Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ XIX

Noc była ciężka.
Spędziłam ją w mieszkaniu Ali i Jacka, do których zawiózł mnie Wojtek. Nie pomogły prośby i protesty, ponieważ wszyscy uznali, że nie mogę zostać sama. Tym samym przeszkadzałam moim przyjaciołom, przez co czułam się jeszcze gorzej. Nie byłam w stanie normalnie funkcjonować, nie miałam apetytu, dlatego próbowałam zrobić śniadanie, żeby Nowaków dodatkowo nie martwić. Niestety niefortunnie się obróciłam się i strąciłam wazon, który rozbił się na tysiąc małych kawałeczków – zupełnie jak moje serce. Przepełniona bólem i pustką siedziałam wśród odłamków szkła zalana łzami. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, nie poznawałam się, a co gorsze, miałam wrażenie, że przyjaciele nie są pewni jak mają się przy mnie zachowywać.
- Asia? Wszystko ok? – W drzwiach kuchni stanęła Ala. Dziewczyna gdy tylko mnie zobaczyła przybiegła do mnie od razu zamykając mnie w szczelnym uścisku. – to tylko wazon spokojnie, nic się nie stało...
- Nie wiem co się dzieje... przepraszam za wszystko...
- Wszystko będzie dobrze... może weźmiemy wolne? – kiwnęłam głową zgadzając się. Wiedziałam, że będąc w takim stanie mogę łatwo zrobić błąd a tym samym narazić Wojtka na niebezpieczeństwo. Po chwili w drzwiach pojawił się Jacek, który bacznie się mi przyglądał.
- Zrobiłaś sobie coś? – Pokręciłam głową.
- Stłukłam tylko wazon, przepraszam... Nie idę dzisiaj do pracy, ale wy możecie iść na spokojnie. Ja wrócę do siebie. – Jacek tylko popatrzył na Alę
- Musisz iść. Dostałem pilną wiadomość, musisz być na służbie. Za dziesięć minut wyjeżdżamy – i nie mówiąc nic więcej wyszedł. Blondynka pobiegła za nim a ja zostałam starając się opanować, co nie było łatwe.

Rzeczywiście kilkanaście minut później siedziałam w samochodzie z Nowakami usilnie próbując się opanować. Potrzebowałam psychologa i to jak najszybciej, nie chciałam być dłużej problemem dla innych. Małżeństwo również było milczące i bałam się, że przeze mnie się pokłócili. W zupełnej ciszy dojechaliśmy na miejsce. Wysiadając z samochodu kątem oka zauważyłam postać stojącą przy radiowozie. Szybko się obróciłam i zobaczyłam Wojtka gotowego już do służby. Pomachałam mu i szybko poszłam do socjalnego, aby się przebrać. Bałam się tego dnia. Modliłam się o łagodne i spokojne sprawy, które nie wymagały 100% zaangażowania i skupienia. Po kolejnych pięciu minutach byłam gotowa do służby. Wychodząc zauważyłam, że ludzie dziwnie się zachowują. Są podekscytowani i dziwnie na mnie patrzyli. Starając się nie zwracać na nich uwagi, skierowałam się w stronę radiowozu.
- A pani tak beze mnie? – Obok mnie pojawił się Niedźwiecki. Starałam się uśmiechnąć mając świadomość, że wyszedł mi jakiś grymas.
- Myślałam, że dalej czekasz na mnie przy samochodzie. – Chłopak uśmiechnął się szeroko
- Nie jedziemy dzisiaj razem. – zszokowana stanęłam w miejscu.
- Jak to nie? Z kim dzisiaj będę na patrolu? – Nie byłam zadowolona z nagłej zmiany. To wymagało ode mnie bycia w pełni ogarniętą. Kiedy byliśmy na dworze Wojtek poszedł do Natalii, z którą dzisiaj miał patrol, ja z kolei obróciłam się szukając kogoś przydzielonego do mnie. Zamknęłam oczy licząc do dziesięciu aby uspokoić skołatane nerwy. Ku mojemu zdziwieniu mój nowy partner był oparty o radiowóz i był bardzo podobny do Szymona. Stał uważnie mi się przyglądając. Dopiero gdy mężczyzna się uśmiechnął, zrozumiałam, że stoi przede mną żywy Zieliński. Szybko pobiegłam od razu zamykając go w szczelnym uścisku. Tak bardzo się bałam, że to był sen... jednak chciałam żeby on trwał jak najdłużej. Znów mogłam go dotknąć i przytulić, a to dawało mi namiastkę normalności. Chłopak długo się nie odzywał mocno tuląc mnie do siebie. Zamknęłam oczy czekając na to co nieuniknione – na pobudkę, która miała mnie już na zawsze z nim rozdzielić.
- Asia, spokojnie... - Szymon się w końcu odezwał a ja z radością słuchałam jego głosu.
- Pozwól mi się sobą nacieszyć zanim się obudzę. Proszę... - usłyszałam śmiech chłopaka po czym odsunął się delikatnie ode mnie. Zaczął wycierać moje łzy, a ja mogłam popatrzeć w jego oczy.
- To nie jest sen. Przecież obiecałem ci, że wrócę. – Nie docierały do mnie słowa chłopaka.
- Przecież to nie możliwe... - Gdy rozejrzałam się wokół zobaczyłam uśmiechniętych Nowaków i Wojtka, którzy przyglądali się tej całej sytuacji z boku, a gdzieś w oddali słyszałam śmiech Emilki.
- Chodź wytłumaczę ci wszystko, ale chyba musisz odpocząć. – Udając, że nie słyszę tego co mówi, przyciągnęłam chłopaka całując go. Szymon od razu odwzajemnił pocałunek, a po moim ciele przeszedł dreszcz. Usłyszałam oklaski, jednak ja skupiłam się na Zielińskim, który był ze mną cały i zdrowy. Powoli docierało do mnie, że to była rzeczywistość i od dawna zaczynałam być znowu szczęśliwa.

Po godzinie wróciliśmy do mojego mieszkania. Jaskowska dała nam wolne, a ja czekałam tylko by wspólnie poleżeć i się sobą nacieszyć.
- Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś – wtuliłam się w chłopaka jeszcze bardziej, o ile to było możliwe.
- Nie myśl na razie o niczym – chłopak objął mnie mocno kojąc tym samym wszystkie negatywne emocje.

Będąc w ramionach Zielińskiego zrozumiałam, że do szczęścia niczego mi nie brakuje – pod warunkiem, że jest obok. W pełni zrelaksowana szybko zasnęłam mając nadzieję, że gdy się obudzę on wciąż będzie przy mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro