Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ONE-SHOOT. BakuTodoDeku

PER DEKU


AAAAAAaaaaAaAaaaAaaAAAAAAaaaaAaAaaaAaaa!!!!! HELP!

Ratunku!! Biegnie za mną nadpobudliwy, niestabilny emocjonalnie blondyn i nieskończony polski patriota, czyli KOLOROWA ELSA!!!!!!! Jak mnie dopadną.. ZABIJĄ!!!!.. moje uczucia, sny, marzenia, życie! NIEEEEEE!!!!!! Już po mnie!!!! Oni chcą mi zrobić coś złego!!!

Aaaa!a!a!a!a!a!!a!aa!!aA!A!!A!AA!!A!AAA!A!A!!A!AA!!!!!!!!!!!!!!!!! POMOCYYYY!!!

TIME PAUSE

Pewnie zastanawiacie się jak do tego doszło? Powiem, w bardzo niespotykany sposób.. I wolałbym nie opowiadać, ale jak to się mówi... mus, to MUS!

......................................

Siedzę sobie spokojnie w ławce na przerwie i rysuję w zeszycie. Nie ma nic piękniejszego..., gdyby nie pewne coś... A raczej nie coś tylko ktoś....ktosiOWIE... Ciągle czuję na sobie spojrzenia dwóch osób.. To straszne! Iiiiii! Niekomfortowe!!!

Prawie leżę już pod ławką.. Tak bardzo czuję się obserwowany. To serio jest straszne. W dodatku widziałem jak na ostatniej przerwie gadali, SPOKOJNIE do siebie nawzajem! Ciągle kiwali głowami i spoglądali w moją stronę!! A najgorsze jest to, że jesem focusowany z dwóch stron! Autentycznie! Z przodu jakże wbijający się we mnie wzrok Kacchana, a z tyłu wiercący we mnie dziórę wzrok Shoto... Ten pierwszy jest odwrócony do mnie bokiem... Coś mi się źle widzi...

A few moments later... AAAAAghhhhA!!!! Ta przerwa nigdy się nie skończy?!?! Na serio siedzę już pod ławką!!! I jeszcze zakryłem się ze wszystkich stron. Od strony Shoto, plecak i krzesło, od strony Kacchana, mój zeszyt i przybory orzaz upchana bluza. No i z boku....ławka obok. Mimo tych jakże BEZPIECZNYCH zabezpieczeń czuję się jeszcze bardziej obserwowany. Zara zejdę na niewydolność serca normalnie.... Dodatkowo zaczyna mi brakować tlenu...

The next few moments later......... Kaszl! Kaszl! Nie...ma tlenu!!! Muszę...kaszl... Wyjść!!!! Tak więc odepchałem plecak i krzesło kładąc się na podłogę. Ciężko oddychałem i byłem cały czerwony.... No bo halo. Ciągle wstrzymywałem oddech. Leżę, przegrałem i umieram... O nie!!! Kacchan się dalej na mnie patrzy i Todoroki też!!!! WHYY?!?! Muszę coś z tym zrobić!

Zerknąłem na Shoto, a raczej w jego oczy. ...................co?.......zarumienił się, czy mu słońce zbyt twarz nagrzało? Odwrócił głowę. YESSSS!!! VICTORY!!! To teraz jeszcze pan patrzący się na moje tyły... Usiadłem.......O NJEEE!!!!!!!! KOSZULKA MI SIĘ DO GÓRY PODWINĘŁA!!!! NIEEE!! Szybko się zakryłem. Popatrzyłem w oczy Kacchana......yyyyyee? Patrzył tam gdzie wcześniej miałem odkryte....? Czy ja może jakąś wadę wzroku mam..? Cały czerwony był i jeszcze wargę zagryzał... CoooOOO? Tak upalnie dzisiaj jest?! Teraz też popatrzył mi w oczy i automatycznie odwrócił głowę... Tak jakby nie wiedział, że się na niego patrzyłem..... Dobra... Jeszcze raz zerknąłem na Shoto.....wyglądał tak samo jak Kacchan.... Widział tamto zdarzenie?!?!?!

Dzwonek: BRRRRBRRBRBRBRBRBRBRB!!!!!!!

MADAFAKA AJ EM OSOM!!!!!!! Wygrałem życie!!!! Chociaż jeśli patrząc na moje szanse przetrwania po tej lekcji, czyli właściwie dzisiejszej ostatniej lekcji.....są zerowe... No. Co tu gadać, co tu kryć......*\\\* MY LUBIMY Z TAŃCEM ŻYĆ! Whoa! Szukałem tej piosenki od lat! Ale czemu w tak tragicznej sytuacji mi się przypomniała...?

Przez lekcję dalej czułem się obserwowany, tak jakby patrzyli na mnie, właściwie na mnie nie patrząć... To bez sensu... Zignorowałem to, bo Aizawa wyglądał na mocno podenerwowanego. Kawy dziś nie wypił? A nieee sory.... On zawsze tak wygląda... Haha.... A widzieliście jego twarz?! Jakby z samolotu wyszedł! Cała zielona! Może za dużo maseczki nocnej sobie nałożył i nie chciała mu się zmyć.... Albo było mu niedobrze........ Moje przemyślenia przerwał ból na czole i przewrotka w tył z krzesła. Aghhh!

- Ała! Za co to!?- jęknąłem. Przecierałem swoje czoło. Dostałem z kredy w morde! No nie!

- Nie mamrocz na mój temat.......... Wkórza....- co?!?! On słyszał?! Dobra Deku! Skup się! 

Zaspany typ się odwrócił, a ja w tej chwili mogłem tylko wybiec i zakopać się w grobie.... Moja cała lewa część brzucha została odkryta przez podwiniętą koszulkę i lekko rozpięty mundurek. No i gorzej z prawej strony trochę osunęły mi się spodnie... CZEMU PASKA DZISIAJ NIE ZAŁOŻYŁEM?!?! Zebrałem wszystkie emocje w sobie, a było ich masakrycznie dużo i podciągnąłem spodnie oraz naciągnąłem koszulkę. Wstałem z trudem usiłując się nie rozpłakać. 

- Czy mogę do toalety?- zapytałem. Na serio już mi się z oczu lało... Ale nie chciałem tego pokazywać....

- Ta... Nie spiesz się.....o jednego debila mniej będzie...- dziękuję za komplement! Szłem w stronę wyjścia, a raczej podbiegłem tam i otworzyłem drzwi. Ostatni raz zerknąłem w tył.

Spojrzałem na Kacchana, który w tej chwili wyglądał jakby się w niebie znalazł... Whaaa? Ślinka mu ciekła i miał szeroko otwarte oczy... No i mniej więcej tego samego koloru twarz. Cała CZERWONA. Zauważył, że patrzę mu w oczy i szybko się odwrócił... A Shoto? Ten to już w ogóle! Leżał na krześle wniebowzięty. Wyglądał tak samo jak Kacchan....

Mam dość. Zamknąłem drzwi i pobiegłem sprintem do łazienki. Nie zdążyłem zachamować i wpadłem na drzwi dzięki czemu zaczęła mi krew z nosa lecieć i chyba z czoła też... Zignorowałem. Weszłem do pomieszczenia i zamknąłem za sobą drzwi. Co z tego, że z ich drógiej strony została plama krwii..... Podeszłem do umywalki z lustrem. Popatrzyłem na siebie.

Oh shiten..... Cały nos we krwii tak samo jak głowa, a z czoła zlewają mi się strugi tej czerwonej substancji.. Góra mundurka też jest poplamiona.... Nie czuję bólu..hmmmm.. To dziwne.., ale jak dla mnie..SPOKO! Właczam wodę i obmywam twarz. Przez patrzenie jak leci zachciało mi się do kibla. Wkroczyłem do kabiny niczym pan i władca i zamknąłem drzwi. Już miałem się załatwiać, kiedy NIESTETY usłyszałem jak drzwi do toalety się otwierają. Słyszałem dwie osoby. Cicho wszedłem na klapę kibla i kucnąłem, żeby nie było mnie widać. Drzwi się zamknęły..ufff...

- Co tu się stało?- co?!? Jeszcze nie wyszły te osoby?! Ten głos należał do......o nje.....nie mówcie mi...... D..d..do Todorokiego......?

- Nie wiem... Ale mam nadzieję, że nic MU się nie stało...- a..a..aaaaa..to głos Kacchana... Jak byłem w czyśccu, to tak jestem teraz w piekle... Błagam!! Niech mi ktoś pomorze!!! Demon! Anioł! Diabeł! Ktokolwiek!!!!!! Coś przede mną stanęło.

- Do usług, my lord.- co to za badass? Kurde jakiś średniowieczny brzydal z pedofilskim uśmiechem na ryju. Wygląda jak lokaj... Ma czarne włosy z grzywką między oczami i czerwone oczy. WTF...? Wyciągnął do mnie rękę.- Jestem lokajem demonem, imeniem Sebastian i od dzisiaj będę ci służył, jeśli zawiążesz ze mną kontrakt.- znowu się uśmiechnął..

Usłyszałem jak kroki w toalecie zniknęły, czyli, że Kacchan i Shoto wyszli. W takim razie zostało mi pozbyć się tego czarnego, demonowego pedofila udającego lokaja... Dalej trzymał swoją łapę przede mną, ale ja nie zamieżałem jej dotknąć. Nieeee... Za Chiny ludowe... Zaczęła mu drgać brew. Niecierpliwy...?

- Seba, tak?- uśmiechnął się szerzej, gdy to powiedziałem- WYPAD Z KIBLA, BO SIĘ ZAŁATWIĆ NIE MOGĘ!!!! KOPA W DUPE I LEĆ NA KSIĘŻYC!!- oburzył się i odwrócił, no to zasadziłem mu takiego pięknego kopniaka i pooooleciał! Gdy tak leciał, jeszcze wystawił do mnie język. WTF?! A potem porwał go jakiś czerwony brzydal wyglądający jak transwestyta.... Co tu się dzieje????

Mam spokój i rozwalone drzwi... Muszę się przenieść obok. Wskoczyłem do następnej kabiny i to w porę, bo znowu ktoś wbił się do toalety. No już nie dadzą spokoju biednemu pokrzywdzonemu psychicznie dziecku?

- CO TO BYŁO?!?!-GGHHHHHAAAAARRRHGG!!! Znowu oni!!!? To ponownie głos Kacchana.., zmieszany z głosem Tadzia...

- Stary nie wiem, ale to było dziwne...... I wyczówam, że to było przez kogoś.....- Powiedział Shoto. Momentalnie wstrzymałem oddech i przestałem się ruszać. Nje może być by mnie znaleźli, bo jesteśmy w KIBLU i dziwnie się czuję! Zaraz zwrócę......... Oni nienormalni! Pomocy!

- No nie ważne chodź.....- szepnął Bakugo i usłyszałem zamykanie drzwi. Ulga! nareszcie! Poszli sobie! Załatwiłem co miałem załatwić i z zacieszem na twarzy poszedłem do umywalki by umyć ręce. Otworzyłem drzwi i podbiegłem do tej umywalki, już myłem łapki. 

- Myślałeś, że się ukryjesz, co?- Zza drzwi usłyszałem głos Shoto. Mieli na twarzach uśmiechy. Przeszły mnie ciarki. 

- J....J...ja się nie ukrywałem..... Byłem w toalecie:<!- Powiedziałem. Czuję się tak niezręcznie!

- Tępi nie jesteśmy! Wstrzymywałeś oddech..... Boisz się?- Bakugo powolnie do mnie podchodził to samo zresztą Todoroki. Na twarzach mieli czerwony kolor.....ale taki jasny i błyszczące się oczy... Nie wiem co oni chcą mi zrobić i chyba wolę się nie dowiadywać...

- Pfff.... nie no gdzie tam.......... Ale wiecie trwają lekcje i wypadało- -Todoroki podbiegł do mnie i złapał w talii. Przyciągnął aż do samej twarzy.......- SHOTO C...c..CO TY ROBISZ?!

- Zobaczysz......- zamknął oczy i zaczął przysuwać swe usta do moich. Odchylałem się jak najbardziej mogłem. Z buzi jedzie mu Colgatem! Fuuu... Używam tylko Elmexa....

- ZABIERAJ SIĘ!!- wrzasnąłem i wyrwałem się z jego uścisku. Biegłem do drzwi jednak ktoś przyłożył rękę zaraz przed nimi. Nie wychamowałem i wpadłem na jego klatkę piersiową. Auć!

- Nie bój się......- B...B...Bakugo?! Nie wierzę! Powieszę się! Odskoczyłem jak poparzony.

- Odejdź nieczysta siło!

Zrobiłem krok w tył. Po czym prześlizgnąłem się między nimi. Prubowali złapać mnie w talii, ale się nie dałem i razem z moją pokaleczoną twarzą przez drzwi wybiegłem na korytarz. Biegłem ile sił w nogach! Skręciłem w stronę schodów, usłyszałem za sobą wybuchy i dźwięk lodu oraz bieg. Aaaaa!! Przecież oni są szybsi!!!

TIME NOT PAUSE

I właśnie tak znalazłem się w sytuacji z początku... Nieźle nie? No dobra... Wracamy do krzyczenia..

AAAAaAAAAaAAaa!!!! RATUNKU!!!!! Biegnę dalej. Schody! Wbiegam po nich. Za sobą wciąż słyszę kroki i wołania. Nagle obok mnie stanęła ściana lodu. AGGHHHHH!!!! Nacięło mi rękę!!! GRRARGGGGHHH!!

- CHCECIE MNIE ZABIĆ?!?!- wrzasnąłem ze łzami w oczach. Boli!!

 Biegłem dalej, przykładając wolną rękę do tej rannej. Brakowało mi tchu i stawałem się jakiś taki senny. Zaczynała mi pulsować głowa i z niej jak i z nosa coś wypływać. Czyżby rany po zderzeniu z drzwiami się otworzyły? Najwyraźniej.... I dodatkowo czułem jak wszystko mnie boli i jakby cała krew ze mnie wypłynęła. Począłem chwiejnie biec, ale dalej prędko. Po moich policzkach i ogólnie po twarzy płynęła krew. Na mundurku robiły mi się plamy. Na podłogę kapały poszczególne krople... Senność...rzecz, którą w tej chwili czułem najmocniej...

Kolejna ściana lodu i wybuchy z drógiej. Znowu nawoływania... Nie słyszałem już... Tak jakby świat się zamknął i moim jedynym zadaniem był bieg.... Zerknąłem za siebie.. Byli naprawdę blisko. Skręciłem na schodach. Jeszcze tylko pare i będę na kolejnym piętrze! Byli za blisko... Prawie na wyciągnięcie ręki. Musiałem coś z tym zrobić.

Uruchomiłem mój quirk z bardzo dużym trudem i gdy już Kacchan miał mnie złapać, skoczyłem w przód. Byłem wolny! Wolny! Już mnie nie złapią!! Odwróciłem głowy by ich zobaczyć, ale nagle w coś się wgniotłem i obraz mi się zaciemnił... Osunąłem się na ziemię.....znowu ból. Powróciła senność. Ostatni raz otworzyłem oczy, by spojrzeć na nich, mieli przerażenie w oczach. Zamknąłem oczy i po prostu zasnąłem... 

TIME SKIP

Wróciła mi wizja, ale miałem zamknięte oczy i na dobrą sprawę nie miałem zamiaru ich otwierać. Za to czułem dziwny ciężar na swoim ciele i jak pulsuje mi głowa. Wokół czułem zapach olejku do ciasta, migdałowy..mm.. Zrobiła mi się ochota na takie ciacho. Poczułem, że mam suchość w gardle, a raczej piasek. Taki ocierający się i piekący.... Zapragnąłem się napić. Uchyliłem moje ślipka i zobaczyłem coś czego najbardziej nie chciałem zobaczyć....

Tego PEDOFILSKIEGO LOKAJA SEBASTIANA!!! Haha....dobra.. Nie no, co wy? Ale serio. Najgorsze co mogłem w tej chwili zobaczyć, to Shoto i Kacchan. Ich głowy leżały na moim łóżku, oparte o moją klatkę piersiową, a moje dłonie były w tej chwili DIABELSKO GORĄCE! Gdyż postanowili objąć je swoimi dłońmi. Siedzieli po dwóch stronach łóżka. Dopiero teraz zobaczyłem, iż znajduję się w gabinecie Recovery Girl. Wszystko sobie przypomniałem..tylko.... Jak tu trafiłem?

Nie ważne... Jak patrzę na tych brzydali, to mi się cofa. To ja już chyba wolę, by wrócił czarny lokaj.... Dobra..może jednak nie... Delikatnie, acz z pogardą uwolniłem moje dłonie z ich uścisku. Już nie czułem żadnego bólu, czy czegoś takiego.. Tylko słabe pulowanie w moich żyłach. W sensie przepływanie krwii.

Nie miałem ochoty ich budzić, nie po tym co mi zrobili..., wiec jak najciszej mogłem, wstałem z łóżka i chwiejnie podeszłem do półki z butelką z wodą. Yesssss... Nie obudzili się!! Leżą jak te gałgany. Ha! Zachwiałem się. Potrzebuję się przewietrzyć. Zabrałem ze sobą butelkę i wyszedłem na dwór. Poszedłem jak najdalej w kierunku drzewa pomarańczowego. Tam jest najlepiej... Wysepka i wokół niej woda...ahhh... Da się tam dostać tylko łódką...

Byłem już przy tym pięknym widoku natury. Spod krzaków wyciągnąłem skitraną łódeczkę. No co? Jest moja. Poza tym... Tylko ja odwiedzam to miejsce. Jest dość blisko szkoły, ale nie na tyle bym ją dobrze widział. Po prostu jak przez mgłę.

Złapałem wiosło i wlazłem do łódki. O mało się nie wywaliłem. Przetransportowałem się na drógą stronę i przymocowałem łódkę liną do pomostu. Achhh.. Moja wysepka... Na środku ogromne i pachnące drzewo pomarańczowe, a wokół kwiaty i trawa. Cudownie... I do tego słońce już zachodziło..

Szybko sprawdziłem stan swojego ciała. Uznałem, że mogę wspiąć się na drzewo. Tak też zrobiłem. Jedna gałąź, potem druga i kolejne, aż dotarłem na szczyt, w którym znajdował się mój domek na drzewie. Nikt oprócz mnie o nim nie wiedział. Wszedłem.... Taka mała drewniana chatka z wyposażeniem. Miałem tam taką szafeczkę na koc albo herbatę i wiecie... Takie rzeczy do przetrwania.

Wziąłem koc i wyłożyłem na widoku zachodu słońca. Polożyłem się i napiłem wody z butelki. Piękny widok....i bez tych okropnych ludzi..... Tak właściwie... Czemu tak na mnie patrzyli? Dlaczego zrobili mi coś takiego w łazience i czemu mnie gonili? Czemu gdy na mnie patrzyli dostawali rumieńców? I dlaczego gdy się obudziłem byli przy mnie...? Czyżby się we mnie...... Za...ko...chali??? Nawet nie zauważyłem, kiedy moje ślipka się zamknęły. Tak wygodnie...

Ze snu wybudził mnie czyjś głos dochodzący z dołu. Eeee...a tak mi się dobrze spało... Wciąż był zachód słońca. Shit! Nie przespałem nawet chwili! Ale co ważniejsze....co tu robią jacyś ludzie? Nikt przecież nie wie o tym miejcu... Oprucz...op..oprucz Kacchana, To..Todorokiego.... I kolegów z klasy.........noooooo.... Błagam żeby to nie byli oni!! Na szczęście NIKT dosłownie NIKT nie wiedział o tym domku na drzewie. Chociaż jeśli to oni....to czy będą rozmawiać o mnie..? Nagle drzewo się zatrzęsło.

- KURNA!- taa... To na pewno głos Kacchana... Może być ciekawie.

- No już....uspokuj się... Znajdziemy go...- a to głos Shoto. Fajnie.... To był sarkazm.. Jeśli mnie zauważą, to na pewno będzie po mnie...

- A jeśli nie?! Może już jest daleko stąd!!- wow... Ja? Daleko? Po tak tragicznym wypadku? Ty chyba uważasz mnie za kogoś magicznego...

- Napewno nie... Chociaż jeśli tak pomyślę....to może FAKTYCZNIE!!- nie płacz Shoto! Nie płacz Kacchan! Bo mi się smutno robi! Popatrzyłem w dół na nich. Siedzieli teraz pod drzewem i żucali w wodę kamieniami.- Myślisz, że za daleko się posuneliśmy?

- No raczej tak....skoro no wiesz...zaczął uciekać.- a co miałem zrobić?!?! Kacchan! Weź już przestań...- Może jeśli najpierw byśmy mu powiedzieli, to nie byłoby teraz takiego problemu dla nas..?

- Może.... Ale też wątpię i w to....- ja też wątpię...Shoto.. Musielibyście mi stanąć pod oknem i wyć serenady. Zaśmiewalibyście mi PRZEZ TWE OCZY TWE OCZY ZIELONE, OSZALELIŚMY! GWIAZDY CHYBA TWYM OCZOM ODDAŁY, CAŁY BLAAAASK! Sorki... Zapędziłem się- Chcieliśmy dobrze, a teraz.... nawet... nie możemy go znaleźć...

- A jeśli już go nie.......odnajdziemy...? Nie! Nie dopuszczę do siebie tej myśli! Ale co jeśli...? To przez nas uciekł! To nasza wina!

- To nasza wina i teraz ponosimy jej konsekwencje...- nie mówcie tak... Przestańcie, bo będę płakać.- Deku....przepraszamy.......

- Deku....przepraszamy cię.... My nie chcieliśmy...- zanieśli się płaczem i się przytulili. Normalnie płakali...i ja też miałem ochotę płakać... Już miałem powiedzieć wybaczam, ale się powstrzymałem... I tak nie mogłem nic powiedzieć....miałem gulę w gardle...

-Kochamy cię Deku...i wiemy, że pewnie nam nie wybaczysz...- płakali i się obejmowali nawzajem. Pierwszy raz widzę taką scenę... Zapragnąłem do nich zejść. Wziąłem koc i szybko oraz cicho zszedłem na dół. Byłem za nimi. Podeszłem do nich wciąż płaczących i objąłem ich kocem razem z moimi rękami. Automatycznie się wzdrygneli.

-Wybaczam wam....- powiedziałem i usiadłem, dalej ich obejmując. Tamci odwrócili głowy i normalnie zaczęły spływać im łzy radości. Tylko....oboje wyglądali jak rozpuszczone żaby... Kacchan i Shoto wyglądali teraz na tak szczęśliwych i......rozpłakanych....

- De....ku?- zapytali szeptem. Puściłem koc i dwoma rękami otarłem im łzy. Ich twarze lekko się odsuneły, gdy dotknąłem ich policzków palcami, ale potem znów się przysunęli.

- Tak...- szepnąłem. Chyba czuję do nich to samo co oni do mnie.... Czyżby..? Po tych słowach żucili się na mnie, przygniatając mnie do ziemi. Ej! Ej! Jestem Deku i wam wybaczam, ale ZNOWU ZA DALEKO SIĘ POSUWACIE!! Dla mnie była to niekomfortowa sytuacja...no bo byli z moich dwóch stron. Taaa... Dalej mnie wszystko boli... Jednakże na szczęście tylko się do mnie przytulili... I naprawdę czuję coś do nich... Faktycznie? Nawet tak mocno jak oni do mnie? Raczej nie..., ale...- Też was kocham....- szepnąłem...


HEJ! WIEM, ŻE DAWNO ONE-SHOOTÓW NIE BYŁO, ALE W KOŃCU JEST! I JESTEM Z SIEBIE DUMNA! JAK WAM SIĘ PODOBA? ZOSTAWISZ KOMENTARZ ALBO GWIAZDKĘ....?😘😍😭😄😆❤❤


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro