Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ XXVI

Stałam pod drzwiami mieszkania mojego ojca z mocno bijącym sercem. Bardzo bałam się tego spotkania. Musiałam jednak ogłosić moją decyzję, mimo, że nie była ona zgodna z jego życzeniem.
- Kochanie, spokojnie. - Szymon dziarsko trzymał mnie za rękę, próbując tym samym podtrzymać mnie na duchu. Mimo to, cała drżałam. Ostatnia rozmowa z tatą, nie należała do najprzyjemniejszych, kiedy to wręcz wykrzyczał mi, że mam się opamiętać, bo popełnię największy błąd życia.
- Chodźmy już, chce mieć to za sobą. - Dodałam niepewnie, widząc, że chłopak kiwa głową na zgodę. Wzięłam głęboki oddech i zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili, która wydawała mi się być wiecznością, drzwi otworzyły się, a w nich stanął mój ojciec. Na początku wydawał się być szczęśliwy, później na jego twarzy zagościł grymas, gdy zobaczył nasze splecione dłonie.
- Co to ma być? - Popatrzył groźnie, a mi zrobiło się słabo. 
- Możemy wejść porozmawiać? - Powiedziałam cichym głosem, nie chcąc robić przedstawienia na klatce schodowej. Mężczyzna chwilę się mi przypatrywał, po czym pokręcił głową.
- Tylko ty i tylko wtedy wtedy kiedy zapewnisz mnie, że z nim skończysz. - Kątem oka zerknęłam na mocno smutnego Szymona.
- Proszę pozwolić mi wszystko wytłumaczyć... - Brunet próbował wpłynąć na mojego ojca, wiedząc jak wiele on dla mnie znaczy . Niestety, gdyby wzrok mojego taty mógł zabijać, Zieliński leżał by trupem.
- Tu nie ma nic do wyjaśniania. Nie zgadzam się na ten ślub. Dla mnie jesteś nikim. - Zamarłam słysząc te słowa. Miałam cichą nadzieję, że nie będę musiała wychodzić za mąż wbrew woli ojca, jednak teraz nie miałam wyjścia.
- To pana córka! Nie chce pan jej szczęścia? - Ojciec wyglądał na mocno zirytowanego, nie wiedziałam jednak co było tego większym powodem : moja upartość, czy istnienie Szymona.
- Chce. Dlatego zniknij z jej życia tak jak dwa lata temu. Mam ci to przeliterować, żeby dodarło? - Wycofana postanowiłam przejąć tą rozmowę. Nie rozumiałam co  tu się działo i do czego nas to miało doprowadzić.
- A czy pan wie, dlaczego to zrobiłem? Nie, ponieważ nie chce nas pan wysłuchać. Proszę nas wpuścić i na spokojnie porozmawiamy.  - Widziałam iskry w oczach taty. Dla niego Szymon był skreślony.
- Asia wybieraj. Albo ja albo on - myślałam, że się przesłyszałam. 
- To jest nie w porządku ! - Zieliński zaczynał tracić nad sobą kontrolę. Zresztą, wcale mu się nie dziwiłam. Gdybym mogła mówić zapewne wykrzyczałabym to samo. Po dłuższej chwili milczenia zebrałam w sobie wszystkie siły, aby powiedzieć to co było nieuniknione.
- Tato posłuchaj. Masz dwa wyjścia. Albo pojawić się na naszym ślubie i pogodzić się z nami, albo olać to i zerwać tym samym ze mną kontakt raz na zawsze. I tak wyjdę za mąż za Szymona i będę miała na nazwisko Zielińska, czy ci się to podoba czy nie. - Wyciągnęłam zaproszenie ślubne i podałam mężczyźnie, który jednak nie chciał wziąć koperty do ręki. Widząc to schowałam ją do skrzynki na listy przywieszonej na drzwiach. - to nasze zaproszenie. Pisze tam gdzie mamy ślub i kiedy. - Nie mówiąc już nic pociągnęłam Szymona na dół. Kiedy wyszliśmy na podwórko, emocje wzięły górę i rozpłakałam się. Szymon szybko mnie do siebie przytulił nic nie mówiąc.  Zawsze gdy wyobrażałam sobie ślub, to ojciec prowadził mnie do ołtarza.  Wiedziałam, że właśnie moje marzenie zostało brutalnie zmiażdżone. Byłam jednak w stanie poświęcić moje relacje z rodziną, dla małżeństwa z Szymonem. Wiedziałam, że jego miłość mi to wszystko wynagrodzi. 
- Żałujesz, że znowu jesteśmy razem? - Zieliński wyszeptał gdzieś w moje włosy. 
- Nigdy... - odsunęłam się delikatnie, aby spojrzeć mu w oczy - Zostanę twoją żoną, chociaż mam wrażenie, że cały świat jest przeciwko nam. - dodałam powoli się uspokajając. Miałam jeszcze dwie, równie trudne rozmowy. Chłopak poprowadził mnie do samochodu, a ja zbierałam siły na rozmowę z moim bratem. Potem już czekała nas tylko wizyta u prokuratora Zielińskiego. Czułam, że ten cały dzień będzie wykończający psychicznie. 
- Może odpuścimy resztę dzisiaj? - Pokręciłam głową. Chciałam już mieć to za sobą. Szybko wybrałam numer do Marcina, dając od razu na głośno mówiący.
- Pamiętaj, że on też nie jest twoim fanem od ostatniego czasu... - Zieliński położył rękę na moim kolanie w pocieszającym geście.
- Nie dziwie im się. Nie wiedzą całości historii, a widzieli tylko twój ból. 
- Halo siostra? - Sparaliżowało mnie. Wzięłam głęboki oddech.
- Cześć brat. Masz czas? - Mówiłam dziwnie nie naturalnym głosem. 
- Stało się coś? Ostatni raz dzwoniłaś dwa miesiące temu... - Oparłam głowę o chłodną szybę, przygotowując się na wszystko.
- Od tamtego momentu wiele się zmieniło... 
- No to opowiadaj. - Mój brat mocno się zmienił przez dwa lata. Kiedyś łobuz, teraz dojrzały mężczyzna. To on był głównie  moim wielkim wsparciem w tamtym okresie, mimo dzielącej nas odległości. 
-  Wychodzę za mąż i chciałabym, żebyś był na ślubie... - W słuchawce była przedłużająca się cisza... 
- No cóż, powiem ci tak. Zaraz opowiesz mi wszystko na żywo, bo będę we Wrocławiu za jakąś godzinę sis. Chętnie posłucham całości i może poznam wybranka co? - Uśmiechnęłam się.
- Nie wiedziałam, że przylatujesz z tej swojej Anglii - dodałam, uświadamiając sobie, że brakowało mi go.  
- Nie było czasu. Dobra siostra, do zobaczenia. - Mówiąc to rozłączył się. Wzięłam głęboki oddech. 
- Jedźmy do twojego  taty. Myślę, że się wyrobimy - nie patrzyłam na Szymona. Nie chciałam by widział, jak bardzo się tego boję. 

Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu, jednak mnie na nowo sparaliżowało. Wiedziałam, że to brunet głównie będzie rozmawiał, jednak ja miałam gdzieś z tyłu głowy wydarzenia z przeszłości, które boleśnie mnie utwierdzały w przekonaniu, że nigdy nie byłam wymarzoną kandydatką na synową. Ani dwa lata temu, ani tym bardziej teraz.
 
Drzwi otworzyły się praktycznie od razu. Podobnie jak mój tato, prokurator Zieliński nie ucieszył się na widok naszej pary. Widać było, że wolałby spotkać się z synem sam na sam.
-  Cześć tato, możemy wejść? - Szymek starał się zachowywać normalnie, ale widać było, że bardzo się denerwował. Zaczęłam się zastanawiać, czy dobrym pomysłem było załatwienie tego wszystkiego w jeden dzień.
- Nie. W sumie to za pół godziny muszę być już w sądzie. Coś się stało? - Mężczyzna nie zaszczycił mnie nawet małym spojrzeniem. Traktował mnie jak powietrze.
- Chcieliśmy ci powiedzieć o ślubie, podać datę... - pan Zieliński jednak nie był tym zainteresowany. Zirytowany patrzył na syna, bardzo wymownie.
- Nie przyjdę. Nie chce żeby o n a była częścią naszej rodziny. To wszystko. - po czym nas wyminął bez słowa i poszedł w stronę samochodu. 

Ciężko określić co czułam. Z jednej strony spodziewałam się czegoś takiego, z drugiej jednak miałam cichą nadzieję, że przemyśleli to i przynajmniej z nami porozmawiają. Nic nie mówiąc wróciliśmy do samochodu, szykując się psychicznie na rozmowę z Marcinem.

Stres dopadał mnie w wielu sytuacjach. Był obecny w moim życiu gdy zdawałam maturę, gdy przyjmowałam się do szkoły policyjnej, gdy zdawałam prawo jazdy albo na każdej interwencji policyjnej. Można było powiedzieć, że ciągle był ze mną. Jednak kiedy siedząc w moim mieszkaniu obok Szymka, usłyszałam  dzwonek do drzwi, poczułam co znaczy prawdziwy stres. Na sztywnych nogach poszłam przywitać brata.  Marcin chyba nie zauważył mojego skrępowania, ponieważ gdy tylko wszedł do mieszkania, rzucił swoje walizki i zamknął mnie w szczelnym uścisku.
-Dobrze cię widzieć sis - słysząc to uśmiechnęłam się.
- Dobrze, że jesteś. -  Sielską atmosferę przerwał Szymon, który pojawił się w drzwiach.  Chociaż w głowie miałam tysiąc scenariuszy i tak nie przewidziałam zachowania Marcina, który wręcz rzucił się na bruneta z pięściami.
- Co ty tu robisz?! Za mało przez ciebie cierpiała?
- Przestańcie! -  próbowałam ich rozdzielić, jednak nie dawałam sobie rady. W końcu Szymon postanowił unieruchomić mojego brata, tym samym wykorzystując przewagę zdobytą podczas pracy w policji.
-  Puszczę cię, ale nas wysłuchaj. - chłopak jednak nie chciał współpracować, wciąż próbując się wyrwać
- Marcin proszę... - dopiero teraz,  widząc chyba moje łzy odpuścił. Teraz też zauważyłam, że Zieliński ma spuchnięty policzek.  - to za niego wychodzę za mąż. - Mój brat słysząc to zaczął się głośno śmiać, tak jakbym opowiedziała dobry dowcip.
- Dobre sobie. W to nigdy nie uwierzę. - Chłopcy wciąż mierzyli się wzrokiem, a ja jednak po prostu usiadłam i pokazałam, żeby zrobili to samo. Nie miałam już siły a zapowiadało się na naprawdę ciężką rozmowę.
- Bardzo cię boli ? - odwróciłam się do bruneta, delikatnie dotykając jego policzka. Ten pokręcił jednak głową.
- Miał rację, należało mi się. - widziałam w jego oczach ból i żal spowodowany przeszłością. Wiedziałam, że ona będzie się za nami ciągła, jednak musieliśmy się skupić na tym co tu i teraz.

Opowiedziałam Marcinowi wszystko. Widać było, że ciężko mu przetrawić te informacje.
- Dlaczego nie powiedziałaś, że byłaś w szpitalu? Przyleciałbym przecież ! - westchnęłam, masując sobie skronie. Ten dzień zaczynał być ponad moje siły.
- Nic takiego mi nie było. Nie chciałam cię martwić. Ojciec też o tym nie wie. O porwaniu też nie. Wiesz, że wtedy nalegałby żebym odeszła z policji. - dodałam. Nie byłam w stanie odczytać emocji, które malowały się na twarzy chłopaka. Po chwili on usiadł obok i objął mnie bardzo mocno.
- Nie wierzę, że mógłbym cię stracić - dodał cicho.
- Kiedyś byś się z tego cieszył - próbowałam rozładować dosyć napiętą atmosferę. Kątem oka zerknęłam na mojego narzeczonego, który przykładał lód do policzka. Wierzyłam, że teraz nastąpi ocieplenie ich kontaktów.
- Posłuchaj, wiem, że mi nie ufasz i nie dziwię ci się. Z twojego punktu widzenia jestem dupkiem, który zranił twoją siostrę. Ale naprawdę ją kocham i więcej jej nie skrzywdzę. Jest dla mnie wszystkim. - Patrzyłam niepewnie, kiedy mój brat wstał i podszedł do Szymona. Byłam ostrożna i czekałam na następny ruch. 
- Witaj w rodzinie. Ale pamiętaj jeden błąd i po tobie koleżko. - po tym przybili sobie piątki. 

Miałam wrażenie, że całe miasto słyszało huk, który spowodował głaz lecący z mojego serca. Chociaż jedna rozmowa nam się udała. I to dzięki temu z uśmiechem spoglądałam w przyszłość, mając nadzieję na happy end.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro