ROZDZIAŁ XXIV
Tej nocy nie mogłam spać. Delikatnie wyswobodziłam się z objęć śpiącego chłopaka i wyszłam na balkon zaczerpnąć świeżego powietrza. Od razu przypomniał mi się spędzony w tym miejscu babski wieczór z Emilką. Tyle rzeczy zmieniło się od tamtego wydarzenia... Wpatrzona w przepiękne widoki, próbowałam wyłączyć swój umysł i nie myśleć o niczym. Tak mocno się na tym skupiłam, że nie zauważyłam Szymona, który delikatnie zaczął całować moją szyję.
- Nie spisz? - zadałam pytanie nie patrząc się na bruneta, rozkoszując się chwilą.
- Nie było cię w łóżku. Stało się coś? - Chłopak obrócił zmuszając tym samym żebym popatrzyła prosto w jego oczy.
- Po prostu nie mogłam spać. - Brunet nic nie mówiąc, poprawił mi denerwujące kosmyki włosów, które spadały mi na włosy. Wiedziałam, że będzie drążył temat, a ja sama nie wiedziałam co się dzieje.
- To postoimy razem - Szymon objął mnie, a ja poddałam się temu. I, rzeczywiście po kilku minach byłam odprężona i spokojna.
- Dziękuję... - Wyszeptałam, gdzieś w okolice jego ucha. W odpowiedzi przycisnął mnie do siebie jeszcze mocniej.
- Pięknie tutaj... - słysząc bicie jego serca przestałam się bać świata i nowego dnia. Z ulgą podniosłam głowę i go pocałowałam. Chłopak odpowiadał na moje spokojne tempo, stawiając delikatność ponad wszystkie inne uczucia. Czułam się bezpiecznie i wiedziałam, że razem przejdziemy przez wszystko.
- Gotowa? - Przede mną wyrósł Jacek. Niepewnie skinęłam głową.
- Na wszystko co tylko nie wiąże się z archiwum - usłyszałam śmiech chłopaka, przez co sama się uśmiechnęłam.
- Aż tak źle pracowało ci się z Julkiem? - Dzisiaj w ramach jakieś akcji zostałam wciągnięta w papierkową robotę, co wcale mi się nie podobało. Bonusem tej pracy był Julek, który próbował ułatwić nam robotę. Efekt niestety był zupełnie inny : zamiast skończyć po 5 godzinach, siedzieliśmy tam równe 8. Szymon w tym czasie był oddelegowany do Profosa, więc nie widzieliśmy się cały dzień. Dostałam jedynie krótkiego SMS-a, w którym pisało, że dyżurny ma mnie gdzieś zabrać, i że mam się go słuchać. Postanowiłam nie robić chłopakom kłopotu. Szybko wzięłam kurtkę i ruszyłam za wesołym Jackiem.
- Uwierz mi pomysły Julka kiedyś rozwalą tą komendę, ale żeby nie było, że nie ostrzegałam - w akompaniamencie śmiechu chłopaka, posłusznie wsiadłam do samochodu, czując coraz większą ciekawość.
Po jakiś piętnastu minutach zajechaliśmy na działkę Nowaków, która była wyjątkowo pięknie przyozdobiona. Wszędzie były świece i lampki, widziałam też wiele wazonów z pięknymi czerwonymi różami. Wyglądało to niesamowicie na tle zachodzącego słońca.
- Jacek co to za okazja? O czymś zapomniałam? - obróciłam się szukając chłopaka, jednak nigdzie go nie znalazłam.
- Kochanie? - Przede mną stanął Szymon, ubrany w niebieską koszulę. Bez wahania podbiegłam i przytuliłam się do niego. Staliśmy chwile bez ruchu wtuleni w siebie rozkoszując się tą magiczną chwilą. Po jakimś czasie chłopak chwycił moją dłoń, prowadząc kawałek dalej, gdzie stał pięknie udekorowany stół.
- Z jakiej to okazji? - spytałam cichutko, patrząc w oczy bruneta.
- Po prostu cię kocham - Uśmiechnęłam się. Brunet zapalił świeczki na stole i rozlał nam wino do lampek. Mimo, że rozmowa nam się kleiła, wyczułam, że jest z jakiegoś powodu zdenerwowany.
- Szymon wszystko w porządku? - Uważnie obserwowałam reakcje chłopaka, który chwycił mnie za rękę. Czas leciał i po zachodzie słońca zostało wspomnienie. Teraz księżyc i tysiące gwiazd sprawiały, że ta randka wydawała się być jak z bajki.
- Asia jakie masz plany względem nas? - Zaskoczona pytaniem, uśmiechnęłam się szczerze. Tym sposobem dał mi do zrozumienia, że myśli o nas poważnie.
- Myślę, że z mojej strony to jest prawdziwe, mam wrażenie, że tak samo jest z twojej strony.
- Oczywiście, że tak... myślałaś kiedyś o założeniu rodziny? - Cieszyłam się, że jesteśmy w stanie znowu rozmawiać o tym jak wyobrażamy sobie wspólną przyszłość - dokładnie jak dwa lata temu.
- Zdecydowanie, jeśli miałam bym mieć dzieci to tylko z tobą - Chłopak słysząc to wyraźnie się rozluźnił. Pocałował wierzch mojej dłoni, po czym włączył jakąś śliczną balladę. Nie dane mi było skupić się jednak na jej słowach, ponieważ Szymon wstał i pewnym krokiem podszedł do mnie, wciąż trzymając moją dłoń w swojej.
- Asia wiesz, że cię kocham? Bardzo mocno. Jesteś dla mnie wszystkim. To dzięki tobie odnalazłem sens życia... Mimo dwuletniej przerwy nie wyobrażam sobie życia bez ciebie... - Chłopak patrząc mi w oczy uklęknął, a ja wstrzymałam oddech nie będąc pewna, czy dobrze rozumiem tą scenę. - Asia czy wyjdziesz za mnie? - Łzy napłynęły mi do oczu, a szczęście i radość wypełniły moje całe serce.
- Oczywiście, że tak! - Wykrzyczałam na cały głos. Chciałam, żeby każdy usłyszał, że będę żoną cudownego mężczyzny mojego życia. Chłopak wyciągnął pierścionek, który wsunął mi na palca. Po krótkiej chwili rzuciłam się na niego i mocno pocałowałam. W tle słychać było brawa i krzyki Nowaków, którzy nawet robili nam zdjęcia. Ze śmiechem odsunęliśmy się od siebie.
- Jestem szczęśliwy...
- Ja też. - Po chwili sięgnął za siebie i wziął ze stołu ogromny bukiet czerwonych róż.
- To też dla ciebie pani Zielińska- trzymając kwiaty i mojego narzeczonego za rękę wiedziałam, że szykuje się nowy rozdział w moim życiu, który będzie wyjątkowy i szczęśliwy.
- No to za nową parę narzeczonych ! - Jacek wzniósł toast, pijąc sok pomarańczowy wraz ze swoją żoną. My jednak mieliśmy wino.
- Kiedy planujecie ślub? - Ala postanowiła być bardzo bezpośrednia.
- Dopiero się zaręczyliśmy, daj nam chwilę się tym nacieszyć - Zieliński postanowił odpowiedzieć blondynce.
- Tylko pamiętajcie, żeby zbyt długo nie zwlekać z tym. - blondynka puściła nam oczko, a ja się zaśmiałam.
- Jeszcze raz szczere gratulacje ! - Jacek uśmiechnął się do nas. - Pasujecie do siebie
Zieliński przytulił mnie mocno i nie patrząc na naszych przyjaciół pocałował mnie.
Wiedziałam, że nie robię błędu, bo właśnie spełniło się moje największe marzenie:
Być szczęśliwą, po jego odejściu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro