Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Kiedy dotarłem razem z drużyną do bramy wioski, trójka z Suny już tam stała. Zanim ruszyliśmy w drogę, pokazałem Hiro język i zaśmiałem się, kątem oczu widząc jak na jej czole pojawia się żyłka wnerwu.

Droga strasznie nam się dłużyła. A dlaczego? A dlatego, że ta stara jedzą i jej przyjaciele robili chyba wszystko, aby zeszło nam dłużej. W pewnej chwili myślałem, że nie wytrzymam, kiedy zaczęła śmiać się na cały las. I to ma być ktoś, kto mówił mi i mojej drużynie, iż nie jesteśmy jeszcze gotowi na wyjście z "gniazda"? Pfff.

-Coś jest nie tak...- mruknęła pod nosem Sarada, a ja wyczuliłem swoje wszystkie zmysły. Faktycznie. Kilka metrów od nas, ktoś szedł. Mimo, że miał wyciszoną czakre, to i tak czułem jego mroczną aurę.
-Sensei... ktoś za nami idzie.- pociągnąłem Konohamaru za rękaw bluzy, a on spojrzał się na mnie i zmarszczył brwi.
-Naszą racje.- zatrzymał się po chwili, a ta Hiro na niego wpadła, nie zauważając go.
-Czemu się zatrzymaliśmy?- zapytała nadymając poliki. Bliźniaki od razu zaczęli się rozglądać z wyciągniętymi kunaiami, gotowi do walki, gdybyśmy potrzebowali pomocy. Głupi... przecież damy sobie radę, pomyślałem przekręcając oczyma i także wyciągnąłem broń.
-Sarada, Mitsuki ustawie się po bokach. Ty Boruto, pilnuj tyłów.- powiedział brunet idąc na przód grupy. Wykonałem jego rozkaz i zacząłem przeszukiwać teren. Chyba już wiem, dlaczego drużyna z Suny została zaatakowana... TO WSZYSTKO PRZEZ TĄ BABE!

~~~Pov. Konohamaru~~~

Już wiadomo, dlaczego ta drużyna zostaje cały czas atakowana, pomyślałem przygotowywując się do walki. Mimo, że Boruto powiedział, iż "ktoś" za nami idzie, to nie był ktoś. Było ich kilka.

A ta dziewczyna, która stoi teraz z napompowanymi polikami? Pewnie jest jakąś arystokratką i działa w przebraniu. Tak nie wygląda ninja, który wie o tym, że zaraz zostaniemy zaatakowani, powiedziałem do siebie w myślach i mlasnąłem językiem.

Oj... to będzie długa walka...

~~~Pov. Boruto~~~

-Jestem wykończony... i ranny!- jęknąłem patrząc jak z mojego ramienia cały czas leci krew. Co to ma być?! Zbiegli ninja?! W mojej Konoha czegoś takiego nie było... chociaż teraz wiem, że Ojczulek mówił prawdę na tych wszystkich przemowieniach na początkach roków szkolnych... no i ich zakończenia.
-Nie dramatyzuj.- rzekła Sarada zawiązując sobie bandarz na udzie, a później na dłoni. Mitsuki wyszedł z tego bez szwanku, tak jak i Sensei, dlatego właśnie wężowy potrzeby do mnie i nałożył opatrunek na zranienie.
-Gotowe. To było tylko małe draśnięcie.- uśmiechnął się, a ja przewróciłem oczami.

Po kilku godzinach ponownej wędrówki zaczęło robić się ciemno i znaleźliśmy jakieś miejsce na obóz. Chciałem rozłożyć namiot, ale był jeden problem...
-Nie wzięliśmy namiotów.- przybiłem sobie piątkę z twarzą.
-Po co nam namioty?- zapytał i w tym samym czasie bliźniaki, układając się na drzewie.
-A jedzenie chociaż wzięliście?- zagadnęła z przekąsem kobieta.
-A żebyś wiedziała, że wzięliśmy!- odkrzyknąłem do niej i wstawiłem język, na co ona powtórzyła po mnie ten gest.

Spojrzałem się na Konohamaru, a ten tylko podniusł ręce do góry i położył się pod drzewem. Czyli jednak nie wzięliśmy jedzenia...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro