maraton, część 1
Chciałam tylko dodać, że najpierw będzie część ,,Zboczone reakcje", kocham was 💗😘 i to nie będą Zodiaki
1. Co powie\zrobi jeśli wpadnie ci do łazienki?
Shu:
- Widziałaś moje słuchawki?- usłyszałaś nagle głos blondyna, przy wannie, w której odpoczywałaś.
- Wyjdź stąd!!!- krzyknęłaś, lecz nie zrobiło to na nim wrażenia, a nawet usiadł na krześle i żadne twoje błagania, żeby wyszedł w tym nie pomogły... Jesteś na niego skazana.
Azusa:
Kąpałaś się spokojnie w łazience, gdy nagle drzwi otworzyły się na oścież, a w nich stanął Azusa ze sztyletem.
- (t.i.)..pomożesz..Aaa!- wrzasnął, gdy zobaczył cie na nago i szybko wyszedł z łazienki, uprzednio potykając się o bandaż.
- Nie pomogę...- burknęłaś pod nosem, zażenowana zachowaniem Azusy.
Reiji:
- Czy nauczysz się w końcu, po sobie sprzątać?!- wrzasnął Reiji, nie zadając sobie nawet trudu, by zapukać.
-Aaa! Reiji!!!- zaskoczona szybko zakryłaś się rękami, lecz to nawet nie pomogło- Won stąd!
- Nie będziesz mi mówić co mam robić!- nie masz pojęcia, dlaczego tak go to sprowokowało, ale usiadł bezczelnie na brzegu wanny i nie chciał się z stamtąd ruszyć.
Ayato:
- Chichinasi, zrób mi takoy... Ojoj, przygotowałaś się na mnie?- zapytał kocio oki, patrząc się na twoje piersi.
- Uch...Ayato. Won. Stąd.- zaakcentowałaś słowa, lecz jakby do niego nie docierały.
- Ale masz je duże...- mruczał pod nosem, przygryzając wargę. Zdenerwowana wyszłaś z wanny, owijając się ręcznikiem i wypchnęłaś Ayato siłą z łazienki.
- Masz mi zrobić za to takoyaki!
Ruki:
Usłyszałaś nagle pukanie do drzwi.
- Tak?- zapytałaś, oczekując odpowiedzi, lecz zamiast tego, drzwi otwarły się i Ruki wszedł do środka- Co?! Wyjdź!
- Chciałem tylko oddać książkę...- odpowiedział, uśmiechając się niewinnie.
- To byś oddał późnej. Ale Okej, a teraz won!
- Tak, tak- burknął, i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Laito:
Myłaś się spokojnie, gdy usłyszałaś nagle cichy chichot. Wiesz do kogo on należy.
- Laito! Ty zboczeńcu! Wynocha!!!- wrzasnęłaś, oglądając się za wampirem.
- Ależ spokojnie Bitch-chan... - próbował cię uspokoić, lecz na niewiele się to zdało.
- Wynocha!- jeszcze raz krzyknęłaś, lecz z tym samym skutkiem- Bo cię wykastruję!!!
- Już idę...- powiedział uspokajająco, a ty poczułaś radującą twe serce ciszę.
Yuma:
- Trzeba pomidorki wyzbierać.- usłyszałaś niespodziewanie za sobą głos Yumy.
- Aaa! Wyjdź stąd!- krzyknęłaś, czy ty nie możesz mieć, chwili dla siebie?! Czy to tak dużo?!
- Ale najpierw pomidorki.- powiedział, uśmiechając się do ciebie zadziornie.- Już, już idę...
Subaru:
Byłaś sobie spokojnie w łazience, gdy poczułaś zimno.
- A, ty tu jesteś... Przepraszam...- wyszeptał szybko Subaru i zarumieniony chciał zamknąć drzwi, lecz zatrzymał go twój głos.
- Zaczekaj! Mogłabym jedną różę z ogrodu?- zapytałaś, czując że też się rumienisz.
- Oczywiście...- powiedział cicho, zamykając drzwi.
Shin:
- (t.i.), co robisz?- zapytał Shin, wchodząc nagle do łazienki, w której się kąpałaś.
- Kurczę! Łapię motyle!!! Won z łazienki!!!- wykrzyknęłaś, a Shin zaczął się chichrać i wyszedł pękając zs śmiechu.
Kanato:
Myłaś się szybko, gdy do łazienki wparadował Kanato z Teddim.
- (t.i.), zrobisz nam ciasto czekoladowe?- zapytał, jakby nigdy nic.
- Kanato wyjdź.- powiedziałaś rzucając w wampira ręcznikiem.
- A ciasto?!- nie chciał odpuścić Kanato.
- Zrobię!- wrzasnęłaś, a on usatysfakcjonowany wyszedł z pomieszczenia.
Carla:
- (t.i.), gdzie jest mój szalik?- no nie...pomyślałaś, zawsze gdy jesteś w łazience, ktoś musi ci do niej wejść.
- W praniu zobacz.- odpowiedziałaś twardo, nie otwierając oczu.
- Dziękuję (t.i.), ładnie wyglądasz..- powiedział szybko i wyszedł. Co się tu wyrabia...
Kou:
- Neko-chan! Pójdziesz ze mną na koncert?- usłyszałaś za sobą głos blondyna.
- Tak i wyjdź!- krzyknęłaś słabo, na co Kou uśmiechnął się szeroko i szybko dając ci buziaka wypadł uradowany z łazienki- Biedne dziecko...- wyszeptałaś, zamykając oczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro