on twojej umiejętności też nie znał, także +1.
- Czyli uważasz, że psy są lepsze od kotów?- spytał Shinso z uśmieszkiem. Coś się kroiło, ale nie bardzo wiedziałaś co.
- zdecydowanie- odparłaś i nagle dostałaś schizy. Takiej samej jak przy waszym drugim spotkaniu. Przeklęłaś w duchu, to pewnie jego quirk. Twoje nogi zaczęły się poruszać w stronę granicy kwadratu.
- JAKI WREDNY *UJ- myślałaś krzycząc. Byłaś już pewna, że to jego moc, uspokoiłaś się. O nie nie, tak nie będziesz się bawić. Może i ma kontrolę nad twoim ciałem, ale ciało jest podtrzymywane przez kręgosłup i kości, a co jeśli te podpory znikną?
Aktywowałaś swoją moc, była ona wewnętrzna, więc nie wymagała ruchu ciała z zewnątrz. W mik całe twoje ciało upadło jak placek. Shinso spojrzał z niedowierzaniem.
- Zjebałem ją- zrobił wielkie oczy. Stracił kontrolę nad tobą. Z placka ponownie powróciłaś do swoich normalnych kształtów.
- HA HA! Ciulu!- śmiałaś się. Wskazałaś na niego palcem.- PRZEGRAŁEŚ!
-Masz rację, poddaję się- powiedział unosząc dłonie do góry, palec ci opadł.
- Naprawdę?-- i znowu nad tobą zapanował.
- nie- uśmiechnął się złowieszczo. Przegrałaś, bo byłaś zbyt blisko białej kreski. Także koty okazały się lepsze. No nic:D Przynajmniej odkryłaś na czym polega jego quirk. A on potem postawił ci kawę!
=Kiedy u niego nocujesz.
Pomyślałaś, że masz ochotę poznać mieszkanie, dom czy, gdzie tam mieszka, Shinso. I już nawet wiedziałaś jak się go ,,spytasz,,. Na krótkiej przerwie podeszłaś do niego cała w skowronkach.
- Czego znowu chcesz ode mnie?- spytał i położył swoją dłoń na twojej głowie. To go chyba uspokajało.
- Zastanawiałam się, jak wygląda twój dom..- wymruczałaś. Zwrócił na ciebie swój wzrok.
- Ja ciebie nie wpuszczę do mojego domu- powiedział surowo. Westchnęłaś.
- Nie chciałam się do tego posuwać, ale nie dajesz mi wyboru..- zrobiłaś taką akcję jak z mema z brązowym dzieckiem i białym- Wpuścisz mnie i tyle
- Nie ma mowy, spier*alaj- mruknął. Oof twoja tajna broń nie zadziałała. Więc musiałaś użyć innych środków, bardziej drastycznych. Śledziłaś swojego przyjaciele, gdy lekcje się skończyły. Może i to nieetyczne, ale uj z tym. W końcu dotarliście chyba pod jego dom- Wyjdziesz czy zostajesz w tych krzakach?
-..nani- szybko się wychyliłaś.
- Tylko debil by cię nie zauważył..- westchnął- Wyłaź, bo sąsiedzi pomyślą, że morderca grasuje w okolicy, ale taki ułomny morderca..
- Skończyłeś już mnie przezywać?- spytałaś strzepując z siebie resztki godności, w tym przypadku były to liście.
- Nie, ale zasłużyłaś sobie, więc siedź cicho- zaśmiał się, podeszłaś do niego. Otworzył drzwi- No wchodź.. Nie chcę, żebyś sobie coś zrobiła w drodze powrotnej..
- Aww ty się martwisz- zachichotałaś. Wzruszył ramionami.
- Może tak, może nie- sam wszedł pierwszy, zaraz za nim ty. Musiałaś przyznać, że chatę miał niezłą.- Zostajesz na noc?
- A mogę?- zaskoczyło cię to lekko.
- Ja wolę cię nie wypuszczać w nocy, jeszcze policja mnie zgarnie, bo coś zrobisz nieodpowiedzialnego- mruknął. Ucieszyłaś się.
- To zostaję- złapałaś za łokieć Shinso, typo nie narzekał. Poszliście w stronę jego pokoju. Rzucił w ciebie koszulką- oof, już coś spartaczyłam?
- Nie, ale nie masz nic na przebranie- odparł. Zaczerwieniłaś się.
- Ah no tak. - koszulka była fioletowa, z napisem ,,eat, sleep, purr,, spodobała ci się.
- Rany czuję się jak opiekunka do dziecka- westchnął- Łazienka jest tam- wskazał palcem na drzwi. Poszłaś tam.
- Dzięki, Shinso^^
Po chwili wyszłaś gotowa DO..spania! Byłaś w luja zmęczona, tak bardzo, że mogłabyś teraz upaść na podłogę w toalecie i zasnąć. Ale zebrałaś się do kupy i wyszłaś.
- Gdzie śpię?- spytałaś. Shinso gdy cię zobaczył złapał się za nos, ale byłaś zbyt zaspana by kontaktować.
- Łóżko- wskazał na mebel i szybko uciekł do łazienki. Mogłaś zauważyć czerwoną substancję przeciekającą przez jego palce. Pomyślałaś, że pewnie sok pomidorowy pił, wiéc walnęłaś się na mięciutką pościel.- Ładnie ci w tej koszulce
- Oh mhmm..- wymruczałaś w odpowiedzi. Chłopak położył się obok ciebie.
- sory vine tu, ale ja na podłodze nie śpię- śmiechnął.
- Oke..spoko spoko..- odpłynęłaś, tak po prostu. We śnie wtuliłaś się w poduszkę, a Shinso oglądający filmiki ze śmiesznymi kotami objął cię ramieniem, uśmiechając się.
- Urocza- szepnął po czym wrócił do śmiesznych zwierząt. Nie ma co, ale to była szybka niczym perszing noc.
=Kiedy masz ciężkie rozkminy.
-...e czemu ja właściwie to robię? Znaczy żyć to wiem, czemu żyję.. Bo zostałam narodzona i jeszcze nie umarłam, ale ja pytam bardziej o sprawy chłopak dziewczyna i ten teges..
Rozkminiałaś gadając do małej gąsienicy w trawie, ta nawet nie wiedziała co się dzieje.
- jak dziewczyna lubi chłopaka, to przyjaźń to się nazywa, prawda? A nie coś więcej?...coś więcej OH SHIET coś więcej! Dzięki Harry jesteś wielki!
Przy okazji nazwałaś tego robaka Harry, i Harry był mały, nie wielki. To tylko metafora lol. W każdym razie robak został zeżarty przez wróbla, a ty z uśmiechem popędziłaś do swojego pokoju.
- JAK MOGŁAM BYĆ TAK GŁUPIA!?- krzyczałaś- WIEM JUŻ CO DO NIEGO CZUJĘ!
Opadłaś na łóżko.
- BRATERSKĄ MIŁOŚĆ!- w tym momencie każde żyjące i nieżyjące stworzenie strzeliło sobie facepalma. Jak można być takim debilem! Ale po chwili uświadomiłaś sobie coś..- Nie.. Zaraz to nie to.. Czyżby..? NIE NIE nie! I tyle! Stop! A może się zakochałam?!
Szybko zasłoniłaś usta. To zbyt mocne słowa, nie.. Nie byłaś już pewna..swoich uczuć
=Razem coś odwalacie!
Kiedy ta cała PiErwSza A była na zajebistej wycieczce pełnej wrażeń, a twoja klasa kisiła się w szkole. Kiszona jak ogórki kiszone normalnie. Nudziło ci się tak mocno, że mucha jedząca kurz była bardziej ekscytująca.
- Ej psps- skrzywiłaś się na dźwięk głosu Monomy, szeleszczący gnom bagienny brr- Robimy coś ciekawego?
- Ta..spoko- odparłaś, posiadając zajebisty plan w głowie. Neito trochę się zdziwił- PSZE Pana! Źle się czuję..
- Que- Kan się obudził, on też patrzył wcześniej na tą już martwą muchę- Idź do pielęgniarki..czy coś
- zara chyba zwrócę..- kontynuowałaś teatrzyk.
- Mogę jej towarzyszyć?- i to dopiero cię nieźle zaskoczyło. Shinso się zgłosił, widocznie miał dość martwej muchy- Tak na wypadek? Żeby nie zemdlała czy coś?
- Niech będzie, weź tylko jak będziesz wracał kup mi kebaba..- mruknął nauczyciel. Hitoshi się uśmiechnął, złapał drobniaki profesora, złapał cię pod ramię i wyszedł.
- Pana, ja też mogę?- spytał Neito. Poczuł się urażony, że go tak perfidnie zostawiliście.
- Nie, siedź na dupie i cicho- uciszył go, ale beka xdd
MEANWHILE
- Czekaj tu, kupie kebaba, dam senseiowi i wracam- mrugnął do ciebie chłopak. Ahh czasami zastanawiałaś się, jak to możliwe, że spotkałaś tak fajnego typa.
=Kiedy cię unika lub ignoruje.
- Cześć! - krzyknęłaś do Shinso, ale on nagle tak jakby zesztywniał.- Coś się stało?
- Nie, nic? Dlaczego pytasz?- uśmiechnął się sztywno. Coś tu nie grało.
-Dziwnie się zachowujesz..i to już od paru dni..- powiedziałaś. Oparł się o ścianę.
-Naprawdę? Nie zauważyłem..- mruknął- Muszę już iść, cześć.
- Ta..hej..- szepnęłaś. Coś naprawdę było nie tak z twoim kolegą. Jego zachowanie, ruchy, mimika zmieniły się, a to, że cię unikał to była już lekka przesada. Chciałaś wiedzieć co jest z nim nie tak! Od tego są ..przyjaciele, prawda?
=Wyjaśniasz go. =Wyznaje ci miłość.
Akurat w idealnym momencie o idealnej porze zauważyłaś Shinso. W korytarzu:) Tak więc podeszłaś do niego niczym kłusownik na łowach, ale oczywiście masz skradanie -100, więc tak czy inaczej chłopak cię zauważył. I już się zbierał, gdy:
- Wybierasz się gdzieś?- syknęłaś, zagrodziłaś mu ręką drogę ucieczki.
- W zasadzie to nie- mruknął- Wiedziałem, że kiedyś do tego dojdzie..
- Do tego, to znaczy, do czego?- spytałaś.- To chyba nie moja wina, że mnie ignorujesz i się przy mnie dziwnie zachowujesz!
- Właśnie to miałem na myśli, ale- zamknął się na chwilę. Zerknęłaś mu w oczy, wydawał się zagubiony.
-ale?- nacisnęłaś. Mogłaś także poczuć ból w swojej dłoni, która odcinała drogę ucieczki Shinso. Za mocno.
- Ale to jest właśnie twoja wina- powiedział. Zaskoczyło cię to, niemal łzy napłynęły ci do oczu.
- Dlaczego?- szepnęłaś. Patrzył tylko na ciebie- Zapytałam, DLACZEGO?!- krzyknęłaś, łzy pojedynczo spływały po twoich policzkach. Shinso nie wiedział jak odpowiedzieć. W końcu poddał się i westchnął.
- Bo cię kocham, debilu!- odkrzyknął. W twoich uszach pojawiło się to nieprzyjemne piszczenie, jakbyś nie kontaktowała ze światem. Po twarzy spłynęło ci więcej łez. Shinso położył dłoń na swojej szyi.- Próbowałem się od ciebie odizolować, ale jak zawsze wszystko spartaczyłaś.. I proszę, teraz stoisz przede mną i nie wiesz jak odpowiedzie-
- GŁUPEK!- krzyknęłaś. Dał ci pytające spojrzenie- Nie musiałeś mnie unikać! Ja ciebie też kocham Shinso, a mimo to nie unikałam ciebie!
- zaraz- uśmiechnął się do siebie- Kochasz mnie? O kurde
-Mhm!- przytuliłaś go z całych sił- Tak!
- Dzięki bogu- szepnął i oddał przytulasa. Trwaliście tak długą chwilę.
- Właśnie, dzięki bogu, że tym razem spartaczyłam..
I KONIEC, I MUSICIE CZEKAĆ NA KOLEJNĄ CZĘŚĆ LÁ MAO
DABI
Twoja moc: Jesteś w stanie spełnić jedno dowolne życzenie, wręcz ostatnie życzenie osoby, która kona. Zasada jest taka, że typ na granicy życia musi wypowiedzieć, napisać, uj wie co jeszcze.. życzenie Właśnie na tej GRANICY, żeby życzenie się spełniło. Możesz spełnić życzenia ilu ludzi chcesz, lecz podupada na tym twoje zdrowie.
=Pierwsze spotkanie
Tej nocy twój humor był tak przedni, jak przedni schabowy, tak więc nie marnowałaś czasu i mniej więcej o 23:13 wyszłaś z domu. Pokierowałaś się do parku, bo z parku była prosta droga na polanę obok lasu. Wydawało ci się, że ta łąka to dobre miejsce do odpoczynku. Puściłaś swoją ulubioną piosenkę i niczym niewychowany dres z JBL'em poszłaś w stronę celu. A tak serio, to żart, puściłaś muzykę na słuchawkach, nie chciałaś zwracać na siebie zbyt dużej uwagi.
W końcu dotarłaś do przeznaczonego celu, po zajebistych wskazówkach twojej inteligencji: tu skręć w prawo, tu w lewo, tu w prawo, tu w prawo, prawo, PRAWO KU*WA MÓWIĘ! Zdjęłaś słuchawki, zrobiłaś głęboki wdech iiiIiI
SHS SHUR KSH
Nagle coś zaszeleściło ze strony lasu. (Tak, wypisałam wam tu OnoMatoPejE, dźwięki naśladowcze xdd) Przeszły cię ciarki, powoli przekręciłaś głowę w stronę buszu. Złapałaś za najbliższą rzecz jaką miałaś, czyli gumkę do włosów i napięłaś ją na swoich dwóch palcach niczym proca.
- jezus maria! Co to było- szeptałaś do siebie. Twoim oczom ukazały się dwie niebieskawe kropki.- To wilk, o niee
Wilk jak 250, jakiś typo wyszedł z lasu, ale nie wyglądał przyjaźnie, wręcz złowrogo. Miał poranione ciało, a sam był taki 9\10, gdyby nie był pieprzonym zŁoCzYńcĄ!
- Oh jaka miła niespodzianka- zamruczał. Postanowiłaś powoli się wycofać, także spięłaś dupę i zwiałaś gdzie pieprz rośnie. Tyle, że zatrzymał cię niebieski ogień, lekko przygrzał ci skórę. Syknęłaś i odskoczyłaś.- Już uciekasz? Dopiero się rozkręcam, kochaniutka~
- wieEEsz, to chyba moja pora drzemki heh, spadam, może innym razem co?- zaśmiałaś się nerwowo aż normalnie gumka z palców ci się ześlizgnęła. Chłopak parsknął śmiechem, nawet nie wiesz jak znalazł się za tobą, chuchnął ci na szyję. Zadrżałaś.
- Nic z tego- szepnął ci do ucha, złapał cię za szyję, ale wtedy obok niego pojawił się jakiś bliżej nieokreślony ci zadymiarz. Mówił coś, że ,,e synek, wracaj do bazy, bo będzie wpie*dol,, no to kumpel się zebrał- Szkoda, to do zobaczenia czy coś..- mruknął na wychodne.
- heee?- jęknęłaś upadając na kolana. Trauma do końca życia normalnie. Po chwili straż pożarna się zjawiła, bo ktoś niebieski ogień zgłosił na 112. Zostałaś okryta kocem termicznym i dali ci psychologa.
- Co tam zobaczyłaś, co cię tak ztraumatyzowało?- spytał sęp z okularami.
- Pies jakiś...- wybełkotałaś- I pana umiejętność mówienia trudnych słów...
Jedno wiedziałaś. Już nigdy więcej nie wrócisz na tą polanę, za *uja, nawet na spacer nie.
=Drugie spotkanie
- Kochanie idź do piekarni, chleb się skończył..- powiedziała twoja matka, gdy w kapciach weszłaś do kuchni.
- Co? Ale jest 21 godzina...- nie wierzyłaś własnym uszom. Spojrzała na ciebie.
- Właśnie, masz 30 minut na zdążenie do piekarni..- pogoniła cię, przeklęłaś własne życie, ale posłusznie udałaś się na dwór. Tylko, że tym razem wzięłaś ze sobą antyperspirant! ha HA! Mhmm, samoobrona -1.
Szybko przebiegłaś przez ulicę i popędziłaś do tego domu pieczywa, gdy dotarłaś miałaś jeszcze 15 minut czasu zanim zamknęliby lokal. Ideolo, złapałaś za chleb, bułki i jakieś dwie babeczki i poszłaś do kasy. Kasjerka wygoniła cię ze sklepu, a ty radośnie pożerając babeczkę szłaś do domu. Przed przystankiem zauważyłaś coś, a raczej kogoś niepokojącego. Zrobiłaś zatem cyku myku na patyku i starałaś się przejść obok typa niezauważenie, ale oczywiście niee, bo tak się nie da.
Typo zwrócił na ciebie wzrok, dwie niebieskie tęczówki prześwietlające cię na wskroś. Zatrzymałaś się w bezruchu, miałaś takie ,,oh shit,,
- Siema- mruknął. Dostałaś laga, czaj to ten sam koleś co ostatnio? Czy zrobili mu pranie mózgu?
- witam..- odparłaś, odwróciłaś się- i żegnam..
- Nara- znowu mruknął. No no, nie powiecie mi, że z tym gościem było coś ten teges! Zepsuł się w praniu? Albo dowiedział się, że jest chory i zostało mu niewiele życia, więc postanowił naprawić swoje błędy? Pfft ta jasne, w każdym razie ciekawość zżerała cię od środka, usiadłaś ostrożnie obok niego.
- A więc..jesteś złodupcem?- zaczęłaś rozmowę. Oboje patrzyliście przed siebie.
- Ta, zdziwiona?- spytał.
- Nie bardzo, po twoim ostatnim wybryku się domyśliłam- burknęłaś.
- Ah, tamto lol- parsknął śmiechem. Oburzyłaś się jak ropucha, ale nic nie powiedziałaś na ten temat.
- Too co ty tu robisz?- było to dość interesujące zagadnienie, na które dostałaś szybką odpowiedź.
- Czekam na autobus, złotko..
- Żeby go zrabować, ukraść, zabić pasażerów i kierowcę i-
- żeby się przejechać, co ty masz w głowie, dziecko? To już jak normalny człowiek nie mogę użyć komunikacji miejskiej?- warknął. Podniosłaś ręce w obronnym geście.
- Nic takiego nie powiedziałam- odparłaś. Nagle usłyszałaś dość ciekawy dźwięk, a mianowicie..burczenie brzucha.
- hmm..- zauważył twoje torby z pieczywem i babeczkę. Wyciągnął dłoń po właśnie ta ostatnią mufinkę, ale plasnęłaś go po ręce.
- Gdzie z łapami?- warknęłaś. Trzymał jeszcze chwilę swoją dłoń w powietrzu, patrząc znudzonym wzrokiem na ciebie.
- No tak, ludzie używają takiego magicznego słowa jak hoppity poppity daj mi tą babeczkę albo stracisz virginity- uśmiechnął się krzywo. Wręczyłaś mu babeczkę.
- Co się mówi?- ty i uczenie dorosłego chłopa manier, no czarna magia.
- Spier*alaj- znowu krzywo się uśmiechnął i zajął się babeczką.
- taaaaaa- westchnęłaś. Cudownie- Właśnie, nikt nie mówi takich zjebanych rymowanek.. No oprócz ludzi obłąkanych- wstałaś z miejsca, otrzepałaś tyłek i odwróciłaś się frontem do chłopaka, który aktualnie w buzi miał całą babeczkę, wyglądało to uroczo- Jestem [T/I] i dalej nie wybaczyłam ci ostatniej akcji..
- Dabi- przełknął wymemłane ciastko. Czy ty się przesłyszałaś? Pfft, DABi? DA-BEE, xD jak Barry DA BEE?-i wybaczam ci twoje niewybaczenie, dzięki tej babeczce- zmierzył cię wzrokiem.
- Wybaczenie..przyjęte..?emm- stwierdziłaś, że nie ma co i odeszłaś, próbując powstrzymać śmiech. Dabi dalej czekał na autobus, ale przynajmniej już wiedział, gdzie mieszkasz.
=Pierwszy dzień w szkole
Tak jakby..zrobiłaś sobie wagary w pierwszy dzień? Tak jakby? No wiedziałaś, że chodzisz razem z jakąś szczęśliwą gromadką z 1A do klasy, ale po co miałaś się z nimi na razie spotykać? Strata czasu, także robiłaś coś bardzo pożytecznego dla świata..siedziałaś i oglądałaś Netflixa.. Ta, bo ty tak bardzo dbasz o planetę.. Zanim się obejrzałaś zastała cię noc, a wraz z nocą.. pukanie w szybę.
Tak siedzisz i myślisz, co jest do cholery? Sąsiad znowu pomylił drzwi z oknem? Podchodzisz, a tam ...TAM PAM PARAM Dabi! Patrzysz na niego zza szyby i mówisz do siebie ,,o nie,,
A tu o taak, zasłoniłaś roletę, szyba znowu dostała w szkło, odsłoniłaś roletę i otworzyłaś okno.
-No hej- uśmiechnął się, celując w ciebie kamieniem.
- Ani mi się waż- zmierzyłaś go palcem- Wynocha mi stąd!
- Dopiero przyszedłem no..- mruknął- Ehh no dobra..
Wywalił ostatni, kamień, który poszybował w powietrzu i wylądował w doniczce twojej mamy, rozbijając glinianą obudowę. Stanęliście w bezruchu na chwilę, złapałaś za patelnię i cisnęłaś nią w Dabiego.
BENC!
Dostał idealnie w głowę, aż się wywalił po drodze ze słowami ,,Szlag by to!,,
- Jeszcze raz się tu pokażesz, a wyciągnę większą patelnię!-zagroziłaś mu. Zamknęłaś okno- Co za dupek, uh!
=Zostajecie frendsonami
Czy przyjaźń to śledzenie, włamywanie się do mieszkania, dzielenie posiłków oraz wiadomości przez okno? No najwyraźniej.. W każdym razie Dabi chyba w życiu się nudził, bo co dwa dni w nocy przychodził robić sobie zawody w rzucanie kaczkami, znaczy płaskimi kamieniami o taflę wody. Tą taflą wody było twoje okno, i nie.. Nie doszedł do większej liczby niż jedna kaczka.. Kto zwykle na tym cierpiał? Donica twojej mamy oraz mózg, którego nie miałaś. Tak, więc można powiedzieć, że z Dabim łączyła was relacja zwana: przyjaźnią na odległość okna..
=Co o tobie myśli?
,,Ma jedzenie, ma dom i jest zabawna chyba, więc jest gitówa. A ja przynajmniej mam co robić bez zabijania jej"
=Wspólne spędzanie czasu!
Jak spędzaliście czas? Normalnie.. Masz takie urządzenie, co nazywa się gumowa piłka i sobie w nocy podajecie z Dabim, tylko, że ta piłka ma w środku skrytkę, a do tej skrytki wsadzacie liściki. Zwykle głupie w *uj albo w przypadku Dabiego..zboczone. Czasami też Dabi wspinał się na twój dach i niczym glonojad przyssawał się do twojej szyby, a ty go wpuszczałaś.
=Co ty o nim myślisz?
,,Wepchał mi się z buciorami w życie, głupek jeden. Mogłam mu nie dawać tej babeczki, to by się odczepił. Ale śmieszny też jest..,,
=Wspólny wypad!
Myślałaś, że się z Dabim gdzieś wybierzesz? Bitch please xd, twój prześladowca to rąbany złoczyńca, a nie poszukiwacz przygód z glinami. Tak, więc Dabisz zabrał cię do siebie, a raczej.... do bazy nieboszczyka w czerwonych trampkach. Jak tylko to.. *mówi z obrzydzeniem*coś cię zobaczyło, to rozwinęła się jadka, że EEEEE To BoHaTer!! WiEm! JaK tO WieSz? WieSz i Ją pRzYproWadZaSz?? No NiE wYdA nAs tY kUpO gÓwNa! Skończyło się na wygranej Dabiego.
-A więc ta wrzeszcząca gnida to Shigaraki-mruknął Dabi wskazując na niebiesko włosego denata. Nagle do baru wbiła jakaś blondynka na prochach.
-A ta gnida to..Toga-wymamrotał z niechęcią pokazując dłonią to stworzenie diabła.
-Miło miiii?-sama nie wiedziałaś co powiedzieć. Za ladą stanął jakiś typo z dymem zamiast ciała.-TO TYYY
-To ja?-miał mindfucka. Przytuliłaś go z całych sił.
-Dziękuję, dziękuję, wtedy w lesie uratowałeś mnie przed Dabim!-Kuro się zachwiał.
-Ah to ty, nie ma za co, drogie dziecko-zaśmiał się dumnie. Dabi miał w tym momencie na twarzy takie urażone ,,EksKjUz mI?"- Kurogiri jestem..
-Oh, [T/I]! Ja jestem!-zaśmiałaś się. Wow, niezła rodzinka lol. Spędziłaś tam trochę czasu, twój bliznowaty terrorysta nie wpuścił cię do pokoju, ale w sumie nie zależało ci... HA, kłamstwo. Bardzo ci zależało. Mówi się trudno hueh, na koniec dnia wróciliście do twojego domu, na do widzenia rzuciłaś mu piłkę z wiadomością.
=Wspólna kara\Wspólna nauka.
-[T\I]!!! BIERZ SWOJEGO KOCHASIA I NAPRAWCIE MI DONICZKI!-..kiedyś musiało do tego dojść. I t tak serio, twoja mama w końcu zauważyła, że jej doniczki są grudkami gliny. A skąd wiedziała, że przychodzi do ciebie Dabi? Nie trudno usłyszeć tupot stup na dachu i podwórku... O tyle dobrze, że nie wiedziała kim jest twój ,,kochaś,,. No to też..słowo zrobiłaś się czerwona jak burak.
-TO NIE K-KOCHAŚ!-odkrzyknęłaś. Dostałaś w odpowiedzi ,,mhm ta jasne i co chcesz za to? medal?". Naburmuszyłaś się, ale i tak musiałaś naprawić doniczki, taki już twój los..
Czekałaś do godziny, w której Dabi miał się zjawić. W końcu zobaczyłaś sylwetkę za oknem, uśmiechniętą parszywie niemal niczym glonojad przy szybie z brudem, a tym brudem byłaś ty:) Zapukał, zmierzyłaś go oskarżycielskim wzrokiem i otworzyłaś okno, gdy cię zobaczył, wiedział, że ma..przejebane.
- Oh późno już!-zaśmiał się- Ja się będę zbierał! Wiesz..jutro rano ma pracę!-usiłował się wymknąć. Złapałaś go za ramię.
-Dabi ty jesteś bezrobotny-syknęłaś. Dostał z mentalnej procy, faktycznie to poniekąd prawda.
-Doniczki?-bardziej stwierdził niż spytał. Nagle przypomniałaś sobie o słowie ,,kochaś" i twoje policzki zaróżowiły się, nie uszło to uwadze Dabiego- A ty co się rumienisz? Jeszcze się nie rozebrałem. -parsknął.
-...JaK tO JeSzCzE-napuszyłaś się, a twoja twarz bardziej teraz przypominała pomidora niż cokolwiek innego. Chłopak się zaśmiał.
-Żart, a tak serio, czego się rumienisz?-spytał z miną ,,wtf man".
-Nie-nieważne-wymamrotałaś.
-Hmm..spoko-poddał się.
-Zaraz przyniosę doniczki- powiedziałaś i niemal spadłaś ze schodów zakrywając swoją twarz z zawstydzenia. Wturlałaś się do łazienki oraz zaczęłaś monolog do lustra-Weź się w garść dziewczyno! Co jest z tobą nie tak?!
A few minutes later, przyniosłaś dwa super glue, części doniczek i jakieś papiery, żeby nie ubrudzić podłogi. Dabi popatrzył na ciebie znudzonym wzrokiem. Westchnęłaś ciężko.
- Nie będzie tak nudno, Dabi..no nie rób takiej miny..
-Eh dobra, ale jeśli umrę z nudów, to fundujesz mi pogrzeb..-mruknął i złapał super glue.
Okazało się, że wcale tak nudno nie było, bo Dabi niechcący przykleił swoje dłonie do podłogi. Ty cisnęłaś z niego beke, a on usiłował się wydostać, co mu się udało, bo stopił ten klej. I miałaś takie wtedy ,,o wow,,. Niebieski ogień był imponujący i mina Dabiego, gdy pozbył się kleju była złota, ta duma lmao.
=Kiedy coś się zmienia..
Przez ostatni czas bardzo się z Dabim do siebie zbliżyliście, znaczy dosłownie, nie w przenośni. Chłopak po prostu spędzał z tobą dużo czasu, bo się...nudził. Tia, ,,mr.Stark we won"xDD. I sama nie wiedziałaś czemu, ale przekonałaś się do tego złodupca. Może to było jego zrąbane poczucie humoru albo jego oparzony ryj, albo to, że był nie tak głupim debilem oraz oczywiście, że był tak gorący jak chodniki w Izraelu xD i sama nie wiedziałaś co się z tobą działo. Czy to możliwe, żeby żywić jakieś uczucia oprócz nienawiści do złoczyńcy? Tego musiałaś się już dowiedzieć sama, chyba, że... już wiedziałaś, ale nie potrafiłaś tego zaakceptować..
=Niezręczna sytuacja.
-WYPIERDALAJ ZBOCZEŃCU!!-krzyczałaś na Dabiego stojącego zaraz przed tobą. Z nosa leciała mu krew, a sam jakoś tak stał i się uśmiechał jak debil. Ty z koszulką przyłożoną do swojej klatki piersiowej złapałaś za najbliższą ci rzecz materialną, która była...twoim ulubionym kubkiem.
odłożyłaś go....złapałaś za lampkę nocną i rzuciłaś mu prosto w czoło chłopaka. Z impetem wypadł przez okno i wpadł w krzaki. Usłyszałaś bardzo bolesny dźwięk, a mianowicie, rozbicie doniczki xd.. ALE też kości Dabiego. Zastanawiasz się pewnie jak do tego doszło? Nawet jeśli się nie zastanawiasz to.. HA GAY i tak ci powiem!
Wróciłaś do domciu nieco później niż myślałaś, oczywiście śmierdziałaś całym dniem wrażeń. Tak dokładniej potem. (potem, że pot,em, a nie potem xDD) Umyłaś się w końcu i wyszłaś szybko z łazienki do swojego pokoju po koszulkę. Oczywiście miałaś na sobie bieliznę i spodnie, ale akurat tego jebanego T-Shirta zapomniałaś:>
A więc odwrócona frontem do swej komody, a tyłem do okna, w życiu byś się nie spodziewała, że twój kochany terrorysta wbije w złym czasie do twojego pokoju, a raczej wbije się w okno, bo było zamknięte. Zaalarmowana głośnym BENC, odwróciłaś, się, ale chłopak otworzył już okno, stojąc na parapecie niczym sęp, którym był. Niestety nie zdążyłaś jeszcze założyć koszulki, co Dabi zauważył niemal od razu i zkwitkował cię swoim ,,no, no, nieźle" Ta sytuacja skończyła się tak jak powyżej. Zaniosłaś się czerwienią z zawstydzenia i wyjebałaś chłopaka za okno. Nie zbliżał się do ciebie przez kolejny tydzień, z czego byłaś tak zadowolona jak jeszcze nigdy.
=SOBOTA
noi nic, sobota jak sobota, a akurat dzisiaj Dabi się nie zjawił, więc FiEEsTAaaaa przy netflixie! Żadnych potłuczonych doniczek, żadnego super glue, który wciąż miałaś we włosach po ostatniej ,,zabawie" z twoim złoczyńcą.
=Kiedy inni myślą, że jesteście parą.
W zasadzie Kurogiri od samego początku uważał ciebie i Dabiego za parę, był dumnym ojcem. Na szczęście ty i chłopak o tym nie wiedzieliście. Za to Tomura miał was w dupie, twoja matka miała podejrzenia, że z kimś chodzisz, no w końcu tupot stup przed waszym domem to raczej nie radioaktywne szczury...HMM xD. Jedyną osobą, która wam to uświadomiła to Toga, no oczywiście.. Był piątkowy wieczór, siedziałaś w siedzibie villainsów obok Dabiego. Toga siedziała z Kurogirim.
-No popatrz Kuro-śmiała się blondynka. Nie zwracaliście uwagi na tego energetycznego wypłosza dopóki- przecież oni wyglądają tak uroczo razem.
-CO-krzyknęłaś, Dabi niemal natychmiast wypluł wodę, którą wcześniej pił.
-Co Ku*Wa?-wytarł usta rękawem, jak totalny oblech, ale w tym momencie zwróciliście uwagę bardziej na Togę i Kuro.
-Ni-
-Powaga?-Dabi ci przerwał. Osłupiałaś, że co.. I czemu zabrzmiał jakby go to interesowało. Zaczerwieniłaś się na tą myśl.
-Poważnie mówię-odparła z uśmiechem dziewczynka. (lmao dziewczynka, taki mały konus)
-Hmm-i w tym momencie wiedziałaś, że twoje cenne, lecz krótkie życie zostanie narażone na nieprzyjemności, bo Dabi zwrócił na ciebie swój wredny uśmieszek- Widzisz? Może powinniśmy spróbować~-zamruczał. Dostałaś ciarek.
-Ah tak? Czy ty właśnie ze mną flirtujesz~?-zapytałaś odpowiadając tym samym uśmiechem co on. Niebezpiecznie się do siebie zbliżaliście.
-A co jeśli powiem, że tak~?-szepnął, praktycznie stykaliście się już nosami.
-pFFT ta jasne-parsknęliście razem szybko się od siebie odsuwając. Gdy tylko odwróciłaś twarz, stałaś się czerwona jak dorodny pomidor, myśląc ,,S-so close!!", Dabi zakrył twarz dłonią, także myśląc ,,Oh shit, that was close". Jednego nie wiedzieliście Kuro, Toga i Shigaraki wszystko widzieli:D
=Walczycie ze sobą.
Szłaś sobie właśnie, ZNOWU w nocy przez swoją ulicę w poszukiwaniu szczęścia, ale zamiast szczęścia znalazłaś Dabiego...tia Od razu się zawróciłaś, ale było już dla ciebie za późno.
-Hej, młoda-mruknął. Przy czymś klęczał, podeszłaś do niego.
-Co tam masz?-spytałaś, ale sama się przekonałaś zanim zdążył ci powiedzieć. Obok niego stał poobijany pies, jeszcze pół biedy, gdyby był tylko poobijany. Miał na sobie poparzenia..gdy połączyłaś fakty, od razu dostałaś wk*rwiu A++- Coś ty zrobił?!
-Hmm-dotknął psa w łapkę, ale szybko odsunęłaś rękę Dabiego od stworzenia.- Ej ej ej, spokojnie
-Jak mam być spokojna, skoro zraniłeś tego psa?!-krzyknęłaś. Zmierzył cię wzrokiem.
-Nie ja to zrobiłem.-warknął- Uwierz, że ostatnie czego bym chciał to ranić psa, który nie ucieka ani nie piszczy-uśmiechnął się. Westchnęłaś już trochę spokojniejsza, ale jego wypowiedź nie była taka niewinna.
-Więc co z nim zrobimy?-spytałaś.
-Skrócę jego cierpienie-mruknął chłopak. Dostałaś zadyszki na to zdanie, szybko stanęłaś przed zwierzęciem w obronnym geście.
-Nie ma mowy!-powiedziałaś stanowczo. Dabi wstał, w jego dłoni pojawił się niebieski blask.
-A więc..chcesz, żeby cierpiał?-bardziej stwierdził niż zapytał-Co zatem zrobisz hm?
-Oddam go pod opiekę weterynarza!-odparłaś i wzięłaś zwierzę na ręce.
-mmm..-wymruczał-Jak uroczo..Ale muszę cię zmartwić, bo ten pies jest już na granicy życia.
Pomyślałaś o użyciu swojej mocy, ale psy nie gadają.. Nie zadziałałoby. Popatrzyłaś na Dabiego smutnymi oczami.
-Odsuń się, bo inaczej ty także oberwiesz.-warknął, a na końcu jego palca pojawił się niebieski płomień. Stanęłaś uparcie niczym jeden mąż.-Ostrzegałem.
Puścił w twoją stronę wiązkę błękitnego ognia, od razu zaczęłaś uciekać, zrobiło ci się gorąco w plecy, ale nie wiedziałaś, że Dabi specjalnie wypuścił tylko tyle swojego potencjału, bo nie chciał cię skrzywdzić. Nie potrafił się przemóc..szepnął jedynie ,,ku*wa" i odszedł.
=Kiedy u niego nocujesz.
Jako rekompensatę za ostatnią walkę, Dabi zaprosił cię do siebie. Powiedziałaś mamie, że nie będzie cię na noc, ona jak zawsze zrozumiała twoje wytłumaczenia o ,,pójściu do koleżanki" inaczej niż miała, ale wiedziała o co chodzi i uśmiechała się szyderczo. Wywaliła cię z domu z pięknym:
-Baw się dobrze ze swoim kochasiem:D
-C-CO N-NiE--zamknęła ci drzwi przed nosem. Miałaś zaczerwienione policzki, ale podążyłaś do bazy złodupców. Na starcie powitał cię sępi wzrok Tomury oraz przytulas Togi. Gdy Dabi usłyszał, że już przyszłaś niemal spadł ze schodów z zaskoczenia.
-Hejka-uśmiechnęłaś się do niego lekko zaróżowiona.
-No siema-odparł, chwilę staliście w niezręcznej ciszy nie wiedząc co ze sobą zrobić, w końcu Kurogiri przerwał tę mękę.
-Oh moja synowa się zjawiła!-ucieszył się. Razem z Dabim zadławiliście się śliną.
-Synowa?-spytałaś-Czy ja o czymś nie wiem, Dabi?
-Mnie się pytasz?-zdziwił się- Tego dziadka pytaj, a nie mnie.
-Wypraszam sobie-mruknął.
Tak w zasadzie wieczór spędziłaś ze wszystkimi złoczyńcami. Przed telewizją, a potem graliście w jakąś dziwną grę zwaną ,,Powiedz coś.." (nie ma takiej gry xD, ale od teraz jest)Tak, więc, gdy już się trochę rozkręciliście, przyszedł czas na Togę.
-Hmm-zamruczała, patrząc na ciebie- Powiedz coś....miłego Dabiemu:)
-Oo?-zaskoczyło cię to- Okej-spojrzałaś na kolegę- A, więc.. nie jesteś taki brzydki-zaśmiałaś się.
-Oof to cios poniżej pasa-parsknął.- Jeszcze raz, dzieciaku.
-Oki doki-zaśmiała się blondynka. Popatrzyła tym razem na Dabiego- Powiedz coś...zboczonego do [T/I]-chan!
-Ekskjuz mi?-nie wiedziałaś w tym momencie czy się śmiać, czy uciekać.
-No spoko-mruknął i lekko przybliżył się do ciebie- Nie jesteś doskonała, ale twój tyłek zachwyca~-zaśmiał się na koniec, Toga i Kuro mu zawtórowali. Osłupiałaś.
-Ew-oznajmił Tomura.
-Niedoskonała, ta?-wymamrotałaś, ale też parsknęłaś śmiechem.
Potem jeszcze zjedliście coś na noc i poszliście do Dabiego do pokoju. W sensie tylko ty i on, jak tylko weszłaś do środka zapomniałaś o czymś.
-Kurczę, zapomniałam o piża-
-Pożyczę ci coś, spoko luz-odparł i podał ci jakąś swoją koszulkę. Była biała i ogromna, z dużym dekoltem niestety.
-Och dzięki-uśmiechnęłaś się. Przytaknął, a ty wyszłaś, gdy wróciłaś zmierzył cię wzrokiem. On też już się przebrał, właściwie to miał na sobie białą koszulkę i spodenki.
- Pasuje ci ta koszulka-stwierdził. Naciągnęłaś ją.
-Żartujesz, jest za duża!-parsknęłaś śmiechem- Tooo gdzie śpię?
-Na podłodze- mruknął. Dostałaś laga.
-Że co proszę?-warknęłaś i podeszłaś do niego. To był właśnie twój błąd, chłopak zapał cię w pasie i padł na łóżko z tobą na nim.
-Mogłaś powiedzieć, że chcesz ze mną spać-mrugnął do ciebie, wystawiając język. Twoja twarz przybrała różowego odcienia.
- Nie to miałam na myśli!-walnęłaś go w głowę, ale nie ruszyło go to. Puścił cię w końcu, a sam usiadł na krańcu łóżka.-Coś się stało?
-Słuchaj, może i to nie w moim stylu.., ale przepraszam czy coś za naszą ostatnią walkę..-wymamrotał. Westchnęłaś.
-Oh Dabi.. Nic się nie stało, ale dziękuję, że mnie nie usmażyłeś-mrugnęłaś w jego stronę. Uśmiechnął się.
-Hmm trudno było nie usmażyć tak smakowitego kąska-parsknął, zaniosłaś się czerwienią.
-D-Dabi! Głupek z ciebie, wiesz?-zaśmiałaś się.
-Tak-wystawił ci język.
=Kiedy masz ciężkie rozkminy.
Obudziłaś się w nocy, wciąż byłaś u Dabiego. Skoro wszystko było gitara siema, to co cię obudziło?? Gorąc. Nie dość, że leżałaś pod kołdrą to Dabi był twoim osobistym grzejnikiem. W zasadzie nie miałaś nic do tego, gdyby nie to, że twój kumpel przytulał cię do siebie, a ty do niego. Tak, więc czerwona na policzkach leżałaś i wsłuchiwałaś się w nierównomierny oddech Dabiego. Rozmyślałaś, lecz twoje szare komórki albo wymarły, albo miały balangę, więc nici z rozsądnych wniosków.
Było ci miło przy chłopaku, ale musiałaś wziąć pod uwagę, że był złoczyńcą, a ty bohaterem. Stwierdziłaś, że ,,aa jebać" i ominęłaś ten argument. Złapałaś się na myśleniu o nim, wypędziłaś te myśli z głowy. Ja i on?? Nigdy! Taka właśnie batalia toczyła się w twoim małym, lecz pojemnym móżdżku.
Nagle Dabi się poruszył we śnie, miałaś takie ,,wow, wow shit". Objął cię mocniej i schował głowę w zagłębieniu twojej szyi. Twoje szare komórki przestały się bawić, pogłaskałaś chłopaka po włosach.
-zaraz, co ja ku*wa robię-szepnęłaś do siebie i zabrałaś dłoń. Ogarnij się, no! Strzeliłaś sobie mentalnego liścia, ale po tym uderzeniu twoje myśli stały się czyste jak woda w Pięciokolorowym stawie.
Chyba się zakochałaś..
=Razem coś odwalacie.
HMM tak się ciekawie złożyło, że lubiłaś wagarować i tak PRZYPADKIEM, powtarzam PrZYpAdKIeM nie poszłaś do szkoły, kiedy mieliście jechać z twoją zjebaniutką klasą na wesołą wycieczkę do jakiegoś centrum. Czego centrum to sama nie wiedziałaś, ale się nie przejmowałaś. Nawet nie czuję, kiedy rymuję xD
Tak, więc z powodu twojej nieszczęśliwej przypadłości *cough* LENISTWU *cough* spędziłaś czas w domu, Dabi gdzieś się po śmietnikach włóczył, więc jakby.. nie miałaś z nim kontaktu? Bawił się chyba ogniem, bo nagle zauważyłaś pierdalny grzyb atomowy za twoim oknem i jakiegoś zwiewającego typa. Zaznaczę, że była noc, więc tak jakby nikt oprócz ciebie nie zauważył tego grzyba...niesamowite nie?
Akurat, gdy wyjrzałaś za okno zobaczyłaś idącego Dabiego, a idącego, bo ,,gonił" za uciekającym typem.
-E DABI-krzyknęłaś. Zignorował cię, krzyknęłaś jeszcze raz. Znowu cię zignorował, ale lekko odwrócił głowę.
-nieteraz-szybko szepnął.
-CO?-nie słyszałaś teraz.
-NIE TERAZ-popatrzył ci w oczy, typo, który wcześniej uciekał popatrzył na ciebie podejrzanie. Pewnie wziął cię za kolejnego złoczyńcę-jprdl
-oh shit-mruknęłaś, stwierdziłaś, że właśnie zepsułaś sobie życie, ale musiałaś jakoś temu zapobiedz.- O-O nie! ZłoCZYńCa MnIe ZaUWaŻył, cO zE mnĄ tEraZ bĘdzIe!!
Żaden z tych ciulów nie zrozumiał twojego przekazu, zbieg popatrzył tym razem na Dabiego.
-...aH, JaK TylKo zAjmĘ sIę ToBĄ-wskazał palcem na tego typa- tO ZaJmĘ sIę TAmTĄ NiEznAjoMą DzIeWczYnĄ!!-oboje mieliście ochotę strzelić sobie facepalma, ale tamten typo chyba to łyknął i zaczął wiać krzycząc ,,NA POMOC". Wiedziałaś, że jegomość nie przeżyje dzisiejszej nocy, ale przynajmniej nie byłaś współwinowajcą:p
A FEW MOMENTS LATER
Nagle usłyszałaś, że twoje okno zostaje otwarte... Szybko spojrzałaś tam, a twoim oczom ukazały się dwie niebiesko płonące tęczówki i łobuzerski uśmiech.
-Chyba miałem się tobą teraz zająć~-wymruczał. Lekko się zaczerwieniłaś i już wiedziałaś, że to będzie trudna noc.
(nie moje pampuchy, nic TAKIEGO jak wy myślicie się nie stało lmao, łaskotał cię całą noc, dopóki nie strzeliłaś mu w pysk:>)
=Kiedy cię unika albo ignoruje.
Umówmy się.. nie widziałaś Dabiego od jebanych trzech tygodni. Nie dał ci żadnego znaku życia, bądź w najgorszym wypadku.. śmierci. Uznałaś, że cię unika, tak po prostu. Ale czasami widziałaś go za swoim oknem. Patrzył w twoją szybę, jakby czekając na cud, ale gdy dawałaś mu znać, że go widzisz, szybko odchodził. W końcu się wkurzyłaś. Nikt nie będzie cię ignorował!
A już tym bardziej nie twój ,,kochaś"
=Wyjaśniasz go. =Wyznaje ci miłość.
Wjechałaś z buta na kwadrat do villainsów. Na starcie powitał cię Kuro, reszty ludu ni słychu ni widu. Spojrzałaś na zadymiarza, wskazał oczami pokój Dabiego, podziękowałaś mu w myślach, mężczyzna wszystko zrozumiał.
Weszłaś do pokoju Dabiego, zastałaś chłopaka...no waśnie, gdzie? Usłyszałaś włączony prysznic, stwierdziłaś, że cierpliwie poczekasz. Po paru minutach klamka od łazienki się urwała, miałaś takie ,,wait wut". Okazało się, że chłopak spalił drugą stronę klamki. Zastanawiałaś się czy to był przypadek, ale gdy tylko Dabi wyszedł z łazienki, uświadomiłaś sobie, że to nie był przypadek ani wypadek. On zrobił to specjalnie..
-Boże, Dabi co ty sobie zrobiłeś?!-zakryłaś usta dłonią, twoje oczy zaszkliły się na widok zakrwawionej ręki chłopaka. Dabi zaskoczony twoim głosem osłupiał.
-[T/I]?-jego twarz wyglądała okropnie, jakby nie spał wiele dni. Nagle tak znikąd zaczął się śmiać- No oczywiście, że to ty mała bohaterko..
-Dabi, co ci się stało? Nie poznaję cię-powiedziałaś zlękniona. Podszedł bliżej ciebie.
-hmm co mi się stało? Może ty mi powiesz?-odparł bez emocji.-Z resztą.. nie musisz.
Nagle pojawił się czarny portal, z którego wypadła apteczka. Ponownie w myślach podziękowałaś Kurogiriemu, podbiegłaś do Dabiego.
-Siadaj-syknęłaś. Stał dalej, siłą go posadziłaś, jedyne co robił przez cały czas, gdy opatrywałaś mu rękę, patrzył się na ciebie tępo, ale jednak z zainteresowaniem. W końcu skończyłaś swoją pracę i chciałaś wstać, ale wzrok chłopaka cię zatrzymał.
-Ładnie pachniesz-uśmiechnął się. [T/I].exe has stopped working.
-O czym ty w ogóle gadasz? I dlaczego mnie unikałeś?-zapytałaś.
-Dlaczego? To proste.. Praca, sraca blah blah blah, ale wiesz co sobie uświadomiłem?
-Pewnie coś głupiego-zaśmiałaś się, żeby rozluźnić atmosferę i faktycznie podziałało.
-I już mnie obrażasz-parsknął-Ale chyba masz rację.
-Co?-byłaś zaskoczona jego zachowaniem. I kolejna niespodziewanka, Dabi przyciągnął cię do siebie.
-Kocham cię [T/I], chyba po prostu się w tobie zakochałem-westchnął.
-Żartujesz?-parsknęłaś, ale dobrze wiedziałaś, że Dabi nie żartował. Nadszedł twój czas- Nie jesteś sam, debilu.. Ja ciebie też kocham..
Przez chwilę się na siebie patrzyliście z zakłopotaniem po czym Dabi nagle cię puścił.
-Wiedziałem lol-zaśmiał się. Wyjebałaś mu.
-Ale z ciebie dupek-warknęłaś, a zaraz po tym rzuciłaś się na zaskoczonego chłopaka-I tak ma zostać, jesteś idealnym dupkiem-zaśmiałaś się.
-Wow to komplement czy obelga?-uśmiechnął się dziarsko.
-Sam zdecyduj-rzuciłaś mu śmiejące się spojrzenie. Razem pogrążyliście się w uścisku i tak zasnęliście z nadmiaru wrażeń.
KONIEC LMAO, MUSICIE CZEKAĆ NA NEXT
Przepraszam was, że tak skrzywdziłam tych chłopaków lel, ah i przy okazji. TO Z RĘKĄ DABIEGO TO WYPADEK BYŁ PRZY PRACY, nie bójcie żaby! Dajcie znać jak wrażenia po tych scenariuszach i czekajcie na więcej!^^
Nadchodzący scenariusz: ,,Pierwsza randka."
Papatki! Uczcie się pampuchy i zostańcie bezpieczni<3
--8070 . słów--
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro