One-shoot TodoDeku
Komedia niczym z 21 wieku...xd
PER DEKU
Lazłem sobie niczym jakiś dress. Ręce rozstawione na boki i wiszące spodnie. Jeszcze chodziłem jakbym był na haju. Patrzę i widzę, tam w oddali! Mój książe na białym koniu!......tyle, że bez konia, a na deskorolce. Biegnę by wziąść go w swe objęcia, ale potykam się o swoje wiszące spodnie i wlatuję mu pod kółka......patrzę w ziemię. Obracam głowę w jego stronę...i widzę rękę! Boga? Czyżbym zdechł? ...nie, to jego ręka! Shoto!!!!!!!!
- Nic ci nie jest? Nieźle się wygrzmotliłeś...- jego anielski głos.. Rozpłynąłem się....- Ej..krew ci z nosa leci..ok?- co?! Jak to?! Nie może BYĆ! O NIII!!! OOOOO NIII!!!! Zatrzymałem krwotok swoją ręką, robiąc to z zamachem. Przywaliłem se w twarz i odleciałem do tyłu. Podniosłem tylko kciuk na znak, że niby wszystko gra.
- Jest....ok....chyba, ale.....tak?- powiedziałem. Wyprostował się i popatrzył na mnie, jak na debila.
- Przecież widzę.......KATSUKI!!!!! POMÓRZ!!!!!!!!!!!- O nie!!! Jestem w czarnej dupie!!!!!!!!!! Co teraz?! Nie wiem.....nie wiem...
- A co się dzieje, kurna?- podbigł i na mnie popatrzył.- Ugh...tylko dlatego mnie wezwałeś?
- No....weź przestań. Nie bądź taki oziębły!- krzyknął Shoto. Fajny żart.. Hehe.. No, bo wiecie... Albo nie ważne.
- Ok. Niech będzie......co mu? Sorki, co tobie cholero?- zapytał. To chyba do mnie.
- N...Ni...Nic.. Nie martw się...- nie dokończyłem kiedy mi przerwał.
- Nikt tu się o CIEBIE nie martwi. Może z wyjątkiem jednej osoby......jesteś śmieciem, jeżeli nie przyjmujesz pomocy od innych.- odszedł. Zostawił mnie z moim rycerzem.... Moim kochanym...
Byłem zakochany w Todorokim od olimpiady. Gdy pokazał mi, że potrafi użyć swojej drugiej strony, to coś we mnie zabuzowało. Niczym Sprite żucony na autostrade, potem lądujący w morzu... Achhh....
- Ej! Na pewno nic ci nie jest?- jeszcze się pyta?! Gdy tylko na mnie patrzysz oślepiam. Twój blask jest jak słońce! Bardzo się ciebie kocha, ale nie można na ciebie patrzeć. O kurde.. Chyba nie o to mi chodziło...Wstałem i oparłem o niego swój łokieć, potem uśmiechnąłem się nonszalancko. On nic nie robił.
- Hej. Aniele. Bolało cię jak spadłeś z nieba?- taaa... Tekst z dna podrywu. Zawsze działa.
- Niee.. Ale cię zaraz zaboli jak doznasz wykrwawienia...- Oż w mordę! Ta krew dalej mi z nosa leci! No nie! Za to są plusy.. ON SIĘ O MNIE MARTWI!
- Chodźmy sobie na skatepark! Pogadamy o coolowych ( kulowych) rzeczach!-wykrzyknąłem i złapałem za jego deskorolkę. Spadł z niej i upadł na ziemię. Och no!! Mój książe poobijany! Co ja zrobiłem!!- Ja nie chciałem....wiesz....noooooooooooo....
- Lepiej zanieś mnie do lekarza...- ja?! ZANIEŚĆ GO?! Nie żałuję tego co zrobiłem... Wręcz przeciwnie! Cieszę się! Tak więc wziąłem go na ręce niczym pan młody panią młodą. Shoto chyba się wzdrygnął, ale zobaczyłem, że ma czerwone policzki... Gorączki dostał?
- Jak tam? Wygodnie?- spytałem, po czym uruchomiłem moją moc i wzbiłem się w powietrze.
- Tak....- usłyszałem jego odpowiedź. Czy on właśnie powiedział, że tak?! Trzymajcie mnie, bo zaraz zejdę...! Tak mi serce zadudniło, że za dużo krwii dostało się do mózgu. Zara będzie wybuch!
Dotarliśmy po jakichś pięciu minutach. Moje luzackie spodnie spowalniały nas przez cały czas. XD, ale ich nie wymienię. Wyglądałem niczym batman! W tle słońca! Znaczy w cieniu, sorki blasku!! Taaa!!!! Mój wspaniały książe.....Wszedłem do lekarza. No z buta mu tam wjechałem!
- Panie doktorze! - krzyknąłem.
- Co się dzieje?- wstał z miejsca.
- Mój ...przyjaciel.....UMIERA!- wrzasnąłem. Wiem, że to ani czas ani miejsce na żarty...
- Nie prawda, prze pana ja tylko kostkę skręciłem....- powiedział mój przybytek.
- Yhm.... Chłopcze kapuściano włosy wyjdź proszę.- Doktor czuje się nie zręcznie?- No wyjdź! Widzisz, że chłopakowi wbiło się szkło w nogę!- Ahaaaaa....dobra wychodzę.
- Jak to szkło?!- zapytał Todoroki.
- Tak to......a teraz wstrzymaj oddech...- słyszałem to zza drzwi, a potem takie ogłuszające ,, Aaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!.....ała...,, cn? No bo nie wiem.....ogłuchłem... Nagle wychodzi ma miłość. Ma minę jakby zobaczył swój najgorszy koszmar... Wziął mnie za rękę i wracaliśmy na skatepark. Gdy przybyliśmy zaczął jeździć na deskorolce i wykonywać różne triki, dopóki się nie wyglebał............HELENA, MAM ZAWAŁ!!! A co jeśli coś mu się stało?! Pomogę! Podbiegłem i pochyliłem się.
- C....co ci?! Pomóc, pomogę!- nie wiem co zrobić!
- Spoko, słodki.......- że co? On chyba też nie wie co właśnie powiedział.....
- Emm........słodki?- zapytałem z miną kota. :3On mnie nazwał SŁODKIM! Mój książe....achhh...
- Taaa.....no bo wiesz.....wyglądasz jak truskawka kiedy się denerwujesz........dlatego słodki- Aha....ok. Myślałem, że coś więcej....- No i jeszcze jedna sprawa......- jeszcze nie skończył? Moja szansa! Ale czy on by chciał być ze mną?- Bakugo rozmawia z Kirishimą.....
- Aha....
- O dziewczynach.....a ja...nie lubię dziewczyn....lubię ciebie....- popatrzył mi w oczy. ;3
- Ale ja ciebie nie lubię...- powiedziałem. Shoto był bliski zapłakania. Nie chciałem, żeby do tego doszło.- Ja cię KOCHAM.- rozpromienił się.
- Ja ciebie też!-czyli mażenia się jednak spełniają!-Idziemy poszpanować?- zapytał.
- Jasne!!!
PER. BAKUGO
Widzę ich razem.......OOOoooooo!!!!!!
- HA!!! GAAAAAAY!!!!!- wrzasnąłem.
DZIĘKI DZIĘKI! OCZYWIŚCIE MIŁO MI. TEN ONE-SHOOT TAKI Z DUPY... JAK MÓWIŁAM DWUDZIESTY PIERWSZY WIEK SIĘ KŁANIA! CZEMU WSZYSTKO CO PISZĘ JEST GŁUPIE...? JEDYNA KSIĄŻKA, KTÓRA BYŁA JAKKOLWIEK POWAŻNA TO MOJA PIERWSZA! BOSZE! CO TO SIĘ POROBIŁO!
NIE NO...ZOSTAW TĄ GWIAZDĘ I TEN KOMENTARZ....I IDŹ STĄD NAJLEPIEJ...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro