SCEN- Pierwsze spotkanie.
SCENARIUSZ BNHA
Midoriya Izuku aka Deku
Dzisiejszego dnia czujesz się tak cudownie! Masz tyle energii, tyle entuzjazmu! Lecisz z prędkością światła do kibla. Siedzisz dosłownie trzy minuty i wyskakujesz z tamtąd w pełni przygotowana na ten jakże zacny dzień! Wyżerasz połowę chlebaka, a potem wychodzisz z dumu. Idziesz se chodnikiem, idziesz..idziesz...idziesz.....
- Bosz!! Nogi mnie bolą!! Cała mokra jestę!- krzyczysz na całe gardło. Przeszłaś tylko dwa metry...nooo.. Jest ta kondycja. A słońce ci wali po ryju! Nadchodzi ten czas....gdy musisz.. Przejść przez ulicę! Wchodzisz spokojnie i przyjaźnie na ten cholernie nierówny asfalt i idziesz.
Nagle słyszysz ze swojej prawej trąbienie auta. Odwracasz się w tamtą stronę. I twoje oczy rozszerzają się z przerażenia. Ciężarówka.... Jedzie wprost na ciebie. Kierowca próbuje zachamować, ale mu się nie udaje.... Nie możesz się ruszyć. A taki miał być cudowny dzień! A dzisiaj zginiesz pod kołami durnej ciężarówki!! Tylko sekunda dzieli cię od śmierci.... Ale gdy masz już zostać przejechana, ktoś na ciebie wpada, odpychając cię jak zarówno jego na chodnik. Życie przemyka ci przed oczami.... Tak blisko.... Tak......blisko....
Zerknęłaś na tę łajzę co ci życie uratowała. Okazało się, że był to zielonowłosy chłopak z zielonymi oczami. Tylko, że on chyba jeszcze nie ogarniał co się stało... A leżeliście w dość niekomfortowej dla ciebie pozycji. Ty na ziemi, a on na tobie.... Nagle na ciebie popatrzył i spalił buraka. Szybko wstał i wyciągnął do ciebie rękę.
- N..n..nic ci nie jest?! P..przepraszam.... Moja wina...... Byłem...nieu..uważny...- jąkał się truskawka. No co? Tak wyglądał!
- Nieuważny?!?! Ty mi życie uratowałeś!!!- powiedziałaś, ale wyglądał na zdezorientowanego. Wskazałaś mu palcem przewróconą ciężarówkę. Wokół ogień. Wszystko się pali.... Kierowca leży przy tym pojeździe i wije się z bólu, błagając o pomoc. Wszędzie przerażeni przechodnie... Ale masz to w dupie!
- O matko.... Jestem Izuku Midorya. Możesz mi mówić Deku...- uśmiechnął się z zakłopotaniem. Pstryknęłaś mu palcem w czoło z własnej wroedoty.
- Jam jest [Tw. Imi.]! - krzyknęłaś, a on złapał się za bolące czoło. Poszłaś w swoim kierunku, tym razem uważając na mistyczne niespodzianki...- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy!
- Ja też...- usłyszałaś jego cichy szept. Uśmiechnęłaś się w duchu.
Bakugo Katsuki aka Kacchan aka Bakuś
Od razu mówię Kaktus, to marka samochodu...!
Wstajesz rano, masz w dupie cały świat. Schodzisz na dół, widzisz rodzinkę, ich też masz w dupie. Ale co to?! Co to?! Tam! W koncie lodówki! Stoi! Ten jedyny! Najpiekniejszy i najprzystojniejszy! Pociągający! Idealny i perfekcyjny!! ......słoik nutelli....... Ha! Myślałaś, że masz chłopaka? Nieee.... Lonely.........you're nobodyyyyy....
Żrysz dziesięć kanapsonów z tym dziełem Boga i wyskakujesz na ulicę. Idziesz sobie kulturalnie krawężnikiem, bo chodnik zacyganili, a tu nagle jakiś Kaktus obok ciebie przejeżdża i jakaś kobieta krzyczy:
- Jak chodzisz gówniarzu!!?- i odjeżdża... No normalnie... Nazwała cię NIM, ale ty jesteś TĄ dziewczyną.... A tak poza tym... Człowiek se spokojnie idzie, a tu jakiś głupi babsztyl wrzeszczy! I miała w aucie dziecko!! Rozumiecie?! Dziecko! Jaka ułomka!!
No i tera zgadnij gdzie idziesz?! Tamtararararamtamtam! Do biedry! Stajesz pod tym zacnym sklepem i patrzysz na te olśniewające piękno! Biedronka! Achhh... Nic więcej w życiu nie potrzeba... Wkładasz rękę do kieszeni, by wyciągnąć hajsy. Szukasz, wyciągasz. W twojej dłoni...dwa złote...jakiś papierek......karaluch i tona kurzu........ Marzenia o lodach..... Nigdy się nie spełnią z dwoma złotymi!! I wskakujesz na jakieś auto i zaczynasz śpiewać!
- Nie zgadza mi się hajs!- ktoś z dołu na ciebie krzyczy- A miało być tak najs!- ten ktoś głośniej krzyczy- Ktoś wrobił mnie w ten szajs! I...........Nie zgadza mi się hajs!- zlazłaś, słuchając narzekań tego typa. E tam! Tylko mu lakier porysowałaś! I idziesz pod biedronkowy śmietnik. Wyżucasz tam ten papierek, co w kieszeni miałaś. Ale nie trafiasz i papierek odlatuje! W sinąaąą dalllll!- Chyba biedra się na mnie nie zemści!
Jesteś w biedrze i niczym jakiś perszing lecisz do lodówki z lodami! Po drodze zachaczasz swoją szkitą o jeden z przedziałów iiiiii lecisz na zbity pysk po podłodze! Poleciałaś aż pod upragnioną lodówkę! Podknęłaś wiele ludzi, a krzyczeli jakieś niewyrazine wyrazy.Wstałaś, ale upadłaś.... Bolesne spotkanie z podłogą!
- Kurnę!! Jaaaa!!!- zamknęłaś mordę, bo ludzie patrzyli na ciebie z miną WTF!? I kupiłaś tego loda sobie. Wracałaś przez park, jedząc go przy tym. Kompletnie nie zwracałaś uwagi na skręconą nogę. A czemu?! Noooo bo przekroczyłaś próg bólu i już nic nie czujesz.......
Także jesz tego pysznego, czekoladowego loda i nagle słyszysz za sobą, a raczej przy sobie jakiś wybuch. Dzięki temu poleciałaś na pewne ogromne drzewo! Spadłaś trochę z niego, zatrzymując się na jednej gałęzi. Leżałaś brzuchem do niej. Zwisała ci tylko ta skręcona noga, kt9ra prawdę mówiąc chyba z zawiasów wyszła, bo kręciała się na prawo i lewo. Ty tymczasem widzaiłaś jednorożce, pegazy, BARBIE i co najważniejsze.... BIEDRONKĘ!!! A właśnie, właśnie.. Gdzie są twoje lody?! Okazało się, że na chodniku leżą... Nie ma nadzieji... Jesteś przykryta liśćmi także ktoś patrzący np. teraz na ciebie widziałby tylko twoją skręconą nogę i ręce. W sensie nie skręcone ręcę!! Usłyszałaś głos z dołu.
- ALE WYGIĘŁO!!!! Co za idiotka!!! Poleciała jak jakiś ptaszor!! Ale...ble....ale ta noga wisi....- on na sto pro miał coś do twojej nogi.... Dalej nie czułaś bólu, więc po prostu zeskoczyłaś z tego drzewa. Tak tylko.....takie siedem metrów nad ziemią....to nic takiego. Gdy stanęłaś na gruncie, poczyłaś jak kolana wbijają ci się w łydki. Upadłaś, wydając przy tym taki dźwięk ,, Gjjiiiii,, Ale za chwilę znowu wstałaś. Tego bólu też już nie czujesz. Patrzysz przed siebie. Widzisz jakiegoś blondyna z czerwonymi oczami, który chyba zaraz żygnie.
- Tyś mnie loda wydupił?- spytałaś ze wzgardą. Ten coś zaskoczył i tera był jakiś taki zdenerwowany. WTF?!
- Taaa! I co z tego?!-jaki agresor pomyślałaś. Miałaś dość tego dnia, tego kretinosa równiesz, ale stałaś grzecznie i uprzejmie.- Właśnie.....Twoja noga wygląda jakby spod prasy wyszła. Miłego chodzenia debilko!
- Po pierwsze... Dużo z tego!! A po drugie. Chciałam wywalić papierek do śmieci pod biedrą, ale odleciał i biedra mnie ukarała. Wyrąbałam się w niej i dlatego mam skręconą nogę.- heh... Dzień jak codzień!
- Dlaczego?!
- Bo zjadłam jabłko na prochach debilu, dlatego!- XD ale ci się zachciało cieszyć z niego ryjca. Jaką miał minę! Taką żądną mordu i krwii! Wow!- Jestę [Tw. Imi.]!- wyciągnęłaś do niego rękę, w której chwilę potem nienaturalnie wygięły się palce. Pewnie przez ten upadek na drzewo... Chłopak był zniesmaczony, ale dalej zły. Może dlatego, że nazwałaś go debilem? Począł iść w innym kierunku i tylko mruknął:
- Bakugo...- no! To tera musiałaś iść do szpitala! Ale załamały ci się kolana i padłaś na twarz. Zasnęłaś. Z mordą na chodniku w parku, do kt9rego prawie nikt nigdy nie przychodzi....idealne miejsce....
Todoroki Shoto
Masz dzisiaj tak dobry humorek! A to dlatego, że widziałaś jak dziecko się na chodniku wywaliło. Co za ciota..hehe... Hopsasz sobie przez bardzo tłoczny park. Nie idzie się przecisnąć, więc omijasz ludzi. Patrzysz! A tam!!! Stoisko z PIECZONYMI KARTOFLAMI!! Pędzisz co sił w nogach.
Jesteś przy tym cudzie. Widzisz! Karta ziemnioków! Są z solą, papryką, pieczone na różne sposoby, z tabasco, z cukrem i to co cię trochę oburzyło... Kartofle SZWEDZKIE! Tymtymtym!!! Ale co tam! Chciałaś spróbować! Tylko, że była mała kolejka. Zdenerwowałaś się, bo przed tobą stoi jakiś dwukolorowo włosy typ i się wieki zastanawia! Mija godzina, on dalej jest na ,,yyyyyyyyyyyyemmmmm,, Geez! To straszne! Ale nie będziesz chamska! Poczekasz! Miają kolejne dwie godziny. Nie możesz już!
- Ej! Typku! Możesz szybciej? Głodna jestę!- starałaś się to powiedzieć bez agresji. Wyszło. Koleś spajrzał na ciebie. Zobaczyłaś, że ma piękne oczy. Jedno niebieskie, drugie popielato brązowe. Twój głód zniknął....no może jednak nie całkiem... Jego policzki przybrały kolor delikatnego różu. Znowu odwrócił głowę.
- Te z solą...- sprzedawczyni wyraźnie zmęczona życiem, zaczęła robić to co miała za zadanie. Ja i ten kolo nie odzywaliśmy się. Muszę się zastanowić nad wyborem kartofla... Wiem! Wezmę przecież tego szfedzkiego i jeden z tabasko! To będzie hardcore!!
Tamta wręczyła kolorowemu jego zamówienie i w końcu się doczekałaś. Stałaś przed domem twoich najulubieńszych cudowności! I zamówiłaś... Znaczy raczej na nią nakrzyczałaś, ale to też było coś. Ten typek kolorowy przeraża. Stoi obok i się gapi, żrąc ziemniaka z solą... Iiiii w końcu! Dostałaś te cudo!!
- Wow...- odezwał się. Zerknęłaś na niego. Wepchał se tego kartofla do japy. Jak można się nie delektować?! Pomyślałaś.
- Co wow...?- zapytałaś. Chciałaś jeszcze sobie do lasu pójść, a nie masz za dużo czasu...
- Że takie ziemniaki jesz...podziw...- nie wiesz czy masz się cieszyć, czy smucić. To źle? Wyciągnęłaś do niego wolną rękę.
- Hejka. Jestem [Tw.Imi].- przedstawiłaś mu się. Uścisnął twoją rękę i chyba lekko się.... zarumienił?- Swoją drogą podziw...za stanie przez trzy godziny, a na koniec wybranie najprostszego ziemniora:)
- Dzięki... Mym imieniem jest Shoto Todoroki... Miło mi;)
- Mi też miło, ale muszę iść. Pa! Do następnego spotkania!- czemu wyglądał na smutnego? Tego nie wiesz i nie wnikasz w to. Potruchtałaś sobie do lasu.
Kaminari Denki
Obudzono cię....taa... OBUDZONO... A w jakiż to sposób? No kurde przylazł twój [ członek rodziny] i rozsunął roletę, zaślepiając cię przy tym. Spadając z łóżka, krzyknęłaś tylko:
-AAA!! Nic nie widzę!!! Oczy mi zasłaniają!!- i twoja morda była na mięciutkim zakurzonym dywanie. Kichnęłaś. Twój [ członek rodziny] uciekł gdzie pieprz rośnie, bo znał twój gniew. Będziesz ciskać z oczu piorunami, a w twym wzroku zrodzi się wzgarda i nienawiść! Lepiej unikać...
Leniwie wstałaś i załatwiłaś wszystkie ranne sprawy. Śniadanie? Nie jesz śniadania.., dlatego, że wyjadasz lodówkę w nocy. I nie jesteś już głodna, aż do popołudnia. Wtedy zaczyna się koszmar... Wicie się z bólu i męczarnie głodowe. Po prostu.....skutki uboczne.
Także wychodzisz z domu, trzeskasz drzwiami. A nie! Jeszcze nie wyszłaś! Stoisz przy drzwiach i zapalasz i gasisz światło. Tak na zmianę. A czemu? No żeby na złość domownikom zrobić! Zawsze wtedy jeden z nich lec....Oooo! Już biegnie byczek! Jak jest już przy tobie, wyskakujesz na ulicę, zamykając drzwi i słyszysz miód dla twoich uszu. Wrzask bólu i złamanego nosa!
Wyciągasz telefon i patrzysz, a tu jakaś dupna reklama ci wyskakuje. Czytasz na głos, ale nie patrzysz, bo oczo jebne.
- PO~KE~MONYyyyyyyy.. Co to za szajs? Trza to sprawdzić!- zainstalowałaś se i masz! Wchodzisz w tą dziwną grę, by już po chwili zrozumieć, że masz szukać pokemonów! Także wlepiasz swój wzrok w tą zacną zabawę i ruszasz w poszukiwaniu mistycznych stworków!
Minęły dwie godziny. Nie zwracasz uwagi na czas..naprawdę wciągający ten szajs... Ale najgorsze było, to, że nie złapałaś jeszcze żadnego pokemona, prócz Butterfree. Tyle, że to jakiś frajerowaty stworek. No takie latające masło, tylko bez tego latania, a z wolnością! Czyli co? WOLNE MASŁO! XD... Idziesz sobie dalej i nagle wyskakuje ci powiadomienie!
Pokemon GO: Gdzieś w tej okolicy jest Pikachu!
-PIKACHU!? MUSZĘ GO ZDOBYĆ!!!- i tak podążyłaś za strzałką, czy tam jakimś innym sposobem. Zrobiło się trochę ciemno, ale miałaś ekran rozświetlony na maksa, więc HA! GAYYYYYY!!
Ciągle idziesz i ci się to dłuży, lecz chwile potem doznałaś wstrząsu mózgu. Czemu? Bo jakaś nieuważna ciota na ciebie wpadła!! Leżałaś na ziemi, tamten sprawca na tobie. Miał w ręce telefon, tyle zauważyłaś. I blond włosy z czarnym piorunem na boku. Nagle usłyszałaś znajomy dźwięk telefonu! Ale nie tylko swojego...
Twój telefon: Dotarłeś do celu podróży!
Jego telefon: DOTARŁEŚ DO CELU PODRÓŻY!
O skubany! Ale po uszach daje! Złapałaś swój telefon i zaczęłaś nabijać pokebolami w Pikachu! Tamten typek tak samo. Dalej byliście w tej samej pozycji. Po długich zmaganiach z jakże niewdzięcznym Pikachu udało ci się go dorwać! Poderwałaś się do góry i skoczyłaś ze szczęścia, kolo zrobił to samo.
- MAM GO!!- krzyknęliście razem. Stanęliście w osłupieniu. Zerkneliście na siebie i popatrzyliście na telefony.
- Pikachu....?
- [ nazwa pokemona podobna do ciebie].....?- miał głupkowaty głos.
- OOOO! WOWW!!- chcieliście przybić sobie piątki, ale zamiast tego oboje dostaliście w twarz ze swoich rąk. Poooolecieliście daleko! Na ziemi było ci wygodnie, ale musiałaś zapoznać się z drugim pokezjebem XD... Zrobiłaś takiego Jecki Chana i stałaś na ziemi. Tak po prostu.. Podałaś rękę blondynowi, gdy ją złapał zarumienił się. Może mu gorąco...hmm..
Stanęliście naprzeciwko siebie. Oboje trzymaliście telefony i dalej były włączone na nich pokemony. Chłopak wyciągnął rękę w twoją stronę.
- Kaminari Denki, hejo!- zawołał. Uśmiechnął się jak głupi, ale mimo to odwzajemniłaś uścisk ręki. Uśmiechnęłaś się też.
- Jestem [tw\im] ! Miło mi! Mam nadzieję, że kiedyś razem wybierzemy się na polowanie pokemonów.- ten pokiwał głową i pokazał, że musi iść. Odprowadzałaś go wzrokiem. Szedł i na chwilę odwrócił głowę do ciebie, by ci pomachać, ale wleciał w słóp telefoniczny. Stał się plackiem. Postanowiłaś niepostrzeżenie się zwinąć... Ciebie tu nie było.... Uciekłaś, ale usłyszałaś jeszcze wycie blondyna.
- Ej no! Gościu! Jak chodzisz?! Chcesz się bić?!?! To dawaj!!- on mówił do słupa..? Nie.. Na pewno nie... A jednak.
TO TO MOJE PIERWSZE SCENARIUSZE! MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ PODOBAJĄ! NA RAZIE TYLE POSTACI, BO NA INNE NIE MAM POMYSŁU, A CZASAMI SIŁY.... ALE MOŻECIE NAPISAĆ, KOGO BYŚCIE CHCIELI.. TYLKO NIE BĘDĘ PISAĆ NIKOGO KOGO NIE LUBIĘ I NIE ZNAM.... NA PRZYKŁAD SHINSO.... NIEEE..... ALE ZAWSZE MOGĘ SIĘ ZASTANOWIĆ!
TAKŻE CZY CHCESZ KOLEJNE? JEŚLI TAK TO MOŻESZ NAPISAĆ. ZOSTAW COŚ PO SOBIE WIEM, ŻE ZE MNIE ŻEBRAK, ALE RAZ NA JAKIS CZAS TRZEBA...
KOLEJNA CZĘŚĆ SCENARIUSZY TO ZAPEWNE BĘDZIE DRUGIE SPOTKANIE:) BO MAM POMYSŁY. NOM TO BAJO!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro